1/22/2013

Rozdział 3

Josh przetarł leniwie oczy, budząc się powoli z niespokojnego snu, przypominał sobie wszystkie wczorajsze wydarzenia kończąc na objęciu Seth'a. Podkurczył nogi i okrył się szczelniej kołdrą. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że jednak mógł mu się spodobać taki mężczyzna, starszy od niego samego, choć to może te garnitury, które nosił dodawały mu lat. Spoglądnął na zegarek, stojący na szafce nocnej, za chwile trzeba iść do pracy, czynsz sam się nie zapłaci.Zwłókł się z łóżka, wciągając na stopy kapcie w kształcie małych kaczuszek i podreptał w nich do swojej łaźenki.Wziął szybki prysznic chcąc zdążyć do pracy, poszukał cieplejszej kurtki, naciągnął kaptur na głowę, zamknął za sobą drzwi i ruszył przed siebie, brnąc przez śnieg. Włożył ręce w ciepłe kieszenie kurtki, skulił się i tak doszedł do baru. Zaglądnął przez szybę, w środku krzatała się właścicielka, dziwnie utykając, zapukał w oszronioną szybę.
-O Josh, szybko dziś przyszedłeś.- przywitała go właścicielka, popijając co chwila swoje nie odłączane piwo i rozkładając krzesła.
-Był bym jeszcze szybciej ale trudno idzie się przez te zaspy.- wskazał głową puchaty śnieg zalegający na zewnątrz.
-No właśnie, spadło go tak dużo wczoraj, jak wracałam wczoraj do domu poslizgnełam się i skręciłam kostkę.- poskarżyła się, pokazując ruchem głowy swoją nogę i stukając zagipsowaną kostką o białe kafelki baru.
-Jeżeli jest skręcona to po co od razu gips, nie można było by dać szyny czy coś w tym stylu?- spytał pomagając rozstawić krzesła i pod czujnym okiem szefowej zabrał się za przesuwanie stołów.
-Wiesz w moim wieku lepiej dmuchać na zimne.- od powiedziała zakładając fartuch.
-No masz rację.- kiwnął głową, dosuwając ostatni stół pod ścianę.
-Jak już skończyłeś, idź za ladę.- po instruowała go.
Po kilkunastu minutach zaczęli pojawiać się pierwsi klienci, Josh z nadzieją, sam zdziwiony swoim zachowaniem, wypatrywał tej samej dumnej wyprostowanej postury mężczyzny, wychylał się przez ladę patrząc z uwagą na każdego wchodzącego a nawet wychodzącego, ale nigdzie nie dojrzał Seth'a. Nie zjawił się nawet po kilkunastu godzinach, "na darmo robię sobie nadzieje" pomyślał i zaczął smętnie wycierać i tak czysty blat . W pewnej chwili podeszła do niego dziewczyna ze śpiącym w najlepsze niemowlakiem.
-Poproszę colę i to dużą.- poprosiła opierając się całym ciężarem ciała o ladę.
Josh odwrócił się, żeby sięgnąć po butelkę.
-Niańczysz tego malca?- spytał z nudów, wręczając dziewczynie colę.
-Skąd wiesz?
-Po pierwsze jesteś za młoda na matkę, po drugie jesteś nie naturalnie zmęczona tak nie zachowują się matki, tylko opiekunki.- wyjaśnił spoglądając z uśmiechem na niemowlaka kręcącego się przez sen w ramionach niańki.
-No fakt, jestem skonana teraz musisz mi wybaczyć, coś czuję, że mały popóścił.- powiedziała krzywiąc się i oddaliła się w stronę damskiej łazienki.
Zmiana Josh'a powoli się kończyła, wyczekiwał z nie cierpliwością na dziewczynę, która przyjdzie go zmienić. Po godzinie sterczenia i czekania, zjawiła się w barze zdyszana i cała w śniegu.
-Przepraszam ale śnieg zasypał ulicę i nie miałam jak dojechać.- usprawiedliwiła się, odstawiając swoje futerko na wieszak i zakładając szybko swój firmowy fartuch.
-No trudno, każdemu się zdarza, następnym razem wyjdź wcześniej.- poradził zakładając kurtkę.
-A żebyś wiedział, że tak zrobię a właśnie zapomniała bym, na dworze czeka na ciebie jakiś chłopak, pytał o ciebie.- rzuciła wchodząc do kuchni. Josh'owi serce zabiło mocniej, czyżby to był Seth? Wyszedł pośpiesznie na zewnątrz, nie zdążył rozglądnąć się porządnie, został wciągnięty na przeciw ległą ścianę budynku i brutalnie popchnięty prosto w zaspę śniegu, skrzywił się.
-No i znowu się spotykamy pedale tym razem nie ma kto cie obronić.- usłyszał nad sobą szyderczy śmiech.
Spojrzał w górę i ujrzał nad sobą, tą samą twarz, która wczoraj mu groziła. Poczuł w okolicach brzucha przeszywający, rwący ból. Wierzgał nogami chcąc odpędzić od siebie napastnika ale ten przytrzymywał go za blond włosy. Kopiąc zawzięcie jego zbolałe i poobijane ciało.
-I jak to też lubisz?- dostał z buta w nos, buchnęła gorąca krew, zalewając pół twarzy chłopaka, płakał słone łzy mieszały się z krwią i dostawały do otwartych ran. Usłyszał nad sobą śmiech i obelgi zaadresowane do niego.
Czuł, że zaczyna tracić przytomność, miał zawroty głowy.
-Zostaw go, sukinsynu!- ktoś krzyknął, to był Seth, Josh widział jak przez mgłę jak pędzi przez śnieg, taranując wszystko co stanie mu na drodze. "Czyli jeszcze pożyje" pomyślał chłopak. Usłyszał trzask łamanej kości i krew spłynęła na śnieg, barwiąc go.
-Mówiłem zabije cie, patrz co mu zrobiłeś skurwysynie!- krzyczał, z szałem bojowym masakrując ciało napastnika i porzucając je na pastwę losu pod drzewem.
Chwycił ostrożnie, w ramiona poturbowanego Josh'a, patrząc na jego rozdarte ubrania, zakrwawioną twarz i zamglony wzrok. Przytulił go do siebie, chcąc już nigdy nie puszczać. Stał tam z Josh'em wtulonym w tors, wśród krwi i pogorzeliska.
-Gdy bym przyszedł wcześniej, był byś w lepszym stanie.- użalał się nad sobą, słona łza spłynęła po jego policzku.
-Dzięki tobie żyje.....znowu mnie uratowałeś.- szepnął zachrypniętym głosem, wczepiając się w Seth'a.
-Już nigdy cię nie opuszczę, zawsze będę przy tobie, czy tego chcesz czy nie, a teraz zabieram cię do siebie, trzeba opatrzyć rany.- wziął na ręce Josh'a wdychając zapach czekolady zmieszany z wonią zaschniętej krwi, która oblepiała mu włosy. Zaprowadził go do auta, położył delikatnie na tylnych siedzeniach, po czym odjechał z piskiem opon w stronę swojego domu, myśląc jedynie o chłopaku, który oddychał ciężko z tyłu, za nim.

4 komentarze:

  1. Za dużo ,,słodkości" i... czemu robisz z obu takie ciamajady? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie się rozkręcam :p w następnych rozdziałach, które mam przygotowane jest trochę rozlewu krwi xD Trzeba być cierpliwym

      Usuń
  2. Te opowiadania są boskie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Styl masz całkiem całkiem, ale niestety dla mnie przesłodzone :/ niemniej życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń