1/13/2013

Rozdział 2

Josh stanął jak wryty, nie myślał, że na prawdę się zjawi "może też jest gejem" pomyślał. Mężczyzna gdy tylko go zobaczył ruszył w jego kierunku, wkładając ręce w kieszeń i przedzierając się przez zasypany chodnik.
-Po co przyszedłeś?- spytał ostrożnie Josh, nie chciał z nim zadzierać, bał się jego ale nie chciał się do tego przyznawać.
-Jak to po co, mówiłem, że chcę cię odprowadzić.- od powiedział wesoło, zachwycając się ciałem chłopaka i zastanawiając się jak by wyglądał bez tych wszystkich warstw ubrań, całkiem nagi.
-Nie rozmawiam z nieznajomymi a tym bardziej nie będzie mnie obcy mężczyzna odprowadzał do domu.- ruszył przed siebie zostawiając za sobą mężczyznę.
-Ale ja nie jestem nie znajomy.- dogonił chłopaka zrównując z nim krok i wgapiając się w niego z rozanieloną miną.
-Jesteś nawet nie wiem jak masz na imię.- mruknął, zapinając wyżej kurtkę chcąc utrzymać jak najwięcej ciepła.
-Jestem Seth, miło mi.- przedstawił się, znów go doganiając.
-Josh, a teraz możesz już iść i nie gap się tak na mnie to denerwujące.- poskarżył się, zatrzymując się nagle.
-Co jest?- spytał Seth, rozglądając się aż natrafił wzrokiem na grupkę zataczających się co chwila wyrostków idących w ich stronę.
-Nie tylko nie oni.- Josh pokręcił z nie dowierzaniem głową. Z daleka usłyszeli pijackie przyśpiewki i przekleństwa lejące się strumieniami z paszcz oprychów.
-Ooo patrzcie kogo my tu mamy, to nasz pedzio.- ryknął jeden z nich a reszta zawtórowała mu donośnym śmiechem, mozolnie zbliżali się do Josh'a i Seth'a.
-Odwalcie się ode mnie!- krzyknął chłopak cofając się o krok, Seth patrzył na to wszystko stojąc ramię w ramię obok Josh'a, gotów stanąć w jego obronie.
-Bo co nam zrobisz, mięczaku!- krzyknął tamten, idąc chwiejnie po śliskim chodniku, podchodząc do ofiary i chuchając jej odorem prosto w twarz.
-Nie słyszałeś co powiedział, spierdalaj bo ci mordę obije.- wysyczał przez zęby Seth, stając przed przerażonym Josh'em i  zasłaniając go własnym ciałem.
-Ho hoo taki z ciebie kozak, co?- czknął zbir, wymierzając cios prosto w stojącego Seth'a, ten z łatwością go odparował. Reszta oprychów ruszyła się z miejsca, przytrzymując się sobą nawzajem poszła na pomoc koledze. Seth zrobił krok w ich stronę, nadal zasłania jąć sobą chłopaka.
-Tom, nie zaczynaj bo zadzwonią po psy.- rzucił jeden ze zbirów do chłopaka, który bez skutku zaatakował Seth'a.
-Masz rację a z tobą-wskazał na Josh'a -policzę się jeszcze, tak łatwo mi się nie wywiniesz pedale.- czknął ostatni raz i z pomocą kolegów oddalił się, klnąc jak szewc. Josh wypuścił głośno powietrze, które po wydostaniu się z ust, zamieniło się w obłoczek pary. Pociągnął nosem, wbijając wzrok w swoje adidasy. Seth odwrócił się spoglądając z uwagą na trzęsącego się chłopaka. Ogarnął go ostrożnie ramieniem, czekając na jego reakcję ale nie doczekał się żadnego protestu. Zamiast tego Josh wtulił się w jego płaszcz trzęsąc się co raz bardziej, nic nie mówił, płakał. Seth bez większych oporów przytulił go do siebie, rozkoszując się tym, że ma w ramionach osobę, na której tak bardzo mu zależy. Wiedział teraz, że młody też jest gejem, tak jak on, tylko Josh w przeciwieństwie do Seth'a starał się to zatuszować i ukryć głęboko w sobie, a on sam otwarcie przyznawał się do swojej orientacji. Wtulił twarz w burzę blond włosów młodszego chłopaka, pachniały....czekoladą? Uśmiechnął się pod nosem, uwielbiał czekoladę.
-Już możesz mnie puścić.- dobiegł go stłumiony głos Josh'a. Nie chętnie go puścił, wdychając ostatni raz zapach czekolady, który tak go odurzał.
-Nic ci nie jest?-zapytał czule, patrząc na zapłakane oczy, nie chciał, nie lubił widzieć go w takim stanie, wolał go uśmiechniętego i wesołego, lubił go nawet wkurzonego, wtedy robiła mu się taka słodka zmarszczka pomiędzy brwiami.
-Dzięki tobie Seth, jestem cały i zdrowy, dziękuje.- powiedział przez łzy, które spływały mu z zarumienionych policzków.
-Nie musisz dziękować.- uśmiechnął się.
-Muszę a teraz do widzenia.
-Raczej do zobaczenia.- poprawił go. Josh zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
-Nie musisz mnie odprowadzać do domu.- powiedział doprowadzając się do jako takiego porządku, naciągając kaptur na zmarzniętą głowę.
-Wiem ale chce.
-Och rób jak chcesz.- skapitulował, brnąc do przodu, przed siebie, Seth szedł obok niego jak cień, obserwując każdy jego ruch i fantazjując. Odprowadził go pod sam dom, po czym pożegnał się. Josh przeszedł przez podwórko, grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu kluczy, nieświadomy, że znów jest obserwowany przez Seth'a, który wcale nie poszedł tylko stał tam w śniegu i czekał aż chłopak wejdzie do środka, musiał wiedzieć, że obiekt jego westchnień jest bezpieczny. Josh zniknął za drzwiami, po czym oparł się o nie oddychając ciężko, zgarnął swoje myśli i udał się do pokoju, myśląc cały czas os Seth'ie. Przebrał się w piżamę, zgasił nocną lampkę i zapadł w niespokojny sen a przed oczyma  miał widok Seth'a, który bez chwili zastanowienia stanął w jego obronie.

2 komentarze:

  1. Robi się coraz ciekawiej ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. super opowiadanie :) zgrabnie piszesz, błędów nie zauważyłam :) Weny :)

    rurq

    OdpowiedzUsuń