6/25/2013

Rozdział 23


Nawet podczas tak mroźnego popołudnia, na czoło Seth'a wstąpiła kropla potu. Męczył się z przebitą oponą, za żadne skarby świata nie chciała zejść. Josh kilka razy usilnie próbował pomóc starszemu, zamiast tego Seth zabronił mu wychodzić z auta. Mężczyzna odgarnął z czoła czarne włosy i strzepał śnieg zalegający co raz bardziej na nim samym. Śnieg zasypywał wszystko co najbardziej widoczne. Seth prze klął pod nosem, ciesząc się, że Josh tego nie słyszał. Chłopak siedzący w samochodzie, kręcił się niespokojnie na miejscu z nosem przyklejonym do szyby. Przycisnął do piersi niezadowolonego kota. Młodszy zapukał w zaśnieżoną szybę, Seth uniósł natychmiast głowę. Wstał otrzepując kolana ze śniegu. Otworzył drzwi, zasłonił sobą wlatujący mokry śnieg.
-Co jest skarbie?- spytał, rumiany na twarzy. Josh wypuścił kotkę, która zadowolona z okazanej wolności, usadowiła się na tylnym siedzeniu. Josh pociągnął Seth'a za kołnierz płaszczu, wskazał palcem przed siebie.
-Tam coś jest Seth.- oznajmił młodszy. Mężczyzna przyjrzał się obrazowi przed sobą, Josh miał rację. Gdyby nie śnieg i większa uwaga Seth'a dostrzegł by zarys budynku i światła reflektorów. Był tak pochłonięty naprawą, nie nie przyjrzał się temu dobrze. Za to Josh, który większość czasu spędził w ogromnym samochodzie, mógł dobrze rozeznać się w okolicy.
-Brawo kochanie, przynajmniej jakaś cywilizacja.- pochwalił kochanka.
Sprawdzając koło, silnik w tym całe auto. Stwierdził, że bezpiecznie dojadą na stację benzynową. Seth obszedł maskę samochodu, wsiadł do środka. Samochód zacharczał jak tylko mężczyzna przekręcił kluczyk w stacyjce. Wolną dłonią zmierzwił włosy Josh' a. Auto z widocznym oporem przejechało drogę dzielącą ich od obranego celu. Seth cudem zaparkował Kombi z usterką. Przed wyjściem kazał Josh' owi zapiąć kurtkę aż po szyję. Sam zapiął guziki swojego płaszczu. Brnęli przez śnieg,wprost do przydrożnego baru. Josh czekał obok drzwi, natomiast Seth poszedł po mechaników, którzy mieli zająć się samochodem. Chłopiec przygadał się jak Vega rozmawia ze starszym mechanikiem w niebieskim uniformie. Odczekał chwilę zanim Seth załatwił sprawę.
-Mam nadzieję, że jesteś głodny.
Zamówiliśmy coś dobrego, jeśli takowe tu będzie.- Powiedział starszy, otwierając drzwi budynku. Josh wszedł tuż po Seth' cie. Młodszy zajął stolik pod ścianą, naprzeciw wejścia. Seth z wielkim skupieniem i dokładnością zamawiał dania. Nie wiedział dokładnie jakie gusta miał jego kochanek. Dla siebie zamówił piwo i jeden z zestawów obiadowych. Z wyborem posiłku dla Josh' a miał większy problem. Do szybkiego podjęcia decyzji ponagliła go zniecierpliwiona kasjerka.
-Proszę, smacznego.- Powiedział starszy zajmując miejsce obok Josh' a.
-Dzięki, jestem strasznie głodny.- Odpowiedział chłopiec, spoglądając z apetytem na polane sosem czekoladowym, naleśniki. Seth uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z wyboru.
-Ile jeszcze zostało za nim dojedziemy do White Land?- Spytał Josh, gdy w połowie opróżnił swój talerz. Starszy już dawno zjadł swoją porcję, siedział rozluźniony na barowym krześle o pełnym brzuchu, spokojnie popijając piwo.
-Nie pamiętam ile dokładnie, godzina może dwie. Dawno tam byłem, ostatnie święta spędziłem u siebie w domu. Praca nie pozwalała mi nigdzie wyjechać.- Odpowiedział, przypatrując się uważnie dwóm mężczyznom, którzy dopiero co weszli do baru. Instynkt Seth' a podpowiadał mu, że tamci dwaj nie byli tutaj tutejsi. Utwierdzały go w tym przekonaniu ich wyrafinowane stroje. Każdy z nich ubrany był w długi, czarny płaszcz. Josh niewzruszony zachowaniem starszego, dokończył posiłek. Odsunął od siebie opróżniony talerz, po czym poklepał się po brzuchu. Jeden z nowo przybyłych, włożył dłoń w kieszeń. Seth opracował w głowie skrupulatny plan, jak spokojnie wyprowadzić Josh' a z budynku. Spodziewał się kłopotów, jeśli w tym barze dojdzie do strzelaniny ucierpią niewinni ludzie. Zerknął kątem oka na kochanka, chłopiec obserwował przez okno jak mechanicy zmagają się z autem. Nie chciał stracić chłopca, musiał wcielić swój plan w życie. Obcy mężczyźni poruszyli się na swoich miejscach. Jak s twierdził Seth szykowali się do rozróby. Jedno nie dawało spokoju starszemu, jakim cudem odnaleźli go nawet tutaj. Oliver nie dawał im spokoju, najpierw ta akcja z podwładnym mafioza, Domenico. A teraz to. Chwycił pewnie dłoń swojego skarbu i wstał, kierując się pewnie do wyjścia. W drodze do drzwi, zostawił na ladzie pieniądze za posiłek. Przeszedłszy próg, wyrwał z dłoni zaskoczonego mechanika klucze do samochodu. Zdziwiony i równocześnie zaskoczony Josh próbował spytać Seth' a dlaczego tak nagle opuścili bar. Lecz jego usta zaciśnięte w równą kreskę, podpowiadały, że żadnej odpowiedzi nie usłyszy. Wolał milczeć, zapytać w aucie. Kiedy znaleźli się w aucie, Seth niezwłocznie ruszył, zostawiając tym samym bar i podejrzanych ludzi. Josh nie wytrzymał panującej ciszy.
-Seth nie rozumiem dlaczego tak dziwnie się zachowujesz?- Spytał młodszy, patrząc z boku na ciemne oczy starszego.
-Martwię się i to głównie o ciebie. Tamci dwaj nie byli z tej okolicy, długoletni staż w moim zawodzie, pozwolił mi odróżniać ... poszczególne osoby. Oni przyszli po ciebie rozumiesz, chcieli dać mi nauczkę. To najemnicy Oliver' a, niezły z niego sukinsyn. Te rany co masz na plecach to sprawa Domenico.- Wyjaśnił, czekając na reakcję kochanka. Josh umilkł jak zaklęty, świdrował wzrokiem Seth' a. W głowie chłopaka pojawiły się, niczym puszczony z wolna film. A więc Seth znał Domenico.
-Nareszcie dojechaliśmy!- Wykrzyknął starszy, widząc przed sobą znajome, drewniane domy. Śnieg przysypał za żwirowany podjazd. Josh podskoczył, serce podeszło mu do gardła Seth mógł ostrzec, że ma zamiar krzyczeć, oszczędził by biedną ciszę Josh' a. Chłopak przykleił policzek do zaszronionej szyby. Pensjonat mieścił się w samym środku dwóch śnieżno białych wzgórz. Ogromne, rozłożyste świerki i sosny, zostały przyozdobione migoczącymi, różnokolorowymi światełkami. Rodziny wraz z dziećmi, wędrowały od sklepu do sklepu, targając w dłoniach, Bożonarodzeniowe prezenty. Seth po poszukiwaniach wolnego miejsca, zaparkował pod samym budynkiem pensjonatu.   

3 komentarze:

  1. Jakoś nie stać mnie na bardziej kreatywne komentarze ;_; ... Jak zwykle b. fajne! Weny :).

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy w końcu ten rozdział ;_;?

    OdpowiedzUsuń