tag:blogger.com,1999:blog-75582351141782849162024-02-19T17:17:25.165+01:00Opowiadania yaoiBlog o tematyce yaoi, czyli związki męsko-męskie. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.comBlogger78125truetag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-47487295987602130252016-05-03T00:12:00.000+02:002016-05-03T00:12:01.385+02:00Rozdział 61 - Sądzę, że łóżko byłoby wygodniejsze niż ...to.-wzrok Josha omiótł sale, w której znajdowały się porozrzucane po kątach kartony.<br />
- Gdybyśmy posiadali więcej czasu zawiózłbym nas do domu.- zgasił tlącego się papierosa, wgniatając go w karton.<br />
Blondyn spojrzał sceptycznym wzrokiem na poczynania kochanka.<br />
- Pal jeszcze więcej a będę poważnie zaniepokojony stanem twoich płuc.<br />
- Nie martw się o mnie kochanie.- posłał chłopakowi rozbrajający uśmiech.<br />
Josh westchnął bezceremonialnie. Przygryzł wargę aby powstrzymać napad śmiechu. Miał wielką ochotę pozbawić Setha wszystkich ubrań.<br />
- Mam nadzieję, że wszystko się między nami ułoży. To frustrujące, że ciężko jest nam się dogadać mimo tego, że tworzymy parę.<br />
- Tak, to prawda.- westchnął Seth.- A przechodząc do rzeczy, rozbierz mnie.<br />
- To był rozkaz czy prośba?- zaśmiał się chłopak.<br />
Oczy Setha rozbłysły pożądaniem.<br />
- Potraktuj to jako rozkaz. W końcu jestem spadkobiercą Binary Helix i nieziemskim przystojniakiem, któż mógłby mi się oprzeć?<br />
- A skromność to u was cecha dziedziczna?- zakpił.- Nie bądź taki pewny siebie, staruszku.<br />
- Z tego co sobie przypominam to tylko ten staruszek sprawia, że tracisz grunt pod stopami.<br />
- To dlatego, że szaleje za tobą.- jasną twarz blondyna rozświetlił promienny uśmiech.<br />
Seth poczuł jakby na jego serce wylany został balsam, który koił dotychczasowe rany i napawał nadzieją.<br />
- Nie zdajesz sobie sprawy jaką mam na ciebie ochotę. Mógłbym cię zerżnąć tu i teraz, nawet na tamtym biurku.- wskazał obdrapany mebel, na którym piętrzył się stos papierzysk.<br />
Blondyn obejrzał się za siebie. Rozpalony Seth tylko czekał na taki moment, na chwile nie uwagi z jego strony. Z gracją kota doskoczył do chłopaka i wprawnym ruchem pchnął go na biurko. Zabazgrane papiery wyleciały w powietrze a zaskoczony blondyn zdusił krzyk przygryzając wargę, z której pociekła krew.<br />
- Nadal uważasz, że jestem staruszkiem?- polizał przeciągle szyję chłopaka.<br />
Josh mógł poczuć na pośladkach sporej wielkości erekcję, która z każdą chwilą coraz bardziej się powiększała. Atmosfera wokół zgęstniała a ciszę wypełniał jedynie ciężki i chrapliwy oddech Setha. Leniwe pieszczoty, które przed momentem tak podniecały blondyna, przerodziły się w tortury. Pragnął więcej, o wiele więcej. Vega doskonale o tym wiedział, tylko jak na złość droczył się z nim, właśnie to doprowadzało Josha do białej gorączki. Wił się pod nim, starając się jak najbardziej i jak najwięcej ocierać o twardą męskość starszego.<br />
- Wiesz skarbie, musisz mnie bardzo ładnie poprosić a może w końcu cię przelecę.- pochylił się nad chłopakiem, muskając ustami jasne pasma włosów.<br />
- Okropny dupek z pana, panie Vega. Tak mnie dręczyć.- jęknął bezradnie.<br />
Seth zachichotał pod nosem, rękoma wciąż błądząc po rozgrzanym ciele. Josh ponownie nadstawił się na pieszczotę. Tym razem poczynania mężczyzny stały się zachłanniejsze, jakby i jego wytrzymałość powoli się kończyła.<br />
- Wejdź już we mnie do cholery!- niemal wrzasnął, gdy ręka Setha zawędrowała do kształtnych pośladków chłopaka.<br />
- Widzę, że dobrze się bawicie.- od strony drzwi dało się usłyszeć rozbawiony damski głos.- Seth zostaw go już.<br />
Zdziwiony mężczyzna najpierw zmarszczył brwi, potem otaksował dziewczynę nieco rozbieganym spojrzeniem.<br />
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj, Alice.- bez najmniejszego skrępowania odwrócił się w jej stronę, wkładając koszule w spodnie.<br />
- Co tutaj robisz?- spytał blondyn, odzyskując panowanie nad sobą.<br />
Alice odrzuciła do tyłu swoje jedwabiste, czarne loki i podeszła do Josha.<br />
- Gray wyciągnął mnie z lekcji i kazał szukać ciebie.- poinformowała.<br />
- Jakby sam nie mógł.- mruknął Seth.<br />
- Nie wnikam o co dokładnie chodzi.- próbowała ignorować Vegę, który jak gdyby nigdy nic odpalił papierosa i z pokaźnym wzwodem oparł się o biurko.- Gray czeka na ciebie przed szkołą, radzę ci szybko zejść na dół bo to chyba poważna sprawa. Leć do niego a ja powiem nauczycielowi, że źle się poczułeś i zwolniłeś się do domu.<br />
- Dziękuję.- podrapał się w zakłopotaniu po głowie.<br />
- Znów zostawiasz mnie samego, tylko po to żeby pójść do Graya.- poskarżył się, gdy Alice zniknęła za drzwiami. <br />
Josh westchnął głęboko, wznosząc oczy ku górze. Czy ten mężczyzna nie może zrozumieć, że nie miał zamiaru go zdradzać? Pragnął tylko odnaleźć matkę a Fowl był mu do tego niezbędnie potrzebny.<br />
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Daj mi czas a wszystko ci wyjaśnię. Muszę załatwić pewną sprawę.<br />
Zbierał się powoli do wyjścia, z każdym ruchem czuł na sobie co raz to przenikliwsze spojrzenie Setha, które wręcz wypalało skórę.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
<br />
- Chyba powinniśmy tu skręcić.- blondyn podrapał się lekko po brodzie i spojrzawszy ostatni raz na drogowskaz posłał pytające spojrzenie Grayowi. <br />
- Dałbym głowę, że burdel Melody jest dwie ulice dalej.- zastanowił się powoli, po czym wykonał ostry zakręt w zupełnie innym kierunku.<br />
- No tak, w końcu tylko ty włóczysz się po domach publicznych.- prychnął chłopak.<br />
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie to ekskluzywne miejsce. Poza tym to ja a nie Seth pomagam ci w odnalezieniu matki, więc nie bądź taki opryskliwy aniołku.<br />
- Przepraszam, jestem po prostu wykończony psychicznie, na dodatek nie spałem dobrze od kilku dni.<br />
- Rozumiem cię.- westchnął ciężko, objeżdżając budynek.- A co z Sethem, jak jest między wami?<br />
- Chyba lepiej a przynajmniej mam taką nadzieję. Przez całą sytuację z Domenico czuję, że się oddalam od Setha. Nie mamy tyle czasu dla siebie co kiedyś.<br />
- Ty przynajmniej kogoś masz.- szepnął Gray, zwracając na siebie szczególną uwagę.- Nie wiesz jak to jest być przez tyle lat sam, nie być obiektem czyichś westchnień. Nie mam nikogo, nawet rodziny. Jestem sam i nie zanosi się na żadne zmiany.<br />
Josh przełknął ciężko ślinę.W tym momencie zrobiło mu się żal Fowla. Choć z drugiej strony całe te podchody wreszcie miały sens. Do tej pory uważał Graya za niepoczytalnego.<br />
- Każdy znajdzie kiedyś swoją miłość. Jeśli będziesz pesymistą tylko pogorszysz sytuacje.<br />
- Powiedzmy, że w to wierzę.- zakończył temat, dając do wiadomości, że nie ma zamiaru wdawać się w głębszą dyskusje. Nie miał w zwyczaju dzielić się swoim życiem prywatnym, nawet z Joshem. Chociaż czuł, że tylko jemu tak naprawdę ufa. Jedynymi bliższymi znajomymi szarowłosego był Chris, Sandy i Seth. Z innymi zadawał się tylko dla spraw czysto biznesowych.<br />
Rolls Royce Graya wzbudził nie mały zachwyt, gdy pojawił się na żwirowanym podjeździe przed Elysium. A sam właściciel samochodu udał się wprost do budynku, gdzie już na progu przywitała go Melody.<br />
- Dawno się nie widzieliśmy.- pocałowała go w policzek.- Mógłbyś mnie kiedyś odwiedzić.<br />
Gray odsunął się od kobiety i zlustrował ją wzrokiem. Nic się nie zmieniła, mimo swojego wieku nadal zachowała cały swój seksapil.<br />
- Tym razem nie przyjechałem sam.- oznajmił z uśmiechem.<br />
Melody uniosła w zdziwieniu jedną brew i jakby dopiero teraz zauważyła Josha, który stał obok, i przyglądał im się uważnie.<br />
- Josh Carter, miło mi.- przedstawił się. Starał się rozluźnić, choć nie wychodziło mu to najlepiej. Myśl, że zaraz wejdzie do burdelu nieco go przerastała.<br />
- Melody Sheridan. Pewnie nie przyjechaliście na zwykle pogaduchy, prawda?- gestem dłoni zaprosiła ich do środka.<br />
Dwóch ochroniarzy stojących przy dwuskrzydłowych drzwiach otworzyło je, jednym, zamaszystym ruchem.<br />
- Od pewnego czasu mamy wyjątkowy ruch.- wyjaśniła kobieta.- To wszystko przez mój nowy nabytek. Chłopak jest wręcz idealny, klienci się o niego zabijają.<br />
- Może skuszę się na jedną noc z tym cud nabytkiem.- Gray zastanawiał się głośno, podczas gdy Josh zajął miejsce przy ogromnym kontuarze.<br />
Miejsce było utrzymane w ciemnych barwach tak, jak przystało na dom publiczny. Z tą różnicą, że tu panował ład i spokój. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak hotel, po którym kręcą się klienci. Jednak uwagę przyciągały reklamy, które zajmowały niekiedy całe ściany. W duchu, Josh przyznał Fowlowi racje. Elysium było na prawdę ekskluzywnym miejscem. Kręcili się tu mężczyźni w garniturach, którzy szukali przygody na jedną noc a także kobiety, które chciały spróbować czegoś nowego, ekscytującego.<br />
- Napijecie się czegoś?- zaproponowała, wyciągając spod blatu kilka pokaźnych butelek.<br />
- Chętnie.- przytaknął Gray.- I tak zanosi się na długi pobyt tutaj.<br />
- To co was tu przywiało? Sądzę, że ma to związek z tobą kochanieńki.- wbiła wzrok w Josha a lekko fioletowy odcień oczu przeszywał na wskroś.<br />
- No cóż...- zaczął dość niepewnie, niestety zniecierpliwiony Gray przejął pałeczkę.<br />
- Chodzi o to, że porwano matkę Josha. Podejrzewam, że to sprawka Ivana i w tym momencie do akcji wkraczasz ty, jesteś nam potrzebna by namierzyć tych skurwieli. Mamy mało czasu a jedynym punktem zaczepienia jesteś ty, Melody.<br />
Kobieta zastanawiała się chwilę nad wypowiedzianymi słowami, patrząc na alkohol w butelce. Po chwili odeszła bez słowa, przywołując chłopaka, który obserwował dwójkę od samego przybycia do burdelu.<br />
- Nie podoba mi się to wszystko.- szepnął blondyn, rozglądając się uważnie.- W czym może ona nam pomóc?<br />
- Wbrew pozorom ma bardzo dobre kontakty. Wiem, że się denerwujesz ale zaufaj mi, dobrze?- uśmiechnął się pokrzepiająco, choć Joshowi wcale to nie pomogło.<br />
- Nie przypuszczałem, że wiążąc się z Sethem będę miał tak...urozmaicone życie.- zakończył płasko upijając łyk whisky ze szklanki Graya.<br />
- Żałujesz tego?- spytał jakby od niechcenia.<br />
- Oczywiście, że nie. Kocham go i nigdy nie opuszczę.<br />
Mężczyzna wypuścił ciężko powietrze, w tym momencie stracił resztki jakiejkolwiek nadziei. Dopił resztkę alkoholu jednym haustem. Przy kontuarze pojawiła się Melody w towarzystwie roześmianego chłopaka.<br />
- Przedstawiam wam mój nowy nabytek o którym wspominałam.<br />
- Co ten chłopak wniesie nowego do sprawy?- spytał chłodno Gray.<br />
Josh obejrzał się na pracownika Binary Helix. Mężczyzna spoglądał nie przychylnym wzrokiem na gościa.<br />
- Znacie się?- zapytała Melody, nie ukrywała zdziwienia. Wręcz przeciwnie, zastanawiało ją co łączy Graya z tym chłopakiem.<br />
- Można tak powiedzieć.- do rozmowy włączył się chłopak. Odgarnął z czoła niesforne czarne loki, które przysłaniały równie urokliwe oczy.- Chcę pomóc. Zed Steel, miło mi was poznać.- podał rękę każdemu z osobna, jednak to na Grayu skupiał całą swoją uwagę. Nie odrywał od niego wzroku.<br />
- O takich sprawach nie będziemy tu rozmawiać. Wszyscy do mojego gabinetu.- zarządziła kobieta.<br />
Gray od pojawienia się Zeda stał się zupełnie innym człowiekiem. Pogrążony we własnych myślach, nie do końca wiedział co się w okół niego dzieje.<br />
Tuż przed drzwiami do azylu Melody blondyn odciągnął mężczyznę. Fowl niczym posłuszne dziecko dał się zaciągnąć w przeciwną stronę. <br />
- Co się z tobą do cholery dzieje?- potrząsnął nim, jakby to miało pomóc.- Znasz tego typa?<br />
- To mój brat.- szepnął tak, że Josh musiał się nachylić by usłyszeć odpowiedź.<br />
- Przecież mówiłeś, że nie masz rodziny.<br />
- Przepraszam, skłamałem.Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-71429828417402315802015-12-12T22:40:00.000+01:002015-12-12T22:40:13.877+01:00Rozdział 60Witajcie :) Długo mnie tu nie było, w sumie nie mam nic na
swoje usprawiedliwienie. Może prócz tego, że wena jest bardzo kapryśna i
opuściła mnie na 2/3 miesiące. Nie chciałam pisać rozdziałów na siłę,
więc wolałam poczekać. Mam nadzieję, że nie zostane zlinczowana :)
Rozdział do najlepszych nie należy ale to tylko przedsmak tego, co
pojawi się w następnym :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Natarczywy dzwonek wybudził Setha z pijackiego snu. Wymacał telefon komórkowy leżący na stoliku. Nim odebrał podniósł się do pozycji siedzącej i przeczesał dłonią posklejane włosy.<br />
- Seth Vega. Słucham?- odchrząknął słysząc swój zachrypnięty głos. W tym momencie żałował, że wypił tak dużo. Choć gdy tylko pomyślał o Joshu i ich sprzeczkach z chęcią pochłonąłby większą ilość alkoholu.<br />
- Dyrektor Englewood z tej strony. Josh nie stawił się dziś w szkole. Od dłuższego czasu nie uczestniczy w zajęciach. Z taką frekwencją możliwe, że będzie musiał powtórzyć klasę. Bardzo chciałbym aby przyszedł pan dziś do szkoły. Musimy pilnie porozmawiać.<br />
Mężczyzna zdusił jęk rozczarowania. Choć z drugiej strony mógł się tego spodziewać. Sam prawdopodobnie też nie udałby się do szkoły.<br />
- Oczywiście.- odparł po chwili. Rzucił szybkie spojrzenie na zegar.- Będę za godzinę.<br />
Dyrektor podziękował za poświęcony mu czas, zapewniając, że czeka na Setha ze zniecierpliwieniem.<br />
Wychylił do dna dwie butelki wody, był wdzięczny Joshowi chociaż za to.<br />
Po drodze do łazienki wykonał jeden telefon aby zlokalizować położenie kochanka. Nie pomógł mu nawet Gray, który zarzekał się, że nie ma pojęcia gdzie obecnie jest chłopak. W zamian wysłuchał litanii pracownika a także niecenzuralnych obelg, które zaadresowane były do Setha.<br />
Zdawał sobie sprawę jakie obowiązki niesie za sobą firma i jak bardzo je zaniedbał. Od jakiego czasu miał więcej problemów niż zazwyczaj. Uważany za elokwentnego i wytrwałego, Seth Vega, w obecnej chwili wyniszczał się psychicznie i fizycznie. W prawdzie zbliżał się do trzydziestki, lecz umysłowo czuł się staruszkiem, warzywem na wózku inwalidzkim. Zaniechał regularnego uczęszczania na siłownię, przez co domyślał się jak bardzo ucierpiała na tym jego kondycja. Wrażenie wywierały tylko mięśnie w jakie w dalszym ciągu wyposażone było ciało.<br />
Z sykiem zgasił peta w umywalce. Pomieszczenie urządzone było w szarych barwach. Jasne kafelki na ścianach, ciemne zaś na podłodze. Z puchatym dywanikiem na środku. Prysznic mieścił się w prawym rogu. Rozbudowany na prośbę Setha, tak, by dwoje ludzi mogło się tam bez problemu zmieścić. Wanna znajdowała się na podwyższeniu a prowadziły do niej dwa śnieżnobiałe stopnie. Seth wybrał prysznic.<br />
Przepocone ciuchy wrzucił celnie do kosza na bieliznę, stojącego przy drzwiach. Potarł kciukiem policzek, postanowił zostawić ten kilkudniowy zarost. Po prostu nie miał ochoty ani czasu golić się. Marzył o ciepłej wodzie, która zmyje brudy z poprzednich dni.<br />
Wycisnął na dłoń sporą ilość szamponu. Gdy do nozdrzy dobiegł go zapach mlecznej czekolady zorientował się, że przez przypadek sięgnął po buteleczkę Josha. Szampon czekoladowy wmasował delikatnie w ciemne włosy, rozkoszując się zapachem. Ten mały incydent sprawił, że myślami znów powrócił do kochanka. Przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone wraz z nim. Czuł, że tym razem wszystko spieprzył.<br />
Spojrzeniem powiódł po linii ciemnych włosków, które wiły się od pępka aż do krocza. Z głośnym westchnieniem oparł czoło o ściankę kabiny. Nie przypuszczał, że wspominanie chłopaka aż tak go podnieci.<br />
Poczekał aż woda wypłucze spieniony płyn. Do spotkania z dyrektorem zostało jeszcze 40 minut. Czemu nie miałby sobie za ten czas ulżyć? Już nie pamiętał kiedy ostatni raz kochał się z blondynem. Czego im brakowało? Czasu, miejsca a może chęci?<br />
Chwycił w dłoń swojego penisa, zaciskając palce przy nasadzie. Ruch ten sprawił, że nogi się pod nim ugięły. Libido szalało i to cholernie. Wydawać by się mogło, że ciało mężczyzny paruje od nagromadzonego testosteronu. Kciukiem obrysował różową główkę po czym powiódł palcem po odznaczających się żyłach. W głowie miał tylko obraz nagiego kochanka. Przymknął z lubością powieki czując przyjemne pulsowanie w dłoni. Oddech stał się chrapliwy i świszczący. Wszystko się w nim gotowało. Przypominając sobie o umówionej wizycie, przyśpieszył ruchy ręką, niemal dochodząc. Onanizował się gwałtownie i szybko, jakby każda chwila była na wagę złota. W podbrzuszu zgromadziło się jeszcze więcej ciepła. Zęby mężczyzny zacisnęły się boleśnie na dolnej wardze. Łomoczące z podniecenia serce, obijało się o żebra. Seth zignorował to uczucie, poddając się całkiem innemu. Przy akompaniamencie gardłowych jęków, zaczerwieniony penis wystrzelił porcją spermy na ściankę kabiny. Gdy chwila uniesienia minęła pośpiesznie obmył się wodą i wszedł spod prysznica.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Szkolny gwar wyraźnie nie służył Sethowi. Przyzwyczajony do ciszy i czterech ścian swojego gabinetu, nie odnajdywał się wśród rozgadanych uczniów.<br />
Rozmowa z dyrektorem nie wniosła nic dobrego, wręcz przeciwnie. Josh był poważnie zagrożony a nieobecności pogarszały tylko jego sytuację. Spadkobierca rodziny Vega gorączkowo rozmyślał jak pomóc swojemu kochankowi, choć ich związek wisiał na włosku. Na dodatek nie miał zielonego pojęcia gdzie jest Josh. Ta myśl najbardziej go dobijała.<br />
Odczekał chwile aż uczniowie rozejdą się od klas i ruszył wąskim korytarzem, kierując się do wyjścia. Zatrzymywał wzrok na tablicach ogłoszeń, które znajdowały się co kilka metrów a każda z nich przepełniona była ulotkami i szkolnymi gazetkami. Uwagę mężczyzny przykuł stukot butów o marmurową posadzkę. Dostrzegł znikającą drobną sylwetkę oraz jasną czuprynę włosów. Zerwał się do biegu a podmuch wiatru rozwiał jego idealnie ułożone włosy. Łomoczące podeszło do gardła a w głowie zapaliła się czerwona lampka z napisem Josh. W mgnieniu oka znalazł się przy blondynie, którego wziął za swojego chłopaka.<br />
- Josh?- głos Setha przepełniony był nadzieją.<br />
W ramionach mężczyzny, przyduszony do ściany, domniemany Josh próbował wyswobodzić się z uścisku. Zamarł gdy tylko usłyszał głos Setha.<br />
- Śledzisz mnie?- szepnął cicho, podnosząc powoli wzrok.<br />
Jak mógł go nie rozpoznać? Ten niski ochrypły głos, który zniewalał. Wytworny zapach ekstrawaganckich perfum i mentolowych Marlboro. Według Josha, oszałamiające połączenie.<br />
- Nie śledzę.- westchnął ciężko, ponownie czuł się niczym staruszek.- Masz problemy w szkole. Dlatego tu jestem. Poza tym martwię się o ciebie, nigdzie nie mogłem cię znaleźć.<br />
- Wszystko jest w porządku. Gdyby coś było by nie tak, to bym ci powiedział.- czuł się podle tak okłamując swoją drugą połówkę ale nie miał innego wyjścia. Do liceum przyszedł tylko po to by powiedzieć Alice, że przez kilka dni nie będzie go w szkole. Nie przypuszczał, że akurat tu spotka Setha. Za około dwie godziny miał być na lotnisku gdzie czekać będzie na niego Gray. A stamtąd miał się udać do Beverly Hills. Miał ogromną nadzieję, że Vega niczego nie podejrzewał. Choć znając jego wpływy nie mógł być tego pewny.<br />
Stalowy wzrok mężczyzny ponownie wwiercał się w Josha. A położenie chłopaka nie pozwalało mu nawet odwrócić głowy.<br />
- Jutro wszystko ci wyjaśnię. Po prostu mam wiele problemów a chce sam je rozwiązać.<br />
- Jeśli obiecujesz, że to zrobisz.- złożył mokry całus na czole kochanka.- Jest tu jakaś wolna klasa?Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-19563293454646452412015-09-14T18:43:00.000+02:002015-09-14T18:43:32.018+02:00Rozdział 59Domenico pogrzebał chwilę w kieszeni spodni. Wręczył blondynowi zwinięty świstek papieru.<br />
- To numer telefonu.- wyjaśnił, widząc pytające spojrzenie.- Skontaktuj się z tą osobą jak najszybciej. Zdajesz sobie sprawę, że liczy się każda chwila? Nie zmarnuj tego.<br />
- Dziękuję. I znów nasuwa się pytanie, po co mi pomagasz? Mogłeś mi pokazać nagranie i odjechać.- mimo tych słów zacisnął palce na papierze. Miał nadzieję, że Domenico nie rozmyśli się i nie odbierze mu tej informacji. Ten numer telefonu to jego jedyna, jak na razie, wskazówka. Trop, który może uratować jego matkę.<br />
- Aj pytania, pytania.- zacmokał niezadowolony.- Myślisz, że spotkanie z tobą nie naraża mnie na niebezpieczeństwo? Gdyby mój pracodawca dowiedział się o tym, pozbawiłby mnie głowy.- protesty chłopaka zbył machnięciem dłoni.- Wiem doskonale, że mnie nienawidzisz ale doceń to, że zjawiłem się tu. Dzięki mnie wiesz o porwaniu.<br />
- Jak mam na to wszystko patrzeć? Pociąłeś mi plecy, Seth oberwał zatrutym ostrzem. Pławiłeś się tym. Widok krwi cię podnieca, to nie jest normalne.<br />
- Nikt nie jest idealny.- poprawił się na siedzeniu, odpalając po chwili wyjątkowo śmierdzącego papierosa.- Może urodziłem się by zostać mordercą....kto wie. Ale nie oceniaj książki po okładce, okej?- uśmiechnął się cierpko do Josha.<br />
- Próbowałeś mnie zabić, Setha także. Ocena twojej osoby przychodzi mi wyjątkowo łatwo.- wykonał ruch jakby odpędzał natrętną muchę. Dym papierosowy wyciskał łzy z oczu i uniemożliwiał normalne oddychanie.<br />
- Ty byłeś tylko częścią planu. Zlecono mi zabić Setha. Posłużyć się każdym możliwym sposobem i to właśnie zrobiłem. Sądziłem, że zdechniecie obaj, no ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. A teraz spadaj, złotko.- otworzył drzwi po stronie pasażera.- Jeszcze jedno. Przekaż Sethowi, by uważał kogo zaprasza na bal.<br />
- Chcesz go zabić?<br />
- Nie od razu. Ale mam w planie coś spektakularnego.<br />
<br />
***<br />
<br />
Nim wrócił do domu, wstąpił do 7-Eleven. Sklep całodobowy miał w zanadrzu to, czego Josh akurat potrzebował. Napoje energetyczne, masę słodkości, mrożonki i pół wytrawne wina. Za wszystkie zakupy zapłacił kartą Setha. Dobijała go myśl, że jest aż tak zależny od tego mężczyzny. Gdyby go zostawił, najprawdopodobniej wylądowałby na ulicy, sam jak palec. Priorytetem stało się odnalezienie matki. Musiał sobie poradzić za wszelką cenę i ukryć całą tą akcje przed Sethem. A to nie będzie łatwe.<br />
O w pół do dwunastej dotarł pod drzwi mieszkania. Po drodze zdążył pochłonąć większość łakoci z reklamówki i popić to dużą ilością coli light. Spodziewał się zamkniętych na klucz drzwi, tymczasem zastał je uchylone. Poczuł dym z ulubionych papierosów Setha i wiedział już, że nie śpi.<br />
Czekał na niego, mógł się tego domyślić.<br />
Fotel przesunął pod otwarte okno. Na kolanach trzymał włączonego laptopa, światło bijące od ekranu oświetlało jego zmęczoną twarz. W dłoni tlił się niedopałek. Salon rozświetlała jedynie lampa, znajdująca się na stoliku przy sofie. Scena rodem z horroru.<br />
- Dlaczego nie było cię tak długo? Martwiłem się. Z kim ty się spotkałeś?- grad pytań.<br />
Josh westchnął bezceremonialnie, kątem oka zobaczył jak Seth odstawia laptopa i podnosi się z miejsca. To chyba nie wróżyło nic dobrego.<br />
- Byłem z przyjaciółmi.- modlił się aby Vega poszedł już spać.<br />
- Wystarczyło napisać chociaż sms-a. Nawet tego nie zrobiłeś.- odparł z wyrzutem.<br />
- Nie muszę ze wszystkiego się tobie spowiadać.- niemal warknął.<br />
- Błagam, nie odtrącaj mnie.- zataczając się, podszedł do kochanka.<br />
Z ust czuć było przykry zapach alkoholu.<br />
- Seth.- jęknął wystraszony.- Upiłeś się?- potrząsnął mężczyzną.<br />
Vega zwlekał z odpowiedzią, choć ta była oczywista.<br />
- Może troszkę.- obrócił lekko głowę.- To przez to, że cię kocham.<br />
- Przez to, że mnie kochasz, upiłeś się?- brew blondyna uniosła się do góry.- Jest już późno. Nie kłóćmy się. Jutro rano muszę wstać i chce się porządnie wyspać dopóki jeszcze mogę.- popchnął lekko mężczyznę, który nie protestując, opadł na kanapę.<br />
- Mam tu spać?- poklepał kanapę.<br />
- Owszem. W takim stanie nie dojdziesz do sypialni a ja nie mam zamiaru zbierać ciebie z podłogi.- czuł jakby rozmawiał z pięcioletnim dzieckiem. Po wypiciu alkoholu, Seth właśnie tak się zachowywał.<br />
Pomógł kochankowi pozbyć się górnej części garderoby. Dobre pięć minut siłował się z nim aby pozwolił mu zmienić opatrunek. Rana ładnie się goiła a opuchlizna opuszczała ciało. Zostawił także dwie butelki wody, które przydadzą mu się gdy dopadnie go kac. Sam zaś udał się do sypialni, powłócząc nogami. Był wypompowany, sił starczyło mu tylko na dotarcie do łóżka i przyciśnięcie policzka do poduszki. A musiał jeszcze wybrać jedną, zaufaną osobę z Binary Helix. Ku niezadowoleniu blondyna, na myśl przychodziła mu tylko jedna osoba, Gray. On na pewno nie powiedziałby nic Sethowi. Przynajmniej miał taką nadzieję. Sen, choć niespokojny, przyszedł szybko.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Kolejny dzień, w którym opuścił szkołę. Z pewnych względów nie miał najmniejszej ochoty tam przebywać. Jeszcze z samego rana spakował do plecaka laptop, kartę kredytową oraz kilka niezbędnych rzeczy. Po cichu opuścił mieszkanie, pozwalając wyspać się Sethowi. Miał nadzieję, że nikt niepożądany nie rozpozna go na ulicy. Z tego względu założył powycieraną bejsbolówkę i ciemne okulary. W ponurym nastroju i ze spuszczoną głową udał się do kawiarni, która znajdowała się tuż za rogiem szkoły. Uważał, że to będzie dobre miejsce na spotkanie pomimo tego, że w tym miejscu zbierają się uczniowie z liceum. Z przeciągłym westchnieniem zajął miejsce przy stoliku w rogu. W taką pogodę lepiej było usiąść na dworze. Parasole chroniły klientów przez promieniami słońca, więc było znośnie. W mgnieniu oka, obok Josha pojawiła się młoda kelnerka w szarym uniformie. Posłał jej naciągany uśmiech i złożył zamówienie. Łudził się, że sorbet cytrynowy poprawi mu choć trochę humor. Po kilku minutach zdecydował się skontaktować z Grayem. Nie mógł czekać w nieskończoność. Pracownik firmy odebrał telefon po drugim sygnale.<br />
- Gray Fowl, Binary Helix. Słucham?<br />
- Mam do ciebie sprawę Gray.<br />
- Josh? Dlaczego dzwonisz na firmowy numer?<br />
Blondyn zaciął się na chwile. Oderwał telefon od ucha i spojrzał na wyświetlacz.<br />
- Firmowy? Nie wiedziałem.<br />
- Nic nie szkodzi. Więc jaka to sprawa, że aż musiałem wyjść z zebrania?<br />
- Przepraszam. Ja...mam pewien problem. Chciałbym się spotkać i porozmawiać. Teraz.<br />
- Czyli rozmowa nie na telefon? Jeśli to takie ważne, powiedz gdzie jesteś a będę jak najszybciej.<br />
- Och...no to super. Jestem w kawiarni nie daleko liceum. Mam nadzieję, że wiesz gdzie to jest. <br />
- Jakoś trafie. Czekaj na mnie aniołku.- zanim Josh zdążył rzucić jakąś kąśliwą uwagę, Gray zakończył połączenie.<br />
Laptopa z nagraniem, który uprzednio przygotował odstawił na bok, robiąc miejsce złożonemu zamówieniu. Oszczędnym uśmiechem podziękował kelnerce za sorbet. Minuty mijały w zastraszającym tempie a do głowy przychodziły różne nieciekawe myśli. Może jednak nie powinien ufać Grayowi. Choć z drugiej strony tylko on mógłby coś tu wskórać. Sam nie był w stanie sobie poradzić. Nie posiadał wymaganych kontaktów czy funduszy. Jedyne co wychodziło mu dobrze to użalanie się nad sobą.<br />
Już z daleka pomachał blondynowi i z nieschodzącym z twarzy uśmiechem przebiegł całą szerokość jezdni.<br />
- Przepraszam. Byłbym wcześniej ale po drodze musiałem załatwić parę spraw.-usiadł naprzeciw Josha, wwiercając w niego swoje spojrzenie.<br />
- Nic nie szkodzi. Chociaż nie ukrywam, że na czasie mi bardzo zależy.- podrapał się w zamyśleniu po głowie. Postanowił od razu pokazać filmik Grayowi. Zgodnie z jego przeczuciami mężczyzna zajął miejsce naprzeciw. Tak, że za sobą miał krzew kwitnącej róży a tuż za nią bujnie rosnący żywopłot. Dzięki temu tylko i wyłącznie Gray będzie mógł zobaczyć nagranie.<br />
- Zanim cokolwiek mi powiesz uprzedzam, że w ramach podziękowania chciałbym abyś zjadł ze mną posiłek.- oświadczył, dumnie unosząc podbródek.<br />
Joshowi nie pozostawało nic innego jak tylko się zgodzić. Więc niechętnie kiwnął głową, po czym z mieszanymi uczuciami odwrócił laptopa jednocześnie włączając nagranie.<br />
Krew z twarzy mężczyzny błyskawicznie odpłynęła. Wiele się spodziewał ale na pewno nie tego. Chociaż reakcja Graya była zupełnie inna niż chłopak początkowo przypuszczał. Po zakończonym seansie pracownik Binary Helix odchylił się na krześle jednocześnie przesuwając urządzenie w stronę blondyna. Ten spakował laptopa do torby, rozglądając się uważnie. Czuł się co najmniej jakby coś ukradł i nie chciałby być na tym przyłapany.<br />
- Kto to był? Wyjaśnij mi wszystko.- poprosił chłodnym tonem.<br />
- To moja matka. Nie wiem kto i dlaczego ją porwał ale chce żebyś pomógł mi ją odnaleźć.- pominął swoje spotkanie z Domenico, stan nietrzeźwości Setha i kłótnie z nim.<br />
- A kto przysłał ci te nagranie? Nie mam pojęcia kto mógł uprowadzić twoją matkę. Możliwe, że te osoby wiedzą jakie relacje łączą cię z Sethem i z tego powodu będą żądały okupu. Możliwości jest wiele.<br />
- Dlatego proszę cię o pomoc. Seth nie może się o niczym dowiedzieć. Pewnie domyślasz się jakby zareagował.- sapnął bezradnie, podając mężczyźnie tajemniczy numer telefonu.- Mam się skontaktować z tą osobą.<br />
- Ciężko to będzie przed nim ukryć. Chociaż wiesz, że ci pomogę.- uśmiechnął się pokrzepiająco, rozwijając zabazgrany papierek.<br />
Wybuch śmiechu ze strony Graya kompletnie go zaskoczył,<br />
- Sądzę, że nie sprawdziłeś tego numeru wcześniej, prawda?- próbował zamaskować szeroki uśmiech, niestety kiepsko mu to wychodziło. Zdradzały go także błyszczące oczy, w których tańczyły iskierki rozbawienia.<br />
- Co cię tak bawi Gray?- warknął, dłonie zacisnął na obrzeżach stolika.<br />
- Bo wiesz.- parsknął po raz kolejny.- To numer do domu publicznego. I to nie byle jakiego, najlepszego w Beverly Hills.<br />
Josh wpatrywał się w Graya z szeroko otwartymi ustami. Czy ten idiota właśnie sobie z niego żartował?<br />
- Co z tym wszystkim ma wspólnego burdel? Myślisz, że tam jest moja matka?- przechylił się nad stolikiem, próbując odczytać coś z twarzy mężczyzny.<br />
- Raczej nie. To numer osobisty tamtejszej burdel mamy. Ale możliwe, że ona będzie coś wiedziała. Jeśli chcesz zarezerwuje najbliższy lot do Beverly Hills.- zaproponował, oczekując zgody ze strony Josha.<br />
- Nie mogę pojąć co ta kobieta mogłaby mieć do powiedzenia ale to jedyny punkt zaczepienia więc się zgadzam.<br />
Gray kiwnął głową, odchodząc na chwilę od stolika. Chciał jak najszybciej wykupić dzisiejszy lot aby uwinąć się z tą wizytą szybko i w miarę skutecznie. Zależało mu na Joshu, zrobiłby wszystko co w jego mocy aby go uszczęśliwić. Chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma szans. Zwłaszcza, gdy Seth tak bardzo troszczył się o blondyna. Podczas gdy on w dalszym ciągu zasypiał i budził się sam.Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-82884569354243963522015-07-27T00:04:00.000+02:002015-07-31T20:00:11.644+02:00Rozdział 58Witam i przepraszam za opóźnienia. Sądziłam, że się wyrobie ale był nie oczekiwany wyjazd, poza tym chciałam napisać trochę dłuższy rozdział niż zwykle. Oby się spodobał :) <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Ślub tak? Świetnie, po prostu świetnie.- ukrył twarz w dłoniach.- Jakby było mało problemów.<br />
- Tak będzie lepiej.- odparł, zapalając kolejnego papierosa.<br />
Josh spojrzał wilgotnymi oczami na kochanka.<br />
- I ty przyjmujesz to z takim spokojem?!<br />
Seth wypuścił dym z ust, opierając łokcie na kolanach.<br />
- Mam nadzieję, że dzięki temu odpieprzą się reporterzy.- wyjaśnił, ostrożnie dobierając słowa.- Trzeba działać. To tylko ślub.<br />
Swoimi słowami jeszcze bardziej rozwścieczył blondyna, którego nerwy i tak były już na granicy. Josh wyrwał palącego się papierosa spomiędzy warg kochanka i rozgniótł go w dłoni.<br />
- Nie pierdol Seth. Z tego może wyjść jeszcze większa afera niż już jest. Tego chcesz? Najwyraźniej mało ci zmartwień, skoro chcesz kolejne.<br />
- Jeden kłopot w tą czy w tamtą nie robi mi różnicy.- stwierdził.- I nie musiałeś pozbawiać mnie ostatniego papierosa.<br />
- Kto to jest?- szepnął.<br />
- Hmm?- mężczyzna uniósł głowę.<br />
- Z kim do cholery bierzesz ślub.- wysyczał przez zaciśnięte zęby. Miał ogromną ochotę pozbawić tą osobę kilku zębów i pal licho, że miałaby to być kobieta.<br />
- Mei.- odpowiedział spokojnie, spodziewał się jeszcze większego wybuchu ze strony chłopaka.<br />
Blondyn jakby zachłysnął się powietrzem a jasne oczy prawie wyszły z orbit.<br />
- Ślub z przyjaciółką? A czy ona wie o wszystkim?<br />
Mężczyzna pokiwał głową.<br />
Josh zerwał się z kanapy, kilka razy okrążając salon. Wspomnienia wspólnie spędzonych do tej pory chwil bombardowały go z każdych stron. Seth też nie czuł się dobrze. Z braku ciągle towarzyszących mu fajek, zaczął strzelać kostkami palców co wybitnie irytowało blondyna.<br />
- I kiedy masz zamiar się ożenić?- spytał jakby od niechcenia.<br />
Seth milczał dłuższą chwilę, uparcie wpatrując się w swoje stopy.<br />
- Jak najszybciej.- wyrwało mu się lekkie westchnienie.- Wszyscy się uparli żeby zorganizować to w Grecji. <br />
Odpowiedzią było trzaśnięcie drzwiami i wiązanka soczystych przekleństw. Zaskoczony, odwrócił się. Josha już nie było. Została tylko głucha cisza.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Uważam, że picie o tej porze to nie dobry pomysł.- oświadczyła dziewczyna, mimo tego dając się zaciągnąć do pobliskiego baru.- Przypominam tylko, że jutro jest szkoła do cholery.<br />
Chłopak wychylił kolejny kieliszek brandy, uwagi przyjaciółki wlatywały jednym uchem a wylatywały drugim. Pociągnął smętnie nosem, podpierając podbródek dłonią.<br />
- Gdybyś nie był gejem zaproponował bym ci jakąś cipke-pocieszajke. No ale w takim przypadku.- wzruszył jedynie ramionami.<br />
- Co proszę?- wzrok Alice ciskał błyskawice. Josh jakby skulił się w sobie, wyczuwając nadchodzącą awanturę. A miał ich dość jak na jeden wieczór.<br />
- Ahh...no nie denerwuj się.- Alex posłał swojej dziewczynie rozbrajający uśmiech, na co ona tylko prychnęła głośno i odwróciła się w przeciwną stronę.<br />
- Ja mam gorsze problemy.- z ust blondyna wydobyło się donośne beknięcie.- A wy się o takie pierdoły kłócicie!<br />
Alice zagryzła lekko dolną wargę, nie miała zamiaru dołować jeszcze bardziej Josha. Zwłaszcza, że dowiedziała się co zaszło pomiędzy nim i Sethem.<br />
- I tak się pogodzicie.- stwierdził Alex.- Z tego co zauważyłem, zawsze tak jest.<br />
- On chce się żenić z przyjaciółką.- przypomniał mu chłopak. Gestem dłoni, poprosił o następną kolejkę.<br />
- Kilka dni i znów będzie dobrze.- słowa blondyna najwyraźniej nie docierały do Alexa.<br />
- Poza tym jeśli naprawdę się kochacie, to nic nie stanie wam na przeszkodzie by być razem. Ślub to tylko zbędna uroczystość i kilka papierków. Nic więcej.- swoboda z jaką przemówiła dziewczyna, zaskoczyła nawet jej chłopaka.<br />
Josh skwitował te słowa ledwo widocznym uśmiechem, który miał zapewnić przyjaciół, że jakoś się trzyma. W rzeczywistości cała jego dusza wyła a serce obijało się o inne organy wołając " ogarnij się, debilu".<br />
Po kilku minutach względnej ciszy, panującej w towarzystwie i wypełnionej jedynie gwarem jaki był w pomieszczeniu, zjawiła się kelnerka z kolejnymi naczyniami. Josh łapczywie porwał zamówienie by delektować się smakiem bursztynowego płynu, który przyjemnie drażnił przełyk. <br />
- Koniec z tym.- zirytowana dziewczyna wyrwała szklankę blondynowi.- Alex?- próbowała znaleźć wsparcie u chłopaka, bezskutecznie.<br />
Josh zaburczał coś gniewnie pod nosem.<br />
- Ten koleś ciągle się na nas gapi.- szepnął koszykarz, popijając swojego Caipirinha.<br />
- Może ci się wydaje.- ciało Alice przechyliło się lekko nad stolikiem by lepiej przyjrzeć się tajemniczej osobie, naczynie z Pina coladą zachwiało się.- Cholera...nie widać twarzy.<br />
Blondyn odwrócił się lekko, starając się nie stracić równowagi. Przeczesał salę wzrokiem.<br />
Na lewo od drzwi, w pogrążonym w pół mroku kącie, siedział on. Twarz przysłaniała ciemność, wyciągnięte nogi, palce stukające rytmicznie o stolik wskazywały na luźną postawę tego mężczyzny. Mimo tego Joshowi wydawało się, że ich obserwuje, że niewidoczne oczy chłoną każdy szczegół. I te ubranie, elegancki garnitur oraz spodnie. Gucci, Armani? Zimny pot zalał plecy blondyna.<br />
- Chyba będę się już zbierał.- Alice spojrzała spod przymrużonych powiek na przyjaciela, sądziła, że spędzą tu jeszcze dobrą godzinę. Chyba, że Josh nareszcie zmądrzał i postanowił nie użalać się nad sobą.<br />
- Szkoda.- westchnął ciężko Alex, z utęsknieniem spojrzał na niedopity drink.- Spotkamy się jutro o ósmej przed szkołą, okej?- poklepał blondyna.<br />
- Nie ma problemu.- odparł, lekko bełkocząc.- Idźcie, ja za chwilę też będę się zwijał.<br />
- Może lepiej chodź z nami?- zaproponowała dziewczyna.- Nie chce mieć na sumieniu takiego głupka jak ty.<br />
Alex parsknął śmiechem. Położył na stoliku banknot, płacąc za siebie i za swoją dziewczynę.<br />
- Nie jestem takim fajtłapą. Poradzę sobie.- odparł. Wyraz twarzy dziewczyny pozostawiał wiele do życzenia. Mimo tego dała się wyprowadzić z lokalu.<br />
Josh odetchnął z ulgą. Teraz gdy pozbył się przyjaciół, mógł na spokojnie dowiedzieć się kim jest tajemniczy gość. Spojrzał na trzęsące się jeszcze bardziej dłonie. Kilka osób przyglądało mu się z zaciekawieniem. Pewnie uznali go za nałogowego ćpuna, któremu akurat skończyły się prochy. Może i tak wyglądał, blond włosy splątane w jeden kołtun i cera blada z przerażenia. Podniósł się ciężko z krzesła obitego czerwoną skórą. Nieustannie czuł na sobie wzrok mężczyzny. Pijackim krokiem przeszedł pół długości sali. Chwila przerwy, mała analiza własnego postępowania, iść dalej czy zawrócić? Gość drgnął, najwyraźniej się niecierpliwił. Zbierając w sobie odwagę, podszedł do stolika. Dostrzegł niewyraźny zarys mocnej szczęki i delikatnych ale pełnych ust, które wykrzywione były w pogardliwym uśmiechu. Uśmiechu mordercy.<br />
- Domenico.- serce w klatce piersiowej blondyna łomotało jak szalone. Wydawałoby się, że każdy w barze mógłby usłyszeć nierówne bicie organu.<br />
Płatny morderca wstał z gracją kota. Choć jego ciało nie wskazywało na to. Kupa zbitych mięśni odziana w markowy garnitur, który opinał się delikatnie na ramionach i torsie.<br />
- Wytropienie ciebie okazało się bardzo proste.- dopił w spokoju drinka, patrząc znad naczynia na swoją ofiarę.- W mediach aż huczy. Seth Vega, taki przystojny i nieprzyzwoicie bogaty, okazuje się być gejem. Cios dla firmy. Mniej udziałowców a sprzymierzeńcy się wykruszają. No i ty, wierny piesek swego pana, czyż nie?<br />
Wnętrzności chłopaka wykonały porządne salto, przypominając o ilościach wypitego alkoholu. <br />
- A ty niby lepszy? Zawsze pod rozkazami. Mordujący i gwałcący bez opamiętania. Jesteś żałosny.- prawie splunął mu pod nogi, resztkami sił powstrzymał się od tego. Nie chciał by zawartość jego żołądka znalazła się na podłodze.<br />
- Może wyjdziemy na zewnątrz? Nie chce robić tu scen.- odparł spokojnie.<br />
Josh przekrzywił lekko głowę, ostatecznie wychodząc z baru. Chłodne, wieczorne powietrze uderzyło go w twarz gdy tylko zamknął na sobą drzwi.<br />
Domenico przystanął przy samym krawężniku. Zadarł wysoko głowę wpatrując się w pojawiające się na niebie gwiazdy. Wyglądał teraz jak normalny człowiek. Nie płatny morderca, która zabija na zlecenie i dla własnej, chorej przyjemności. To zadziwiające jak bardzo pozory mogą mylić. Ludzie doskonale maskują swoje uczucia, skrywają tajemnice a niektóre zabierają nawet do grobu.<br />
Głowa chłopaka przekrzywiła się odrobinę na bok ze zmęczenia i senności. Żółte taksówki śmigały tuż obok Domenico o dziwo żadna z nich nie trąciła mężczyzny. Z pomiędzy jego warg wydobyło się chrapliwe westchnienie. Jedno z tych, które Josh słyszał gdy kochał się z Sethem, jedno z tych, które tak bardzo go podniecało. Wydawało mu się, że przez chwilę widzi twarz Setha przed sobą. Zaklął szpetnie pod nosem, zwracając tym samym uwagę Domenico.<br />
- Nie powinieneś tak brzydko się wyrażać, to nie pasuje do twojej urody.- powiedział rzeczowo. Wiatr rozwiewał kosmyki jego idealnie ułożonych włosów. To nieprawdopodobne jak bardzo przypominał Setha.<br />
- Lepiej by było, gdybyś wreszcie powiedział co cię tu sprowadza.- musiał przyznać, że pomimo, przyprawiającej o ciarki przeszłości i teraźniejszości był cholernie seksowny. Ponad dwa metry wysokości. Dobrze umięśnione ciało i szerokie barki. Twarde rysy twarzy oraz hipnotyzujące, złote oczy.<br />
Blondyn zbeształ się w myślach. Rozwodzi się nad atrakcyjnością swojego oprawcy. Tego, który przyprawił go o tak szpetne blizny.<br />
- O takich sprawach lepiej nie rozmawiać na środku chodnika.- przez niewzruszoną twarz przemknął ból.<br />
Intuicja Josha podpowiadał mu aby czym prędzej zwiewał z tego miejsca póki Domenico jest nie ostrożny. Ciekawość zaś nakazywała mu zostać. Dowiedzieć się, co takiego ma do przekazania ten zabójca, najprawdopodobniej na usługach rosjanina. Co sprawiło, że musiał spotkać się z nim osobiście.<br />
Jak głupi dał się zaprowadzić do czarnego SUV-a marki mercedes. Domenico milczał jak dotąd, zaciskając dłoń na czymś, co znajdowało się w lewej kieszeni garnituru. Glock, colt, magnum? A może jakiś inny pistolet. Wyobraźnia chłopaka podsuwała krwiste scenariusze. Nie chciał by Seth dowiedział się w porannych wiadomościach o jego śmierci. Martwe ciało, dryfujące powoli w rzece Świętego Jana. Wypita whisky dała o sobie ponownie znać.<br />
- No nie bój się tak blondasie.- śmiech rozniósł się po wnętrzu samochodu. <br />
Spojrzał na Doma, który zanosił się niepohamowanym chichotem. Taka reakcja zupełnie nie pasowała do tego mężczyzny.<br />
Chwile mocował się ze schowkiem, który znajdował się tuż przed kolanami blondyna. Pierwsza reakcja Josha to nagłe wciśnięcie się w fotel pasażera. Tak jakby za chwilę miałby mieć poderżnięte gardło. Chyba popadł w paranoje. W ręce Domenico zobaczył mały, prostokątny pendrive.<br />
- Co ty kombinujesz?- zapytał z wyczuwalną podejrzliwością w głosie.<br />
- Nic. Jeszcze mi podziękujesz.- odparł, z obszernej torby wyciągnął niewielkiego notebooka. Migotliwa ikona baterii wskazywała 30 procent.- To może być dla ciebie szokujące ale nie działaj pod wpływem emocji, okej?<br />
Blondyn nie mógł wykrztusić ani słowa, więc tylko kiwnął ostrożnie głową. Ekran urządzenia zamigotał na chwilę. Domenico uruchomił filmik z pendrive'a. Cisza w aucie była niemal przytłaczająca, dopóki mężczyzna nie ustawił odpowiedniej głośności tak aby Josh słyszał wyraźnie każde słowo.<br />
Na nagraniu pokazany był człowiek. Spętano mu ręce i podwieszono pod obskurnym sufitem ciemnej piwnicy. Z więzów przy nadgarstkach sączyła się krew. Twarz zasłaniał kołtun jasnych włosów. Nogi trzęsły się jakby były zrobione z waty. Stopy bose, z zaschniętą na nich krwią.<br />
Serce Josha ścisnęło współczucie. Jak można było tak okrutnie traktować człowieka. Kamera zbliżyła się szybko do ofiary. W kadrze zamajaczyła barczysta postać mężczyzny ów nieznajomy skierował się do charczącego więźnia. Tępy wyraz twarzy i ogolona czaszka, przywodziły na myśl zbira z kiepskich filmów sensacyjnych.<br />
Dosłyszał jak jeden z mężczyzn krzyczy coś po rosyjsku po czym drugi unosi głowę ofiary a kamera przybliża się o kolejne centymetry. Cały ekran wypełniła teraz twarz kobiety. Mamrotała coś pod nosem, lekko otwierając posiniaczone usta. Zdrowym okiem, które nie było opuchnięte wpatrywała się w postać nad kamerą. Policzki pokrywały świeże rozcięcia, na niektórych zdążyła już zaschnąć krew.<br />
Blondyn wciągnął powietrze z przeraźliwym syknięciem. Rozpoznał kobietę z nagrania, chciał spojrzeć Domenico prosto w oczy, coś z nich wyczytać ale nie potrafił. Wpatrywał się w ekran jak ogłupiały. Pozwolił łzom spływać swobodnie po policzkach. Już rozumiał czemu Domenico chciał spotkać się z nim osobiście. Pragnął pokazać mu nagranie, na którym zbiry torturują jego matkę. Nie przypuszczał, ze w tym mężczyźnie są jeszcze pokłady jakiegokolwiek człowieczeństwa. <br />
- Co to ma być do cholery?!- krzyknął, dławiąc się słonymi łzami.<br />
Domenico z trzaskiem zamknął laptopa, oszczędzając chłopakowi kolejnej dawki rozpaczy.<br />
- Właśnie dlatego ciebie szukałem.- powiedział coś co Josh już wiedział.- Domyślam się, że gdybym zostawił to pod waszymi drzwiami a Seth to zobaczył, postawiłby na nogi całą firmę. Narobił by za dużo hałasu. Tu trzeba dyskrecji i profesjonalizmu. Dlatego musisz zwerbować kogoś z Binary Helix. Kogoś komu ufasz ale kto nie wypapla wszystkiego Sethowi. Musisz sam uratować swoją matkę, bądź choć raz mężczyzną i nie zasłaniaj się swoim kochankiem.<br />
Blondyn analizował chwilę słowa mężczyzny, nie próbując ukryć swojego cierpienia. Nie potrafił dostatecznie dobrze ochronić kobiety, która dała mu życie.<br />
- Czemu mi to pokazałeś? Mogłeś siedzieć cicho i patrzeć na rozwój wydarzeń ale ty postanowiłeś działać, dlaczego?- duże niebieskie oczy świdrowały dziurę w ciele i duszy zabójcy, sprawiały, że tracił nad sobą kontrolę.<br />
Odetchnął głęboko kilka razy, przymykając powieki i licząc do dziesięciu. <br />
- W przeszłości.- zaczął dziwnie spokojnym głosem.- Kilka lat po moim wstąpieniu do wojska u mojej matki wykryto złośliwy nowotwór. Drań ujawnił się dopiero po dwóch latach. Przez ten czas trawił jej ciało, organy, wszystko. Wyniszczał ją od środka. Lekarze nie dawali jej dużo czasu, rok góra dwa lata. W tym samym czasie ojciec znikał na długie tygodnie. Zostawiał chorą matkę i mojego brata samych, bez jakichkolwiek środków do życia. Wszystkiego dowiedziałem się po czasie, gdy przyjechałem do domu na kilka dni. Przez ten czas nie wiedziałem, że w moim domu, do którego tak tęskniłem, trwa piekło. Porzuciłem wojsko, postanowiłem zając się rodziną. Dowiedziałem się z jakimi typami się zadaje i zrozumiałem, że to nie jest już ten sam człowiek. Postanowiłem skończyć z nim raz na zawsze aby znów nie psuł naszej rodziny ale on był szybszy. Porwano mamę, doszczętnie spalono dom. Brata nie znalazłem. Mam nadzieję, że jeszcze żyję i jakoś radzi sobie w tym cholernym świecie. Zmieniłem miejsce zamieszkania. Po tygodniu, najpierw pod domem koczowało jedno i to samo auto, zawsze o tej samej porze. Potem dostawałem nagrania. Próbowałem ignorować te dziwne sytuacje ale bezskutecznie. Pewnego wieczoru nie wytrzymałem, byłem po prostu zmęczony tym wszystkim. Obejrzałem wszystkie filmiki. Większość trwała kilkadziesiąt sekund inne kilka minut. Na każdym było coś innego. Widziałem, słyszałem jak gwałcono moją matkę, jak błagała aby przestali. Udawali, że jej nie słyszą. Torturowali ją, przypalali, cieli delikatną skórę. Sukinsyny sypali sól na otwarte rany aby jeszcze bardziej cierpiała. Wyła z bólu. Jakby rak już nie wystarczał. Była podtapiana, cierpiała za grzechy ojca, cała rodzina cierpiała. Myślałem, że oszaleję. W nocy wydawało mi się, że słyszę jej błagalny szept. Pragnęła by ktoś ją uratował. A ja byłem bezsilny, dopóki nie dowiedział się o mnie pewien człowiek. Zatrudnił, pozwolił się zemścić. Miesiąc przed tym jak miałem uwolnić mamę, dostałem list. Gruba koperta, w której znajdowały się zdjęcia i kolejne nagranie.<br />
Była przykuta do ściany. Podarte ciuchy wisiały na samej skórze i kościach. Klatka piersiowa unosiła się powoli i opadała. Twarz była wykrzywiona w grymasie bólu. Każdy oddech sprawiał, że cierpiała. Nie potrafiłem na to patrzeć, jednak chwila, w której mogłem ją zobaczyć była najcenniejsza. Po chwili zdążyłem zauważyć jedynie ostrze noża i głowa mojej matki potoczyła się po posadzce. Wszędzie krew i puste oczy kobiety, którą kochałem. Kiedyś pełne życia, teraz martwe. Postanowiłem odnaleźć jej ciało i zniszczyć tych skurwieli. Zabijałem bez mrugnięcia okiem, z szaleństwem wypisanym na twarzy. Gdy skończyły mi się naboje, rozdrapywałem i kopałem ich ciała. Miałem krew wielu ludzi na rękach ale czułem cholerną satysfakcje. Zostałem więc, tym kim jestem aż do dziś. Już rozumiesz dlaczego cię ostrzegłem? Nie spierdol sprawy tak jak ja kiedyś. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-716171835068707672015-06-23T01:01:00.000+02:002015-06-23T01:01:44.643+02:00Rozdział 57Sala konferencyjna mieściła w sobie długi, podłużny stół oraz krzesła
obite czarną skórą. Na przeciwko umieszczony został pełnoekranowy
telewizor, który wbudowano w ścianę. W prawej części pomieszczenia, okna
wskazywały na most oraz przepływające po rzece statki. A kilka kinkietów rozświetlało pomieszczenie.<br />
Josh rozsiadł się na jednym z krzeseł, wodząc nie obecnym wzrokiem po pomieszczeniu.<br />
- To na kogo czekamy?- spytał jakby od niechcenia. W rzeczywistości aż go korciło by dowiedzieć się kto jest tym tajemniczym gościem.<br />
Na twarzy Setha malowało się widoczne zmęczenie a także smutek. Mimo tego przybrał lekko naciągany uśmiech. Wieczorne słońce wpadające przez okno, oświetlało oszpeconą skórę mężczyzny.<br />
Bruzdy widniejące na twarzy dodawały mu charakteru.<br />
- Nie patrz się tak na mnie.-odezwał się, wyciągając ostatnie papierzyska z obszernej teczki.- Dziwnie się czuję. Wiem, że jestem ohydny.<br />
Josh zmarszczył brwi a zmarszczka na czole pogłębiła się jeszcze bardziej.<br />
- Jesteś cudowny.- odparł stanowczo.- A jeśli spróbujesz zaprzeczyć to dostaniesz po łbie.<br />
Seth zaśmiał się pod nosem. Spojrzenie orzechowych oczu, wwiercało się w blondyna.<br />
- Nasz związek nie jest normalny.<br />
- Nigdy nie był i nie będzie.- chłopak przekrzywił głowę.- Ty jesteś zabójcą z ogromnym majątkiem i seksownym uśmiechem a ja..<br />
- A ty małym cykorkiem co boi się własnego cienia?- usiadł naprzeciwko.- No kochanie, nie strzelaj mi tu fochów.- pogładzić kciukiem wnętrze dłoni blondyna. <br />
- Nie strzelam.- burknął.- Jesteś niedobrym człowiekiem Seth.- cień uśmiechu przemknął przez jego twarz.<br />
- Och...ranisz mnie.- gestem dłoni przesunął po klatce piersiowej, na co Josh parsknął śmiechem.<br />
Kątem oka dostrzegł jak drzwi uchylają się powoli a do środka wchodzi czterech mężczyzn. Dwóch barczystych i górujących nad pozostałymi wzrostem, trzymało się z tyłu. Reszta zaś podeszła ostrożnie do stołu, mierząc Setha przenikliwym spojrzeniem.<br />
- Panie prezydencie.- Vega podniósł się z siedzenia, witając się z gośćmi.- Josh Carter.- wskazał na oszołomionego chłopaka.<br />
- Cieszę się, że odpowiedział pan na moje zaproszenie.- podstarzały mężczyzna usiadł na najbliższym krześle.<br />
Jego towarzysz zajął miejsce obok, nadal milcząc.<br />
- Nie codziennie dostaje się zaproszenie od samego prezydenta Stanów Zjednoczonych.- tym razem wzrok utkwił w drugim gościu, gdzie rysy twarzy wskazywały na azjatyckie pochodzenie. Co raz bardziej mu się to nie podobało. <br />
- Nie codziennie przeprowadzają szturm na Grand Palais we Francji.- przechylił się nad stołem.- A najdziwniejsze jest to, że zawsze coś podejrzanego dzieję się, gdy pan jest w pobliżu.<br />
- Na razie nie mam zielonego pojęcia kto i po co to zrobił.- kłamał jak z nut, przynajmniej w kwestii nie wiedzy dlaczego uzbrojeni ludzie wtargnęli do budynku.- Pańscy podwładni powinni już to ustalić.<br />
Prezydent odchylił się na krześle a chwila zawahania wymalowana na jego twarzy, nie umknęła uwadze Setha.<br />
- Niestety nastąpiły pewne komplikacje.- zaczął.- Krótko mówiąc jesteśmy w czarnej dupie, nawet nie wiemy jakiego pochodzenia byli napastnicy. Nie mówiąc o konkretnych szczegółach.<br />
- Niemcy.- wypalił Josh. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w jego stronę. <br />
Seth podniósł pytająco brew, natomiast prezydent otwierał kilka razy usta jakby chciał coś powiedzieć.<br />
- Skąd to wiesz chłopcze?- milczący dotąd mężczyzna odezwał się po angielsku.<br />
Chłopak spojrzał na azjatę, mrugając oczami.<br />
- Usłyszałem jak ze sobą rozmawiali.- wyjaśnił.- Wyglądało na to, że ktoś ich zatrudnił.<br />
- Wiesz o czym mówili?- blondyn zaprzeczył.- Musimy to sprawdzić.- zwrócił się do zamyślonego prezydenta.<br />
- Jest pan koreańskim ministrem obrony?- zapytał po chwili Vega, azjata potwierdził jego słowa krótkim skinieniem.<br />
- Czemu do cholery nie powiedziałeś nam tego wcześniej!- oskarżycielski ton głosu prezydenta powędrował w stronę Josha. <br />
- Proszę na niego nie krzyczeć.- Seth poderwał się momentalnie z krzesła. Dwaj ochroniarze w mgnieniu oka wyciągnęli pistolety. Mężczyzna sztyletował ich chwilę wzrokiem.<br />
- Bez zbędnych emocji panie Vega.- powiedział sucho minister.- Nie potrzebujemy kolejnego rozlewu krwi czy awantur. Jesteśmy tu w zupełnie innej sprawie.<br />
Ciemnowłosy opadł spowrotem na krzesło.<br />
- Chciałem zaproponować panu współpracę.- temat podjął prezydent.<br />
- Nigdy nie miałem zamiaru współpracować z rządem.- odparł chłodno.- Nie chce dodatkowych zmartwień.<br />
- Te zmartwienie jak pan to nazwał mogą być na skale międzynarodową.<br />
- Nie rozumiem.- zmarszczył powoli brwi.- Co ja mam z tym wspólnego? Poza tym powiedział pan, że nic nie wiadomo w sprawie napadu, mimo tego pańscy ludzie pojawili się na miejscu o właściwej porze.<br />
- Nic byśmy nie zdziałali gdyby nie pańska znajoma, Mei Kashido.<br />
- Czyli znów się w coś wplątała.- westchnął z rezygnacją.- Przejdźmy do konkretów.<br />
- Chce aby pan pracował ze mną. Doskonale wiem o pańskich konfliktach z Rosją i sądzę, że to właśnie tam jest źródło tych problemów. <br />
- Rosja to złe miejsce i rodzi bardzo złych ludzi. Na czym miałaby polegać ta współpraca?<br />
- Mam kilka warunków.- założył ręce na piersi.- Dostarczam pańskim ludziom odpowiedni sprzęt, daje wolną rękę w zamian chce wszelkich informacji i przede wszystkim ta sprawa nie ma prawa ujrzeć światła dziennego.<br />
- Mam swoich ludzi od zaopatrzenia. Sprawą się zajmę, przy okazji wyrównam kilka porachunków.- odpowiedział, powoli zbierając się do wyjścia.<br />
- Proszę poczekać.- prezydent zatrzymał go gestem dłoni.- Pozostaje tylko jedna kwestia do wyjaśnienia.<br />
- Kwas, którym zalali Grand Palais.- zgadł.<br />
- Strzał w dziesiątkę.- uśmiechnął się mężczyzna.- Zablokowaliśmy transport podejrzanych towarów z terenów i okolic Rosji, mimo tego ta substancja nadal rozprzestrzenia się po państwach.<br />
- Sądzimy, że przewożą ten kwas w jakichś pojemnikach, których nie możemy zlokalizować.- dokończył minister.<br />
- Nie koniecznie tak musi być.- odezwał się nie pewnie Josh.- Równie dobrze mogą przewozić to w tak banalny sposób, że nikomu nie mogło by przyjść to nawet na myśl.<br />
- Może to być związane z pokazami mody na całym świecie.- podsunął minister, był widocznie zadowolony z jakiegokolwiek postępu pracy, nawet tego najmniejszego.<br />
Chłopak zastanawiał się chwilę, a wszyscy obecni nie spuszczali z niego wzroku. Najbardziej zaintrygowany był Seth, który nawet tego nie ukrywał.<br />
- Kolczyki, naszyjniki, broszki.- zaczął wyliczać na palcach.- Może być w nich kwas, który właśnie tak transportują. Nie wielka ilość wystarczy do zabicia człowieka. Więc takie wyjaśnienie jest dość...logiczne.- zakończył płasko.<br />
- Ja w tym nie widzę ani trochę logicznego myślenia.- odparł prezydent, najwyraźniej do takiej hipotezy nie był przekonany.<br />
- Ale to dość możliwe.- mruknął pod nosem minister.- Tylko jak tą substancje można przechowywać na przykład w broszce.<br />
- Są różne sposoby. A rodzajów biżuterii jeszcze więcej, niewielkie zbiorniczki czy kwas we wnętrzu przedmiotu. Pod uwagę możemy brać wszystko.- palce Setha splotły się w jedną całość.<br />
- Czyli mamy już jakiś trop. Świetnie.- humor prezydenta wyraźnie się poprawił.<br />
<br />
<br />
*** <br />
<br />
Josh po raz kolejny uderzył czołem w kokpit samochodu.<br />
- Kurwa, kurwa, kurwa.<br />
- Spokojnie.- pogładził kochanka czule po plecach.- Mogliśmy się tego spodziewać.<br />
Flesze aparatów rozświetlały wieczorną ciemność. Czerwony hummer stał na jałowym biegu, kilka metrów od wieżowca. Przyciemnione szyby, skutecznie chroniły ich przed ciekawskimi spojrzeniami.<br />
- Chciałem odpocząć, przytulić się do ciebie i zasnąć.- westchnął ciężko.- A zamiast tego muszę koczować tutaj bo nawet do mieszkania nie mogę wejść!<br />
Seth odchylił głowę, opierając się wygodnie. Wiele lat spędzonych w swoim zawodzie, przyzwyczaiło go do wielu niekomfortowych sytuacji.<br />
Wolną dłonią potarł gojące się blizny. Nie narzekał. Mimo, że pulsujący ból nie dawał mu spokoju.<br />
- Wychodzimy.- zarządził, mierzwiąc kostkami palców blond włosy Josha.<br />
Chłopak przekrzywił głowę, dociskając policzek do chłodnego kokpitu.<br />
- Po co? Nie dadzą nam wejść.<br />
- Odwrócę ich uwagę a ty wejdziesz do środka.- zgasił silnik.<br />
- Seth ty bardziej potrzebujesz ciszy i spokoju niż ja.- wymownym spojrzeniem wskazał na jego ramię.<br />
Zbył go machnięciem ręki i wysiadł szybko z auta. Blondyn poszedł za jego przykładem, by potem w mgnieniu oka przebiec całą szerokość jezdni, chowając się za szeregiem pobliskich samochodów. Wyjrzał ostrożnie zza maski srebrnej toyoty, było mu cholernie żal Setha. Zwłaszcza gdy tabun reporterów dopadł go po drugiej stronie ulicy. Upewniwszy się, że nikt podejrzany nie kręci się w pobliżu, puścił się biegiem przed siebie. Spojrzał ostatni raz na tłum przed sobą, zacisnął dłoń w pięść, wściekły z własnej bezsilności.<br />
Odetchnął z ulgą dopiero gdy znalazł się w klatce schodowej, z łomoczącym sercem oparł się o drzwi. Takie sytuację co raz bardziej go przytłaczały. Pragnął tylko normalnego życia u boku Setha.<br />
- Nareszcie jesteś blondasie.- ze schodów zbiegł koszykarz.- Alice dostaje palpitacji serca.<br />
- Nie strasz mnie do cholery.- odepchnął się od drzwi.<br />
Alex roześmiał się głośno a echo potoczyło się po klatce.<br />
- Lepiej chodź, zanim panna Anderson zdecyduje się powyrywać nam nogi przy samej dupie.<br />
- Powinieneś bardziej panować nad swoją dziewczyną.- stwierdził gdy znajdowali się w windzie. Posuwała się wolno, zbyt wolno.<br />
- Jakoś nie mam zamiaru oberwać czymś ciężkim po głowie.- wyrzucił niedopałek na posadzkę, przydeptując go ciężkim butem.<br />
- Dobrze, że ja nie mam takich problemów.- wyszczerzył się i wyszedł z windy, wpadając wprost na stojącą przed nim dziewczynę.<br />
- Ty palancie! Jak mogłeś nie dać choć znaku życia.- wrzasnęła, świdrując Josha wzrokiem. <br />
Uwagę skupiła teraz na swoim chłopaku, który cudem uniknął lecącego w jego stronę kubka. Naczynie rozbiło się o drzwi windy, wylewając resztki soku. <br />
- Kochanie spokojnie.- uniósł ręce do góry w poddańczym geście.<br />
Josh po chwili odzyskał równowagę, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Rozmasował obolałe ramię, odwracając szybko wzrok gdy napotkał opinający się materiał na piersiach dziewczyny. Ubrana była w męski t-shirt i puchate kapcie, które z wyglądu przypominały dwie żółte kaczki. Czarne loki upięła w niedbały kok a pasma wyswobadzające się z niego, sterczały na wszystkie strony świata.<br />
- Idziemy do mnie.- oznajmiła, obrzucając pozostałych chłodnym spojrzeniem.<br />
- Mogłaś ubrać chociaż stanik.- odparł Alex, przybierając nadąsaną minę.<br />
Dziewczyna warknęła coś w odpowiedzi, ciągnąc za sobą blondyna. Dotarli na koniec korytarza gdzie, naprzeciwko mieszkania Setha, znajdowało się inne, oznaczone numerem 20.<br />
- Nie mogę iść z tobą, poczekam na Setha.- Josh wyrwał się z jej żelaznego uścisku. Alice przez chwilę rozważała kilka opcji, po czym ostatecznie kiwnęła głową i przytuliła przyjaciela.<br />
- Martwiłam się o ciebie głupku.- posłała chłopakowi ciepły uśmiech i z trzaskiem zamknęła za sobą drzwi.<br />
Po kilku minutach wygrzebał z dna kieszeni klucz i przekręcił nim w dziurce. Powitały go znajome cztery ściany i zapach dawno nie wietrzonego pomieszczenia. Zmarszczył nos. Mimo nie przyjemnego zapachu, brakowało mu czegoś jeszcze. Oczekiwanie na powrót swojego kochanka znacznie się przedłużyło. W tym samym czasie zdążył wypić dwie kawy, posprzątać mieszkanie i pogrążyć się w nie wesołym myślach. Sekundy, minuty mijały w zawrotnym tempie a niebieskie oczy jak zahipnotyzowane śledziły wskazówki zegara. <br />
Gdy zegar wskazywał okrągło godzinę 21:00 drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie i huknęły o ścianę. Chłopak poderwał się szybko z miejsca. Widok Setha w tak opłakanym stanie sprawił, że głos uwiązł mu w gardle.<br />
- Pieprzeni, zachłanni, egoistyczni, bezwstydni ludzie bez krzty jakiegokolwiek człowieczeństwa.- wychrypiał, zataczając się na wszystkie strony. W odzyskaniu jako takiej równowagi pomógł mu Josh, który przechylił mężczyznę w swoją stronę. Biorąc jego ciężar na swoje barki.<br />
- Co ci się stało?- oklapł na miejsce obok kochanka. Lustrował go spojrzeniem, pełnym bólu i współczucia. Dopiero teraz dostrzegł wielki, purpurowy siniec na kości policzkowej oraz rozdarty rękaw szarego garnituru.<br />
- Jakiś idiota przywalił mi kamerą w twarz.- odruchowo dotknął drugiego, pokiereszowanego policzka.<br />
- I rozdarł ubranie.<br />
- I zajebał zegarek.- machnął przed oczami nadgarstkiem, gdzie powinien znajdować się srebrny rolex.- Chuj jeden zarobił kilka tysięcy dolarów.<br />
- Krwawisz.- przełknął głośno ślinę.<br />
Spojrzał na swoje ramię, najwyraźniej szwy puściły.<br />
- To nic takiego.- uspokoił Josha.<br />
Chłopak zmarszczył brwi.<br />
- Jak to nic takiego. Trzeba zmienić bandaże. I zrobić coś z tymi reporterami przez budynkiem bo nie dadzą nam żyć.<br />
- Jest jeden sposób.- odwrócił wzrok, w takiej chwili nie mógł spojrzeć na swój skarb.- Żenię się.<br />
Gorzkie łzy spłynęły po twarzy mężczyzny, dał upust swoim emocjom. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-85816004181605673732015-06-07T19:26:00.000+02:002015-06-07T19:26:42.622+02:00Rodział 56Drżącą dłonią po raz kolejny zapukał w ciężkie, drewniane drzwi.<br />
Zero odzewu.<br />
Szmer dochodzący z pomieszczenia skutecznie utwierdzał go w przekonaniu, że ktoś znajduje się w środku. Pytanie tylko czy specjalnie go ignorowano.<br />
Przymknął lekko powieki licząc po cichu do dziesięciu. Mijani go żołnierze łypali na niego groźnie od czasu gdy wraz z resztą pojawił się w Pentagonie. Nigdy nie przypuszczał, że znajdzie się w Departamencie Obrony Stanów Zjednoczonych. Po udanym zabiegu wyjęcia kuli, Seth powinien znajdować się w pomieszczeniu opieki medycznej.<br />
Blondyn spojrzał ponownie na drzwi oznakowane numerem 46 i chwycił za klamkę. Dwa głosy, męski oraz damski ucichły momentalnie a zaskoczone twarze zwróciły się ku chłopakowi.<br />
- Jeśli przeszkadzam.- wyjąkał nerwowo.- Przyjdę później.<br />
Starsza pielęgniarka uśmiechnęła się dobrotliwie i ostatni raz owinęła ramię mężczyzny bandażem elastycznym.<br />
- Właśnie skończyłam.- spakowała wszystkie przyrządy do skórzanej torby i jeszcze raz rzuciła okiem na opatrunek.- Proszę się oszczędzać panie Vega.<br />
Wyminęła Josha, posyłając mu pokrzepiający uśmiech po czym cicho zamknęła za sobą drzwi.<br />
- Jak się czujesz?- podszedł niepewnie do mężczyzny.<br />
Siedział przygarbiony na kanapie, rozmasowując sobie obolałą rękę. Na stoliku obok leżały tabletki pokaźnych rozmiarów, maść w srebrnym opakowaniu oraz paczka papierosów. Pomieszczenie wypełniał zapach leków i środków dezynfekujących od których aż kręciło się w głowie.<br />
- Bywało lepiej.- odparł chłodno.- Nie musiałeś przychodzić.<br />
Prawą stronę twarzy pokrywała siateczka blizn, która ciągnęła się od policzka a kończyła na połowie długości szyi. Nawet oszpecony nadal był nieziemsko przystojny i seksowny.<br />
- Wiem, ze jesteś na mnie zły...- zaczął blondyn.<br />
- Zły to mało powiedziane, jestem cholernie wściekły.- wtrącił się a mięśnie na całym ciele napięły się znacząco, co było dobrze widać, zwłaszcza że nie miał na sobie górnej części garderoby.<br />
Josh przełknął ciężko ślinę, mimowolnie oblizując wargi. Skup się! Skarcił siebie w myślach.<br />
- Przepraszam. To co się zdarzyło w hotelu nie powinno w ogóle mieć miejsca. Jestem idiotą, debilem, marną imitacją człowieka...ale ja na prawdę bardzo cię kocham i nie potrafię bez ciebie żyć.<br />
Mężczyzna słuchał głosu chłopaka. Tego głupiego, niewinnego blondasa nie dało się nie kochać. Uczucia do niego, które od jakiegoś czasu ukrywał głęboko w swojej mrocznej duszy, powoli chciały ujrzeć światło dzienne.<br />
- .... i jeśli mi już nie wybaczysz.- wypuścił głośno powietrze z ust, ledwo powstrzymując łzy.- To odejdę.<br />
Po długiej chwili wypełnionej tylko ciszą blondyn stracił resztki nadziei i ostatnim co mu pozostało to zatrzaśnięcie za sobą drzwi. Zanim zdążył jakkolwiek zareagować, Seth w dwóch krokach był przy nim. Ciało blondyna uderzyło głucho o drzwi.<br />
- Wybaczam.- przy lewym uchu dosłyszał cichy szept ciemnowłosego.<br />
Ani na milimetr nie cofnął się do tyłu. Swoim rozgrzanym ciałem napierał na drżącego blondyna, który został przygwożdżony do drzwi.<br />
- Seth co ty wyprawiasz.- starał się, na prawdę starał się panować nad sobą, nad swoim głosem i ciałem ale dzięki bliskości Setha było to po prostu niemożliwe.- Od dziś tak będziemy się godzić?<br />
Po twarzy ciemnowłosego przebiegł ledwo widoczny cień uśmiechu.<br />
- Sądzę, że to najprzyjemniejszy sposób.- odwrócił gwałtownie kochanka.<br />
Stykali się czołami. Blondyn powoli zatracał się w ciemnych i błyszczących oczach mężczyzny. Pochłaniały go całego. Mimowolnie przygryzł dolną wargę, pozwalając dłonią Setha błądzić po jego ciele.<br />
- Wiesz czego najbardziej nienawidzę?- szepnął chłopak, zbliżając twarz do kochanka.<br />
Mężczyzna przyciągnął go do siebie, mocniej oplatając rękami w pasie.<br />
- No czego?- nie pozwolił wyswobodzić się chłopakowi z uścisku.<br />
- Tego, że nie potrafię się tobie oprzeć- opuszkami palców przejechał bo bruzdach widniejących na policzku.- Tak bardzo cię kocham.<br />
Vega przymknął powieki, tuląc się do rozgrzanej dłoni. Blondyn mógł przysiąc, że mężczyzna wydał z siebie niski, gardłowy pomruk.<br />
Nie zważając na świeże opatrunki i ledwo zasklepione rany, podniósł jednym szybkim ruchem zaskoczonego chłopaka. Ten przylgnął do niego, oplatając go nogami w pasie.<br />
Przekręcił klucz w drzwiach, ignorując natrętnego gościa. W tej chwili liczył się tylko Josh i on.<br />
Nie przestając obsypywać pocałunkami skrawka skóry chłopaka, przeszedł do aneksu kuchennego.<br />
- Jeszcze nigdy nie kochałem się w Pentagonie.- zaśmiał się ochrypłym głosem.<br />
Położył kochanka na kuchennym stole, przy okazji strącając kubek, który zamienił się w kilkadziesiąt drobnych kawałeczków. <br />
Powolnymi ruchami zdejmował koszulę blondyna, doprowadzając go tym samym do białej gorączki. Przestał patrzeć w te piękne, duże oczy. które patrzyły na niego błagalnie. Postanowił podroczyć się odrobinę z nim. Przesunął ręce na bok, jeżdżąc nimi od dołu do góry, wywołując gęsią skórkę na ciele Josha.<br />
- Nie drażnij się ze mną.- z ust chłopaka wydobył się nie kontrolowany jęk.<br />
Vega uśmiechnął się pod nosem.<br />
- Przestanę, jeśli usłyszę, że o to błagasz.<br />
Blondyn spurpurowiał jeszcze bardziej. Odwrócił głowę i zagryzł wargę. Kolejna fala podniecenia wlała się w podbrzusze Setha.<br />
- Och to przykre, że nie chcesz współpracować.- powiedział a ciemne oczy zabłysły.<br />
Przeniósł wzrok na wzwód kochanka, zwilżył usta. Palcem wskazującym obrysował odznaczającego się członka. Ciało Josha wygięło się w łuk. Reakcje blondyna zawsze go bawiły a jednocześnie bardzo podniecały.<br />
- Nadal chcesz milczeć? Czy może twoja duma nie pozwala ci błagać?<br />
Odpowiedziała mu cisza.<br />
Josh zerknął na kochanka, który chwilę mocował się z własnymi spodniami.<br />
- Co ty robisz?- uniósł lekko głowę.<br />
- Ooo postanowiłeś się odezwać. Rozbieram się nie widać?<br />
Kilka minut później, dolna partia ubrania chłopaka leżała metr dalej a przeszywające spojrzenie Vegi utkwione było w penisie, który zmysłowo pieścił. <br />
- Seth...proszę.- ciszę wypełnił błagalny szept blondyna. Granice jego wytrzymałości właśnie zostały przekroczone.<br />
Mężczyzna rozsunął uda chłopaka, stając pomiędzy jego nogami.<br />
- No widzisz, to jednak nie jest takie trudne.- puścił kochankowi oczko. <br />
- Jesteś nienorma...- urwał w pół zdania, gdy nabrzmiały członek Setha wdarł się brutalnie do jego wnętrza.<br />
Seth odchylił głowę w tył, pozwalając lekko przydługim włosom opaść na szyję. Wykonywał szybkie i gwałtowne ruchy biodrami. Dłonie Josha zacisnęły się na krawędziach stołu a paznokcie wbijały się boleśnie w drewno. Wygięty w łuk nie panował nad odruchami ciała i nawet nie spostrzegł jak jego usta samoistnie wypowiadają imię kochanka. <br />
Ręce mężczyzny umiejscowiły się po oby stronach głowy chłopaka.<br />
- Jesteś piękny.- wychrypiał i wdarł się językiem do uchylonych ust Josha. Mógłby wiecznie smakować tych delikatnych warg. Jęki chłopaka ginęły w namiętnym pocałunku.<br />
Drewniany stół głośno zaprotestował gdy Seth opadł na kochanka, dochodząc. Biała ciecz wypłynęła z Josha, spływając cienkimi strużkami po nogach. Chwilę potem tors ciemnowłosego zalała gorąca sperma kochanka. Zamoczył dwa palce by później przytknąć je do ust na w pół przytomnego Josha.<br />
- Liż.- nakazał głosem nie znoszącym sprzeciwu.<br />
W ciszy ponownie rozbrzmiał jęk. <br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Czerwony Hummer zjechał z mostu Alsop jr. Bridge, skręcając ostro w prawo. Blondyn siedzący na tylnym siedzeniu miał już po dziurki w nosie takiej jazdy. Najpierw lot nie najwygodniejszym śmigłowcem, który miał za zadanie przetransportować ich szybko do Jacksonville a teraz szalona jazda do Hyatt Regency. Jednego z lepszych hoteli w mieście, położonym nad rzeką świętego Jana.<br />
- Długo jeszcze?- ziewnął przeciągle, otwierając puszkę coli light.<br />
Wieczorny wietrzyk wlatujący przez otwartą szybę przyjemnie mierzwił włosy chłopaka.<br />
- Mam umówione spotkanie.- zerknął na podświetlony panel wmontowany w kokpit samochodu.- Za piętnaście minut powinienem być już na miejscu.<br />
Dodał gazu, mijając pół okrągłą fontannę.<br />
- Tylko z kim? Nic mi nie chcesz powiedzieć.- odparł z wyrzutem.<br />
Seth uśmiechnął się tajemniczo.<br />
- Zobaczysz.<br />
Z piskiem opon wjechał na kwadratowy parking przy Courthouse DrYoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-79024745521542643372015-05-31T02:15:00.001+02:002015-05-31T02:15:44.916+02:00Rozdział 55Seth padł na kolana, wzrokiem szukając źródła chaosu. Z tyłu za nim Chris szperał w swoim colcie, który lata świetności miał już za sobą. Tak jak zawsze odmówił posłuszeństwa właścicielowi w najmniej odpowiedniej chwili. Ten jednak nie chciał go wymienić na lepszy model, za każdym razem tłumacząc, że ma do niego ogromny sentyment.<br />
- Gray, znajdź mamę i Sandy, no leć!- wrzasnął, widząc jak pracownik wpatruje się w nieznany mu punkt i ignoruje jego rozkazy. Vega pochylił się nisko, dotykając policzkiem chłodnej posadzki gdy z początku normalne pociski rozbiły się o marmurową ścianę. Zalewając ją zielonkawą mazią. Ciecz wyżerała drobne dziury w metamorficznej skale.<br />
- Na lwie jest snajper.- oznajmił Gray.- Ma jakieś pieprzone fiolki z kwasem w nabojach.<br />
Seth wyjrzał ostrożnie zza balustrady, częstując kulką kierującego się na balkon napastnika. Nie wiedział jakim cudem tylu podejrzanych mężczyzn dostało się do budynku, na dodatek każdy wyposażony był w doskonałą broń. A on co? Miał tylko jedną berettę z do połowy pełnym magazynkiem.<br />
Wydał Grayowi kilka poleceń. Po czym oboje w kuckach zeszli z ostrzeliwanego balkonu, zostawiając Chrisa ze swoim kapryśnym coltem.<br />
Przebywając na górze nie mieli pojęcia jaka masakra rozgrywa się na dole. Trupy zamożnych mężczyzn zaścielały posadzkę niczym dywan a toksyczna maź była dosłownie wszędzie. Na ścianach, stołach a nawet ludziach, wołających rozpaczliwie o pomoc. Grand Palais zmieniło się w prawdziwy cmentarz.<br />
Ukryli się za przewróconym stołem, w którym utkwiły łuski z naboi. Sytuacja nie wyglądała za dobrze na dodatek widoczność utrudniały powywracane meble i wszędobylski pył.<br />
- Trzeba jak najszybciej znaleźć resztę.- przyprószoną twarz szarowłosego wykrzywił grymas bólu.<br />
Vega przestał liczyć naboje jakie mu pozostały i ciemne oczy skierował na Graya a zwłaszcza na rękę przyciśniętą do ramienia. Świeża krew obficie wypływała spomiędzy palców, kapiąc na posadzkę.<br />
- Zerwany mięsień.- domyślił się Seth, Gray tylko kiwnął głową potwierdzając jego słowa.<br />
Kryształowy żyrandol spadł z dużej wysokości umyślnie strącony przez snajpera. Drobne kawałki ostrego tworzywa wbiły się głęboko w lewy bok Setha. Organizm mężczyzny nie przejął się dawką bólu, adrenalina robiła swoje. A ciało ciemnowłosego było stworzone do takich działań. Bez słowa zostawił Graya, licząc na jego umiejętności. W końcu kilka lat przechodził odpowiednie szkolenia, które nie poszły na marne. Sam zaś puścił się biegiem przez całą długość rotundy, czyli okrągłego obszaru, w tym wypadku ze szklanym zadaszeniem. Snajper nadal siedzący na lwie, przesunął się o 60 stopni śledząc wzrokiem biegnącą postać. Odgłos dwóch strzałów oddanych w powietrze zwrócił uwagę wszystkich obecnych. Przyczajony za jednym z filarów obserwował szczupłą i zwinną sylwetkę, która koziołkuje w powietrzu a potem gładko ląduje na posadzce. Korzystając z zamieszania jakie wywołała tajemnicza postać opuścił swoją dotychczasową kryjówkę. Cały czas trzymając palec na spuście swojej beretty wyszedł na środek pomieszczenia. Takim postępowaniem ryzykował wiele, każdy mógł go teraz odstrzelić jak kaczkę. Wyprostował ramię i strzelił, trafił w klatkę piersiową. Krępej budowy mężczyzna osunął się i zwalił na marmurową podłogę, z typowym trzaskiem łamanego karku. Kolejny przeciwnik pokonany a ilu jeszcze zostało?<br />
Josh z rosnącym niepokojem obserwował sytuację rozgrywającą się przed nim. W tłumie zgubił Alexa i na dodatek nie potrafił określić gdzie są inni. Ukryty pomiędzy krzesłami przysłuchiwał się rozmowie dwóch uzbrojonych mężczyzn. Spodziewał się rosyjskiego akcentu ale jakie było jakie zaskoczenie gdy dosłyszał ich szepty, w języku niemieckim. Byli zaskoczeni wtargnięciem nieznajomych ludzi tak samo jak on. Nie zauważyli nawet swojego kompana leżącego martwego ze złamanym karkiem. Po wymianie kilku zdań rozbiegli się w przeciwne strony, atakując Graya.<br />
Vega po raz kolejny przeturlał się przy posągu lwa. Chwycił pierwszy lepszy pistolet jak zdołał znaleźć i zgarbiony pobiegł do oddalającej się postaci. Oberwał, i to mocno. Rana w okolicach żeber mocno krwawiła a krople kwasu, które dostały się do twarzy spaliły skórę. Odczuwał zmęczenie i nie bardzo panował nad sobą. Byli w pułapce, wszyscy. Przeciwników przybywało a on nie miał odpowiedniej broni i amunicji. <br />
Rzucił się na tajemniczą osobę, zwalając ją z nóg. Oboje upadli na porozbijane naczynia, przewracając przy okazji kilka krzeseł. Cios pięścią w policzek na kilka sekund zamroczył Setha ale ten spodziewał się mocniejszego uderzenia i unieruchomił ręce przeciwnika tuż nad głową. Zdrowym okiem, które nie było opuchnięte, spojrzał badawczo w oczy napastnika. Coś mu nie pasowało, wpatrywały się w niego ciemne, kobiece tęczówki.<br />
- Vega do diabła.- kobieta zrzuciła z siebie zaskoczonego mężczyznę.- Do reszty zgłupiałeś?<br />
- Mei? Co ty tu robisz?- pomógł wstać przyjaciółce.<br />
Azjatka otrzepała się z kurzu, zaglądając przez ramie Setha. Oczy w kształcie migdałów rozszerzyły się do granic możliwości. Pchnęła Setha na ziemie, zanim zdążył jakkolwiek zareagować. Huk z jakim pocisk kumulacyjny wbił się w ścianę i wybuchł, wstrząsnął całym budynkiem. Tynk i kilka większych odłamów ściany spadło głucho na ziemie.<br />
Kobieta wciągnęła mężczyznę pod stół.<br />
- Co to kurwa było.- sapnęła, wyciągając pośpiesznie drobinki szkła z jednej dłoni.<br />
- Najprawdopodobniej bazooka.- wychylił się lekko.<br />
- Chowaj się.- pociągnęła go za ramie.- Jesteś ranny?<br />
Że też musiała to zauważyć. Nie potrzebował litości.<br />
- Jak widać. Twarz też mam ciekawą prawda.- warknął nie patrząc jej w oczy.<br />
- Uratowałam ci dupę i nie usłyszałam nawet dziękuję.- zignorowała jego lekko zniekształconą prawą stronę twarzy.<br />
- Tak jak kiedyś w Macedonii.- wspomniał, uśmiechając się pomimo bólu.- I dziękuję.<br />
- Nie czas na takie rzeczy.- przerwała mu.- Trzeba ewakuować żywych i rannych. <br />
- Może najpierw wyjaśnisz mi co tu robisz?<br />
- To nie czas i miejsce.- wsłuchała się we względną ciszę.<br />
Seth poszedł za jej przykładem. Tuż nad Grand Palais koczował samolot. I to nie byle jaki po hałasie jaki powodował, musiał być pokaźnych rozmiarów.<br />
- Macie zamiar urządzać sobie pogawędki czy uciekać?- po lewej stronie pojawiła się głowa nieznajomego mężczyzny.<br />
- Jest z nami.- uprzedziła Setha, który miał zamiar rzucić się na brązowowłosego.<br />
Oboje wyczołgali się spod stołu, Seth z pomocą Mei.<br />
- Ewakuowaliśmy wszystkich, których zdołaliśmy.- poinformował ich.- Mamy zamiar zabezpieczyć ciała obcokrajowców.<br />
- Świetnie. Na jutro chce pełne dane każdego z nich. Wykonajcie testy DNA. <br />
Vega przysłuchiwał się ich rozmowie z nieukrywanym zdziwieniem. Był pod wrażeniem wyposażenia jakim dysponował mężczyzna idący przed nim. Większość pistoletów i karabinów była ulepszona i nielegalna lub wycofana z produkcji.<br />
Po przejściu kilku metrów zatrzymali się przed metalową drabinką, która zwisała ze śmigłowca transportowego. W okół nie było żadnego wroga, nie dostrzegł też Josha i reszty rodziny. Spojrzał w górę, najwyraźniej znajdowali się w bezpiecznym miejscu. <br />
- To CH-47 Chinook.- wyjaśniła Mei, widząc spojrzenie przyjaciela.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Czyli cały ten burdel na dole to sprawka Niemców?- upewnił się Vega, układając w głowie wszystkie pozyskane informacje.<br />
Znajdował się we wnętrzu śmigłowca transportowego, opatrzony przez medyka. Kierowali się w nieznanym mu kierunku a Mei była oszczędna w informacjach. Bo bokach miał Chrisa i Graya, który wyszli z tego z kilkoma zadrapaniami. Josh dostał środki uspokajające i prawie zasypiał przed nim na ławeczce. W tylnej części śmigłowca przymocowane były, jak się domyślił, nieoznakowane wozy opancerzone. Na ścianach kadłuba porozwieszane były różnego rodzaju bronie.<br />
- Od dłuższego czasu zajmuję się pewną sprawą. Nie mogę wyjawić szczegółów ale jest ona na skale światową.- usiadła przy Sandy.<br />
- Myślałem, że wycofałaś się z tej branży. No wiesz... spokojne, zwyczajne życie i te sprawy.- dawno widział przyjaciółkę w takim ubraniu. Czarny strój przylegał mocno do jej ciała a w ukrytych zakamarkach miała pochowanych kilka niespodzianek.<br />
- Stwierdziłam, że to nie dla mnie.- uśmiechnęła się.- Stęskniłam się za swoją dawną pracą Seth.<br />
- Wiem coś o tym.- odwzajemnił szeroki uśmiech.- No a teraz powiedz gdzie my do cholery lecimy.<br />
Wstała i sztywno podeszła do swojego współpracownika.<br />
- Powiedz mu.- zwróciła się do Jamesa.<br />
Mężczyzna kiwnął głową, przenosząc spojrzenie na Setha.<br />
- Prezydent Stanów Zjednoczonych chce się z tobą zobaczyć. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-61801471990366665962015-05-24T00:41:00.000+02:002015-05-24T00:41:55.300+02:00Rozdział 54Z powodu zbliżającego się końca roku szkolnego, poprawianie ocen itp rozdział niestety pojawił się tak późno, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. <br />
<br />
<br />
- Dusisz mnie.- jęknął Josh, odchylając głowę gdy Sandy poprawiała mu beżowy krawat.<br />
- Wybacz.- rozluźniła materiał przy szyi.- Pierwszy raz widziałam tak nieporadne zakładanie krawatu.<br />
- Nie miałem jakoś okazji do ubierania go.- wyjaśnił.<br />
Od dłuższego czasu obserwował odbicie sylwetki Setha w lustrze. Mężczyzna unikał jego niczym ognia. Nie odezwał się ani słowem i nie zanosiło się aby było inaczej.<br />
- Już od piętnastu minut czekają na nas dwie limuzyny.- poinformował Chris co chwilę zerkając na zegar wiszący w salonie.<br />
- Wszyscy gotowi?- spytał Seth, dopinając guziki garnituru.<br />
Alice wygładziła nerwowym ruchem czerwony materiał sukni. Z całego towarzystwa to właśnie ona była najbardziej podenerwowana.<br />
- Na dole możecie spodziewać się tłumu reporterów. Zwykle jest ich bardzo dużo ale po ostatnich wydarzeniach liczba pewnie wzrosła.- Mary spojrzała ze współczuciem na zamyślonego blondyna. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że między Joshem a Sethem nie układa się za dobrze. W ostateczności postanowiła nie wtrącać się w życie prywatne syna. Sama firma przynosiła wystarczająco dużo zmartwień. Całe towarzystwo z grobowymi wyrazami twarzy zeszło marmurowymi schodami na parter. Mimo wczesnej pory i przedzierających się promieni słońca do budynku Z łukowatego sufitu zwisał ozdobny żyrandol odbijając światło od maleńkich kryształków. U wyjścia z hotelu tłoczyli się ochroniarze starając się powstrzymać napierający tłum.<br />
- Staraj się unikać fleszy.- po prawej stronie rozległ się szept Graya.- Nie odpowiadaj na pytania i nie daj się wciągnąć w rozmowę. Idź prosto do limuzyny.<br />
Josh kiwnął jedynie głową. Nie potrafił wydusić z siebie choćby jednego słowa. Jak w transie podążał za resztą i mimo kłótni z Sethem, starał się trzymać blisko niego.<br />
Dwaj mężczyźni otworzyli szeroko drzwi, przepuszczając wszystkich przodem. Po czym odetchnęli z ulgą jakby pozbyli się niepotrzebnego balastu.<br />
- Josh? Josh Carter?! Samuel Camolle, Fox News mogę zadać kilka pytań?- pomimo swojego podeszłego wieku, reporter stacji informacyjnej zdołał przepchać się łokciami przez pozostałych kolegów ze swojej branży i zasypywać blondyna gradem pytań. Oszołomiony chłopak najpierw stanął w miejscu i jakby rozbieganym wzrokiem taksował mężczyznę z naprzeciwka.<br />
- Czy to prawda, że utrzymujesz się z pieniędzy współwłaściciela Binary Helix. Składał ci kiedykolwiek niemoralne propozycje?- kolejne pytania padały z ust reportera.<br />
- Nie stój w miejscu jak ten debil.- syknął mu do ucha Gray, popychając w stronę czekającego na nich auta. <br />
Cała ta chora sytuacja powoli go przytłaczała. Stracił swoją miłość i na dodatek ze zwyczajnego życia nastolatka nie została nawet odrobina. Pogrążony w ponurych myślach dał się posadzić na obitych kremową skórą siedzeniach. Całą trasę przebył z nosem przyklejonym do szyby. Jasnymi oczami obserwował czarne vany, jadące przy podłużnej limuzynie. Najwyraźniej rodzina zaopatrzyła się w dodatkową ochronę. Jakby nie wystarczyły pistolety, które mieli ukryte pod garniturami Seth, Gray oraz Chris. Chyba, że tajemnicze auta oznaczały coś zupełnie innego, kłopoty. <br />
Alice nigdy w życia nie widziała na oczy podobnej wielkości budowli, była ogromna, wzbudzała podziw i szacunek dla architekta. Cały obiekt został zbudowany w stylu secesyjnym. Piętrzące się kolumny a pomiędzy nimi wejście, zapraszały aby zwiedzić. Na tabuny zaproszonych gości, sławnych projektantów i modelek, patrzyły z góry majestatyczne rzeźby. Na dachu Grand Palais powiewała francuska flaga, szarpana co mocniejszymi podmuchami wiatru.<br />
Z głowami w górze, podziwiającymi budynek przeszli po czerwonym dywanie w asyście kilkunastu ochroniarzy, którzy jednocześnie odpędzali natrętnych paparazzi.<br />
Czarnowłosa dziewczyna omal nie zemdlała, gdy zaraz po wejściu przywitał ich uśmiechnięty do ucha do ucha sam Karl Lagerfeld. Projektant mody pochodzenia niemieckiego a jednocześnie dyrektor domu mody Chanel.<br />
Matka Vegi ucałowała starszego mężczyznę jakby byli dobrymi przyjaciółmi.<br />
- Kochani to pan Lagerfeld, pomógł mi zorganizować to przedsięwzięcie, wziął na siebie większość obowiązków i dopiął wszystko na ostatni guzik.- promienny uśmiech nie schodził z twarzy Mary.<br />
- Mam nadzieję, że spodoba się wam w Grand Palais. To cudowne miejsce, przepełnione urokiem.- mimo swoich lat nie okazywał zmęczenia. Blondynowi wydawało się, że czujnym okiem, próbuje rozszyfrować każdego. Od stóp do głów.<br />
- Cały Paryż jest uroczym i wyjątkowym miastem.- odezwała się Alice, porywając z tacy lampkę szampana.<br />
Alex przewrócił lekko oczyma.<br />
- Idziemy stąd zanim zostaniemy wciągnięci w tą przesłodzoną rozmowę.- pociągnął za sobą Josha.- Po co ja się w ogóle zgodziłem tutaj przyjeżdżać?<br />
- Bo nie potrafisz odmówić swojej dziewczynie, gdy zakręci ci biodrami przed nosem?- bardziej stwierdził niż zapytał, po czym oboje parsknęli śmiechem. Przynajmniej w towarzystwie Alexa mógł się trochę rozluźnić.<br />
- Ale przyznaj, że ja tu nie pasuje.- wychylił do dna kieliszek, który to już...trzeci? Josh spojrzał na niego kątem oka, gdyby nie tatuaże wychodzące zza kołnierza i parę innych charakterystycznych dla niego rzeczy, wpasował by się w tłum.<br />
- Chociaż jesteś oryginalny.- szturchnął go zaczepnie w bok.- Ciesz się z tego.<br />
Zostawili za sobą ogromnych rozmiarów zwierze. Lew z otwartą paszczą i jedną łapą umieszczoną na białej kuli. Każdy przedmiot czy rzeźba , w tym budynku, prezentowała się idealnie. Okrążyli rotundę, w której miał odbyć się pokaz mody. Pracownicy krzątali się po całym Grand Palais.<br />
Seth obserwował blondyna stojąc na jednym z balkonów. Oparty o barierkę dostrzegł wchodzącą po schodach blondynkę a za nim kamerzystę.<br />
- Kto to?- machnął w stronę dwójki, tracąc zainteresowanie Joshem a skupiając całą uwagę na nich.<br />
- Danielle Cotton z CNN.- odpowiedział z niesmakiem Chris.<br />
Vega uniósł jedną brew, widząc, że kobieta pośpiesznie wchodzi na górę i krzyczy na swojego kolegę.<br />
- Idzie prosto na nas. Mamy kłopoty.- szepnął szarowłosy.<br />
Wszyscy trzej wyprostowali się momentalnie.<br />
- Bardziej wyzywającej sukienki nie mogła ubrać.- skomentował Seth, patrząc z obrzydzeniem na sztuczne piersi wylewające się z dekoltu.<br />
Chris uśmiechnął się lekko.<br />
- I dlatego między innymi wolę facetów.- burknął Gray.<br />
Odpalił papierosa zaciągając się mocno.<br />
- Panicz Vega.- młoda reporterka uniosła szczupłą dłoń, witając się z mężczyzną.- Cotton Danielle ze stacji informacyjnej CNN.<br />
- Panno Cotton.- skłonił się, całując dłoń i mimowolnie zagapiając się na jej biust.- faktycznie sztuczne.- palnął zanim się opamiętał.<br />
Że też teraz musiał myśleć co ona ma w staniku. <br />
Zaskoczony Gray o mały włos nie połknął papierosa trzymanego pomiędzy wargami. Rozbawiony do łez Chris próbował nie krztusić się ze śmiechu ale kiepsko mu to wychodziło.<br />
Przerażony Seth wpatrywał się w wściekle zielone oczy kobiety, które z każdą chwilą co raz bardziej się zwężały. Chyba pierwszy raz w życiu popełnił taką gafę przed kamerą.<br />
- Jak pańska firma zapatruje się na konkurencje z Azji?- odzyskała panowanie nad sobą i pytania popłynęły lawiną z jej ust.- Czy mógłby pan zdradzić jakie relacje łączą tak wpływową osobę ze zwykłym szarym człowiekiem, jakim jest Josh Carter?<br />
- Binary Helix ma wszystko w pełni pod kontrolą.- kłamał jak z nut, nie mógł powiedzieć jak bardzo firma ostatnio ucierpiała.- Sztab odpowiednio powołanych do tego ludzi pracuję na nowym, innowacyjnym projektem. A jeśli chodzi o to drugie pytanie...<br />
Salwa z karabinu maszynowego przerwała jego wypowiedź. Pociski utkwiły w ścianie, tuż obok jego głowy. Na dole zapanował chaos. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-57150851703300275162015-04-30T23:20:00.000+02:002015-04-30T23:20:24.500+02:00Rozdział 53Cześć czołem! Nie miła i zła Yoshi nie dodała rozdziału przez prawie miesiąc... ale wena ma swoje humorki i raz przychodzi a raz odchodzi. Rozdziały będę się pojawiały nieregularnie, niestety. W tym rozdziale planowałam więcej akcji ale postanowiłam zostawić wam lekki niedosyt, nie zabijajcie mnie za to! ^.^ Zaczyna się majówka, mój ulubiony zespół ma come back, jest nowy, śliczny szablon, jest wena! Więc nowy rozdzialik powinien pojawić się z tydzień. Ale już koniec pierdzielenia, zapraszam do czytania, mam nadzieję, że rozdział 53 spodoba Wam się :) <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Blondyn otworzył z hukiem dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do wspólnego salonu. Drzemiące przy kominku psy, podniosły ciekawsko włochate łby, lokalizując źródło hałasu. Przemoczony i zmarznięty chłopak ledwo trzymał się na nogach. Powiódł po wszystkich nieco zblazowanym wzrokiem. Alkohol na pewien czas przyćmił umysł i pozwolił zapomnieć o przykrych wydarzeniach.<br />
- Piłeś?!- basowy ton głosu Setha sprowadził go na ziemie.<br />
- Troszkę.- zatoczył się lekko, próbując dotrzeć do kanapy bez zbędnych "atrakcji".<br />
- Po tym co usłyszał w telewizji zaciągnął wszystkich na dobrą whisky.- wyjaśnił Alex, podtrzymując od tyłu bełkoczącego Josha.<br />
- Zauważyłem.- odparł szorstko mężczyzna.<br />
- Opróżnił całą butelkę sam.- ciągnął dalej.- A potem postawił kolejkę wszystkim w barze.<br />
- No to zabalowałeś młody.<br />
Gray klepnął blondyna w plecy wystarczająco mocno by ten zwalił się na kanapę. Seth uniósł brew i dłoń do góry, nakazując reszcie aby była chociaż przez chwilę cicho. Sam za to podszedł do uchylonego balkonu.<br />
Na chodniku przed hotelem koczował tłum reporterów i kilka wozów transmisyjnych. Przeszklone wejście do budynku fotografowało kilkunastu reporterów, którym nie straszny był deszcz czy obsługa hotelowa. Natarczywi i nieustępliwi ludzie z paryskiej telewizji oraz ABC News domagali się aby właściciel Binary Helix wyjaśnił całą tą sytuację obywatelom.<br />
- Ledwo weszłam do środka. Mam nadzieję, że coś z tym zrobisz Seth.- siostra Vegi poprawiła płaszcz, po czym pogłaskała z czułością swój dobrze widoczny już brzuch.<br />
- Możesz ich zastrzelić jak ci się nudzi.- zaproponował Gray.<br />
- Bardzo śmieszne Fowl.- w stronę szarowłosego poleciały dwie puchate poduszki.<br />
- Idź już lepiej.- ponagliła brata.<br />
- Lepiej żeby się uspokoili, inaczej zdechną jak psy.- warknął, biorąc z szafki srebrnego colta.<br />
Sandy otworzyła lekko usta z zamiarem zaprotestowania ale Setha już nie było. W uszach dźwięczał tylko odgłos zatrzaskiwanych drzwi.<br />
- Nie wiem jak wy ale ja idę spać. Nie mam zamiaru brać udziału w tej całej szopce.- w ślad za Chrisem poszła i Sandy. Oboje ulotnili się szybko, zostawiając Josha i Graya samych.<br />
- Boli...-jęknął chłopak, łapiąc się za głowę.<br />
- Nie dziwię się.- skomentował Gray. Ciesząc się, że może choć chwilę spędzić z blondynem bez morderczych spojrzeń Setha.- Napijesz się jeszcze?<br />
Josh podniósł głowę, uchylając jedną powiekę.<br />
- Tak.- wybełkotał. Pierwszy raz w swoim życiu wypił tak dużą ilość alkoholu.<br />
Opróżniając kolejną butelkę przyniesioną przez Graya, nie myślał o kacu czy jutrzejszym pokazie mody. Ignorował nawet dłoń Fowla na swoim udzie.<br />
- Nie wykorzystuj sy... sytu... wiesz czego.- resztkami sił odepchnął mężczyznę, choć w efekcie tylko oparł się o jego ramię. Spuszczając głowę, która pulsowała tępym bólem. Gray uśmiechnął się jedynie, rozczulony zachowaniem chłopaka. <br />
- Jak ty jutro wstaniesz to ja nie wiem.- zaśmiał się, mierzwiąc płowe włosy Josha.<br />
- O której jest ten pokaz?- ziewnął przeciągle.<br />
- Na dziesiątą musimy być gotowi. Poza tym jakoś nie mam ochoty tam być.- dopił lampkę wina.- Ale jak mus to mus.<br />
Josh z nie małym wysiłkiem po raz kolejny podniósł głowę. Cały pokój wirował mu przed oczami a mdłości jakie targały ciałem nie pomagały. Gray widząc jego kiepskie samopoczucie przyciągnął go do siebie.<br />
- Może się położysz?<br />
Odpowiedziała mu głucha cisza i świszczący oddech blondyna.<br />
- Josh?- zaniepokojony mężczyzna odłożył naczynie z winem na niski stolik, niespuszczając wzroku z chłopka. Ujął w dłoń jego podbródek, przyciągając do swojej twarzy.<br />
- Słyszę. Nie krzycz bo mi łeb odpadnie. szepnął.<br />
Gray przymknął z ulgą powieki. Nie wybaczył by sobie, gdyby coś stało się Joshowi. <br />
- Patrz na mnie.- poprosił blondyn.<br />
Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od twarzy zaskoczonego mężczyzny.<br />
- Co ty do cholery wyrabiasz.- westchnął.<br />
Ledwo panował nad odruchami własnego ciała. Najchętniej zrobiłby z nim to, o czym od dawna marzył ale z drugiej strony nawet on bał się gniewu Setha.<br />
Dłoń blondyna powędrowała za koszulę Fowla, kreśląc pieszczotliwe kręgi na jego twardych mięśniach. Zanim Gray zdążył zaprotestować wargi Josha smakowały jego ust. Obecna sytuacja była tak nieprawdopodobna, że jego własne zmysły oszalały a umysł nie wiedział co robić. Całe ciało ogarnęło niewyobrażalne ciepło a podniecenie zaowocowało pokaźnym wzwodem.<br />
- Jesteś pijany. Nie wiesz co robisz.- głos Graya z każdą sekundą był co raz to mniej stanowczy. Poddał się. Dłońmi chwycił pośladki chłopaka, miętosząc je zachłannie. Mimo procentów jakie przyjął blondyn, zdołał wdrapać się na kolana nieprotestującego mężczyzny i przylgnąć do niego całym ciałem. Przez cienką koszulę czuł rozgrzaną skórę Fowla a błyszczącymi oczami obserwował szybki i nie równy oddech.<br />
Drżącą dłoń zacisnął na kroczu Graya, ugniatając członka.<br />
- Mocniej.- przy uchu usłyszał ochrypły głos mężczyzny. Jego silne i mocne ręce, badały i rozkoszowały się najmniejszym wgłębieniem, odstającą kością czy nawet pieprzykiem. Biodra Josha poruszały się powoli, starając się znaleźć najwygodniejszą pozycje na napierającego penisa Graya.<br />
Zbyt zajęci sobą nie usłyszeli otwierających się drzwi i przybycia Setha. Twarz spadkobiercy Binary Helix wyrażała kilkanaście emocji a żal mieszał się z gniewem. W ciemnych oczach pojawiły się pierwsze gorzkie łzy, które spływały niewielkimi strumykami po policzkach. To, na co pracował od dłuższego czasu, najzwyczajniej w świecie spieprzyło się. Ochrona swojej drugiej połówki przed Grayem, zapewniając jej wszystko co najlepsze czy niezwykła sympatia. Teraz nie ma już nic.<br />
- Dobrze się bawicie?- przełknął łzy, zaciskając pięści.<br />
Ręka szarowłosego zamarła kilka milimetrów przed twarzą przestraszonego blondyna. Poszerzone z podniecenia źrenice zlustrowały postawę Setha i zatrzymały się na wystającym z kieszeni colcie.<br />
- Seth tylko nie rób tego, czego będziesz później żałował.- zepchnął z siebie chłopaka, cały czas patrząc na swojego pracodawce, który był w tej sytuacji nieobliczalny.<br />
- Och sądzisz, że w tym momencie zabije cię z gniewu i rozpaczy?- skierował się do stolika biorąc w dłoń lampę wina.- Będziesz żył ze świadomością, że zniszczyłeś komuś życie i doprowadziłeś do rozpadu związku.- palcem wskazującym obrysował krawędź naczynia.<br />
- Myślałem, że gorzej to przyjmiesz. No wiesz, miłość twojego życia zdradza cię z taką świnią jak ja. Twój skarb chciał się pieprzyć z kimś innym.- zakpił.<br />
Doskonale wiedział, że prowokowanie Setha w niczym nie pomoże ale widok tego, zawsze opanowanego mężczyzny w totalnej rozsypce bardzo go bawiła. <br />
Dłoń Vegi zacisnęła się kurczowo na szkle, które chwile potem pękło. Drobne kawałki poraniły skórę a cieknąca strumykami krew zmieszała się z winem. Zdrowa ręka sięgnęła po pistolet. Gray przełknął głośno ślinę, wpatrując się w lufę wycelowaną prosto w jego czoło.<br />
- Seth nie...- błagalny szept Josha wypełnił ciszę jaka panowała w pomieszczeniu.<br />
- Kochałem cię, jak mogłeś mi to zrobić, no jak!- wszelkie dotychczasowe hamulce puściły, a twarz mężczyzny zalała się łzami. Grube krople spływały po bladej twarzy Setha, znikając za koszulą.<br />
Blondyn nie odpowiedział, brakowało mu słów. Czuł wstyd i obrzydzenie do samego siebie.<br />
- Tego się spodziewałem, jesteś zwykłą kurwą. Nie chce cię już więcej widzieć. Spieprzaj z mojego życia!- stolik, który zwykle znajdował się przy kanapie przeleciał przez cały salon a siła uderzenia roztrzaskała szybę w drzwiach balkonowych. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-38592896061604941142015-04-05T23:22:00.000+02:002015-04-05T23:22:43.245+02:00Rozdział 52Myślałam, że rozdział pojawi się później ale naszła mnie wena więc pojawił się już teraz. Nie było w nim za wiele akcji ale obiecuję, że w kolejnej notce to nadrobię. Wybaczcie mi jakiekolwiek błędy. <br />
<br />
<br />
<br />
- Nieźle mu idzie.- skwitowała Alice, siedząc na jednej z ławek pod ścianą. Josh prychnął coś w odpowiedzi, ostatnio co raz częściej mu się to zdarzało. Po ostatnich wydarzeniach jakby zamknął się w sobie. Obserwował Setha, który z zapałem okładał pięściami worek treningowy. Kropelki potu perliły się na jego ciele, spływając po skroniach i wzdłuż kręgosłupa. Mięśnie pod skórą spinały się co chwilę i rozluźniały a oddech był nie równy.<br />
- Pójdziemy gdzieś?- spytał od niechcenia. A w głębi serca chciał jak najszybciej wyrwać się z przesiąkniętej potem siłowni. Przy okazji uniknął by spotkania z Grayem.<br />
- No...możemy.- ziewnęła przeciągle.- Czekaj na mnie przy wejściu.<br />
- Seth, wychodzę na miasto.- oznajmił chłopak, wkładając ręce do kieszeni.<br />
Mężczyzna kiwnął jedynie głową, pochłonięty maltretowaniem worka.<br />
Blondyn czekał na przyjaciółkę w hotelowym holu. Ze znudzeniem przeglądał gazetę w której znalazł artykuł o pokazie mody organizowanym przez matkę Setha. Wielkie wydarzenie miało odbyć się w Grand Palais, już jutro wieczorem.<br />
- Nie ma mowy, zapomnij. Nigdy nie pójdę do takiego miejsca. Do reszty zwariowałeś?!- ostry głos Alice przeszył pomieszczenie. Recepcjonistka podniosła na nich zirytowane spojrzenie. Josh odłożył gazetę na mały stoliczek, przyglądając się kłócącej parze. Alice wymachiwała rękoma a jej dwa warkocze podskakiwały w te i spowrotem. Alex próbował hamować napady śmiechu, najwyraźniej złość dziewczyny bardzo go bawiła.<br />
- O co tym razem poszło?- uśmiechnął się, zapinając bluze.<br />
- O nic.- warknęła dziewczyna tupiąc w miejscu nogą.<br />
Blondyn przeniósł zdziwione spojrzenie na Alexa.<br />
-Chciałem z nią pójść do nocnego klubu.- wyjaśnił, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.<br />
- Na prawdę?- parsknął śmiechem.- Alice czemu się nie zgodziłaś?- odwrócił się w stronę przyjaciółki, zakładając ręce na piersi.<br />
- Jesteście żałośni. Obydwaj!- syknęła, widząc rozbawioną minę przyjaciela.- Czekam na zewnątrz.<br />
- A ja bym chętnie jakiś odwiedził.- odparł w zamyśleniu.<br />
- Nigdy nie byłeś w takim miejscu?- spytał Alex. Patrząc z ukosa na blondyna.<br />
- No jakoś nie...a ty?<br />
- Kilka razy ale lepiej nie mówić o tym Alice.- szepnął.<br />
- Naplotkowaliście się już? W takim razie możemy iść.- odwróciła się na pięcie, w stronę tłocznej ulicy.<br />
- Pytanie, gdzie pójdziemy?- Alex rozglądnął się po okolicy. Nigdy nie był w Paryżu i nie miał zamiaru się gubić.<br />
- O tej porze nie wiem czy znajdziemy coś fajnego.- Josh spojrzał na zegarek.<br />
- Dobry czas na nocny klub.- mruknął pod nosem Alex, poprawiając ćwiekowe bransolety na nadgarstkach. <br />
- Coś mówiłeś Alex?!- krzyknęła dziewczyna, próbując zatrzymać jakąś taksówkę.<br />
- Nic istotnego.<br />
- Proponuje coś zjeść.- odezwał się blondyn, przerywając nadchodzącą kłótnie.<br />
- Świetny pomysł.- pochwalił Alex, zatrzymując jedną z nadjeżdżających taksówek.<br />
Alice zajęła przednie siedzenie, nadal obrażona na cały świat. A Alex wpakował się na miejsce obok Josha, ignorując humorki swojej dziewczyny. Paryskie niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami a chwile potem o szyby żółtej taksówki uderzyły pierwsze krople deszczu.<br />
- Excusez moi.- odezwała się do starszego taksówkarza.- Czy zna pan jakąś dobrą restauracje?<br />
- Polecam Coffee & Sings.- odparł mężczyzna, nie odrywając spojrzenia od jezdni.- Jest niedaleko. Na 42 Rue Rodier.<br />
- Co wy na to chłopcy?- odwróciła się w ich stronę.<br />
- Jak dla mnie bomba. Szkoda tylko, że pada.- odpowiedział blondyn.<br />
Resztę trasy przejechali w milczeniu. Po piętnastu minutach byli na miejscu. Taksówka zatrzymała się przed samym budynkiem, gdzie mieściła się restauracja. Metalowe stoliki zostały ustawione pod samą ścianą aby choć trochę uchronić je przed deszczem. Wysokie rośliny w ozdobnych donicach stały przy wejściu do środka. Całość dopełniał beżowo-szary kolor ścian oraz metalowe zdobienia przy oknach i drzwiach.<br />
Alex przyciągnął do siebie Alice by choć trochę poprawić jej humor. Natomiast Josh, rozcierając spierzchnięte dłonie, wszedł do restauracji. Całą trójkę powitał ostry zapach cynamonu i przypraw.<br />
- Bonjour madame, monsieur.- przed gośćmi wyrósł kelner z pustą tacą pod pachą i menu w dłoni.<br />
- Bonsoir, dostaniemy wolny stolik?-- jako pierwszy odezwał się Alex. Ze swoim ubiorem i tatuażami zupełnie nie pasował do tego miejsca. Mimo tego kelner uśmiechnął się uprzejmie i poprowadził ich do wolnego stolika przy oknie.<br />
- Zdecydowaliście się na coś państwo?<br />
Blondyn przejrzał ostatni raz menu, po czym złożył zamówienie.<br />
- Dla mnie sałatka nicejska i creme brulee, do tego cydr.- Alice posłała kelnerowi szeroki uśmiech i rozsiadła się wygodniej na krześle.<br />
- Te ślimaki smakują podobnie jak...?- Alex zwrócił się do kelnera kończącego zapisywanie zamówienia dziewczyny.<br />
- Jak kurczak, monsieur.- uśmiechnął się lekko.<br />
- Świetnie, to ja poproszę.<br />
Mężczyzna w służbowym ubraniu oddalił się szybko ku kolejnym gościom.<br />
- Och, patrzcie pokazują strzelaninę na lotnisku.- Alice wskazała na telewizor tuż za chłopakami. Lokalna telewizja pokazywała właśnie, lotnisko z widoku ptaka. Rozwalone po wybuchu samochody i metalowe części walały się po całym asfalcie.<br />
- Boże, mam nadzieję, że nie ma tam nas nigdzie.- szepnął Josh, nachylają się bardziej nad stołem i mrużąc dodatkowo oczy.<br />
Transmisja zakończyła się nagle. Pokazano studio CNN oraz reporterkę zasiadającą za owalnym stołem. Na samym dole pojawiło się tłumaczenie tekstu.<br />
<br />
<i>O współwłaścicielu Binary Helix krąży wiele plotek. W wieku dwudziestu siedmiu lat nadal pozostaje singlem. Historia najbogatszej rodziny na Florydzie owiana jest mroczną tajemnicą. A sam Seth Vega niechętnie udziela wywiadów. Jednak dziś, dostaliśmy pewne informacje, które nie jednego z państwa zainteresują. Przystojny współwłaściciel wielkiej firmy okazuję się być gejem! Jestem równie mocno zszokowana co wy, drodzy widzowie. Moi koledzy z CNN ustalili kim jest tajemniczy kochanek. To Josh Carter</i>,<i> uczęszcza do najlepszej szkoły na Florydzie. Cóż, nie ma co się dziwić, skoro owinął sobie w okół palca współwłaściciela Binary Helix.</i>Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-21910750232794087782015-03-21T20:35:00.000+01:002015-03-21T20:35:26.421+01:00Rozdział 51Cześć, na wstępie przepraszam, że rozdział przez tyle czasu się nie pojawił. Po prostu nie miałam weny a nie chciałam pisać na siłę i dawać wam jakiegoś badziewia. Mam nadzieję, że tym razem wszystko się ustatkuje. :) Przepraszam na błędy.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Blondyn przetarł spocone czoło po raz setny. Bliskość tylu stłoczonych ciał i zapach potu przyprawiał o zawroty głowy. Ściskając w dłoni bagaż przeciskał się do zarezerwowanego terminalu.<br />
- Chodźcie za mną bo się wszyscy pogubimy.- Gray, który od rana nie był w nastroju, warczał na wszystkich dookoła mrużąc z poirytowania powieki.<br />
- Mógłbyś być choć odrobinę milszy.- syknął Vega, zrównując z nim krok. Obserwował swojego kochanka, który znacząco wysunął się naprzód torując sobie drogę łokciami. <br />
- Masz rację od czasu do czasu strzelę focha, żeby było ciekawiej.<br />
Seth westchnął ciężko, mimowolnie się uśmiechając. Miał nadzieje, że ten wyjazd poprawi relacje między Grayem a Sandy a także pozostałymi. Martwił się o siostrę, o dziecko, które rośnie pod jej sercem, o firmę a przede wszystkim o Josha. Czuł, że wszystkie te zmartwienia przytłaczają go z każdej strony.<br />
- Cały terminal? Tylko dla nas?- Alice spoglądnęła po wszystkich ciekawsko i to właśnie jej głos wyrwał Setha z nieciekawych myśli.<br />
Przyciągnął kochanka do siebie, zaciskając mocno dłoń na jego biodrze, jakby za chwilę miała go porwać jakaś niewidzialna siła. Przeszli przez bramkę przy której stało dwóch barczystych mężczyzn. Każdy miał na sobie firmowy strój Binary Helix oraz ciemne okulary. Jeden z nich bez słowa odebrał od blondyna bagaż.<br />
- Jedziemy twoim samolotem?- milczący dotąd Alex ku uldze Alice raczył się odezwać.<br />
- Samolot jest firmowy. Tylko do naszej dyspozycji, tak jest bezpieczniej.- wyjaśnił, myślami będąc przy starej i wysłużonej Barretcie spoczywającej na dnie walizki, którą przed chwilą wziął jeden z mężczyzn.<br />
Gray wyminął resztę, jako pierwszy wchodząc do samolotu. Za nim Josh, który jak najszybciej chciał się znaleźć w zacisznym miejscu, z dala od zgiełku panującego na lotnisku. Powitał go zapach świeżo zaparzonej czarnej kawy. Wszedł w głąb kadłuba samolotu rozkoszując się przyjemnym zapachem. Oprawione w czarną skórę siedzenia zachęcały do ich wypróbowania. Między nimi umocowane były stoliki wykonane z połyskującego tworzywa. Na każdym z nich stały dwie filiżanki kawy. Nad miejscami pasażerskimi jarzyło się światło, wydobywające się z małych trójkątnych lampek.<br />
- Gdy będziemy przelatywać nad Atlantykiem możecie odczuć zmianę czasową, więc radze się trochę przespać. Lot będzie trwał około sześciu godzin.- uprzedził kolejne pytanie. Zajął miejsce za Sandy, przepuszczając Josha przodem.<br />
- Aż sześć godzin? Co ja będę przez tyle czasu robił.<br />
- Policz sobie chmurki.- poradził Gray, posyłając w stronę blondyna szelmowski uśmiech.<br />
Josh przewrócił oczyma postanawiając zignorować zaczepkę Fowla a także tłumiony chichot z tyłu. Korzystając z tego, że samolot jeszcze nie wystartował przeciągnął się po raz ostatni. Ostatecznie układając głowę na ramieniu Setha z zamiarem przespania całego lotu. <br />
<br />
***<br />
<br />
Chłopak zmarszczył lekko brwi, szczupłe palce wbijały mu się boleśnie w ramię. Głośno ryczący telewizor znajdujący w samolocie wybudził go z niespokojnego snu. Powiódł wzrokiem za resztą. Na niewielkim ekranie widniała twarz znienawidzonego rosjanina. Musiał mocno się skoncentrować aby dosłyszeć jego cichy głos, który do złudzenia przypominał warczenie.<br />
- Dawno się nie widzieliśmy co Vega? Możesz spodziewać się małej niespodzianki na pokazie twojej matki. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak śmieszne i bezcelowe są twoje poczynania Seth. Sądzisz, że uratujesz swoich najbliższych? Nic bardziej mylnego, zginą na twoich oczach.<br />
Po tych słowach transmisja została przerwana. Seth z grobową miną patrzył się przed siebie. Josh nie mógł wykrztusić ani jednego sensownego zdania. Niedostatecznie wybudzony, dopiero przyswajał słowa Ivana.<br />
- Boże... co to było.- szepnęła Alice stłumionym przez dłoń głosem.<br />
- Nie martwcie się. To są groźby, którymi raczy nas Petrovsky od jakiegoś czasu i to bezskutecznie.- zapewnił Gray, odchylając się na siedzeniu w poszukiwaniu telefonu.<br />
Blondyn przełknął ślinę, starając się pozbyć nieprzyjemniej guli w gardle. Szturchnął nadal milczącego Setha.<br />
- Nie długo lądujemy.- stwierdził Alex, zaglądając przez małe okienko samolotowe. Próbował przerwać niezręczną ciszę, która i jego co raz bardziej dobijała. <br />
-Włos wam z głowy nie spadnie.- odezwał się Vega, odruchowo ściskając dłoń kochanka.<br />
Samolot wylądował gładko na pasie startowym. Gdy drzwi otworzyły się z sykiem, do wewnątrz wdarło się chłodne, wieczorne powietrze. Seth nadal lekko zamyślony wyszedł jako pierwszy, wdychając rześkie powietrze. Dziwne poczucie rychłego niebezpieczeństwa czaiło się z tyłu głowy mężczyzny. Świdrując go od środka. Kilka metrów od niego stały trzy czarne auta w typie suv. Chciał jak najszybciej zaprowadzić tam wszystkich aby choć w pewnym stopniu byli bezpieczni.<br />
- Tu jest tyle pięknych miejsc do zwiedzenia. Wieża Eiffla albo Łuk Tr....- Alice głos uwiązł w gardle gdy tuż przy głowie Graya przeleciał pocisk, wbijając się w bok kadłubu. <br />
- Wszyscy do samochodów, już!- ryknął Vega, wyciągając z marynarki colta. Adrenalina sprawiła, że jego mózg pracował na podkręconych obrotach. Osłaniając swoim ciałem Josha dotarli do aut. Gray z zaciśniętymi ustami oddał serie strzałów w stronę przeciwnika. Granatowy sedan wybuchł, rozrzucając w okół siebie kawałki metalu. Alice wraz ze swoim chłopakiem wtoczyli się do samochodu. Dziewczyna skuliła się na tylnym siedzeniu, zasłaniając głowę rękoma. Nie przypuszczała, że zwykły wyjazd do Paryża okaże się walką o życie.<br />
- Chris jedziesz z nimi.- warknął Vega przecierając spocone czoło.- Co się tak kurwa patrzysz, jedź!<br />
Blondyn sparaliżowany strachem stał oparty o bagażnik, patrząc wielkimi oczyma na co raz mocniej krwawiące ramię kochanka. Z daleka usłyszał gniewne wrzaski w rosyjskim akcencie. Wydawało mu się, że powietrze w okół niego zgęstniało i ochłodziło się znacząco. <br />
Gray zapakował się na tylne siedzenie drugiego suv-a, za nim wpadł popchnięty przez Setha, Josh. Twarzą wylądował w kroczu szarowłosego, już gorzej być nie mogło, pomyślał. Po chwili auto ruszyło z piskiem. Seth manewrował kilkanaście minut pomiędzy samolotami, starając się zgubić pościg. Kule przelatywały co chwile ze świstem przy szybach. Gray uśmiechnął się pod nosem widząc nieskuteczne starania blondyna.<br />
- Radzę leżeć w takiej pozycji. Chyba, że chcesz aby twój mózg wypłynął ci z czaszki.- szepnął mężczyzna, dotykając wargami wilgotnego karku chłopaka.<br />
Josh burknął niezrozumiałą odpowiedź. Przynajmniej nikt nie widział jego wypieków.Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-11662392492810759552015-02-24T18:07:00.000+01:002015-02-24T18:07:48.330+01:00Blogger świruje....Wchodzę dziś wieczorem i moim oczom ukazuje się taka oto informacja http://screenshooter.net/101735301/labenjv gdy to przeczytałam aż gorąco mi się zrobiło. Blogger usunie mi bloga albo treść, chyba, że go ustawię jako blog prywatny i wyślę do niego zaproszenia. Ale co z nowymi czytelnikami ? A jeśli musiałabym przenosić bloga to chyba mnie krew zaleje. Tyle komentarzy od Was pójdzie w cholerę. Poza tym lubie bloggera bo jest łatwy i prosty w obsłudze. I jeszcze ta data... 23 marca, serio?.... 3 dni po moich urodzinach -.- W ostateczności wyemigruje na Wordpressa. Jeśli ktoś wie coś więcej na temat tej chorej akcji proszę się wypowiedzieć w komentarzu albo napisać do mnie maila. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-54944525929198630192015-02-18T12:03:00.000+01:002015-02-18T12:03:52.423+01:00Rozdział 50Hej kochani, to już ponad 100 tyś. wyświetleń, 30 obserwatorów bloga i wiele wspaniałych a przede wszystkim motywujących komentarzy :) Dziękuję, że tyle wytrwaliście ze mną :) Jesteśmy już w połowie opowiadania, jeszcze około 50 rozdziałów i koniec....pierwszego sezonu! W drugim sezonie nie zabraknie Setha i Josha, choć będzie dwóch nowych, głównych bohaterów :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Wstawaj, chyba nie chcesz przespać całego dnia.- kolejne szturchnięcie w ramię i silniejszy zapach dymu papierosowego.<br />
- Czemu budzisz mnie tak wcześnie.- odparł z wyrzutem, niechętnie uchylając powieki.- Jesteś okrutny.<br />
Seth zaśmiał się pod nosem, był w wyjątkowo dobrym humorze. Wczorajsze zawody przyniosły sowite dochody. Na dodatek mało romantyczne ale bardzo przyjemne wspomnienie z toalety, sprawiało, że kąciki jego ust wędrowały znacząco ku górze.<br />
- To na co masz ochotę?- spytał wesoło. Z papierosem pomiędzy ustami, ściągnął kołdrę z kochanka. Pominął milczeniem jego niezadowoloną minę.<br />
- A to jakaś sugestia?- odezwał się nadal lekko ochrypłym głosem.<br />
- Jeśli tylko chcesz.- szepnął zmysłowo, tuż przy jego uchu. Blondyn odskoczył jak oparzony, wpatrzony w chichoczącego Setha rozbieganym wzrokiem.<br />
- Debil.- mruknął, wychodząc ostatecznie z sypialni.<br />
- Za chwilę przyjedzie Gray.- zawołał za nim Seth, ścieląc łóżko.<br />
Obserwował jak zza drzwi wyłaniają się najpierw włosy a potem sylwetka Josha.<br />
- Po co on tu.- wybełkotał, szczotkując szybko zęby.<br />
Seth westchnął ciężko. Doskonale wiedział, że to co za chwilę powie niespodoba się jego kochankowi.<br />
- Bo... nie będzie mnie cały dzień.<br />
- I co w związku z tym?- wszedł do pokoju, opierając się o szafę w rogu pomieszczenia.- Przecież mogę sam zostać.<br />
- Nie będę mógł spokojnie pracować, myśląc, że jesteś sam.- odpowiedział spokojnie. Podszedł do blondyna, kładąc dłonie na jego wąskich biodrach.<br />
- Ale ostatni raz.- szepnął chłopak, patrząc z nadzieją na mężczyznę.<br />
Seth zawahał się chwilę, po czym zreflektował i tylko kiwnął twierdząco głową.<br />
Blondyn uśmiechnął się jedynie i wyszedł z pomieszczenia, udając się wprost do łazienki. Po kilkunastu minutach spędzonych w zaparowanej kabinie prysznicowej. Umyty i ubrany poszedł do kuchni kuszony zapachem cytrusów. Zastał Setha rozwalonego na kanapie przed włączonym telewizorem z pomarańczą w dłoni.<br />
- Nie powinieneś szykować się do pracy?- zagadnął, zabierając ze stołu jabłko i siadając obok mężczyzny.<br />
- Teoretycznie tak. Chociaż wszystko zostawiłem w firmie.- uśmiechnął się krzywo, wkładając do ust pół pomarańczy.<br />
- No dobrze....rozumiem.- zapatrzył się głupio na sok spływający po podbródku Setha. W momencie gdy rozległo się donośne pukanie.<br />
Vega przewrócił oczyma, wstając z kanapy.<br />
- Właź Gray.- krzyknął, przeglądając papiery leżące na komodzie.<br />
- Wyżej się nie dało co? Jeszcze ta pieprzona winda się zepsuła.- rzucił swoją teczkę na stół w kuchni.<br />
- Może by tak cześć albo dzień dobry?- Josh obrócił głowę, przerzucają ramię przez oparcie kanapy. <br />
Gray odwrócił się na pięcie, posyłając blondynowi powłóczyste spojrzenie.<br />
- Witaj aniołku, jak się spało?- zniżył seksownie głos, podchodząc do chłopaka.<br />
Silna dłoń Setha odepchnęła brutalnie Fowla, który zdziwiony nagłą zmianą zachowania swojego pracodawcy aż się zatoczył.<br />
- Trzymaj łapy przy sobie albo później nie będziesz miał jak sobie zwalić.- warknął ze zmarszczonymi brwiami.- Będę wieczorem o osiemnastej, postaraj się jakoś z nim wytrzymać Josh.<br />
- Mogłeś tu nie przyjeżdżać.- westchnął blondyn, odprowadzając wzrokiem kochanka.<br />
- Mogłem ale chciałem a Chris jest zajęty.- uśmiechnął się przyjaźnie.<br />
- A szkoda.<br />
- Jadłeś już śniadanie?- rozglądnął się po pomieszczeniu, zawieszając spojrzenie na lodówce.<br />
- Nie zdążyłem jeszcze.- przyznał.<br />
- To ja coś zrobię a ty możesz przejrzeć teczkę.- wskazał dłonią na stół, gdzie uprzednio ją rzucił.<br />
Josh zmarszczył lekko brwi wstając.<br />
- Co to takiego?- spytał zaciekawiony. Usiadł na krześle przy oknie przyciągając do siebie plik papierów.<br />
- Mam przeprowadzić rekrutację a to są...można powiedzieć podania.- odpowiedział z głową w lodówce.<br />
Blondyn pokiwał głową, biorąc się za przeglądanie podań. Po pół godzinie ślęczenia nad papierami <br />
wydawało mu się, że znalazł odpowiedniego kandydata. <br />
- A ten może być?- wskazał palcem na ciemnowłosego blondyna o jasnych oczach.<br />
Gray zaglądnął przez ramię chłopaka, popijając sok pomarańczowy.<br />
- Przystojny.- stwierdził.<br />
- Ma być skuteczny a nie przystojny.- westchnął Josh.- Poza tym służył w marynarce wojennej i pilotował śmigłowce bojowe.<br />
- Ooo... to chyba znaleźliśmy odpowiedniego faceta.- wyraźnie się ucieszył.- Zadzwonię do Setha.<br />
- Ale jest problem.- Josh podrapał się w zamyśleniu po głowie.- Cierpi na zaburzenie dysocjacyjne tożsamości.<br />
- Skoro był w wojsku to ta choroba nie ma wielkiego znaczenia.<br />
- Zdziwiłbyś się.- westchnął chłopak.<br />
- Przedyskutuje to z resztą. Wybacz ale musisz zostać sam. Ja jadę do firmy. <br />
<br />
*** <br />
<br />
- Akcje Binary Helix spadły odkąd korporacja z Korei wkroczyła
na rynek wraz z siecią swoich luksusowych apartamentowców. Nie dają
za wygraną i próbują przejąć naszych klientów. Jeśli tak dalej
pójdzie udziały spadną o 11 procent. Byłby to najwyższy spadek
od dziesięciu lat. Nie możemy do tego dopuścić. Kazałem żeby
ktoś się tym zajął.- surowym spojrzeniem omiótł sale zebrań.
Wyrazy twarzy udziałowców i pomniejszych członków były po prostu
żałosne. Spocone twarze ciągle przecierane chusteczką a także
ich przerażony wzrok, którym starali się unikać Setha. No i dwie
najbardziej znajome osoby w pomieszczeniu. Gray ze swoim przebiegłym
uśmiechem oraz Chris, który ze zmarszczonymi brwiami chłonął
każde słowo.<br />
- Zorganizowałem spotkanie z młodym paniczem z Seulu. Gnojek na
niczym się nie zna, łatwo przemówię mu do rozsądku.- odparł
Gray, ratując trzęsące się tyłki pozostałych akcjonariuszy.<br />
- Chłopak jest synem właściciela Empire Group. Pewnie chce się
wykazać przed ojcem.- dodał Chris.<br />
- Jedyni normalni w tej firmie. Reszta to tchórze, bojący się
własnego cienia!- zagrzmiał a po sali przebiegł szmer przeprosin i
tłumaczeń.<br />
Seth westchnął ciężko, uporządkował plik papierów. Na
ogromnym ekranie umieszczonym za nim na ścianie, pojawiło się logo
firmy a potem slajd jednego z centr handlowych.<br />
- Pani Vega zorganizowała pokaz mody w Paryżu, który odbędzie
się za dwa tygodnie. Kilka dni przed balem.- sekretarz Bailey,
wystukał coś na klawiaturze swojego służbowego laptopa.<br />
- Pokaz mody?- syknął cicho.- Później się tym zajmę.<br />
- Tak jest, sir.- skinął krótko głową, wracając do pracy.<br />
- Mam zamiar wdrożyć w życie, plan nad którym myślałem już
od kilku tygodni. Sztuczna wyspa, na której będzie jedno z
największych centr handlowych oraz apartamenty dla najbogatszych.
Wyślemy tam naszych klientów aby Empire Group nie przyprawiło nam
przy okazji rogów.<br />
Po sali rozszedł się pomruk niezadowolenia i zarazem
niedowierzania. Nawet Gray, który był do tej pory spokojny i
opanowany, wybałuszył oczy.
<br />
- Po takiej inwestycji Binary Helix może się tak łatwo nie
podnieść. W najgorszym wypadku zbankrutujesz.<br />
Seth odwrócił się w stronę Graya.<br />
- Możliwe ale chce zaryzykować.- odpowiedział spokojnie.
<br />
- To jest niedorzeczne!<br />
- Co ty sobie wyobrażasz!?<br />
- Musisz to wszystko odwołać.<br />
Szmer stawał się co raz głośniejszy, także protesty
udziałowców przybierały na sile.<br />
- Chris zajmiesz się nadzorowaniem budowy. Dzisiejsze spotkanie
uważam za zakończone.<br />
Odprowadził wzrokiem znienawidzonych akcjonariuszy, po czym z
głośnym westchnieniem opuścił mównice.<br />
- Możesz informować nas o swoich irracjonalnych pomysłach
przed zebraniami?- ręka Graya zaciśnięta w pięść wylądowała
na długim stole.<br />
Seth uniósł sceptycznie brew, rozluźniając krawat.<br />
- Mam ci przypomnieć dla kogo pracujesz? Nie podnoś na mnie
głosu.<br />
- Dobrze. Rób co chcesz. Jeśli firma upadnie to będzie twoja
wina.<br />
Ignorując chłodne spojrzenie Graya oraz zatroskany wyraz twarzy
Chrisa opuścił pomieszczenie.<br />
Miał teraz ważniejsze sprawy do załatwienia. Przede wszystkim idiotyczny pokaz mody, kolejne widzimisię współwłaścicielki firmy. Zarezerwował lot z Florydy do Paryża na dwudziestą biorąc pod uwagę zmianę czasową. Pozostała mu tylko kwestia poinformowania kochanka o nieoczekiwanym wyjeździe. A znając upór blondyna nie będzie chciał się nigdzie ruszyć bez swoich przyjaciół. Cena nie gra znaczącej roli więc chętnie zgodzi się na towarzystwo jeszcze dwójki nastolatków. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-17383651452579411322015-02-10T20:19:00.003+01:002015-02-10T20:19:43.191+01:00Rozdział 49Zazdrościł mu... sam musiał wstać o szóstej rano, żeby wziąć ze sobą potrzebne rzeczy i pójść z Alice na plac przed szkołą. Za to Seth zalegał w umeblowanej już sypialni, odsypiając wczorajszą libację alkoholową z Mei. Pogodził się już z faktem, że jego ukochana kotka spłonęła żywcem w domku rodzinnym na Valley Street. Z całych swoich sił próbował odpędzić od siebie tą myśl. Poklepał wypchane kieszenie jeansów. Karta kredytowa, klucze od domu i telefon spoczywały na dnie, dając mu chore poczucie bezpieczeństwa.<br />
- Wejść!- krzyknął, gdy usłyszał głośne pukanie do drzwi.<br />
Czarnowłosa wtoczyła się do środka z dwiema wypchanymi torbami.<br />
- Jak my to zabierzemy.- jęknęła, widząc zawalony stół w kuchni.<br />
- Spokojnie możemy wziąć taksówkę.- Josh spojrzał na nią przez ramię, szykując sobie płatki śniadaniowe. Żołądek dawał o sobie znać, chłopak złapał się za brzuch, krzywiąc niemiłosiernie.<br />
- Hohoo widzę, że ktoś tu dopiero wstał.- dziewczyna zaglądnęła mu przez ramie, rozbawiona stanem swojego przyjaciela. Poprawiła mu dłońmi nieułożone włosy i spoglądnęła krytycznie na piżamę.<br />
- Aleś ty wystrojona.- prychnął, stawiając z hukiem talerz.<br />
Dziewczyna przejrzała się w lustrze, wiszącym przy komodzie.<br />
- Nie czepiaj się.- przeczesała dłonią długie, czarne loki.- W odróżnieniu od ciebie, nie jestem w piżamie.<br />
Blondyn wygładził swój pomięty lekko t-shirt. Patrząc spod byka na przyjaciółkę. Zjadł pospiesznie śniadanie, nie chcąc już słuchać narzekań dziewczyny.<br />
- Może pójdziemy jeszcze do sklepu?- zasugerował, gdy ubrani i spakowani czekali na windę.<br />
Alice westchnęła ciężko, przecierając skroń. Ledwo utrzymywała te torby, nie mówiąc o plecaku zawieszonym na ramieniu.<br />
- Wystarczy to co mamy. Już i tak wyglądamy jakbyśmy się przeprowadzali.<br />
Josh wzruszył jedynie ramionami.<br />
- Alex będzie czekał na miejscu?- zagadnął.<br />
Byli już w połowie drogi do liceum i Alice nie wyglądała na zadowoloną.Wysiłek jaki wiązał się z noszeniem pakunków i temperaturą, nie sprzyjały jej makijażowi. Josh skrzywił się lekko, widząc spływający tusz do rzęs.<br />
- Tak tak. Dzwoniłam do niego rano i powiedział, że z chłopakami ustawią stoliki.- potarła ręką czoło.<br />
Minęli ostatni zakręt i już z daleka usłyszeli rozbrzmiewającą muzykę i spory tłum uczniów kręcących się na placu. Ku radości Alice, palmy rosnące przy ścieżce prowadzącej do szkoły, rzucały cienie na miejsce, w którym drużyna koszykarska pod wodzą Alexa rozkładała stoliki i ławki. <br />
- Dlaczego nie ma Setha?- Joe pojawił się obok nich, biorąc torby od zmęczonej dziewczyny.<br />
- Śpi.- odparł blondyn, z westchnieniem siadając na ławce.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Jako pierwsi popłyną Jonathan Biersack oraz ochotnik Seth Vega!- z głośników wydobył się grzmiący głos prowadzącego.<br />
Josh przecisnął się pomiędzy uczniami, zajmując miejsce przy przyjaciółce. Szkoła cały czas go zaskakiwała przestronny basen wywarł na nim ogromne wrażenie. Ale cheerleaderki śliniące się na widok wchodzącego Setha już mniej.<br />
- Za chwilę je trzasnę.- spojrzał gniewnie w ich stronę.<br />
Alice uśmiechnęła się lekko pod nosem.<br />
- Spokojnie zazdrośniku. W sumie to się im nie dziwię.- zapatrzyła się na ciało Setha, podjadając popcorn.<br />
- Ty też przeciwko mnie!- jęknął żałośnie.<br />
Dziewczyna parsknęła śmiechem.<br />
- Jesteś taki słodki jak się denerwujesz.- poczochrała jego włosy.<br />
- Jeśli wygrają zarobią tysiąc dolarów?<br />
- Ale zmiana tematu.- prychnęła głośno.- Tak, widzę, że Seth wygra.<br />
Josh uniósł się lekko, przekrzywiając głowę aby zobaczyć swojego kochanka.<br />
- On zawsze wygrywa!- zawołał głośno. W momencie gdy dłoń Setha dotknęła końca basenu. Podziemny basen wypełniły wiwaty i oklaski uczniów. <br />
- Jezu, wygrał. Cudownie!- Alice zbiegła z widowni by pogratulować mężczyźnie. Josh powlekł się za nią, nie spuszczając wzroku z kochanka.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Seth nie tak mocno, co ja jestem jakaś lalka?!- bez skutecznie próbował wyswobodzić dłoń z żelaznego uścisku mężczyzny. Wgapiał się bezmyślnie w ociekające wodą plecy kochanka. Skręcili w ostatni zakręt na czwartym piętrze.<br />
- Wszyscy są na dworze. Nikt nas nie zobaczy.- uprzedził kolejne pytanie blondyna.<br />
Pchnął drzwi prowadzące do męskiej toalety. Zaskoczony chłopak potykał się o własne nogi. Milczący Seth nie raz go przerażał, nie inaczej było w tej sytuacji. Został brutalnie popchnięty na ścianę. Czuł się zupełnie jak w pierwszym dniu w liceum. Vega oparł dłoń o chłodną ścianę, tuż obok głowy chłopaka.<br />
- Seth...- zaczął niepewnie, sparaliżowany spojrzeniem jakie posłał mu mężczyzna. Dla zachowania bezpiecznej odległości położył dłoń na torsie kochanka.<br />
- Jak myślisz ile mamy czasu? Piętnaście, dwadzieścia minut za nim zorientują się, że cie nie ma?- pochylił się lekko nad nim, oblizując prowokująco usta.<br />
- Wystarczająco.-szepnął ochrypłym głosem. Z nie małym wysiłkiem pchnął Setha na miejsce, które on sam przed chwilą zajmował. Pogłaskał go lekko po policzku, drugą dłoń kładąc na miejscu, w którym znajdowało się szybko bijące serce. Skóra była przyjemnie miękka i gorąca. A do nozdrzy blondyna docierał zapach chloru. Drżące palce błądziły po ciele Setha. Badając każdy mięsień i każdą wypukłość, by w końcu dotrzeć do co raz bardziej odznaczającego się wzwodu. Josh przełknął nerwowo ślinę, podnosząc wzrok na podnieconego kochanka. Napotkał proszące spojrzenie mężczyzny. A jego ręka opadła władczo na jasne włosy chłopaka.<br />
- Mogę?- wsunął palec za kąpielówki Setha. Mężczyzna wyszeptał ledwo słyszalną odpowiedź.<br />
Nie spuszczając wzroku z potężnego wzwodu, jednym szarpnięciem zdarł przylegające do ciała spodenki. Usłyszał kolejny głuchy jęk Setha. Josh z przygryzioną wargą i rosnącym podnieceniem wpatrywał się w penisa swojego kochanka. Opuszkami palców przejechał wzdłuż członka, czując kilka wypukłych żył. Fala gorąca zalała ciało blondyna by na końcu skumulować się w podbrzuszu. Pęczniejący członek chłopaka nieprzyjemnie ocierał się o bieliznę. Seth ponaglił go ruchem dłoni, drugą przysuwając do swojego krocza, tak aby czuć na nim przyśpieszony oddech kochanka. Zlizał koniuszkiem języka krople spermy, które pojawiły się na główce. Po czym Seth brutalnie wepchnął go do ust zaskoczonego blondyna. Starał się ignorować napływające do oczu łzy. Ale rozmiary i ręka mężczyzny nie pozwalały na to. Zamiast tego chciał dać swojemu kochankowi jak najwięcej przyjemności. A z miny Setha wnioskował, że szło mu całkiem nieźle. Gdy oswoił się z gabarytami, jakimi został obdarzony Vega. Zaczął wykonywać powolne ruchy głową.<br />
- Sz....szybciej skarbie.- z ust Setha raz po raz wydobywały się gardłowe jęki, które co raz bardziej nakręcały chłopaka. <br />
Blondyn wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia, gdy został agresywnie pociągnięty za włosy.<br />
Sperma Setha obficie wyciekała z ust Josha, gdy ten był dosłownie rżnięty w usta. Wręcz błagał o więcej, wykonywał każde polecenie Setha, niczym posłuszny piesek. A sam Vega delektował się widokiem uległego kochanka. Zaczerwienione oczy, rozgrzane do czerwoności policzki i nieustanne jęki to to co lubił. Kilka mocniejszych ruchów wystarczyło by mężczyzna doszedł w ustach blondyna. Zalewając całe gardło ciepłą spermą. Głośny pomruk zadowolenia wypełnił toaletę, gdy blondyn przełknął resztę nasienia. Ustąpił miejsca starszemu, gdy ten osuwał się po ścianie z błogim uśmiechem na ustach.<br />
<br />
<br />
Mam nadzieję, że w tekście nie ma wielu błędów. Jeśli się pojawią, wybaczcie :)Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-38432246343985961412015-02-01T18:34:00.000+01:002015-02-01T18:34:25.889+01:00Rozdział 48Przepraszam za taki krótki rozdział ale nie miałam czasu jak i pomysłu na niego. Ferie się skończyły i znów zaczęła się szkoła. Niestety z powodu poprawiania ocen a także nauki na bieżąco, rozdziały będą pojawiały się co dwa tygodnie :( <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Ivan Petrovsky powiódł wzrokiem po swoich żołnierzach. Nie mógł ukryć zadowolenia. Po tylu latach walki, Seth Vega płaszczył się przed nim całkiem bezbronny. A jego kochanek konał tuż przed nim.<br />
- Ty parszywcu.- kopnął blondyna, który przeturlał się na bok, stękając głośno.<br />
- Zostaw go do cholery! To mnie chcesz! On niczym tobie nie zawinił!- Seth wyrwał się do przodu z obłąkanym wyrazem twarzy ale dwóch podwładnych Ivana skutecznie go przytrzymywało.<br />
Znajdowali się w opuszczonej winnicy w Napa Valley w Kalifornii, w której mocny zapach starego wina nieprzyjemnie drażnił nozdrza. Ze starych popękanych belek zwisały ogromne pajęczyny a spomiędzy zabitych dechami okien sączyły się mdłe promienie słońca. Petrovsky usiadł na jednej ze starych skrzyń wpatrując się w Josha z rosnącym uśmiechem na ustach. Na ten dzień czekał całe swoje życie. Teraz bez problemu przejmie firmę Vegi a także dostęp do wszystkich kont bankowych na świecie.<br />
- Vlad.- machnął ręką na żołnierza.- Przynieś rozgrzany sierp.<br />
Postawny mężczyzna o kwadratowej szczęce, podszedł do palącego się ogniska po czym wyjął rozżarzony do czerwoności sierp.<br />
Seth obserwował każdy jego ruch z co raz bardziej rosnącym gniewem. Przymknął na chwilę powieki, pozwalając ciepłej krwi spłynąć po twarzy. Głęboka rana na czole nie dawała o sobie zapomnieć, pulsując tępym bólem. Zagryzł już i tak posiniaczoną wargę. Petrovsky leniwym krokiem ruszył w stronę charczającego blondyna, trzymając w dłoni sierp. Z głupkowatym uśmieszkiem ukucnął obok Josha.<br />
- Ej mały.- złapał go brutalnie za włosy, ciągnąc w górę. <br />
Josh z ogromnym wysiłkiem spojrzał na twarz swojego oprawcy. Czuł, że życie uchodzi z niego w błyskawicznym tempie.<br />
Rosjanin powoli ciął cały jego policzek, rozkoszując się cudownym krzykiem konającego.<br />
Seth wyrywał się jak szalony, jednocześnie krzycząc i przełykając gorzkie łzy. Całe jego życie umierało w męczarniach. Modlił się w duchu o szybką i bezbolesną śmierć. Josh złapał się za policzek, szlochając żałośnie na zakurzonej podłodze. Czerwona ciesz wypływała spomiędzy jego palców, zostawiając szkarłatne ślady na jego ciele.<br />
- Piękny widok, prawda?- zwrócił się do Vegi, błyskając złotym zębem.<br />
<br />
<br />
<br />
Seth podniósł się gwałtownie, dysząc ciężko przez nos. Josh ze łzami w oczach przyglądał się mężczyźnie. Z boku Mei popatrywała na swojego przyjaciela ze strachem wymalowanym na twarzy.<br />
- Jezu! Ty żyjesz!- krzyknął drżącym głosem, przytulając mocno chłopaka. Josh pisnął wystraszony nagłym ruchem kochanka. Uśmiechnął się leciutko pod nosem, wplatając dłoń w ciemne włosy Setha.<br />
- Musiało ci się śnic coś okropnego.- szepnął, nadal trochę roztrzęsiony.<br />
- To był tylko sen. zapewnił, starając się uspokoić szybsze bicie serca.<br />
Azjatka z ulgą usiadła w fotelu naprzeciw zakochanej pary.<br />
- Na drugi raz nie pij tyle.- Josh spojrzał krzywo na trzy opróżnione butelki po czerwonym winie. Kolejna przeprowadzka w jego życiu i dawka nowych informacji, nie służyły jego samopoczuciu.<br />
- Chyba zostanę abstynentem.- ziewnął, kładąc się z powrotem na kanapę.<br />
Wpatrywał się tępo w sufit. Nowe mieszkanie, ku zaskoczeniu Setha spełniło jego oczekiwania. Kuchnia połączona z salonem, tak jak lubił. Całe mieszkanie pomalowane było w ciepłych, ciemnych barwach. Hebanowe meble w kuchni oraz salonie. Czarna kanapa a przed nią plazmowy telewizor wiszący na ciemnoczerwonej ścianie. Mały korytarz za nim prowadził do jeszcze nie urządzonej sypialni, pokoju gościnnego i łazienki. Pod oknem stały ciężarki i dwie sztangi Setha.<br />
- To ja może zostawie was samych.- Mei wstała powoli, chwiejąc się lekko na nogach.<br />
- Zamówię ci taksówkę.- odparł Seth, ściągając z siebie blondyna.<br />
Josh zsunął się lekko z kanapy, miał zwyczajnie dość tej sytuacji. Najchętniej spiłby się tak samo jak Seth i miałby w dupie to wszystko. Najbardziej żałował swojej kotki, która spłonęła żywcem przez Domenico. Przekręcił się leniwie na bok, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi.Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-79715035127755562732015-01-13T18:24:00.001+01:002015-01-13T18:24:40.558+01:00Rozdział 47Cześć kochani, rozdział miał byś jutro ale jest dziś. W czasie ferii nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ wyjeżdżam. Ewentualnie wstawię one shota :) Jeśli znajdę gdzieś internet.... ;-; <br />
Mam nadzieję, że nie ma błędów a jeśli jakieś się pojawią nie będą aż tak rażące. <br />
<br />
<br />
<br />
Sterylnie czyste, białe korytarze i pomieszczenia, zawsze przyprawiały Graya o nieprzyjemne dreszcze. Kierował się za Sethem do pokoju przesłuchań, który w rzeczywistości przypominał średniowieczną sale tortur. Podziemne labirynty, którymi właśnie szli, niestety nie były wygłuszone. Krzyki i jęki przesłuchiwanego rosjana dało się słyszeć od samego początku. Mimo długoletniej pracy dla tej rodziny, nie które sprawy nadal pozostawały dla niego zagadką.<br />
- Bóg znów przyjmie pod swoje skrzydła kolejnego nieudacznika.- Gray zacisnął usta w wąską kreskę. Mógł się tego spodziewać, zawsze te samo zdanie wydobywało się z ust Setha zaraz przed tym jeśli ktoś musiał umierać.<br />
Metalowe drzwi zaskrzypiały lekko, gdy Vega otworzył je jednym, mocnym szarpnięciem. Gray jak cień wsunął się do pomieszczenia, w którym zapach krwi przyprawiał o mdłości.<br />
Czterech mężczyzn w garniturach otaczało pokiereszowanego rosjana. Leżał w własnej kałuży krwi i moczu. Charczał, plując na około szkarłatną cieczą. Kończyny powykrzywiane w różne strony sprawiały, że nie przypominał już normalnego człowieka. Seth w swoim nieskazitelnie czystym garniturze kierował się do podłużnego, stalowego stołu, rozchlapując w okół siebie czerwoną ciecz.<br />
-Wydusiliście coś z niego?-spytał Seth grobowym głosem, obracając w dłoniach średniej wielkości nóż. Mężczyźni spojrzeli po sobie, przełykając głośno ślinę.<br />
- Niestety nie, cały czas milczy.- najwyższy z nich odezwał się po dłuższej chwili ciszy.<br />
Vega westchnął ciężko, wpatrując się w więźnia. Sądził, że trzy godziny przesłuchań i tortur wystarczą aby rosjanin wydusił z siebie chociaż jedną istotną informację.<br />
- Będziesz gadał? Czy wolisz żebym zabijał każdego twojego bliskiego na twoich oczach?- przysunął krzesło bliżej siebie, siadając na nim okrakiem. Rosjanin spojrzał na Vege przekrwionymi oczami, bełkocząc coś pod nosem.<br />
- Lepiej będzie dla ciebie jeśli powiesz nam wszystko co wiesz.- zaczął.- Masz piękną córeczkę, Irinę, prawda? Swietłana, twoja żona, też jest niczego sobie.<br />
- Z...zo..zostaw.... je w spokoju.- mężczyzna ostatnimi siłami dowlekł się do siedzącego Setha. Czterech mężczyzn stojących do tej pory pod ścianą, rzuciło się aby odciągnąć więźnia od ich szefa. Vega podniósł rękę do góry, dając im znak aby się wycofali.<br />
- Wiem, że pracujesz dla Ivana. Myślisz, że tak łatwo się wywiniesz?- Seth zmarszczył lekko brwi, całe te przesłuchanie powoli go drażniło. Kiwnął na Graya, który pośpiesznie przyniósł plik zdjęć. Vega przystawił do twarzy rosjanina zdjęcie, przedstawiające młodą dziewczynkę. Z nożem przystawionym do gardła. Wielkie załzawione, zielone oczy patrzyły ze strachem przed siebie. Obok niej klęczała starsza kobieta, z siniakami na całym ciele. Mężczyzna splunął po raz kolejny krwią, miotając przekleństwami.<br />
- Możesz je ocalić, wystarczy, że powiesz mi co planuje Petrovsky i po co cię wysłał.- wpatrywał się uważnie w więźnia. <br />
- Za nie długo twój kochanek zdechnie a ty razem z nim.- wysyczał a po podbródku spłynęła mu kolejna porcja krwi.<br />
Seth zacisnął dłoń, zgniatając zdjęcie. W oczach pojawił się szaleńczy blask. Wstał gwałtownie, rzucając krzesło w kąt pomieszczenia. Gray ze strachem obserwował jak jego pracodawca jednym wprawnym ruchem podrzyna gardło rosjanowi. Czerwona posoka trysnęła z dogorywającego ciała mężczyzny, plamiąc obficie garnitur Setha.<br />
- Co z jego rodziną?- szarowłosy ledwo wydusił z siebie słowa.<br />
- Zabić ich.<br />
<br />
***<br />
<br />
Dochodziła dwudziesta i zniecierpliwiony Seth bębnił palcami o blat stołu. Humoru niepoprawiała mu nawet kawa z jego ulubionej kawiarni. Jak miał powiedzieć ukochanemu, że ich wspólny dom doszczętnie spłonął. Petrovsky zawsze był krok przed nim, choćby robił co w jego mocy aby tak się nie stało. Trafiał w czule punkty rodzinnej firmy.<br />
- Jeszcze kawy?- Vega przeniósł umęczony wzrok na promiennie uśmiechającą się kelnerkę.<br />
- Poproszę.- przesunął filiżankę, wzdychając. Zagapił się na wchodzącą do środka młodą azjatkę. Czarne włosy upięte wysoko w niedbały kok odejmowały jej lat. Seth wpatrywał się w kobietę z lekko otwartymi ustami. Kopnął się w duchu za to, że nawet nie potrafił rozpoznać swojej dawnej przyjaciółki. <br />
- Seth!- kobieta krzyknęła nieco piskliwym głosem, podbiegając szybko do stolika.<br />
Mężczyzna wstał uśmiechając się niepewnie.<br />
- Cześć Mei, niespodziewałem się, że odpowiesz na moje zaproszenie.- przytulił ją do siebie.<br />
- Ale tak czy siak czekałeś na mnie.- błysnęła zębami, siadając z gracją na krześle.<br />
Seth odetchnął z ulgą, nie mogło być aż tak źle. Przyjechała do niego, prosto z Tokio.<br />
- Napijesz się czegoś?- spytał już nieco pewniej.<br />
Bezwstydnie wgapiał się w przyjaciółkę, przez trzy lata praktycznie się do niej nie odzywał. Było mu strasznie głupio. Jak mógł tak potraktować osobę, na której mu zależało. Pokręcił głową, sam zaskoczony swoją głupotą. Mei ze zmarszczonymi brwiami studiowała menu kawiarnii, mamrocząc co chwilę coś pod nosem.<br />
- Chyba wezmę sorbet cytrynowy.- oznajmiła po chwili.- Ten upał jest jeszcze gorszy niż w Tokio.- powachlowała się dłonią, spoglądając przez okno.<br />
Seth uśmiechnął się pod nosem, po czym kiwnął na kelnerkę.<br />
- Mei.- zaczął Seth, przełykając ciężko ślinę. Azjatka spojrzała na niego pytająco, unosząc jedną brew.- Chciałem cię przeprosić, byłem...a może jestem skończonym dupkiem. Nie odzywałem się tyle czasu. Wiele w moim życiu się zmieniło.<br />
- Tak, jesteś skończonym idiotą ale jesteś też moim przyjacielem. Wiele dowiedziałam się z listu i nie musisz się tłumaczyć.- uśmiechnęła się, dodając mu tym samym trochę więcej pewności siebie. <br />
- Jesteś kochana.- zaśmiał się.<br />
- To też wiem.- odchyliła się, gdy kelnerka postawiła przed nią sorbet.- Nie zasłużyłeś na tyle cierpienia.- westchnęła po chwili.<br />
- Może...sam nie wiem. Jakby mało było problemów nie mamy dachu nad głową.<br />
Mei ledwo utrzymała łyżeczkę w dłoniach, spojrzała zszokowana na przyjaciela.<br />
- Jak to?!- niemal krzyknęła a kilka osób odwróciło się w ich stronę.<br />
- Domenico.- szepnął, zaciskając dłoń w pięść.<br />
- Och ...yhm... to wiele wyjaśnia.- przełknęła sorbet, popatrując na Setha. <br />
- No ale pomijając to, mam pewien pomysł.- mówiąc to postawił na stoliku swoją obszerną, czarną teczkę. Mei uniosła się nieco na krześle.<br />
- Co tam masz?- spytała ciekawsko, niczym małe dziecko.<br />
Podsunął jej pod sam nos katalog z ofertami kupna domów i mieszkań z całego miasta. Kobieta otworzyła katalog, lekko zdziwiona.<br />
- To mi się podoba, jest blisko centrum.- szepnęła cicho.<br />
- No fakt, Josh będzie miał blisko do szkoły.- uśmiechnął się pod nosem. Mieszkanie znajdowało się na 16 piętrze w jednym z wyższych wieżowców w mieście. Na Prestwick Road.<br />
- Wynajmujesz czy kupujesz?<br />
- A jak myślisz?- zaśmiał się.<br />
- Pewnie stać cię na wykupienie całego wieżowca.- prychnęła, kończąc swój posiłek.<br />
- Nie zaprzeczę. Mieszka tam przyjaciółka Josha. Pomyślałem, że to fajnie bo chłopak miałby kogoś znajomego.<br />
- Jak jeszcze powiesz, ze naprzeciw waszego mieszkania to padnę.- odstawiła puste naczynie na bok, wpatrując się w Setha ciemnymi oczami.<br />
- No...tak.- podrapał się w kark, speszony.<br />
Mei parsknęła śmiechem, starając się nie udolnie zapanować nad niekontrolowanym chichotem. Seth zmarszczył brwi, trochę już poirytowany.<br />
- A tak właściwie to gdzie jest Josh?<br />
- Wysłałem go do sklepu żeby odebrał zakupy. <br />
- Lepiej wyślij mu chociaż smsa. Musi wiedzieć gdzie ma przyjść.- skwitowała, zbierając się do wyjścia.<br />
Seth położył na stoliku pieniądze, po czym wyciągnął szybko telefon i napisał do kochanka krótkiego smsa. Kobieta nie czekając na przyjaciela wyszła na zewnątrz, odruchowo zakładając sporej wielkości okulary przeciwsłoneczne. <br />
<br />
***<br />
<br />
- Zabiję tego suczysyna.- warknął. Cały aż się gotując ze złości. Nie potrafił pojąć jak komuś w biały dzień udało się ukraść mu auto. <br />
- Spokojnie Seth, to tylko samochód.- poklepała przyjaciela, siedząc w małej, obskórnej taksówce.<br />
Mężczyzna zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.<br />
- To nie był tylko samochód. To była część mnie.- odwrócił się w stronę szyby.<br />
Mei przewróciła oczyma, cały Seth...<br />
- Pamiętasz jak chciałeś mieć zawsze Bentleya?- zaczęła nieśmiało, próbując jakoś udobruchać przyjaciela.- Mama kupowała ci małe samochodziki a mi lalki. Możesz teraz spełnić swoje marzenie.<br />
Vega odwrócił się w jej stronę, wydymając nieco wargi. Kobieta zacisnęła usta, próbując ukryć szeroki uśmiech.<br />
- Do najbliższego salonu samochodowego.- westchnął ciężko, zwracając się do taksówkarza. Starszy mężczyzna kiwnął głową, błyskając żółtawymi zębami.<br />
Mei uśmiechnęła się lekko pod nosem, zadowolona z siebie. Seth oparł głowę o zagłówek, myślami będąc przy blondynie. Po nie całych piętnastu minutach jazdy, taksówka zatrzymała się przed salonem. Seth wysiadł pośpiesznie z wozu, nie mógł już znieść smrodu jakim przesiąknęła cała tapicerka w taksówce. Znajdowali się przed salonem samochodowym z wielkimi logami mark aut na samej górze. Budynek w całości wykonany był z ciemnego szkła. Po obu jego stronach, na podwyższeniach obracały się najnowsze modele aut. Seth spojrzał z zachwytem po drogich wozach, szukając Bentleya. <br />
- Jezu tyle kasy poszło w te maszyny.- Mei pokręciła głową, idąc za Sethem. Minęli grupę biznesmenów, którzy pogrążeni w rozmowie, nawet ich nie zauważyli.<br />
- Piękne są.- westchnął Vega z rozmarzonym wyrazem twarzy. Przyjaciółka stanęła przy przyjacielu, oglądając jasnoniebieskie Maserati. Nie była fanką tak drogich samochodów.<br />
- Wybrałeś już jakiegoś?- czuła się jakby przyszła z dzieckiem do sklepu z zabawkami a ten nie mógł się zdecydować co chce.<br />
- Możliwe.- podrapał się po policzku.<br />
W salonie spędzili już dobre pół godziny, Seth wyraźnie był w swoim żywiole z zapałem wędrując po pomieszczeniu. Zrezygnowana azjatka człapała krok w krok za nim, wyraźnie zniechęcona.Vega otworzył szerzej oczy widząc granatowego, matowego Bentleya stojącego samotnie w kącie.<br />
- Będzie mój.- wyszczerzył się, obejmując mocno Mei. Kobieta zapiszczała zaskoczona po czym zreflektowała i uśmiechnęła się przyjacielsko.<br />
- Świetny wybór.- pochwalił ich kierownik, wyłaniając się jakby znikąd.<br />
Seth odwrócił się szybko na pięcie.<br />
- Kupuję go, może pan przygotować papiery.- oznajmił, sięgając ręką po dowód osobisty. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-9269157022664212212015-01-07T18:15:00.001+01:002015-01-07T18:15:51.001+01:00Rozdział 46Odpowiedzi na pytania.<br />
<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
1. Jaka była przeszłość Setha?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Seth miał trudne dzieciństwo jak i
późniejsze lata. Został zapisany przez ojca do prywatej szkoły. W
wieku 19 lat rodzina zaaranżowała ślub z młodszą od niego samego
dziewczyną. W dniu ślubu został przeprowadzony zamach na rodzinę
Vega. Po tym incydencie Seth wyjawił swoją orientację. Jego ojciec
wyrzekł się syna i przeprowadził do Korei.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
2. Co robił Seth zanim poznał Josha?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pracował, zajmował się firmą oraz
podróżował po krajach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
3. Josh zna wszystkie sekrety Vegi?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Oj nie zna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
4. Co czuje Gray do naszego uroczego
aniołka?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jest po uszy zakochany ale boi się
Setha i dlatego powstrzymuje się jak może. :D</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
5. Jakie są najskrytsze marzenia
Setha, jeżeli chodzi o sypialnę, którą dzieli z Joshem?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Hmm Seth chciałby spróbować czegoś
szalonego. Ale nie napiszę dokładnie co to jest bo pojawi się to w
którymś rozdziale :D Josh nie ma takowych marzeń.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
6. Kiedy Vega ma urodziny?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- 20.03.1989r.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
7.Czy myślałaś o urodzinach Vegi i o
słodkim prezencie od Josha na tę okazję?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Oczywiście ale jeszcze nie wiem jaki
to mógłby być prezent.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
8. W końcu możemy się doczekać się
na noc, spokojną noc, którą Vega spędzi z Joshem?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Doczekacie się, chociaż nie wiem
czy to będzie akurat noc.... :D</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
9. Ile Vega ma lat?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Obecnie 26.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
10. Czy nasz Gray ma jakiegoś
uległego?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Uległym Graya jest Marcus, jego
podopieczny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
11. Jakie cechy oficjalnego Christiana
Grey ma Gray?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jest trochę mroczny, rzadko opowiada
o swojej przeszłości. Posiada wysoki status społeczny i silną
pozycję. Taki przykład samca alfa. Lubi mieć kontrolę nad
wszystkim.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
12. Jakie Gray ma stanowisko?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jest prawą ręką matki Setha.
Prezes działu handlowego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
13. Josh ma rodziców?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak ma i planuje wdrążyć te
postacie do opowiadania. Matka już się pojawiła ale na krótko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
14. Dzięki czemu zawdzięczasz swój
sukces?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cóż może to nie jest aż tak
bardzo duży sukces. Ale dla mnie znaczy bardzo wiele. Wiem, że
rozdziały, zwłaszcza te pierwsze do najlepszych nie należą.
Czasami jak je czytam to po prostu mi za nie wstyd i myślę sobie
wtedy „ Boże Kinga, serio tak pisałaś kiedyś?” W przyszłości
mam zamiar je poprawić. To, że doszłam tak daleko zawdzięczam
mojej przyjaciółce, która była i jest przez cały ten czas przy
mnie. Daje mi ogromne wsparcie. Tak samo moi czytelnicy. Cieszę
się, że to co piszę podoba się także komuś innemu. A teraz
rady, przede wszystkim nie można się poddawać, trzeba wierzyć w
siebie i w swoje możliwości. No i teraz kolejna sprawa, której nie
lubią, nie którzy bloggerzy. Trzeba się reklamować, na forach,
innych blogach czy nawet na Zapytaj. Jeśli ktoś się chce u mnie
zareklamować to śmiało, mi to nie przeszkadza bo wiem jak trudne
są początki. Sama też się reklamowałam :)</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
14. Umiesz policzyć ile razy nasze
gołębie się 'kochały' ?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niestety nie ale pewnie nie wiele
razy :(</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
15. Czy Gray zrobić coś w kierunku
Josha, ale coś takiego za co Setha nie będzie się dało
powstrzymać przed zabiciem go.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mam zamiar wprowadzić pewną scenę
do opowiadania ale Seth nie zabiję przez to Graya tylko poważnie go
poturbuje.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
16. Seth z Joshem będą mogli spędzić
choć jeden dzień tylko w swoim towarzystwie robiąc nieprzyzwoite
rzeczy?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ależ oczywiście :D</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
17. Czy Josh w najbliższej przyszłości
wykażę się jakąś inicjatywą czy wszystko w rękach Setha?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wykażę wykażę i uprzedzając
następne pytanie, nie będzie już taką ciamajdą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
18. Czy zamierzasz dodać do resztę
ferajny, czy musimy się zadowolić tym, co jest?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pozbyłam się strony 'bohaterowie'
ale przywrócę ja i dodam resztę postaci. Postaram się to zrobić
jak najszybciej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
19. Jaki był ojciec Vegi i czy w ogóle
ma on jakiegoś ojca?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ma ojca ale nie będę zdradzała
jaki jest, ponieważ wprowadzę tą postać do opowiadania.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
20. Czy Josh odważy się zapropnować
seks Sethowi?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Raczej nie, chociaż różnie bywa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
21. Co się stało z Luną?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- W tym albo kolejnym rozdziale
dowiecie się co z kotkiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
22. Co się stało z ich ojcami?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie będę spoilerować ;D</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
23. Czy w przyszłości przewidujemy
jakiś zacny trójkącik?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- I to nie jeden.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
24. Ile czasu upłynęło od poznania
Josha i Setha?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mniej więcej 5/6 miesięcy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
25. Masz jakąś betę czy sama
poprawiasz błędy? Jeśli tak to czy uchylisz rąbka tajemnicy i
ujawnisz jej/jego imię?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Sama staram się wszystko poprawiać,
więc czasami mogą pojawić się błędy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
26. Jak się czujesz? Jakie jest twoje
samopoczucie po świętach? Czy jak moi rodzice mówisz: „ Święta,
święta i po świętach”? Miałaś jakieś prezenty godne
pochwalenia się?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Na obecną chwilę jestem trochę
zmęczona, pomysły co do bloga leją się strumieniami niestety co
raz częściej nie mam czasu na pisanie. W czasie świąt, przez
światełka spaliła mi się choinka >.< Ogólnie wszystko się
psuło. Kuchenka, meble itp. Jednym słowem... taka trochę
apokalipsa xd Prezentów jakiś takich szałowych nie miałam ale za
to kupiłam sobie mangę, oczywiście yaoi :p
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mam nadzieję, że nie pominęłam
żadnego pytania albo żadne się nie powtórzyło:)
</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Proszę tylko o katering na sto osób.- Seth przycisnął słuchawkę do ucha.- Hmm... na za miesiąc, dam jeszcze pani znać. Na prawdę? To świetnie.<br />
- I jak, udało się?- blondyn podparł się dłonią, grzebiąc widelcem w swojej jajecznicy.<br />
- Tak, katering mam z głowy.- skreślił pierwszy punkt na długiej liście.- Uważaj bo się spóźnisz do szkoły.<br />
- Nie spóźnię.- spojrzał na zegarek.- Jest siódma piętnaście.<br />
- Zamówisz sobie taksówkę. Ja dziś jestem bardzo zajęty.- powiedział, nie odrywając wzroku od zabazgranego notesu.<br />
- Jasne, nie ma problemu. Umm ....Seth, za kilka dni są organizowane zawody w szkole i pomyślałem, że może weźmiesz w nich udział. Oczywiście jeśli masz czas.- dodał, widząc pytające spojrzenie kochanka.<br />
- Nie ma sprawy, chętnie wezmę udział.- uśmiechnął się, pierwszy raz tego dnia.<br />
Josh odetchnął z ulgą, teraz mógł ze smakiem zjeść śniadanie i nie martwić się o odpowiedź Setha.<br />
- Mam nadzieję, ze zabierzesz mnie na ten bal.- posłał mu swój uroczy uśmiech, robiąc przy tym maślane oczka.<br />
- Nie wiem czy ci się tam spodoba ale jeśli chcesz iść to nie będę ci zabraniał.- włączył telewizor.- Co to ma być.<br />
Blondyn obrócił się na krześle, w porannych wiadomościach została pokazana posesja Graya i resztki, które kiedyś były magazynem.<br />
" <i>Jak donoszą nasze źródła, wczoraj około godziny 22 został spalony budynek przy posiadłości wysoko postawionego pracownika, Graya Fowla. Niestety policja nie chce nam dostarczyć kluczowych informacji.Więcej świeżutkich niuansów dostarczymy państwu dziś po południu.</i>"<br />
- No cóż...dziwić się można by było tylko wtedy gdyby tego nie pokazali.- skwitował chłopak, zabierając się do wyjścia.<br />
Seth wstał ciężko z krzesła, podpalając papierosa.<br />
- Powodzenia skarbie.- przytulił go na pożegnanie, znów zabierając się do roboty.<br />
- Jak tylko spotkam Alice, powiem jej, że się zgodziłeś.- krzyknął, zamykając za sobą drzwi.<br />
- No nareszcie, ile można na ciebie czekać.- spojrzał na przyjaciółkę, która podparta pod boki stała obok swojego chłopaka.<br />
- Co wy tu robicie?- spytał, przeciągając każdą samogłoskę.- Myślałem, że spotkamy się pod szkołą.<br />
- Możesz potraktować naszą wizytę jako małą niespodziankę.- odezwał się Alex. Nie tak wyobrażał sobie chłopaka swojej przyjaciółki. Potargane czarne włosy, kolczyki w wardze i tatuaże, które wręcz wypełzały spod rękawów t-shirtu.<br />
- Josh Carter.- przywitał się, mierząc chłopaka czujnym spojrzeniem.<br />
- Alex Kavanagah, Alice wiele mi o tobie opowiadała.- odwzajemnił uścisk, uśmiechając się leciutko pod nosem.<br />
Blondyn zaczerwienił się momentalnie, piorunując dziewczynę wzrokiem.<br />
- No nie tak wiele....tylko kilka istotnych rzeczy.- burknęła, przebierając nerwowo nogami.<br />
- Ogarnij swoją dziewczynę.- zaśmiał się, poprawiając plecak.<br />
- Postaram się, choć nie będzie to łatwe.- objął dziewczynę, całując lekko w policzek.- Idziemy ? Nie chce się spóźnić na trening.<br />
- O właśnie, Seth zgodził się wziąć udział w zawodach.- oznajmił, gdy szli leniwie przez zalany słońcem chodnik.<br />
- Ten twój chłopak?- posłał blondynowi pytające spojrzenie.<br />
- No...tak.- spuścił wzrok, przyglądając się swoim butom.<br />
- Zobaczycie zbierzemy masę pieniędzy i utrzemy nosa tej głupiej drużynie futbolowej.- rozpogodziła się.<br />
- Nie ciesz się tak kochanie, mamy towarzystwo.- kiwnął głową na cheerleaderki i towarzyszących im chłopaków z drużyny.<br />
- Tylko nie to.- szepnął blondyn, miał nadzieję, że stado idiotów nadciągających w ich stronę nie zepsuje mu humoru.<br />
- Kavanagah co ty odpierdalasz, zawody? cele charytatywne?- kapitan drużyny futbolowej podszedł do Alexa. Był wyższy i szerszy w barkach. Mimo tego Alex stał prosty jak struna i twardo przyglądał się Jamesowi.<br />
- Czy twoja mała czaszka uciska ci jeszcze mniejszy móżdżek?! To dla potrzebujących. To, że ty masz wszystko czego dusza zapragnie nie oznacza, że ktoś inny też.- syknął, zaciskając co raz mocniej dłonie. Ręka Alice spoczywająca na ramieniu chłopaka, powstrzymywała go od roztrzaskania nosa kapitanowi. <br />
- Powinieneś trenować do stanowych zawodów. Jeśli przegracie jeszcze jeden mecz dyro rozwiąże waszą nędzną drużynę.- wyszczerzył się a drużyna wybuchnęła gromkim śmiechem.<br />
Alice spojrzała ze strachem na swojego chłopaka. James trafił w czuły punkt. Od trzech miesięcy drużyna koszykarska z Liceum Englewood nie wygrała ani jednego meczu.<br />
- Ej ej co tu się dzieje.- czarnoskóry chłopak odepchnął Jamesa, stając pomiędzy kapitanami.<br />
- Joe dobrze, że jesteś.- Alice odetchnęła z ulgą.<br />
Za chłopakiem stała reszta drużyny koszykarskiej ubrana w czarno-czerwone stroje.<br />
- Alex zostaw tego gbura i chodź na trening.- Joe próbował odciągnąć przyjaciela ale ten stał jak wmurowany.<br />
- Właśnie, posłuchaj czarnucha i spieprzaj.- Kimberley podeszła do Jamesa, oplatając go ramionami.<br />
Joe puścił tą uwagę mimo uszu. Obelgi tlenionej blondynki, nie robiły na nim żadnego wrażenia.<br />
- Kim zamknij swoje napompowane usta albo zatkaj je sflaczałym kutasem swojego chłoptasia.- warknęła a wszyscy zgromadzeni parsknęli śmiechem. Kamienna twarz Alexa drgnęła, gdy próbował ukryć uśmiech.<br />
- Powinniśmy się zbierać.- stwierdził blondyn, spoglądając na telefon.- Za dziesięć minut zaczynają zajęcia.<br />
- Masz rację, dalsza dyskusja nie ma sensu.- skwitował Alex, odzyskując głos.<br />
Pożegnał się z Alice i ruszył w stronę szatni wraz ze swoją drużyną. Obrażona na cały świat Kimberley odmaszerowała wraz ze swoją świtą w stronę aut a drużyna futbolowa powlekła się prosto do szkoły. <br />
- Boże co tu się dzieje.- Josh wypuścił głośno powietrze z ust.<br />
- Zwykły dzień w Liceum.- poklepała przyjaciela po plecach.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Pomimo braku porozumienia Kongresu Stanów Zjednoczonych....- Josh oparł głowę o ścianę, ziewając po raz setny na tej lekcji. Beznamiętnie wpatrywał się jak Alice bazgrze kolejną kartkę w zeszycie. Lekcja pani Henderson ciągnęła się bez końca. Uczniów klasy pocieszała myśl, że do końca wszystkich zajęć zostały już tylko dwie lekcje.<br />
- Za tydzień chce widzieć na moim biurku referaty na temat gospodarki rynkowej USA.- zamknęła notes, patrząc znad okularów na znudzoną klasę. W momencie gdy uczniowie wydali z siebie głośny pomruk niezadowolenia, dzwonek zakończył nudną lekcję.<br />
Z głośników porozwieszanych na korytarzach wydobył się ochrypły głos dyrektora. <br />
- <i>Uczniowie wszystkich klas mają obowiązek stawienia się w auli za dziesięć minut. </i><br />
- O co chodzi?- blondyn rozglądnął się, widząc uczniów zalewających korytarz. Alice pociągnęła go w stronę auli. Przepychając się, brnęli na przód aż do samego podwyższenia. Niski mężczyzna w szarym garniturze miętosił plik papierów, spoglądając na uczniów rozbieganym wzrokiem.<br />
Wszystkie głosy umilkły gdy dyrektor odchrząknął, poprawiając krawat.<br />
- Witam wszystkich uczniów Liceum Englewood. Mam zaszczyt przedstawić wam osiągnięcia naszej drużyny futbolowej.- Alice przewróciła oczyma, widząc jeszcze bardziej nadętego Jamesa.<br />
- Po co ja tu w ogóle przyszłam.<br />
- ....jesteśmy z nich na prawdę dumni. Drużyna zostanie wyposażona w najnowszy sprzęt oraz wyjedzie na trzy dni do Bostonu. Na koniec chciałbym aby kapitan Alex Kavanagah zabrał głos w sprawie zawodów sportowych organizowanych przez jego drużynę.<br />
Zza kulis wyszedł Alex w drużynowym stroju, przywitał się z uczniami krótkim skinieniem głowy.<br />
- Cześć ludzie! Na samym początku chciałbym podziękować naszemu dyrektorowi za zgodę na zorganizowanie akcji. Jak wiecie wszystkie pieniądze zebrane w trakcie zawodów zostaną przekazane fundacji walki z rakiem. Zachęcam was do aktywnego udziału. Na koniec pragnę dodać, że wygramy najbliższy mecz! Dużo trenowaliśmy, mamy nową, lepszą taktykę. Nie zawiedziecie się, do boju Englewood!- wzniósł pięść do góry, uśmiechając się do krzyczących głośno Josha i Alice.<br />
<br />Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-28629789824347116042015-01-04T21:28:00.000+01:002015-01-04T21:28:06.869+01:00Pytania Cześć kochani :) Na początek chciałabym podziękować wszystkim za komentarze, które bardzo mi pomagają. Motywują i niezmiernie cieszą. Pomyślałam sobie, że może macie jakieś pytania w związku z opowiadaniami, postaciami czy czymś innym. Więc pytania piszcie w komentarzach. Ile tylko chcecie ^.^ Na każde odpowiem ale postaram się niespoilerować :) Nie wiem czy ten mój pomysł wypali ale warto spróbować. I na koniec chciałabym zareklamować bloga Vincent Reiz, której, komentarze dają mi niezłego kopa :D http://tonietakjakmyslisztato.blogspot.com/?m=1 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCpPOmHScfXdAFvovSacbzlNG0u59cw6Rr6nX8YV0XHys6F1fLH-IYbCH9bm_xKS4ZTcHxEg-Lg1gPnNr9EP90GOWdNH3AyUUm-7WWZov_EJai0E0gulPVv7LUyORDgPXxHFLpWsrhiuY/s1600/fire_and_ice_by_yaoi_world-d6hz33m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCpPOmHScfXdAFvovSacbzlNG0u59cw6Rr6nX8YV0XHys6F1fLH-IYbCH9bm_xKS4ZTcHxEg-Lg1gPnNr9EP90GOWdNH3AyUUm-7WWZov_EJai0E0gulPVv7LUyORDgPXxHFLpWsrhiuY/s1600/fire_and_ice_by_yaoi_world-d6hz33m.jpg" height="235" width="320" /></a></div>
<br />Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-87587797544799674882015-01-01T16:13:00.000+01:002015-01-01T16:13:39.228+01:00Rozdział 45- Howard sprawdź magazyny. Marcus!- Gray obrócił się w okół własnej osi, szukając między ochroniarzami swojego młodego podopiecznego. Zamiast tego dostrzegł Setha zbiegającego po dwa stopnie ze schodów. <br />
- Co się stało?- odbezpieczył broń, wlepiając spojrzenie w szarowłosego.<br />
Gray przetarł spocone czoło, odgarniając ręką zabłąkane kosmyki włosów.<br />
- Przypuszczam, że komuś udało się wysadzić podziemne magazyny.- odpowiedział, przyglądając się zamieszaniu jakie w mgnieniu oka powstało w jego posesji.<br />
- Cholera! Ta dostawa miała być u ciebie bezpieczna. Kilka milionów dolarów poszło się jebać.<br />
- Będziesz dalej się użalał ile kasy straciłeś czy wreszcie mi pomożesz. Tutaj mogą być ranni. Chcesz żeby twój kochaś był w niebezpieczeństwie. <br />
Seth otworzył szerzej oczy, słowa Graya podziałały jak cios w policzek. Paznokcie wbijały się boleśnie w skórę gdy Vega zacisnął kurczowo pięść. Josh przecisnął się pomiędzy ochroniarzami, dopinając drżącymi dłońmi koszulę.<br />
- Boże....co tu się dzieje.- szepnął, przysuwając się bliżej ukochanego. Rozbieganym wzrokiem spoglądał od wybiegających ochroniarzy do Graya. <br />
- Później wyjaśnię. Spróbuje zatrzymać policje. Seth idź do magazynów!- zniknął, wydając polecenia swoim ludziom.<br />
- Wyjdziemy tylnymi drzwiami. Trzymaj się blisko mnie.- szepnął do chłopaka, ciągnąc go za rękę.<br />
- Dlaczego nie może być choć jednego normalnego dnia. Czy proszę o tak wiele.- jęknął przewracając oczami.<br />
Prowadzony przez Setha dotarł na sam koniec domu. Mógł wreszcie odetchnąć od krzyków mężczyzn i wycia alarmu, który przyprawiał o ból głowy.<br />
- Czy to tu jest magazyn.- wytężył wzrok, próbując przyjrzeć się ogromnej wyrwie w ścianie. Na około porozwalane były deski, tynk i metalowe skrzynie. Trzymając się ściany budynku ruszyli w momencie gdy zza rogu wyniesiony został ranny ochroniarz. Blondyn z całych sił starał się nie patrzeć na pokiereszowanych ludzi. Teraz zdał sobie sprawę jak bardzo niebezpieczny zawód wykonuje jego chłopak. Jeśli zawodem można nazwać mordowanie ludzi. Na samą myśl, że coś mogłoby stać się Sethowi jego żołądek wykonał porządne salto.<br />
- Kurwa...jeszcze ich tu brakowało.- mruknął pod nosem. Przybrał sztuczny, firmowy uśmiech gdy dwóch mężczyzn w czarnych garniturach kierowało się w ich stronę. Blondyn wycofał się ostrożnie, stając lekko za Sethem.<br />
- Steven McKinley i Dave Walker. Federalne Biuro Śledcze.<br />
- Seth Vega.- uścisnął dłoń obojgu mężczyznom.- W czym mogę pomóc?<br />
Josh przełknął głośno ślinę a usta wypowiedziały nieme "FBI". Nie zwracali najmniejszej uwagi na blondyna, który z rosnącym niepokojem obserwował całą sytuację.<br />
- Vega? Współwłaściciel Binary Helix?- niższy agent wyciągnął notes, długopis i nabazgrał coś niedbale na kawałku papieru.<br />
- Zgadza się.- skinął krótko głową, zaciskając dłoń na colcie.<br />
- Mamy nakaz zatrzymania pana za liczne morderstwa, które próbował pan nieudolnie zatuszować.- postąpił krok na przód, z zamiarem skucia mężczyzny.<br />
Josh zacisnął kurczowo dłoń na koszuli Setha, zanim się obejrzał agenci federalni padli trupem, tonąc w kałuży własnej krwi.<br />
- Zabiłeś ich?- słowa ledwo przechodziły mu przez gardło.<br />
- Tylko jednego...- spojrzał na Graya, który stał kilkanaście kroków przed nimi z uniesionym pistoletem.<br />
- Czy to było konieczne?- spytał, wtulając się niespodziewanie w kochanka.<br />
- Niestety tak. Gdyby mnie wsadzili do pudła, kto by się tobą opiekował?- pogłaskał czule włosy chłopaka.<br />
- Rozumiem.- szepnął. Wybite okno, wybuch w magazynie a teraz martwi agenci FBI. To było za wiele jak na jego nerwy. Spojrzał z dołu na niewzruszonego Setha, dla niego to nie była nowość.<br />
- Proponuję wejść do domu i napić się gorącej czekolady. Moi ludzie wszystkim się zajmą.- Gray wyminął trupy i cierpliwie czekał na decyzję Setha.<br />
- Co o tym sądzisz?- Vega posłał pocieszający uśmiech kochankowi.<br />
- Czekolada.- zawyrokował Josh, dając się pociągnąć w stronę domu.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Wdepnęliśmy w niezłe bagno. Mamy na głowie FBI, jakby mało było tych cholernych rosjanów.- Gray okrążał salon, wypalając trzecią paczkę papierosów.<br />
Seth popijał spokojnie wino. Głaszcząc po włosach śpiącego mu na kolanach blondyna i rozmyślając nad kolejnym planem przechwycenia rosyjskiego szpiega. Nie zaprzątał sobie głowy trupami dwóch agentów, których ciała już dawno dryfowały w najbliższym morzu.<br />
- Dziękuję, że mnie słuchasz Vega.- warknął, dopalając papierosa. Zrezygnowany usiadł w fotelu przed kominkiem.- Masz jakiś plan?<br />
- Jakoś nie potrafię nic wymyślić. Chyba za bardzo przejmuję się tym balem, który muszę zorganizować.- parsknął śmiechem, dolewając sobie wina.<br />
Gray z niedowierzaniem przyglądał się jak młody Vega ze stoickim spokojem przyjmuje do wiadomości te straszne wydarzenia.<br />
- Jesteś niemożliwy.- pokręcił głową, zapadając się głębiej w fotel.<br />
- Panie Gray.- jakby znikąd pojawił się Marcus, w krótkich spodenkach i czarnej koszulce polo.<br />
- Co się stało?- spytał, przyglądając się płomieniom w kominku.<br />
- Czterech naszych nie żyję, pozbyliśmy się ciał tych agentów.- zameldował.<br />
- Świetnie a jakie straty w magazynie?<br />
Marcus umilkł na chwilę, wiedział, że odpowiedź nie ucieszy jego pracodawcy.<br />
- Wszystko doszczętnie spalone. Odbudowa zajmie kilka miesięcy, nie będziemy mogli przyjmować towarów przez następne pół roku.<br />
Seth spojrzał uważnie na ochroniarza Graya.<br />
- Odwołaj wszystkie dostawy, niech przywożą je prosto do Binary Helix.<br />
Ochroniarz przyglądał się szarowłosemu, czekając na potwierdzenie słów. Gray machnął ręką, Marcus skłonił się i opuścił szybko salon.<br />
- Jutro zajmę się tym pieprzonym balem.- oznajmił, wpatrując się w śpiącego blondyna. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-23645888064785389372014-12-25T13:13:00.000+01:002014-12-25T13:13:27.105+01:00Rozdział 44Cześć, dziękuję Wam za komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania. Postaram się popracować nad bardziej szczegółowymi opisami :) Miłego czytania. <br />
<br />
<br />
<br />
Seth z trzaskiem zamknął walizkę, do której chaotycznie wpakował swoje rzeczy. Ledwo powstrzymał się od zdemolowania wynajmowanego pokoju. Miał zamiar posiedzieć tu jeszcze jeden dzień ale sprawy tak się pokomplikowały, że wyjeżdża jak najszybciej i to teraz. W momencie gdy spojrzał na swój telefon, ten rozdzwonił się a na wyświetlaczu pojawił się numer jego matki. Wziął głębszy oddech, odbierając telefon.<br />
- Cześć mamo.<br />
- Witaj synu, pewnie wiesz z jakiego powodu do ciebie dzwonie.<br />
- Chodzi o ten bal? Na prawdę nie mam sił ani ochoty go organizować.<br />
- Jest twoja kolej Seth, dobrze wiesz, że Sandy jest w ciąży i nie może cię zastąpić.<br />
- Zdaje sobie z tego sprawę mamo. Ale mam ważniejsze rzeczy na głowie niż jakiś idiotyczny bal.<br />
- Wiem co się przydarzyło Joshowi, Gray mi wszystko powiedział. Jest mi niezmiernie przykro, uwierz mi. Pomyślałam, że skoro organizujesz bal a Ivan co rok dostaje zaproszenia i z niego nie skorzysta, tym razem postąpi inaczej.<br />
Seth doskonale wiedział co matka kombinuje. Ivan Petrovsky za każdym razem gdy bal został organizowany, dostawał zaproszenie ale z niego nie korzystał. Matka sądzi, że tym razem się skusi i łatwo go dopadną.<br />
- Mamo twój plan może nie wypalić. Petrovsky pewnie przyjdzie ze swoimi ochroniarzami<br />
a firma zostanie otoczona jego sługusami. Poza tym nie rozumiem po co my go ciągle zapraszamy.<br />
- Bo taka jest tradycja. Od wielu lat nasza rodzina zaprasza członków wielkich korporacji na bal. A Ivan do jednej z nich należy i chcąc nie chcąc dostaje zaproszenie. <br />
- Cholerne tradycje, kiedyś trzeba będzie to zmienić.<br />
- Seth przywołuje cię do porządku. Pakuj manatki i wracaj do Jacksonville. Jutro masz wynająć katering i wybrać dekoracje. Kocham cię synu.- rozłączyła się, zanim Seth zdążył zaprotestować.<br />
Rzucił telefon na łóżko, przechadzając się po pokoju. Z jego misji nici, nie przechwycił szpiega Ivana. Zamiast tego dostał za zadanie to, czego się najbardziej obawiał. Omiótł wzrokiem pokój, patrząc czy niczego nie zapomniał. Zabrał walizkę, telefon i wyszedł z pomieszczenia, wyminął obsługę hotelową i udał się wprost do recepcji.<br />
<br />
***<br />
<br />
Josh przekręcił się po raz setny na bok. Nie potrafił zasnąć w tym domu, jego myśli cały czas krążyły wokół Setha. Chwycił telefon leżący na szafce nocnej, może jeśli zadzwoni do Alice i zajmie się rozmową, nie będzie tyle myślał o kochanku.<br />
- Słucham?- po trzecim sygnale usłyszał rozbawiony głos dziewczyny.<br />
- Cześć Alice, miałaś zadzwonić.<br />
- Och, zapomniałam, wybacz.<br />
- E tam, domyślałem się, że nie zadzwonisz.- przeczesał dłonią włosy, siadając na łóżku. <br />
- Naprawdę zapomniałam. Alex wreszcie się pojawił i z tego wszystkiego nie miałam jak zadzwonić do ciebie. Ale mam dobrą wiadomość, drużyna Alexa organizuje zawody sportowe a wygrana zostanie przekazana na cele charytatywne. Chciałbyś pomóc albo wziąć w tym udział?<br />
- No cóż.....wolałbym pomóc przy organizowaniu.<br />
- Też fajnie a może spytałbyś się Setha czy weźmie w tym udział?<br />
- Ludzie spoza szkoły mogą w tym uczestniczyć?<br />
- No jasne! Dlatego pomyślałabym, że Seth pewnie wygra większość dyscyplin......auć Alex! Tak....tak ty też wygrasz kochanie. To jak, spytasz się?<br />
- Pewnie, spróbuje go na to namówić. Muszę już kończyć, pa.<br />
Spojrzał spod zmarszczonych brwi na drzwi. Wytężył słuch, kroki na korytarzu stawały się co raz bardziej wyraźne. Wstał ostrożnie, biorąc do ręki kilka książek z pobliskiego regału. Na palcach podszedł do drzwi, szybkim ruchem przekręcił kluczyk. Z okrzykiem na ustach rzucił książkami w zakapturzoną postać. W akcie desperacji kopnął mężczyznę w krocze, po czym odskoczył na bok, wpadając na fotel.<br />
- Jezu chryste!- postać wtoczyła się do pokoju, skulona z bólu.<br />
Josh otworzył szerzej oczy, poznał go po głosie.<br />
- Seth!- krzyknął, szukając dłonią włącznika światła.<br />
Jasny promień oświetlił czerwoną twarz Vegi. Jedną dłonią rozmasowywał obolałą głowę, drugą zaś trzymał na kroczu.<br />
- Nie miłe przywitanie.- jęknął, opierając się na ścianie.<br />
- Boże co ja ci zrobiłem.- w oczach chłopaka pojawiło się kilka łez.<br />
- Nic się nie stało, moja wina. Przestraszyłem cię a ty się broniłeś....książkami.- twarz powoli odzyskiwała dawne barwy.<br />
- Boli cię?- spytał, podchodząc chwiejnym krokiem do kochanka.<br />
- Troszkę ale nie płacz skarbie.- kciukiem otarł łzę spływającą po zarumienionym policzku.<br />
- Jak ty tu wszedłeś?- zapytał, patrząc z dołu na Setha.<br />
- Znają mnie tu, nie miałem problemu z dostaniem się.- przyciągnął do siebie blondyna.<br />
W tej samej chwili drzwi do pokoju otworzyły się, Gray z pistoletem w dłoni i samych bokserkach, stanął przy Sethcie. Celując bronią w jego głowę.<br />
- Jasna cholera. Mogłem cię zastrzelić.<br />
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś.- wyrwał mu z dłoni srebrnego colta.- A co ty tutaj robisz?<br />
- Właśnie szedłem do kuchni.<br />
- Z pistoletem w dłoni.- odparł kpiąco.<br />
- To moja sprawa.- szepnął, wpatrując się w chłopaka.<br />
- Pewnie tak. Jak widzisz wszystko jest w porządku. Możesz już sobie iść.- ręką wskazał<br />
drzwi.<br />
Gray zniknął, miotając przekleństwami.<br />
- Co jemu jest?- Josh spojrzał na miejsce, gdzie przed paroma sekundami stał szarowłosy.<br />
- Domyślam się, że jest zazdrosny. Ale to nie nasza sprawa, mamy lepsze rzeczy do roboty.- uśmiechnął się tajemniczo, ciągnąc blondyna w stronę łóżka.<br />
- Czasami bardzo dziwnie się zachowuje.- mruknął chłopak, wlepiając spojrzenie w kochanka.<br />
- Kto? Gray? On już taki jest i nic na to nie poradzę.- ściągnął bluze, przewieszając ją przez oparcie krzesła.<br />
Josh wciągnął z sykiem powietrze. Ciało Setha pokrywały głębokie zadrapania. <br />
- Co ci się stało?- dotknął ostrożnie ran, pod palcami poczuł rozoraną skórę.<br />
- Drut kolczasty.- uśmiechnął się krzywo.<br />
- Uważaj bardziej na siebie.<br />
- Nie martw się. Potrafię o siebie zadbać.- usiadł obok blondyna, ustami muskając jego wilgotne wargi.<br />
Dłoń zacisnął na szorstkim materiale koszuli, drugą wsunął pod spód. Rozkoszując się delikatnością skóry, jej ciepłem i dotykiem.<br />
- Boże...Seth.- zagryzł wargę, odchylając głowę w tył.<br />
- Bogiem niestety nie jestem.- odpowiedział ochrypłym głosem. Ciemne oczy zabłysły widząc błyszczące usta blondyna. Niepohamowana żądza kazała mu rzucić kochanka na stos<br />
poduszek i agresywnie wbić się w jego wargi. Chłopak uchylił lekko usta, pogłębiając zachłanny pocałunek. Rozgrzany język Setha pieścił podniebienie kochanka.<br />
- Tęskniłem za tym.- wysapał, świdrując Josha pożądliwym spojrzeniem.<br />
- Ja również.- szepnął, rumieniąc się jeszcze bardziej. Każde pieszczoty z Sethem, przeżywał jakby były jego pierwszymi. A ogrom uczuć przytłaczał co raz mocniej. Zarzucił ramiona na szyję Setha, uśmiechając się promiennie.<br />
- Kochany jesteś.- musnął policzek blondyna. Josh jęknął cichutko, napęczniały rozporek mężczyzny drażnił jego krocze.<br />
Seth polizał przeciągle szyję chłopaka, zostawiając za sobą wilgotne ślady. Przez materiał ściskając twarde sutki chłopaka. Blondyn otarł się kroczem o biodra kochanka, domagając się więcej pieszczot. Lekki uśmiech zagościł na twarzy Setha.<br />
- Spokojnie skarbie, jeszcze zdążę cię zerżnąć.- na te słowa stwardniał jeszcze bardziej, czuł jakby za chwilę spodnie miały same pęknąć.<br />
Posłał Sethowi, pełne podniecenia spojrzenie. Dobrze wiedział, że doprowadza go do szaleństwa.<br />
- Myślisz, że tylko ty jesteś taki cwany?- zaśmiał się lekko drżącym głosem. Niespodziewanie chwycił za krocze Setha, uśmiechając się przebiegle. Mężczyzna wybałuszył oczy, zagryzając usta aby powstrzymać jęk. Uśmiech blondyna pogłębił się jeszcze bardziej.<br />
- Skoro już zacząłeś, to skończ.- sapnął, schodząc z kochanka.<br />
- Hmmm?- brwi chłopaka podjechały do góry.<br />
Głos Setha zagłuszył potężny wybuch, który wstrząsnął posiadłością.<br />
- Co jest kurwa.- warknął, zakładając w pośpiechu spodnie. Josh sturlał się z łóżka zakładając na siebie bluzę Setha, która była najbliżej. Alarm zaczął wyć przeraźliwie, Vega wyskoczył na korytarz. Ochroniarze w pełnym uzbrojeniu kierowali się na dół.Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-9324146776412195392014-12-19T18:49:00.000+01:002014-12-19T18:49:13.444+01:00Rozdział 43Cześć kochani miałam dodać rozdział jutro ale jest dziś. Święta zbliżają się wieeelkimi krokami z racji czego następny rozdział dodam najprawdopodobniej w nowym roku. A powodem jest wyjazd do rodziny... na wieś.<br />
Życzę Wam wesołych i pogodnych świąt, spędzonych z najbliższymi oraz wystrzałowego i niezapomnianego sylwestra! <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Josh ze zniecierpliwieniem czekał aż Gray łaskawie odbierze telefon. Alice nie spuszczała<br />
wzroku z wystraszonego chłopaka. List jaki został przyczepiony do cegłówki dostatecznie ich wystraszył.<br />
- Gray!- wrzasnął do słuchawki, nie miał zamiaru tak krzyczeć ale emocje jakie nim targały wzięły górę.<br />
- Josh?- po drugiej stronie usłyszał zdziwiony głos Fowla i dźwięk tłuczonych naczyń.<br />
- Nareszcie odebrałeś.<br />
- Wybacz, byłem zajęty. A dzwonisz do mnie bo....?<br />
- Hmmm no nie wiem, może dlatego, że Domenico wybił okno cegłówką i próbuje mnie zastraszyć, co mu jak na razie wychodzi.- zacisnął dłoń w pięść, bezskutecznie starając się ukryć drżenie ciała.<br />
- Tego się niespodziewałem. Będę u ciebie za 15 minut. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy.- rozłączył się zanim Josh zdołał wypowiedzieć choćby słowo.<br />
- Halo, ziemia do Josha.- dziewczyna pomachała otwartą dłonią przed oczami blondyna.<br />
- Muszę się spakować.-podbiegł do szafy, wyciągnął torbę podróżną i zaczął chaotycznie pakować ciuchy do środka.<br />
- A co ze mną?- zawołała. <br />
Blondyn zatrzymał się gwałtownie. O tym nie pomyślał, nie miał zamiaru zostawić tutaj przyjaciółki ale też nie wiedział jak zareaguje Gray na wieść, że Alice wie o wszystkim.<br />
- Chcesz jechać do domu, prawda? I pewnie już nie chcesz mnie znać.- westchnął ciężko, zapinając torbę.<br />
- Tak chce jechać. Ale jak będę w domu mam zamiar do ciebie zadzwonić i spytać jak się czujesz. Martwię się o ciebie.<br />
- To miłe dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko wziąłem.- rozglądnął się po salonie.<br />
- No chyba wszystko.- Alice powiodła za nim wzrokiem.<br />
Rozmowę przerwało wtargnięcie Graya. Z pistoletem w dłoni i zmierzwionymi włosami spojrzał na blondyna.<br />
- Nic ci nie jest?- spytał, chowając broń.<br />
- Wszystko w miarę dobrze.<br />
- A to kto?- spojrzał na dziewczynę, jakby dopiero teraz ją zauważył.<br />
- Gray to Alice, moja przyjaciółka. Alice to Gray Fowl, pracuje razem z Sethem.<br />
Szarowłosy zmierzył chłodnym spojrzeniem dziewczynę.<br />
- Skoro jesteś spakowany możemy się zbierać.-przewiesił torbę prze ramię. Wolnym krokiem skierował się ku wyjściu.<br />
- Postanowię nie komentować jego niekulturalnego zachowania.- wycedziła przez zaciśnięte zęby.<br />
Josh przymknął lekko powieki, dziękował bogu, że chociaż w takiej sytuacji niewszczyneli kłótni.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
- Nie podoba mi się ta dziewczyna. Ile razy mam ci to powtarzać.- starał się skupić na prowadzeniu samochodu ale gdy w pobliżu był Josh, nie było to takie łatwe.<br />
- Bo tobie się nikt nie podoba.- oznajmił blondyn, wiercąc się na przednim siedzeniu ciemnozielonego sedana.<br />
- Ty mi się podobasz aniołku.- zatrzymał się gwałtownie na czerwonym świetle.<br />
- Nie zwracaj się tak do mnie!- krzyknął, choć w rezultacie zdołał jedynie wydać z siebie głośny pisk. Zaróżowione policzki ukrył, odwracając się w przeciwną stronę. Po kilku minutach jazdy w milczeniu, zatrzymali się przed kutą czarną bramą. W oczy rzucała się ogromnej wielkości willa z prostokątnym basenem po prawej stronie.<br />
- Mieszkasz tu?- spytał z niedowierzaniem.<br />
- Oczywiście. Praca u Setha ma swoje zalety.- uśmiechnął się lekko pod nosem. <br />
Po włączeniu jednego z przycisku znajdującego się na kokpicie, prawe skrzydło bramy ustąpiło, umożliwiając wjazd.Ciemnozielony sedan zatrzymał się na zażwirowanym podjeździe. Białe, łukowate drzwi wejściowe uchyliły się lekko. Starszy mężczyzna w czarnym garniturze, wręczył Grayowi lampkę białego wina.<br />
- Zaparkuj.- rzucił w stronę lokaja kluczę.<br />
- Dobrze, sir. Faks nadesłany z firmy przyszedł, panienka Vega dzwoniła godzinę temu i kazała przekazać, że pojawi się w piątek po południu.<br />
- Zapamiętam, zarezerwuj stolik w Alouette na spotkanie z Sandy.- przetarł skroń, upijając łyk wina.<br />
- Tak jest, sir.<br />
- Własna służba? Jaki wygodny.- zakpił blondyn, przeciskając się obok Graya.<br />
- Lubię wygodę.- dopił wino, odkładając szklane naczynie na blat w kuchni.<br />
- Każdy lubi. Co zamierzasz teraz zrobić?- spytał, przyglądając się jak szarowłosy wyciąga broń, znajdującą się w ukrytej skrytce w ścianie.<br />
- Spróbuję zadzwonić do Setha, jeśli w ogóle odbierze a potem mam zamiar pojechać do firmy.- odparł, wkładając naboje do magazynku.<br />
- Wszystko fajnie a co ja mam robić?- podparł głowę na zewnętrznej stronie dłoni.<br />
- Pewnie z Sethem byś się nie nudził. Dom jest duży, wymyślisz coś.- wręczył Joshowi posrebrzaną berettę.<br />
- Po co mi to?- obrócił w dłoniach sporej wielkości pistolet.<br />
- Głupie pytanie, do obronny.- do wewnętrznej kieszeni marynarki schował czarnego glocka.<br />
- Myślałem, że twoje mieszkanie jest wystarczająco dobrze chronione i nie potrzebuje tego....- pchnął broń w stronę Graya. <br />
- Jest dobrze chronione ale wole być przygotowany na wszelkie ewentualności. Wiesz jak z tego strzelać?- po grymasie, jaki wykrzywił twarz blondyna, wiedział jakiej odpowiedzi może się spodziewać.<br />
- Wyobraź sobie, ze jakoś nie miałem okazji.- warknął.<br />
Gray przewrócił oczyma, obszedł stół i ruchem dłoni kazał wstać blondynowi.<br />
- Weź do ręki pistolet.- Josh posłusznie wykonał polecenie, celując w drzwi przed sobą.<br />
Szarowłosy przymknął powieki, resztkami sił powstrzymując się od objęcia chłopaka.<br />
- Odbezpiecz.<br />
- Gdzie to się robi?<br />
Gray uśmiechnął się pod nosem.<br />
- Tutaj. Skup się.- skarcił go, ocierając się o jego biodro.<br />
- Ciężko jest mi się skupić jak mi dyszysz w kark zboczeńcu!<br />
- Jeśli już odbezpieczyłeś możesz strzelać. To pewnie wiesz jak się robi.<br />
Ciszę wypełnił huk z jaką nabój przebił drzwi. Gray otworzył szerzej oczy, patrząc z niedowierzaniem na Josha.<br />
- Cholera! Nie kazałem ci strzelać teraz i to w pomieszczeniu.- przeczesał włosy, podchodząc do drzwi i oceniając straty.<br />
- Przepraszam, to ...tak jakoś samo.- wyjąkał blondyn, ręką zasłaniając usta.<br />
Ze schodów po przeciwnej stronie zbiegł młody mężczyzna z nożem w dłoni. Czujnym wzrokiem przeczesał kuchnie, zatrzymując spojrzenie na Grayu.<br />
- Spokojnie, nic takiego się nie stało Marcusie.- odparł, biorąc głęboki oddech.<br />
- Słyszałem strzał, sir. Sądziłem, że ktoś włamał się do domu.- schował broń, za pas oplatający biodra. Zeskoczył zwinnie z ostatnich stopni schodów, przechodząc sprężystym krokiem obok Josha.<br />
- Pokaż temu chłopakowi pokój.- machnął ręką, opierając się o ścianę.<br />
- Proszę za mną.- wskazał schody prowadzące na górę.<br />
Josh z mieszanymi uczuciami podążył za ochroniarzem.<br />
- Długo tutaj pracujesz?- przerwał ciszę, która powoli go dobijała.<br />
- Jakieś pięć lat.<br />
- Sporo czasu.<br />
Zatrzymali się przed ciężkimi, rzeźbionymi drzwiami.<br />
- To tutaj?- blondyn spojrzał na Marcusa.<br />
Ten skinął głową, przekręcając klucz w zamku.<br />
- Zostawiam cię samego. Za chwilę przyniosę bagaż.<br />
- Jasne, nie śpiesz się- wszedł do dużego pokoju, wypełnionego mahoniowymi meblami i pięknymi obrazami. Z okna przysłoniętego kremowymi zasłonami, roztaczał się widok na jedną z najpiękniejszych części miasta. Blondyn usiadł z westchnieniem na łóżku, z kieszeni spodni wyjął telefon. Spojrzał ze smutkiem na wyświetlacz. Spodziewał się tego, wiedział, że po tym co usłyszała nie będzie chciała już go znać. Głupi, sądził, że spotkał na swojej drodze przyjaciel.<br />
- Przyniosłem twoje rzeczy. Na dole czeka na ciebie kolacja.- Josh krzyknął cicho. Nawet niezauważył jak ochroniarz wszedł do pokoju.<br />
- Nie mam ochoty na jedzenie.- odparł beznamiętnie.<br />
- Pan Gray ma ci coś do powiedzenia. Powiedział, że z chęcią to usłyszysz bo chodzi o pana Vege.<br />
Źrenice chłopaka rozszerzyły się momentalnie. Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że zapomniał o kochanku. Zerwał się z łóżka i popędził do kuchni, po drodze minął resztę zaskoczonych ochroniarzy. Zdyszany i z rozwianymi włosami wpadł do kuchni.<br />
- Już myślałem, że nie przyjdziesz.- spojrzał kątem oka na chłopaka, stawiając talerz na stole.<br />
- Podobno masz mi coś do powiedzenia.- usiadł po przeciwnej stronie, patrząc krzywo na jedzenie przed sobą.<br />
- Tak. Dzwoniłem do Setha powiedział, że postara się przyjechać jak najszybciej. Oczywiście nie muszę ci mówić jak bardzo się wkurwił, gdy opowiedziałem mu co się stało.- otworzył puszkę piwa, niespuszczając wzroku z blondyna.<br />
- Domyślam się.- z trudem przełknął ślinę.<br />
- Ciekawe czy zabierze cię na co roczny bal, organizowany przez jego rodzinę.- powiedział, a na twarzy zagościł chytry uśmieszek. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-13228257351555747692014-12-11T13:40:00.001+01:002014-12-11T13:40:20.935+01:00Reaktywacja i Rozdział 42Witam wszystkich po dość długiej przerwie. Od czasu zawieszenia bloga dużo w moich życiu się zmieniło ale nie będę Was zanudzać opowieściami z życia yaoistki heh... Mam nadzieję, że w tym czasie nie straciłam żadnego czytelnika. Postaram się doprowadzić to opowiadanie do samego końca bez żadnych przerw. Nie przedłużając zapraszam do czytania rozdziału 42 :)<br />
<br />
<br />
<br />
- Za bardzo się zamartwiasz.<br />
Josh spojrzał na Alice z irytacją w
oczach. Wyjście na lody nie poprawiło mu humoru. Z perspektywy czasu
wolałby zaszyć się sam w pokoju niż przemierzać ulice miasta.<br />
- Łatwo ci mówić.- odparł, pochłaniając w błyskawicznym tempie ostatniego rogalika.<br />
- Możliwe. Według mnie za bardzo dramatyzujesz.- odgarnęła z czoła zabłąkany kosmyk czarnych loków.<br />
- Jasne. Nawet nie masz pojęcia jak się o niego martwię.<br />
- Mogę się tylko domyślać. Ale szkoda mi cie. Widzę jak cierpisz.<br />
- Idziemy do mnie?- nie miał ochoty dalej rozmawiać z przyjaciółką na ten temat.<br />
- Czemu nie.<br />
- Ugotujemy coś, rozwalając przy tym pół kuchni.- zaśmiał się pod nosem<br />
- O matko ... ty jeszcze chcesz jeść? Ja mam dość.- poklepała się po brzuchu.<br />
- Nie przesadzaj. Zmieścisz coś jeszcze.<br />
- Jasne, patrz jaka jestem gruba.<br />
- Nie rozumiem dziewczyn. Dobrze wiedzą, że są szczupłe a gadają takie pierdoły.- przewrócił oczyma.<br />
Alice
nie odpowiedziała, milcząc całą drogę. Joshowi to odpowiadało,
przynajmniej miał czas by pomyśleć nad swoim życiem. Odkąd zabrakło
Setha, czuł się jakby wyrwano mu cząstkę siebie samego. <br />
<br />
* * * <br />
<br />
- Otworzysz to?- Alice oparła się o ścianę, przyglądając się podejrzanie paczce leżącej pod drzwiami.<br />
Josh podrapał się w zamyśleniu po głowie.<br />
- Kiedyś muszę. Od kogo to jest?- okrążył pakunek.<br />
- Wnieśmy to do domu.- zaproponowała, otwierając drzwi wejściowe.<br />
Josh
postawił pudło na stole, ręką przecierając spocone czoło. Alice nie
czekała długo i zabrała się za przecinanie kartonu. Blondyn odpuścił
sobie komentowanie, zamiast tego już wiedział, że nigdy nie
zrozumie kobiet. <br />
- To od Setha!- krzyknęła a chłopak natychmiast wyrwał jej mały liścik z dłoni.<br />
<br />
<i> " Witaj Skarbie</i><br />
<i> Mam nadzieję, że nie nudzisz się zbytnio </i><br />
<i> beze mnie. Wrócę za dwa dni.</i><br />
<i> W środku jest laptop, sprawdź mejla</i><br />
<i> Twój Seth "</i><br />
<br />
- To miłe z jego strony.- usłyszał głos Alice tuż przy uchu.<br />
<i>- </i>Nie ładnie czytać cudzą korespondencję.- zacisnął zwitek papieru w dłoni.<br />
- Włączaj go, jestem ciekawa co tam napisał.<br />
Z
laptopem pod pachą i kubkiem kawy w dłoni, rozsiadł się na kanapie obok
przyjaciółki. Ta nieoczekiwana przesyłka wprawiła go w wyśmienity
humor. Miał nadzieję, że te 2 dni miną bardzo szybko.<br />
- Co to?<br />
- Logo firmy Setha.- odparł, uśmiechając się mimowolnie na widok litery V obracającej się w okół własnej osi.<br />
- O kurde... to ten duży budynek w centrum miasta?<br />
- Dokładnie.<br />
- A jak się nazywa?<br />
- Chyba... Binary Helix czy jakoś tak.<br />
Josh podskoczył na kanapie, rozlewając w okół siebie kawę. Telefon w tylnej kieszeni jego spodni rozdzwonił się na dobre.<br />
- Cześć maleńki.- po drugiej stronie usłyszał głos Setha.<br />
-
Seth! Myślałem, że nie zadzwonisz. Dziękuję za prezent.- zamruczał
wprost do słuchawki, szelmowski uśmiech nie schodził mu z twarzy. Alice
obserwowała przyjaciela, cieszyła się, że humor blondyna powrócił. Przez
prawie cały dzień chodził smutny i zdołowany.<br />
- Nie dziękuj. Przeczytałeś mejla?<br />
- No jeszcze nie ale już się za niego zabieram.- zaśmiał się, biorąc od dziewczyny laptopa.<br />
- Dobrze skarbie. Widzę, że jesteś z Alice. Przynajmniej nie jesteś sam, posprzątaj proszę tą rozlaną kawę.<br />
- Skąd ty...<br />
- Kamery.- odparł natychmiastowo.<br />
- Seth jak tak mogłeś!- rozejrzał się po salonie.<br />
- Muszę wiedzieć czy jesteś bezpieczny. Nie gniewaj się na mnie.<br />
- Aż nie wiem jak to skomentować.- burknął, podkulając nogi.<br />
- Nie musisz Josh.- zaśmiał się.- A teraz rozłącz się pierwszy.<br />
- Nie potrafię, uwielbiam twój głos.<br />
- Skarbie gdybym miał więcej czasu sprzeczałbym się z tobą ale w takiej sytuacji życzę ci przyjemniej nocy.<br />
- Nie będzie przyjemna bez ciebie. Do zobaczenia.- rozłączył się, rzucając telefon na stolik.<br />
-
Coś nie tak? Wydawałeś się być zadowolony.- dziewczyna zmarszczyła
brwi. Martwiła się o blondyna, mimo tak krótkiej znajomości bardzo się z
nim zżyła. Traktowała go jak starszego brata, troskliwego ale i trochę
zagubionego. Zwłaszcza gdy nie było przy nim Setha.<br />
- Raczej wszystko w porządku.- przeczesał dłonią włosy.<br />
- Przeczytaj tego mejla.- Alice szturchnęła chłopaka łokciem.<br />
<br />
Nadawca: Seth Vega<br />
Adresat: Josh Carter<br />
Temat: Mój Skarb<br />
Pod
moją nieobecność będzie doglądał Cię....Gray, niestety. Pewnie nie
jesteś z tego faktu zadowolony, w sumie ja też. Nawet nie wiesz jak
bardzo. Ale on jako jedyny w firmie jest wolny. Nie mam czasu na dłuższe
rozpisywanie się. Uważaj na siebie. <br />
<br />
- Strasznie nadopiekuńczy.- skwitowała dziewczyna.<br />
- Ma swoje powody.<br />
- Co masz na myśli?<br />
- Raczej nie chcesz tego słyszeć. Jeszcze uciekniesz potem z krzykiem.<br />
- Nie należę do takich dziewczyn.<br />
- Na pewno chcesz wiedzieć?- spojrzał jej prosto w oczy.<br />
- Tak, chce.- kiwnęła powoli głową.<br />
- Od czego by tu zacząć...<br />
- Najlepiej od początku, jak się poznaliście?<br />
- W barze, w którym pracowałem. Nie przypuszczałem, że ta znajomość się tak rozwinie.<br />
- Ale jesteście szczęśliwi, widać to po was.<br />
- Zadziwiasz mnie, nie obrzydza cię to?<br />
- Związek dwóch facetów? Nie bardzo, każdy zasługuje na miłość.<br />
- Tylko nie każdy jest tolerancyjny.<br />
- Takie jest życie i choćbyśmy bardzo chcieli, nic na to nie poradzimy. No ale wracając...czym się Seth zajmuje?<br />
Josh westchnął ciężko, wiedział, że dziewczyna kiedyś zada to pytanie.<br />
- Chcę być z tobą szczery. Seth jest a raczej był, płatnym mordercą. Teraz zabija sam, na własną rękę.<br />
- Kogo?<br />
- Różnie, głównie mężczyzn pochodzenia rosyjskiego. Mafia i te sprawy. I jak, jeszcze jakieś pytania?<br />
- Na razie to wszystko.<br />
- Nie uciekłaś z piskiem, brawo.- zaśmiał się, choć tak na prawdę spodziewał się czegoś zupełnie innego.<br />
- Jakoś to mnie wszystko nie przeraża.- odparła, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie.<br />
- A to?- obrócił się, podciągając koszulę do góry. Oczom Alice ukazały się szpetne blizny rozciągnięte po całej skórze blondyna.<br />
- Kto ci to zrobił?<br />
Odpowiedź Josha zagłuszył trzask rozbijanego szkła. Oboje spojrzeli ze strachem na wybitą szybę. Czerwona cegłówka owinięta zabazgranym papierem potoczyła się przez salon, zatrzymując się pod ścianą. Alice zsunęła się z kanapy i ostrożnie podeszła do okna, dostrzegła jedynie zarys szybko oddalającego się czarnego samochodu.<br />
- Co to do cholery było?- szepnęła, odzyskując głos. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-69362239512171041592014-10-06T15:38:00.000+02:002015-02-24T19:00:56.198+01:00Smutna wiadomośćCześć. Wiem, że dawno mnie tu nie było. Pewnie dostane od niektórych opierdziel, przynajmniej tak mi się wydaje. Ale nie przedłużając, zawieszam bloga. Szczerze mówiąc to kiedyś musiało się stać. Nie idzie mi kompletnie pisanie kolejnych rozdziałów chociaż mam wiele pomysłów. Ciężko jest mi się rozstać z tym blogiem, przynajmniej na razie. Jeśli wena powróci, reaktywuje bloga. Mam nadzieję, że gdy zaczną się święta będę miała czas na pisanie. Nie tylko brak weny powoduje zawieszenie bloga, szkoła również. Ponieważ w tym roku jak i w następnych zamierzam wziąć się za naukę. Bardzo ciężko jest mi rozstać się z pierwszym opowiadaniem. To było pierwsze yaoi jakie w życiu napisałam. Styl pisania niektórym czytelnikom się podoba a innym nie. No cóż... z czasem się poprawia, tak sądzę. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli i zrozumiecie moją postawę. Także do szybkiego zobaczenia :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-81511462470728044712014-09-18T10:43:00.000+02:002014-09-18T10:43:57.495+02:00Rozdział 41Bardzo przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział. Byłam pewna, że wena wróciła ale ona przychodzi i odchodzi. Kolejne notki mogą być dodawane raz na miesiąc. Przykro mi to pisać ale taka jest prawda. Jak na razie założyłam nowego bloga i tam będę aktywniejsza niż tu. To nie znaczy, że porzucam pisanie yaoiców. Rozdział według mnie nędzny i krótki.... prawie nic się w nim nie dzieje. Mam nadzieję, że następne takie nie będą, bo mam już kilka pomysłów na nie. Za błędy przepraszam. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Vega trzasnął drzwiami, telefon jaki dostał kilka minut temu jeszcze bardziej go zdenerwował. Ivan Petrovsky przekroczył granicę i udał się do Rosji. Jakby tego było mało kilkoro ludzi Setha zostało zastrzelonych. W tym Chris poważnie ranny, spędzi w szpitalu dobre kilkanaście dni. Bez Sandy on sam musi ogarnąć całą firmę. Matka postanowiła sobie zrobić małe wakacje.<br />
Seth udał się do sypialni, jak przypuszczał właśnie tam znajdzie swój skarb. Ostrożnie uchylił drzwi, jego oczom ukazał się blondyn. Owinięty ciasno w koc. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.<br />
- Skarbie obudź się.- Seth szarpnął lekko za koc. Josh w odpowiedzi zmarszczył brwi, podciągając koc pod samą brodę. Vega przysunął się do kochanka, zaciskając dłoń na jego pośladku.<br />
- Seth?- blondyn uchylił powieki.<br />
- Jak się spało maleńki?- przyciągnął chłopaka do siebie. Josh bez żadnego sprzeciwu dał się przytulić. Brakowało mu dotyku mężczyzny, jego ciepła i troski.<br />
- Nawet dobrze.- wtulił się w pierś kochanka.<br />
- Czyli się wyspałeś.- pogłaskał płowe włosy chłopca.<br />
- Chyba tak. Nie wiem co ja będę w nocy robił.<br />
- A ja wiem co.- do uszu Josha doszedł cichy pomruk.<br />
- N...niby co?- pożałował swoich słów, gdy ręka Setha wsunęła mu się pod koszulę.<br />
- Dobrze wiesz co.- zamruczał, całując jego rozchylone usta.<br />
Blondyn wdrapał się na kolana kochanka, ocierając się kroczem o jego udo.<br />
- Czy ty mnie prowokujesz?- na twarzy Vegi wykwitł szeroki uśmiech.<br />
- Najwyraźniej tak.<br />
- Brakowało mi tego.- szepnął Seth, muskając policzek chłopaka.<br />
Josh z błogim uśmiechem na twarzy, poddawał się pieszczotom Setha. Jego ciepłe dłonie z uwielbieniem zaciskały się na pośladkach chłopaka. Mężczyzna docisnął swój wzwód, do krocza kochanka. Blondyn zagryzł wargę, wpatrując się w ciemne oczy Vegi.<br />
- Seth...- chłopiec niemal jęknął, gdy mężczyzna wprawnym ruchem obrócił go na brzuch. Dociskając swoim ciałem do materaca.<br />
- Postaram się żeby nie bolało.- wsunął dłoń za pasek spodni blondyna, zsuwając je ze zgrabnych pośladków.<br />
Polizał przeciągle dół pleców Josha, dotykając opuszkami palców jego boku. Blondyn spiął się nieznacznie, gdy poczuł między udami twardy członek Setha. Mężczyzna zamruczał tuż przy uchu chłopaka, z lekkim uśmiechem na ustach, wpatrywał się jak na skórze chłopaka pojawia się gęsia skórka.<br />
- Mój kochany.- szepnął Seth, tuląc do siebie blondyna.<br />
- Co ty...- Josh spojrzał głupkowato na kochanka.<br />
- Poliż.- nakazał Seth, wsuwając dwa palce do ust zaskoczonego chłopca.<br />
Josh posłusznie wykonał polecenie. Seth wyjął wilgotne palce, strużka śliny wyciekła z ust blondyna, zostawiając mokre ślady na poduszce.<br />
- Tylko bądź delikatny.<br />
- Zawsze jestem.- rozsunął uda kochanka.- Nie wierć tak tym tyłkiem.<br />
- Staram się.- jęknął, gdy Seth wszedł w niego gwałtownie. Jak zwykle poczuł ból, jakby coś dużego rozsadzało go od środka.<br />
- Jesteś cudowny.- szepnął, owiewając kark Josha gorącym oddechem. Nie mógł powstrzymać szybszych ruchów bioder.<br />
- Nie wytrzymam dłużej.-chłopak zacisnął dłonie na prześcieradle. Tak bardzo chciał poczuć Setha głębiej w sobie. <br />
- Spokojnie skarbie.- wtulił się w zgięcie przy szyi młodszego.<br />
Josh wygiął się w łuk dochodząc gwałtownie. Oddychał spazmatycznie, wtulony w poduszkę. Seth wysunął się z chłopaka, tryskając spermą na spocone ciało blondyna. Opadł bez sił na poduszkę obok Josha, przygarniając go ramieniem.<br />
- Jutro musimy to powtórzyć.<br />
- Jeśli będziemy mieć na to czas.- zaśmiał się Josh, kładąc głowę na umięśnionym torsie starszego.<br />
- To przyjadę do szkoły i zrobimy to w pustej klasie, w toalecie. Gdzie chcesz.- uśmiechnął się.<br />
- Jasne... ty byś wszędzie to robił.<br />
- Z tobą mogę się wszędzie kochać.- wyszczerzył się.<br />
- Telefon dzwoni.- powiedział Josh, podnosząc lekko głowę.<br />
Zirytowany Seth zwlekł się z łóżka, szukając w spodniach telefonu. Po kilku minutowej walce z kieszeniami, wygrzebał z dna komórkę.<br />
- Seth Vega, słucham? Jak to....na tydzień? Nie mam innego wyjścia, tak będę. Za godzinę? Super, do widzenia.- rozłączył się a jego mina nie wskazywała na nic dobrego.<br />
- Kto to był?<br />
- Wyjeżdżam na tydzień, taka delegacja.- odparł, szukając torby podróżnej.<br />
- Co?!- blondyn zerwał się z łóżka, nakrywając nagie ramiona kocem.<br />
- Przepraszam kochanie.- podszedł do blondyna, jedną dłonią go obejmując a w drugiej trzymając torbę.<br />
- Chce żebyś został.- Josh był bliski płaczu. Niespodziewał się takiego obrotu spraw.<br />
- Też bym chciał, nawet nie wiesz jak bardzo. Ale to jest moja praca i jestem zmuszony wyjechać.- starł z policzka pojedynczą łzę swojego ukochanego. Serce mu się krajało widząc go w takim stanie.<br />
- Pomogę ci się spakować.- pociągnął nosem, kierując się w stronę drzwi. Zbiegł po schodach, szlochając cicho.<br />
Chłopak pakował starannie wybrane i złożone ubrania. W tym samym czasie, Seth rozłożył na stole broń i noże. Wszystko pakował do specjalnych futerałów. Spoglądał od czasu do czasu na zasmuconego chłopaka. Miał nadzieję, że jak najszybciej wróci do domu.<br />
- To chyba już wszystko.- Josh postawił torbę przy drzwiach, nie patrząc na Vegę.<br />
- Jeśli czegoś zabraknie mogę w każdej chwili dokupić.- odpowiedział beznamiętnie.<br />
- Będę bardzo tęsknił.<br />
- Wiem skarbie, ja też. Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7558235114178284916.post-1200564111738018112014-09-11T22:12:00.001+02:002014-09-11T22:12:08.900+02:00Nowy blog!Zapraszam wszystkich na mojego nowego bloga :) Tym razem to nie jest yaoi ale mam nadzieję, że się wam spodoba :) Serdecznie zapraszam<br />
http://mycrimeromance.blogspot.com/Yoshihttp://www.blogger.com/profile/12478123651609558067noreply@blogger.com3