Seth stanął przed
otwartym bagażnikiem swojego Kombi. Wraz z Josh' em rozdzielili
między sobą bagaże. Większość pakunków zgarnął starszy.
Częstsze targanie takich rzeczy przyprawiło Seth' a o wczesny ból
kręgosłupa, byłby pierwszym w rodzinie, który w wieku 26 lat
miałby problemy z plecami. Brnąc przez śnieg, dotarli do
ozdobnych, drewnianych drzwi wejściowych pensjonatu. Seth przytulił
do siebie trzęsącego się z zimna chłopaka. Nieprzychylne
spojrzenia mijających ich ludzi miał głęboko w dupie. Tulił do
piersi swój ukochany skarb i tylko to było najważniejsze. Przeszli
przez czerwony świąteczny dywan niczym gwiazdy Pop Kultury. Kilku
mężczyzn w garniturach pokłoniło się Seth' owi, według Josh' a
to nie byle jaki pensjonat. Obsługa krzątała się tu i tam,
obsługując przejezdnych.
-I jak podoba ci się tu.
Nie odezwałeś się odkąd opuściliśmy samochód.- Zagadnął
wesoło Seth. Dużo się zmieniło od ostatniej wizyty mężczyzny.
Stare meble zostały zastąpione nowymi. Kanapa w poczekalni została
nakryta puchatym, białym futrem. Ludzie, którzy tu pracowali
zostali zapewne zwolnieni lub poszli na emeryturę. Podstarzały
recepcjonista odszedł, na jego miejsce zatrudnili młodego chłopca,
który starał się jak mógł, podołać zadaniu, lecz tak się nie
stało. Para stojąca przy kontuarze wykłócała się z chłopakiem.
Zestresowany i zdenerwowany recepcjonista, starał się wyjaśnić
zaistniałą sytuację. Lecz mężczyzna trzymający swoją walizkę,
nie dopuszczał chłopaka do głosu. Seth przybrał poważną minę,
kierując się do centrum hałasu. Z przeciwległego zakrętu wyłonił
się mężczyzna w jasnym garniturze, o czerwonych, krótkich
włosach. Zniecierpliwiony, nowo przybyły gość czekał na swoją
kolejkę. Bębnił palcami w ciemne drewno blatu, przysłuchując się
wymianie zdań, pary. Nie mogąc znieść recepcjonisty, odezwał
się:
-Zrób coś do cholery, ty
dyplomowany biurokrato!- Powiedział.
Wydawało się Seth' owi,
że zna czerwonowłosego. Skądś kojarzył jego twarz.
-Skarbie podejdźmy do
recepcji. Muszę wynająć domek i uratować recepcjonistę.-
Wyszeptał czarnowłosy, Josh kiwnął głową. Żal mu było młodego
pracownika pensjonatu.
-Witam, chciałbym wynająć
jeden z domków na nazwisko Vega.- Oznajmił Seth, uśmiechając się.
Czuł na sobie spojrzenia zirytowanej pary, Mężczyzn w garniturze,
recepcjonisty, a przede wszystkim swojego kochanka. Recepcjonista
przeniósł badawcze spojrzenie na Seth' a. Słyszał o rodzinie
Vega, nie należało zadzierać z żadnym z nich. W świecie
przestępczym i korporacyjnym są u szczytu ludzkiej potęgi. Nikt
nie chciałby mieć za wroga kogoś o nazwisku Vega.
-Oczywiście proszę
pana.- Sięgnął pod blat wyciągając obszerny plik.
-Jaki życzy pan sobie
domek. Mały, duży a może średni. Z kominkiem czy bez, piętrowy
czy zwykły.- Spytał, wygłaszając z pamięci oferty pensjonatu.
-Duży, z kominkiem.
Piętrowy, z jedną wspólną sypialnią. Kuchnią połączoną z
salonem oraz jadalnią. Z przestronnym tarasem.- odpowiedział, po
chwili wolnego namysłu. Tak naprawdę wszystko zaplanował. Josh z
rozdziawioną buźką słuchał i spoglądał jak Seth podpisuję
wynajęcie domku. Josh odebrał umowę wynajmu domku, chciał nie
postrzeżenie sprawdzić kwotę za sam domek. Wzrokiem odnalazł
liczby prawie tak długie jak numer telefonu, lecz po bliższym
zapoznaniu się z dokumentem można by stwierdzić, że ten mniemany
numer to suma wynajmu domku. Chłopiec wciągnął ze świstem
powietrze.
-Co tak wpatrujesz się w
ten papier. Chyba ja jestem lepszym obiektem westchnień, co?- Spytał
wesoło Seth, zjeżdżając dłonią na pośladek młodszego. Josh
rozglądał się panicznie, nie chciał aby ktoś ujrzał wyczyn
zboczonego Seth' a. Chłopiec chciał już dotrzeć do tego domku,
ciekawił go jego wygląd i położenie. Seth prowadził pewnie swój
skarb, wprost do domku numer 13. Rozległe góry otaczały domek
wybrany przez mężczyznę, choć bardziej pasowałby określenie,
willa. Bo tak właśnie wyglądał mniemany domek. Słowa nie
oddałyby zachwytu jaki wywarł na nim domek. Ogromny dom, cały
drewniany z przestronnym tarasem tak, jak zamówił Seth.
-I co podoba się?-
Zagadnął starszy. Całując rumiany policzek Josh' a.
-Nawet nie wiesz jak
bardzo.- Odpowiedział młodszy, ściskając dłoń mężczyzny.
Weszli na odśnieżoną ścieżkę prowadząca do ciężkich drzwi z
ciemnego drewna. Słońce zachodziło za zaśnieżone szczyty gór.
Chłodny wiatr targał włosami Josh' a. Biały kot milczał, nie
wyglądał z siebie żadnego dźwięku. Obaj spojrzeli po sobie po
czym starszy otworzył drzwi popychając je gwałtownie. Ogromne
drzwi otworzyły się, skrzypiąc lekko. Seth podstawił stopę na
wypolerowanym drewnie. Popchnął Josh' a. Mężczyzna rozglądnął
się po obszernym mieszkaniu. Zatrzymał zaciekawione spojrzenie na
kominku. W którym wesoło tlił się ogień, ogrzewając
pomieszczenie.
-Dlaczego w kominku się
pali, przecież nikogo tu nie ma, prawda?- Spytał młodszy
odstawiając transporter z kotką. Sam zszedł z dwóch stopni,
rozglądając się niebieskimi oczami. Gdy Josh mijał schody na
górze, ktoś trzasnął drzwiami. Młodszy odwrócił się,
zaglądając na górę. Z ciemności wyłoniła się kobieca postać,
zeszła na dół tupiąc obcasami.
-Seth ty głupku jak
mogłeś nie sprawdzić z kim wynajmujesz domek.- Krzyknęła
szczupła blondynka, odgarniając niesforne blond loki. Wyminęła
ostrym łukiem Josh' a, jakby w ogólę go nie dojrzała. Seth
znieruchomiał, skąd się tu wzięła jego siostra. Miał spędzić
te święta sam z kochankiem, a nie z siostrą i bóg wie kim
jeszcze. Seth zaczerpnął tchu, zanosiło się na interesujące
święta.
-Spokojnie Sandy. Zaraz
wszystko wyjaśnimy.- Próbował udobruchać swoją siostrę. Zamknął
za sobą drzwi. Odwiesił płaszcz na wieszak przymocowany do beżowej
ściany.
-Dobrze, zaparzę kawę. A
może przedstawisz mi swojego kolegę.- Zagadnęła, mierząc
zawstydzonego Josh' a krytycznym spojrzeniem. Skierowała się do
dobrze wyposażonej kuchni która, jak zamówił Seth była połączona
z salonem.
-Sandy to Josh. Josh to
Sandy, moja starsza siostra.- Przedstawił ich sobie, idąc za
siostrą. Josh rozpiął kurtkę, rozłożył się na wygodnej sofie,
która znajdowała się naprzeciw zdobionego kominka. Wyżej
znajdowała się ogromna plazma.
-No to może opowiesz mi
ci tam u ciebie. Tylko pomiń swoją pracę, to mnie nie interesuję.-
Seth przewrócił oczyma, cała Sandy. Postawiła przed bratem, kubek
parującej kawy. Przyjrzała się bratu. Zmienił się, kiedy ostatni
raz go widziała, wydoroślał.
-A nic szczególnego, co
byłoby godne twojej uwagi. Ogółem to jest po staremu.- Odparł,
siadając obok Josh' a. Chłopiec położył głowę na ramię
starszego.
-och nie wiem co się
dzieje z mamą. Myślałam, że ty mi coś powiesz.- Powiedziała,
usiadła na bujanym fotelu wysłanym kocami.
-Nie musisz się martwić.-
Odpowiedział Seth, patrząc w zmartwione obliczę siostry. Po
bliższym przyjrzeniu się twarzy Sandy, dostrzegł ledwo widzialną
zmarszczkę. Wolał pominąć ten fakt.
-A, muszę ci coś
powiedzieć. Nie będziemy tu sami.- Oznajmiła, kołysząc się na
krześle. Seth miał już wyrazić swój żarliwy sprzeciw. Lecz w
tym momencie drzwi frontowe otworzyły się, uderzając z hukiem o
ścianę. Dwaj mężczyźni wtoczyli się do domu, śmiejąc się i
rzucając śnieżkami w siebie. Jedna z nich, przecinając powietrze,
leciała wprost w nic nieświadomego Josh' a. Seth z błyskawicznym
refleksem złapał kulkę, po czym rozgniótł ją w dłoni.
Kolejne śnieżki
przelatywały po pokoju, lądując na ścianach oraz drogich meblach.
Sandy patrzyła, a żyła na jej czole pulsowała niebezpiecznie.
-Do jasnej cholery
wypieprzać z tym śniegiem bo nakopię do dupy!- Ryknęła kobieta.
Josh zdziwił się ile jest siły w tej drobnej kobiecie. Seth
zazgrzytał zębami, chyba ogłuchnął na jedno ucho. Po kilku
minutowej walce na śnieżki. Czerwono włosy mężczyzna o imieniu
Chris strzepał dłonią śnieg z gęstych włosów. Rozpiął ciemny
garnitur odwieszając go starannie na wieszak. Pomachał Sandy,
uśmiechnął się przepraszająco. Czyżby ci dwaj mieli, albo już
tu mieszkają. Seth przygarnął Josh' a ramieniem, odruch, który
nim zaistniał od razu się uaktywnił.
-Sandy co to ma znaczyć.-
Spytał z wyrzutem brat. Patrząc przez ramię na drugiego mężczyznę
o szarych, farbowanych włosach. Chris siadł z impetem na kanapie
obok Josh' a.
-A to nowi goście.-
Zagadnął szaro włosy mierząc nowo przybyłych ciekawskim
spojrzeniem. Podszedł do Sandy, całując ją w policzek. Sroga mina
kobiety przygasała, a na jej miejsce zagościł lekki uśmiech.
-Na to wygląda, że
święta spędzimy razem a więc proszę się jakoś dogadać. A
jeszcze jedno, przykro mi ale nie macie wspólnego pokoju. Josh ty
zajmiesz pokój pierwszy, a ty Seth ostatni. Ja śpię z Gray' em w
środkowym, Chris na parterze razem z swoim psem.- Zarządziła, nie
pytając nikogo o zdanie. Seth przytaknął, wolał dzielić łóżko
z Josh' em, mieć przy sobie. Przyciągnął zasypiającego chłopca
do siebie, nakazując mu tym samym wstać i podążyć za sobą.
Dotarli na sam szczyt schodów, Seth zapalił światło, jasny
promień rozświetlił piętro.
- Josh zostać z tobą w
pokoju?- spytał czule, odgarniając pasmo blond włosów.
Chłopiec otworzył
pół przymknięte powieki.
