Nawet podczas tak mroźnego
popołudnia, na czoło Seth'a wstąpiła kropla potu. Męczył się z
przebitą oponą, za żadne skarby świata nie chciała zejść. Josh
kilka razy usilnie próbował pomóc starszemu, zamiast tego Seth
zabronił mu wychodzić z auta. Mężczyzna odgarnął z czoła
czarne włosy i strzepał śnieg zalegający co raz bardziej na nim
samym. Śnieg zasypywał wszystko co najbardziej widoczne. Seth prze
klął pod nosem, ciesząc się, że Josh tego nie słyszał.
Chłopak siedzący w samochodzie, kręcił się niespokojnie na
miejscu z nosem przyklejonym do szyby. Przycisnął do piersi
niezadowolonego kota. Młodszy zapukał w zaśnieżoną szybę, Seth
uniósł natychmiast głowę. Wstał otrzepując kolana ze śniegu.
Otworzył drzwi, zasłonił sobą wlatujący mokry śnieg.
-Co jest skarbie?- spytał,
rumiany na twarzy. Josh wypuścił kotkę, która zadowolona z
okazanej wolności, usadowiła się na tylnym siedzeniu. Josh
pociągnął Seth'a za kołnierz płaszczu, wskazał palcem przed
siebie.
-Tam coś jest Seth.-
oznajmił młodszy. Mężczyzna przyjrzał się obrazowi przed sobą,
Josh miał rację. Gdyby nie śnieg i większa uwaga Seth'a dostrzegł
by zarys budynku i światła reflektorów. Był tak pochłonięty
naprawą, nie nie przyjrzał się temu dobrze. Za to Josh, który
większość czasu spędził w ogromnym samochodzie, mógł dobrze
rozeznać się w okolicy.
-Brawo kochanie,
przynajmniej jakaś cywilizacja.- pochwalił kochanka.
Sprawdzając koło, silnik
w tym całe auto. Stwierdził, że bezpiecznie dojadą na stację
benzynową. Seth obszedł maskę samochodu, wsiadł do środka.
Samochód zacharczał jak tylko mężczyzna przekręcił kluczyk w
stacyjce. Wolną dłonią zmierzwił włosy Josh' a. Auto z widocznym
oporem przejechało drogę dzielącą ich od obranego celu. Seth
cudem zaparkował Kombi z usterką. Przed wyjściem kazał Josh' owi
zapiąć kurtkę aż po szyję. Sam zapiął guziki swojego płaszczu.
Brnęli przez śnieg,wprost do przydrożnego baru. Josh czekał obok
drzwi, natomiast Seth poszedł po mechaników, którzy mieli zająć
się samochodem. Chłopiec przygadał się jak Vega rozmawia ze
starszym mechanikiem w niebieskim uniformie. Odczekał chwilę zanim
Seth załatwił sprawę.
-Mam nadzieję, że jesteś
głodny.
Zamówiliśmy coś
dobrego, jeśli takowe tu będzie.- Powiedział starszy, otwierając
drzwi budynku. Josh wszedł tuż po Seth' cie. Młodszy zajął
stolik pod ścianą, naprzeciw wejścia. Seth z wielkim skupieniem i
dokładnością zamawiał dania. Nie wiedział dokładnie jakie gusta
miał jego kochanek. Dla siebie zamówił piwo i jeden z zestawów
obiadowych. Z wyborem posiłku dla Josh' a miał większy problem. Do
szybkiego podjęcia decyzji ponagliła go zniecierpliwiona kasjerka.
-Proszę, smacznego.-
Powiedział starszy zajmując miejsce obok Josh' a.
-Dzięki, jestem strasznie
głodny.- Odpowiedział chłopiec, spoglądając z apetytem na polane
sosem czekoladowym, naleśniki. Seth uśmiechnął się pod nosem,
zadowolony z wyboru.
-Ile jeszcze zostało za
nim dojedziemy do White Land?- Spytał Josh, gdy w połowie opróżnił
swój talerz. Starszy już dawno zjadł swoją porcję, siedział
rozluźniony na barowym krześle o pełnym brzuchu, spokojnie
popijając piwo.
-Nie pamiętam ile
dokładnie, godzina może dwie. Dawno tam byłem, ostatnie święta
spędziłem u siebie w domu. Praca nie pozwalała mi nigdzie
wyjechać.- Odpowiedział, przypatrując się uważnie dwóm
mężczyznom, którzy dopiero co weszli do baru. Instynkt Seth' a
podpowiadał mu, że tamci dwaj nie byli tutaj tutejsi. Utwierdzały
go w tym przekonaniu ich wyrafinowane stroje. Każdy z nich ubrany
był w długi, czarny płaszcz. Josh niewzruszony zachowaniem
starszego, dokończył posiłek. Odsunął od siebie opróżniony
talerz, po czym poklepał się po brzuchu. Jeden z nowo przybyłych,
włożył dłoń w kieszeń. Seth opracował w głowie skrupulatny
plan, jak spokojnie wyprowadzić Josh' a z budynku. Spodziewał się
kłopotów, jeśli w tym barze dojdzie do strzelaniny ucierpią
niewinni ludzie. Zerknął kątem oka na kochanka, chłopiec
obserwował przez okno jak mechanicy zmagają się z autem. Nie
chciał stracić chłopca, musiał wcielić swój plan w życie. Obcy
mężczyźni poruszyli się na swoich miejscach. Jak s twierdził
Seth szykowali się do rozróby. Jedno nie dawało spokoju starszemu,
jakim cudem odnaleźli go nawet tutaj. Oliver nie dawał im spokoju,
najpierw ta akcja z podwładnym mafioza, Domenico. A teraz to.
Chwycił pewnie dłoń swojego skarbu i wstał, kierując się pewnie
do wyjścia. W drodze do drzwi, zostawił na ladzie pieniądze za
posiłek. Przeszedłszy próg, wyrwał z dłoni zaskoczonego
mechanika klucze do samochodu. Zdziwiony i równocześnie zaskoczony
Josh próbował spytać Seth' a dlaczego tak nagle opuścili bar.
Lecz jego usta zaciśnięte w równą kreskę, podpowiadały, że
żadnej odpowiedzi nie usłyszy. Wolał milczeć, zapytać w aucie.
Kiedy znaleźli się w aucie, Seth niezwłocznie ruszył, zostawiając
tym samym bar i podejrzanych ludzi. Josh nie wytrzymał panującej
ciszy.
-Seth nie rozumiem
dlaczego tak dziwnie się zachowujesz?- Spytał młodszy, patrząc z
boku na ciemne oczy starszego.
-Martwię się i to
głównie o ciebie. Tamci dwaj nie byli z tej okolicy, długoletni
staż w moim zawodzie, pozwolił mi odróżniać ... poszczególne
osoby. Oni przyszli po ciebie rozumiesz, chcieli dać mi nauczkę. To
najemnicy Oliver' a, niezły z niego sukinsyn. Te rany co masz na
plecach to sprawa Domenico.- Wyjaśnił, czekając na reakcję
kochanka. Josh umilkł jak zaklęty, świdrował wzrokiem Seth' a. W
głowie chłopaka pojawiły się, niczym puszczony z wolna film. A
więc Seth znał Domenico.
-Nareszcie dojechaliśmy!-
Wykrzyknął starszy, widząc przed sobą znajome, drewniane domy.
Śnieg przysypał za żwirowany podjazd. Josh podskoczył, serce
podeszło mu do gardła Seth mógł ostrzec, że ma zamiar krzyczeć,
oszczędził by biedną ciszę Josh' a. Chłopak przykleił policzek
do zaszronionej szyby. Pensjonat mieścił się w samym środku dwóch
śnieżno białych wzgórz. Ogromne, rozłożyste świerki i sosny,
zostały przyozdobione migoczącymi, różnokolorowymi światełkami.
Rodziny wraz z dziećmi, wędrowały od sklepu do sklepu, targając w
dłoniach, Bożonarodzeniowe prezenty. Seth po poszukiwaniach wolnego
miejsca, zaparkował pod samym budynkiem pensjonatu.
Jakoś nie stać mnie na bardziej kreatywne komentarze ;_; ... Jak zwykle b. fajne! Weny :).
OdpowiedzUsuńkiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy w końcu ten rozdział ;_;?
OdpowiedzUsuń