- Sądzę, że łóżko byłoby wygodniejsze niż ...to.-wzrok Josha omiótł sale, w której znajdowały się porozrzucane po kątach kartony.
- Gdybyśmy posiadali więcej czasu zawiózłbym nas do domu.- zgasił tlącego się papierosa, wgniatając go w karton.
Blondyn spojrzał sceptycznym wzrokiem na poczynania kochanka.
- Pal jeszcze więcej a będę poważnie zaniepokojony stanem twoich płuc.
- Nie martw się o mnie kochanie.- posłał chłopakowi rozbrajający uśmiech.
Josh westchnął bezceremonialnie. Przygryzł wargę aby powstrzymać napad śmiechu. Miał wielką ochotę pozbawić Setha wszystkich ubrań.
- Mam nadzieję, że wszystko się między nami ułoży. To frustrujące, że ciężko jest nam się dogadać mimo tego, że tworzymy parę.
- Tak, to prawda.- westchnął Seth.- A przechodząc do rzeczy, rozbierz mnie.
- To był rozkaz czy prośba?- zaśmiał się chłopak.
Oczy Setha rozbłysły pożądaniem.
- Potraktuj to jako rozkaz. W końcu jestem spadkobiercą Binary Helix i nieziemskim przystojniakiem, któż mógłby mi się oprzeć?
- A skromność to u was cecha dziedziczna?- zakpił.- Nie bądź taki pewny siebie, staruszku.
- Z tego co sobie przypominam to tylko ten staruszek sprawia, że tracisz grunt pod stopami.
- To dlatego, że szaleje za tobą.- jasną twarz blondyna rozświetlił promienny uśmiech.
Seth poczuł jakby na jego serce wylany został balsam, który koił dotychczasowe rany i napawał nadzieją.
- Nie zdajesz sobie sprawy jaką mam na ciebie ochotę. Mógłbym cię zerżnąć tu i teraz, nawet na tamtym biurku.- wskazał obdrapany mebel, na którym piętrzył się stos papierzysk.
Blondyn obejrzał się za siebie. Rozpalony Seth tylko czekał na taki moment, na chwile nie uwagi z jego strony. Z gracją kota doskoczył do chłopaka i wprawnym ruchem pchnął go na biurko. Zabazgrane papiery wyleciały w powietrze a zaskoczony blondyn zdusił krzyk przygryzając wargę, z której pociekła krew.
- Nadal uważasz, że jestem staruszkiem?- polizał przeciągle szyję chłopaka.
Josh mógł poczuć na pośladkach sporej wielkości erekcję, która z każdą chwilą coraz bardziej się powiększała. Atmosfera wokół zgęstniała a ciszę wypełniał jedynie ciężki i chrapliwy oddech Setha. Leniwe pieszczoty, które przed momentem tak podniecały blondyna, przerodziły się w tortury. Pragnął więcej, o wiele więcej. Vega doskonale o tym wiedział, tylko jak na złość droczył się z nim, właśnie to doprowadzało Josha do białej gorączki. Wił się pod nim, starając się jak najbardziej i jak najwięcej ocierać o twardą męskość starszego.
- Wiesz skarbie, musisz mnie bardzo ładnie poprosić a może w końcu cię przelecę.- pochylił się nad chłopakiem, muskając ustami jasne pasma włosów.
- Okropny dupek z pana, panie Vega. Tak mnie dręczyć.- jęknął bezradnie.
Seth zachichotał pod nosem, rękoma wciąż błądząc po rozgrzanym ciele. Josh ponownie nadstawił się na pieszczotę. Tym razem poczynania mężczyzny stały się zachłanniejsze, jakby i jego wytrzymałość powoli się kończyła.
- Wejdź już we mnie do cholery!- niemal wrzasnął, gdy ręka Setha zawędrowała do kształtnych pośladków chłopaka.
- Widzę, że dobrze się bawicie.- od strony drzwi dało się usłyszeć rozbawiony damski głos.- Seth zostaw go już.
Zdziwiony mężczyzna najpierw zmarszczył brwi, potem otaksował dziewczynę nieco rozbieganym spojrzeniem.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj, Alice.- bez najmniejszego skrępowania odwrócił się w jej stronę, wkładając koszule w spodnie.
- Co tutaj robisz?- spytał blondyn, odzyskując panowanie nad sobą.
Alice odrzuciła do tyłu swoje jedwabiste, czarne loki i podeszła do Josha.
- Gray wyciągnął mnie z lekcji i kazał szukać ciebie.- poinformowała.
- Jakby sam nie mógł.- mruknął Seth.
- Nie wnikam o co dokładnie chodzi.- próbowała ignorować Vegę, który jak gdyby nigdy nic odpalił papierosa i z pokaźnym wzwodem oparł się o biurko.- Gray czeka na ciebie przed szkołą, radzę ci szybko zejść na dół bo to chyba poważna sprawa. Leć do niego a ja powiem nauczycielowi, że źle się poczułeś i zwolniłeś się do domu.
- Dziękuję.- podrapał się w zakłopotaniu po głowie.
- Znów zostawiasz mnie samego, tylko po to żeby pójść do Graya.- poskarżył się, gdy Alice zniknęła za drzwiami.
Josh westchnął głęboko, wznosząc oczy ku górze. Czy ten mężczyzna nie może zrozumieć, że nie miał zamiaru go zdradzać? Pragnął tylko odnaleźć matkę a Fowl był mu do tego niezbędnie potrzebny.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Daj mi czas a wszystko ci wyjaśnię. Muszę załatwić pewną sprawę.
Zbierał się powoli do wyjścia, z każdym ruchem czuł na sobie co raz to przenikliwsze spojrzenie Setha, które wręcz wypalało skórę.
***
- Chyba powinniśmy tu skręcić.- blondyn podrapał się lekko po brodzie i spojrzawszy ostatni raz na drogowskaz posłał pytające spojrzenie Grayowi.
- Dałbym głowę, że burdel Melody jest dwie ulice dalej.- zastanowił się powoli, po czym wykonał ostry zakręt w zupełnie innym kierunku.
- No tak, w końcu tylko ty włóczysz się po domach publicznych.- prychnął chłopak.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie to ekskluzywne miejsce. Poza tym to ja a nie Seth pomagam ci w odnalezieniu matki, więc nie bądź taki opryskliwy aniołku.
- Przepraszam, jestem po prostu wykończony psychicznie, na dodatek nie spałem dobrze od kilku dni.
- Rozumiem cię.- westchnął ciężko, objeżdżając budynek.- A co z Sethem, jak jest między wami?
- Chyba lepiej a przynajmniej mam taką nadzieję. Przez całą sytuację z Domenico czuję, że się oddalam od Setha. Nie mamy tyle czasu dla siebie co kiedyś.
- Ty przynajmniej kogoś masz.- szepnął Gray, zwracając na siebie szczególną uwagę.- Nie wiesz jak to jest być przez tyle lat sam, nie być obiektem czyichś westchnień. Nie mam nikogo, nawet rodziny. Jestem sam i nie zanosi się na żadne zmiany.
Josh przełknął ciężko ślinę.W tym momencie zrobiło mu się żal Fowla. Choć z drugiej strony całe te podchody wreszcie miały sens. Do tej pory uważał Graya za niepoczytalnego.
- Każdy znajdzie kiedyś swoją miłość. Jeśli będziesz pesymistą tylko pogorszysz sytuacje.
- Powiedzmy, że w to wierzę.- zakończył temat, dając do wiadomości, że nie ma zamiaru wdawać się w głębszą dyskusje. Nie miał w zwyczaju dzielić się swoim życiem prywatnym, nawet z Joshem. Chociaż czuł, że tylko jemu tak naprawdę ufa. Jedynymi bliższymi znajomymi szarowłosego był Chris, Sandy i Seth. Z innymi zadawał się tylko dla spraw czysto biznesowych.
Rolls Royce Graya wzbudził nie mały zachwyt, gdy pojawił się na żwirowanym podjeździe przed Elysium. A sam właściciel samochodu udał się wprost do budynku, gdzie już na progu przywitała go Melody.
- Dawno się nie widzieliśmy.- pocałowała go w policzek.- Mógłbyś mnie kiedyś odwiedzić.
Gray odsunął się od kobiety i zlustrował ją wzrokiem. Nic się nie zmieniła, mimo swojego wieku nadal zachowała cały swój seksapil.
- Tym razem nie przyjechałem sam.- oznajmił z uśmiechem.
Melody uniosła w zdziwieniu jedną brew i jakby dopiero teraz zauważyła Josha, który stał obok, i przyglądał im się uważnie.
- Josh Carter, miło mi.- przedstawił się. Starał się rozluźnić, choć nie wychodziło mu to najlepiej. Myśl, że zaraz wejdzie do burdelu nieco go przerastała.
- Melody Sheridan. Pewnie nie przyjechaliście na zwykle pogaduchy, prawda?- gestem dłoni zaprosiła ich do środka.
Dwóch ochroniarzy stojących przy dwuskrzydłowych drzwiach otworzyło je, jednym, zamaszystym ruchem.
- Od pewnego czasu mamy wyjątkowy ruch.- wyjaśniła kobieta.- To wszystko przez mój nowy nabytek. Chłopak jest wręcz idealny, klienci się o niego zabijają.
- Może skuszę się na jedną noc z tym cud nabytkiem.- Gray zastanawiał się głośno, podczas gdy Josh zajął miejsce przy ogromnym kontuarze.
Miejsce było utrzymane w ciemnych barwach tak, jak przystało na dom publiczny. Z tą różnicą, że tu panował ład i spokój. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak hotel, po którym kręcą się klienci. Jednak uwagę przyciągały reklamy, które zajmowały niekiedy całe ściany. W duchu, Josh przyznał Fowlowi racje. Elysium było na prawdę ekskluzywnym miejscem. Kręcili się tu mężczyźni w garniturach, którzy szukali przygody na jedną noc a także kobiety, które chciały spróbować czegoś nowego, ekscytującego.
- Napijecie się czegoś?- zaproponowała, wyciągając spod blatu kilka pokaźnych butelek.
- Chętnie.- przytaknął Gray.- I tak zanosi się na długi pobyt tutaj.
- To co was tu przywiało? Sądzę, że ma to związek z tobą kochanieńki.- wbiła wzrok w Josha a lekko fioletowy odcień oczu przeszywał na wskroś.
- No cóż...- zaczął dość niepewnie, niestety zniecierpliwiony Gray przejął pałeczkę.
- Chodzi o to, że porwano matkę Josha. Podejrzewam, że to sprawka Ivana i w tym momencie do akcji wkraczasz ty, jesteś nam potrzebna by namierzyć tych skurwieli. Mamy mało czasu a jedynym punktem zaczepienia jesteś ty, Melody.
Kobieta zastanawiała się chwilę nad wypowiedzianymi słowami, patrząc na alkohol w butelce. Po chwili odeszła bez słowa, przywołując chłopaka, który obserwował dwójkę od samego przybycia do burdelu.
- Nie podoba mi się to wszystko.- szepnął blondyn, rozglądając się uważnie.- W czym może ona nam pomóc?
- Wbrew pozorom ma bardzo dobre kontakty. Wiem, że się denerwujesz ale zaufaj mi, dobrze?- uśmiechnął się pokrzepiająco, choć Joshowi wcale to nie pomogło.
- Nie przypuszczałem, że wiążąc się z Sethem będę miał tak...urozmaicone życie.- zakończył płasko upijając łyk whisky ze szklanki Graya.
- Żałujesz tego?- spytał jakby od niechcenia.
- Oczywiście, że nie. Kocham go i nigdy nie opuszczę.
Mężczyzna wypuścił ciężko powietrze, w tym momencie stracił resztki jakiejkolwiek nadziei. Dopił resztkę alkoholu jednym haustem. Przy kontuarze pojawiła się Melody w towarzystwie roześmianego chłopaka.
- Przedstawiam wam mój nowy nabytek o którym wspominałam.
- Co ten chłopak wniesie nowego do sprawy?- spytał chłodno Gray.
Josh obejrzał się na pracownika Binary Helix. Mężczyzna spoglądał nie przychylnym wzrokiem na gościa.
- Znacie się?- zapytała Melody, nie ukrywała zdziwienia. Wręcz przeciwnie, zastanawiało ją co łączy Graya z tym chłopakiem.
- Można tak powiedzieć.- do rozmowy włączył się chłopak. Odgarnął z czoła niesforne czarne loki, które przysłaniały równie urokliwe oczy.- Chcę pomóc. Zed Steel, miło mi was poznać.- podał rękę każdemu z osobna, jednak to na Grayu skupiał całą swoją uwagę. Nie odrywał od niego wzroku.
- O takich sprawach nie będziemy tu rozmawiać. Wszyscy do mojego gabinetu.- zarządziła kobieta.
Gray od pojawienia się Zeda stał się zupełnie innym człowiekiem. Pogrążony we własnych myślach, nie do końca wiedział co się w okół niego dzieje.
Tuż przed drzwiami do azylu Melody blondyn odciągnął mężczyznę. Fowl niczym posłuszne dziecko dał się zaciągnąć w przeciwną stronę.
- Co się z tobą do cholery dzieje?- potrząsnął nim, jakby to miało pomóc.- Znasz tego typa?
- To mój brat.- szepnął tak, że Josh musiał się nachylić by usłyszeć odpowiedź.
- Przecież mówiłeś, że nie masz rodziny.
- Przepraszam, skłamałem.