-Zostań dopóki nie
zasnę.- poprosił cicho. Zmęczył go dzień pełen nowych wrażeń
i znajomości.
Mężczyzna otworzył
drzwi do przestronnego pokoju kochanka. Wprowadził Josh'a do środka,
zamykając za sobą drzwi. Chłopiec usiłował ściągnąć z siebie
podkoszulek.
-Daj pomogę. Uważaj bo
zaśniesz na stojąco.- powiedział Seth, pomimo zmęczenia, które
dawało się i jemu we znaki.
-Nie pozwolisz mi upaść.-
zaśmiał się młodszy.
-Tak to prawda- przyznał.
Blade światło księżyca
wpadało przez okno, rozświetlając ciało chłopca. Seth położył
dłoń na biodrze Josh'a, spodnie, które miał na sobie, zsunęły
się lądując na podłodze. Oddech starszego przyspieszył, w takich
chwilach rzucił by się na młodszego. Josh został w bokserkach,
które Vega tak bardzo lubił. Seth postąpił krok na przód. Wolną
dłonią rozpinał guziki swojej białej koszuli, nie spuszczając
wzroku z kochanka.
-Słodko się rumienisz,
wiesz?- zagadnął, odrzucając na bok koszule.
Nachylając się, złożył
pocałunek na klatce piersiowej chłopaka. Josh zacisnął powieki
widząc iskrzące się, ciemne oczy Seth'a.
-Miałeś tylko poczekać
aż zasnę. A nie wykorzystywać mój chwilowy brak czujności do
swoich niecnych celów.- powiedział oskarżycielskim tonem,
zaciskając mocniej powieki. Natychmiast musiał sprowadzić Seth'a
na ziemię. Powoli wyczuwał jak robi mu się ciaśniej w
bokserkach.
-Wiesz moje niecne cele
chyba przynoszą efekty.- odparł Seth, robiąc przerwę w
obcałowywaniu torsu młodszego. Josh otworzył oczy, przed samym
nosem miał rozchylone, mokre usta kochanka. Poczuł na twarzy ciepły
oddech.
-Nie ma żadnych efektów.-
odpowiedział drżącym z podniecenia głosem.
-Jak nie ma jak są.-
odparł mężczyzna, chwytając znienacka krocze chłopca. Josh
jęknął głośno i przeciągle, tego kompletnie się nie
spodziewał. Seth wbił się agresywnie w usta kochanka. Josh
zachwiał się, wpadł w ramiona Seth'a. Vega ścisnął ponownie
krocze swojego skarbu. Z ust jasnowłosego wydobył się kolejny jęk
stłumiony przez pocałunek mężczyzny. Josh został popchnięty na
miękki materac swojego łóżka. Seth usiadł na nim okrakiem
uśmiechając się seksownie. Ułożył dłonie obok głowy chłopca.
Josh wpatrywał się w niego niepewnie.
-Będziesz grzeczny?-
spytał starszy, prawie mrucząc. Seth pochylił głowę patrząc
zachłannie na niebieskie oczy kochanka.
-Tak będę grzeczny, niby
czemu miałbym nie być.- odpowiedział, przeklinając w duchu swój
niebywale drżący głos. Seth ułożył usta na policzku chłopaka,
czuł jak bardzo są gorące.
-To dobrze, martwię się
o ciebie. A teraz śpij spokojnie. Poczekam aż zaśniesz.- oznajmił.
-Mógłbyś ze mnie zejść,
nie wygodnie mi.- poskarżył się młodszy.
Seth zachichotał, czując
coś twardego na swoim udzie.
-Dobrze zejdę- odparł.
Zasłonił rolety, gdy
Josh rozbierał się do spania. Nie mógł nie spojrzeć na jego
ciało, które znajdowało się tuż obok. Wystarczyło by podnieść
rękę żeby go dotknąć. Josh czując na sobie łakome spojrzenie
Seth'a spiorunował go wzrokiem. Mężczyzna wyszczerzył zęby w
uśmiechu.
kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń