7/21/2013

Rozdział 24


Seth stanął przed otwartym bagażnikiem swojego Kombi. Wraz z Josh' em rozdzielili między sobą bagaże. Większość pakunków zgarnął starszy. Częstsze targanie takich rzeczy przyprawiło Seth' a o wczesny ból kręgosłupa, byłby pierwszym w rodzinie, który w wieku 26 lat miałby problemy z plecami. Brnąc przez śnieg, dotarli do ozdobnych, drewnianych drzwi wejściowych pensjonatu. Seth przytulił do siebie trzęsącego się z zimna chłopaka. Nieprzychylne spojrzenia mijających ich ludzi miał głęboko w dupie. Tulił do piersi swój ukochany skarb i tylko to było najważniejsze. Przeszli przez czerwony świąteczny dywan niczym gwiazdy Pop Kultury. Kilku mężczyzn w garniturach pokłoniło się Seth' owi, według Josh' a to nie byle jaki pensjonat. Obsługa krzątała się tu i tam, obsługując przejezdnych.
-I jak podoba ci się tu. Nie odezwałeś się odkąd opuściliśmy samochód.- Zagadnął wesoło Seth. Dużo się zmieniło od ostatniej wizyty mężczyzny. Stare meble zostały zastąpione nowymi. Kanapa w poczekalni została nakryta puchatym, białym futrem. Ludzie, którzy tu pracowali zostali zapewne zwolnieni lub poszli na emeryturę. Podstarzały recepcjonista odszedł, na jego miejsce zatrudnili młodego chłopca, który starał się jak mógł, podołać zadaniu, lecz tak się nie stało. Para stojąca przy kontuarze wykłócała się z chłopakiem. Zestresowany i zdenerwowany recepcjonista, starał się wyjaśnić zaistniałą sytuację. Lecz mężczyzna trzymający swoją walizkę, nie dopuszczał chłopaka do głosu. Seth przybrał poważną minę, kierując się do centrum hałasu. Z przeciwległego zakrętu wyłonił się mężczyzna w jasnym garniturze, o czerwonych, krótkich włosach. Zniecierpliwiony, nowo przybyły gość czekał na swoją kolejkę. Bębnił palcami w ciemne drewno blatu, przysłuchując się wymianie zdań, pary. Nie mogąc znieść recepcjonisty, odezwał się:
-Zrób coś do cholery, ty dyplomowany biurokrato!- Powiedział.
Wydawało się Seth' owi, że zna czerwonowłosego. Skądś kojarzył jego twarz.
-Skarbie podejdźmy do recepcji. Muszę wynająć domek i uratować recepcjonistę.- Wyszeptał czarnowłosy, Josh kiwnął głową. Żal mu było młodego pracownika pensjonatu.
-Witam, chciałbym wynająć jeden z domków na nazwisko Vega.- Oznajmił Seth, uśmiechając się. Czuł na sobie spojrzenia zirytowanej pary, Mężczyzn w garniturze, recepcjonisty, a przede wszystkim swojego kochanka. Recepcjonista przeniósł badawcze spojrzenie na Seth' a. Słyszał o rodzinie Vega, nie należało zadzierać z żadnym z nich. W świecie przestępczym i korporacyjnym są u szczytu ludzkiej potęgi. Nikt nie chciałby mieć za wroga kogoś o nazwisku Vega.
-Oczywiście proszę pana.- Sięgnął pod blat wyciągając obszerny plik.
-Jaki życzy pan sobie domek. Mały, duży a może średni. Z kominkiem czy bez, piętrowy czy zwykły.- Spytał, wygłaszając z pamięci oferty pensjonatu.
-Duży, z kominkiem. Piętrowy, z jedną wspólną sypialnią. Kuchnią połączoną z salonem oraz jadalnią. Z przestronnym tarasem.- odpowiedział, po chwili wolnego namysłu. Tak naprawdę wszystko zaplanował. Josh z rozdziawioną buźką słuchał i spoglądał jak Seth podpisuję wynajęcie domku. Josh odebrał umowę wynajmu domku, chciał nie postrzeżenie sprawdzić kwotę za sam domek. Wzrokiem odnalazł liczby prawie tak długie jak numer telefonu, lecz po bliższym zapoznaniu się z dokumentem można by stwierdzić, że ten mniemany numer to suma wynajmu domku. Chłopiec wciągnął ze świstem powietrze.
-Co tak wpatrujesz się w ten papier. Chyba ja jestem lepszym obiektem westchnień, co?- Spytał wesoło Seth, zjeżdżając dłonią na pośladek młodszego. Josh rozglądał się panicznie, nie chciał aby ktoś ujrzał wyczyn zboczonego Seth' a. Chłopiec chciał już dotrzeć do tego domku, ciekawił go jego wygląd i położenie. Seth prowadził pewnie swój skarb, wprost do domku numer 13. Rozległe góry otaczały domek wybrany przez mężczyznę, choć bardziej pasowałby określenie, willa. Bo tak właśnie wyglądał mniemany domek. Słowa nie oddałyby zachwytu jaki wywarł na nim domek. Ogromny dom, cały drewniany z przestronnym tarasem tak, jak zamówił Seth.
-I co podoba się?- Zagadnął starszy. Całując rumiany policzek Josh' a.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- Odpowiedział młodszy, ściskając dłoń mężczyzny. Weszli na odśnieżoną ścieżkę prowadząca do ciężkich drzwi z ciemnego drewna. Słońce zachodziło za zaśnieżone szczyty gór. Chłodny wiatr targał włosami Josh' a. Biały kot milczał, nie wyglądał z siebie żadnego dźwięku. Obaj spojrzeli po sobie po czym starszy otworzył drzwi popychając je gwałtownie. Ogromne drzwi otworzyły się, skrzypiąc lekko. Seth podstawił stopę na wypolerowanym drewnie. Popchnął Josh' a. Mężczyzna rozglądnął się po obszernym mieszkaniu. Zatrzymał zaciekawione spojrzenie na kominku. W którym wesoło tlił się ogień, ogrzewając pomieszczenie.
-Dlaczego w kominku się pali, przecież nikogo tu nie ma, prawda?- Spytał młodszy odstawiając transporter z kotką. Sam zszedł z dwóch stopni, rozglądając się niebieskimi oczami. Gdy Josh mijał schody na górze, ktoś trzasnął drzwiami. Młodszy odwrócił się, zaglądając na górę. Z ciemności wyłoniła się kobieca postać, zeszła na dół tupiąc obcasami.
-Seth ty głupku jak mogłeś nie sprawdzić z kim wynajmujesz domek.- Krzyknęła szczupła blondynka, odgarniając niesforne blond loki. Wyminęła ostrym łukiem Josh' a, jakby w ogólę go nie dojrzała. Seth znieruchomiał, skąd się tu wzięła jego siostra. Miał spędzić te święta sam z kochankiem, a nie z siostrą i bóg wie kim jeszcze. Seth zaczerpnął tchu, zanosiło się na interesujące święta.
-Spokojnie Sandy. Zaraz wszystko wyjaśnimy.- Próbował udobruchać swoją siostrę. Zamknął za sobą drzwi. Odwiesił płaszcz na wieszak przymocowany do beżowej ściany.
-Dobrze, zaparzę kawę. A może przedstawisz mi swojego kolegę.- Zagadnęła, mierząc zawstydzonego Josh' a krytycznym spojrzeniem. Skierowała się do dobrze wyposażonej kuchni która, jak zamówił Seth była połączona z salonem.
-Sandy to Josh. Josh to Sandy, moja starsza siostra.- Przedstawił ich sobie, idąc za siostrą. Josh rozpiął kurtkę, rozłożył się na wygodnej sofie, która znajdowała się naprzeciw zdobionego kominka. Wyżej znajdowała się ogromna plazma.
-No to może opowiesz mi ci tam u ciebie. Tylko pomiń swoją pracę, to mnie nie interesuję.- Seth przewrócił oczyma, cała Sandy. Postawiła przed bratem, kubek parującej kawy. Przyjrzała się bratu. Zmienił się, kiedy ostatni raz go widziała, wydoroślał.
-A nic szczególnego, co byłoby godne twojej uwagi. Ogółem to jest po staremu.- Odparł, siadając obok Josh' a. Chłopiec położył głowę na ramię starszego.
-och nie wiem co się dzieje z mamą. Myślałam, że ty mi coś powiesz.- Powiedziała, usiadła na bujanym fotelu wysłanym kocami.
-Nie musisz się martwić.- Odpowiedział Seth, patrząc w zmartwione obliczę siostry. Po bliższym przyjrzeniu się twarzy Sandy, dostrzegł ledwo widzialną zmarszczkę. Wolał pominąć ten fakt.
-A, muszę ci coś powiedzieć. Nie będziemy tu sami.- Oznajmiła, kołysząc się na krześle. Seth miał już wyrazić swój żarliwy sprzeciw. Lecz w tym momencie drzwi frontowe otworzyły się, uderzając z hukiem o ścianę. Dwaj mężczyźni wtoczyli się do domu, śmiejąc się i rzucając śnieżkami w siebie. Jedna z nich, przecinając powietrze, leciała wprost w nic nieświadomego Josh' a. Seth z błyskawicznym refleksem złapał kulkę, po czym rozgniótł ją w dłoni.
Kolejne śnieżki przelatywały po pokoju, lądując na ścianach oraz drogich meblach. Sandy patrzyła, a żyła na jej czole pulsowała niebezpiecznie.
-Do jasnej cholery wypieprzać z tym śniegiem bo nakopię do dupy!- Ryknęła kobieta. Josh zdziwił się ile jest siły w tej drobnej kobiecie. Seth zazgrzytał zębami, chyba ogłuchnął na jedno ucho. Po kilku minutowej walce na śnieżki. Czerwono włosy mężczyzna o imieniu Chris strzepał dłonią śnieg z gęstych włosów. Rozpiął ciemny garnitur odwieszając go starannie na wieszak. Pomachał Sandy, uśmiechnął się przepraszająco. Czyżby ci dwaj mieli, albo już tu mieszkają. Seth przygarnął Josh' a ramieniem, odruch, który nim zaistniał od razu się uaktywnił.
-Sandy co to ma znaczyć.- Spytał z wyrzutem brat. Patrząc przez ramię na drugiego mężczyznę o szarych, farbowanych włosach. Chris siadł z impetem na kanapie obok Josh' a.
-A to nowi goście.- Zagadnął szaro włosy mierząc nowo przybyłych ciekawskim spojrzeniem. Podszedł do Sandy, całując ją w policzek. Sroga mina kobiety przygasała, a na jej miejsce zagościł lekki uśmiech.
-Na to wygląda, że święta spędzimy razem a więc proszę się jakoś dogadać. A jeszcze jedno, przykro mi ale nie macie wspólnego pokoju. Josh ty zajmiesz pokój pierwszy, a ty Seth ostatni. Ja śpię z Gray' em w środkowym, Chris na parterze razem z swoim psem.- Zarządziła, nie pytając nikogo o zdanie. Seth przytaknął, wolał dzielić łóżko z Josh' em, mieć przy sobie. Przyciągnął zasypiającego chłopca do siebie, nakazując mu tym samym wstać i podążyć za sobą. Dotarli na sam szczyt schodów, Seth zapalił światło, jasny promień rozświetlił piętro.
- Josh zostać z tobą w pokoju?- spytał czule, odgarniając pasmo blond włosów.
Chłopiec otworzył pół przymknięte powieki.
-Zostań dopóki nie zasnę.- poprosił cicho. Zmęczył go dzień pełen nowych wrażeń i znajomości.
Mężczyzna otworzył drzwi do przestronnego pokoju kochanka. Wprowadził Josh'a do środka, zamykając za sobą drzwi. Chłopiec usiłował ściągnąć z siebie podkoszulek.
-Daj pomogę. Uważaj bo zaśniesz na stojąco.- powiedział Seth, pomimo zmęczenia, które dawało się i jemu we znaki.
-Nie pozwolisz mi upaść.- zaśmiał się młodszy.
-Tak to prawda- przyznał.
Blade światło księżyca wpadało przez okno, rozświetlając ciało chłopca. Seth położył dłoń na biodrze Josh'a, spodnie, które miał na sobie, zsunęły się lądując na podłodze. Oddech starszego przyspieszył, w takich chwilach rzucił by się na młodszego. Josh został w bokserkach, które Vega tak bardzo lubił. Seth postąpił krok na przód. Wolną dłonią rozpinał guziki swojej białej koszuli, nie spuszczając wzroku z kochanka.
-Słodko się rumienisz, wiesz?- zagadnął, odrzucając na bok koszule.
Nachylając się, złożył pocałunek na klatce piersiowej chłopaka. Josh zacisnął powieki widząc iskrzące się, ciemne oczy Seth'a.
-Miałeś tylko poczekać aż zasnę. A nie wykorzystywać mój chwilowy brak czujności do swoich niecnych celów.- powiedział oskarżycielskim tonem, zaciskając mocniej powieki. Natychmiast musiał sprowadzić Seth'a na ziemię. Powoli wyczuwał jak robi mu się ciaśniej w bokserkach.
-Wiesz moje niecne cele chyba przynoszą efekty.- odparł Seth, robiąc przerwę w obcałowywaniu torsu młodszego. Josh otworzył oczy, przed samym nosem miał rozchylone, mokre usta kochanka. Poczuł na twarzy ciepły oddech.
-Nie ma żadnych efektów.- odpowiedział drżącym z podniecenia głosem.
-Jak nie ma jak są.- odparł mężczyzna, chwytając znienacka krocze chłopca. Josh jęknął głośno i przeciągle, tego kompletnie się nie spodziewał. Seth wbił się agresywnie w usta kochanka. Josh zachwiał się, wpadł w ramiona Seth'a. Vega ścisnął ponownie krocze swojego skarbu. Z ust jasnowłosego wydobył się kolejny jęk stłumiony przez pocałunek mężczyzny. Josh został popchnięty na miękki materac swojego łóżka. Seth usiadł na nim okrakiem uśmiechając się seksownie. Ułożył dłonie obok głowy chłopca. Josh wpatrywał się w niego niepewnie.
-Będziesz grzeczny?- spytał starszy, prawie mrucząc. Seth pochylił głowę patrząc zachłannie na niebieskie oczy kochanka.
-Tak będę grzeczny, niby czemu miałbym nie być.- odpowiedział, przeklinając w duchu swój niebywale drżący głos. Seth ułożył usta na policzku chłopaka, czuł jak bardzo są gorące.
-To dobrze, martwię się o ciebie. A teraz śpij spokojnie. Poczekam aż zaśniesz.- oznajmił.
-Mógłbyś ze mnie zejść, nie wygodnie mi.- poskarżył się młodszy.
Seth zachichotał, czując coś twardego na swoim udzie.
-Dobrze zejdę- odparł.
Zasłonił rolety, gdy Josh rozbierał się do spania. Nie mógł nie spojrzeć na jego ciało, które znajdowało się tuż obok. Wystarczyło by podnieść rękę żeby go dotknąć. Josh czując na sobie łakome spojrzenie Seth'a spiorunował go wzrokiem. Mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu.

1 komentarz: