2/12/2013

Rozdział 7

Seth przebudził się zadowolony z życia, uśmichnął się. Obejmował swój kochany skarb, który mamrotał coś przez sen. Przeciągnął sie ostrożnie, starając sie niezbudzić śpiącego chłopaka.Wysunął sie z łóżka, wzdrygnął sie, było zimno, nałożył szlafrok okrywając sie nim szczelnie.Odwrócił sie ostatni raz na Josh'a wtulonego w poduszke i poszedł do kuchni.Nie zrobił nawet kroku gdy nagle usłyszał dźwięk swojej komórki , dzwoniącej nieprzerwanie z kuchni.Potruchtał tam szybko, ślizgając sie po wypastowanych panelach.Podniósł telefon z kuchennego blatu, spojrzał na wyświetlacz, zastrzeżony, zmarszczył brwi zaniepokojony.
-Słucham, mówi Seth Vega.
-Wiedziałem , że pan odbierze. Spotkajmy sie w kawiarni przy Gordon Street, tam omówimy szczegóły panie Vega.-usłuszał pewny siebie głos wydobywający sie ze słuchawki telefonu.
-Czyżbym rozmawiał ze słynnym Oliver'em niesłychane.-zadrwił, opierając się dłonią o burczącą lodówke i zerkając w strone sypialni, czy aby niewidać chłopaka.
-Tak, tak daruj sobie te drwiny, spotkajmy sie w tej pieprzonej kawiarni i niepierdol ... bo twoiemu kochasiowi stanie sie krzywda.- odpowiedział ze stoickim spokojem czekając na odpowiedź.Seth'a wmurowało, serce przyśpieszyło swoje bicie, musiał z tego jakoś wybrnąć, niemógł dopuscić żeby jego skarbowi coś się stało, jaka kolwiek krzywda.
-Nic mu nie zrobisz, rozumiesz! Załatwiłem to co miałem załatwić a ty nietkniesz jego choć bym miał przypłacić to życiem, prędzej ty zdechniesz niż on, zdajesz sobie z tego sprawe do kurwy nędzy!!-ryknął w odpowiedzi, mając przed oczyma trupa Josh'a, zacisnął oczy, starając wyrzucić go z pamięci.
-To się jeszcze okaże i pamiętaj, kawiarnia.-zakończył rozmowe, rozłączając się.
 Seth nalał sobie do kieliszka, schłodzonej wódki, opróżnił spory kieliszek jednym łykiem.Myśląc gorączkowo co robić, co robić.
-Seth już wstałeś?-usłyszał za sobą znajomy głos.
-O Josh juz nie śpisz, a jakoś niemogłem zasnąć, chciałem przygotować ci śniadanie.-powiedział otwierając jeszcze raz lodówke sięgając tym razem po sok pomarańczowy w kartonie.
-O nie musisz i tak będe sie zbierał, mam przecież dom.-zaśmiał sie nalewając picia do szklanki.
-Co na to twoja mama, nie było cię przecież całą noc.-zagadnął, szukając w szafce talerzy, czystych talerzy.Cały zmywak zawalony był brudnymi naczyniami ale czystych ani śladu.
Josh speszył się i usiadł za długim stołem, rozglądnął sie zaciekawiony po pomieszczeniu, dom Seth'a był nowocześnie urządzony, wczesniej nie zwrócił na to uwagi.Tak samo były urządzone inne pomieszczenia w tym domie jednorodzinnym, nowoczesne, modne i wygodne.
-Wątpie żeby moja matka zainteresowała się mną, woli chlać do upadłego niż zająć sie własnym synem.-prychnął opierając brode na dłoniach i patrząc sie na ramiona Seth'a, te same, które obejmowały go w nocy ,takie duże, ciepłe i bezpieczne, potrząsnoł głową.
-Matka napewno cię kocha.-powiedział po chwili ciszy.
-Tak kocha ale swoją flaszke.-podniósł głos, niemogąc słuchać tych pierdół, przcież ona nawet niepamięta jak sie nazywam.Westchnął głośno Seth odwrócił sie z talerzem a na nim jajecznica.
-Smacznego, wybacz , że nic lepszego ale nie najlepiej gotuje.-przyznał się, uśmiechajac się przepraszająco. Siadł na krzesle naprzeciw chłopaka dolewając mu soku do wpół opróżnionej szklanki a sobie nalewając do pełna.Wpatrywał się w jego twarz taką delikatną, zupełnie jak u dziecka a w łóżku taka zarumieniona, zagryzł warge.Seth zostawł Josh'a samego, po czym wrócił ubrany w czarny garnitur od Armaniego i z teczką w dłoni.Upił ostatni łyk i zwrócił sie do Josh'a kończącego jajecznicę.
-Josh zostaniesz sam na dwie godziny, zamykam dom ale wróce , obiecuje.-poinformował patrząc z góry na chłopaka.
-Ale jak to? zamykasz mnie u siebie w domu bez mojego pozwolenia.-oburzył się, spoglądając na starszego z pod byka.
-To dla twojego dobra.-próbował go uspokoić.
-Nieee ja tak niechce!!-krzyczał zażarcie gestykulując.
-Josh!! Opanuj się tu nic ci niegrozi.
-A co ma mi grozić?!-spytał jednocześnie krzycząc.
-Josh.-szepnął Seth szybko, przyciągając do siebie i trzymając go w żelaznym uscisku.
-Seth.-jęknął chłopak, odwzajemniając uścisk. Znów poczuł na sobie te duże ramiona i zapach jego ciała.
-Proszę zostań w domu po powrocie odwiozę cię do domu.- wyszeptal te słowa we włosy, które pachniały czekoladą
-Obiecujesz?- spytał cichutko.
-Obiecuję.- zaśmiał się Seth. Uległość Josh'a zawsze go podniecała, nawet teraz.
-No to.....idź......ale wróć.- Josh wysunął się z objęć Seth'a.
-Wrócę na pewno i przyniosę ci niespodziankę.- obiecał mężczyzna, zakładając buty już w przed pokoju. Wyszedł zamykając za sobą drzwi i zostawiając w środku Josh'a.
"Przynajmniej jest bezpieczny" pomyślał Seth w swoim Kombi w drodze do umówionej kawiarni.

3 komentarze:

  1. Hayyo...
    Podoba mi się twój sposób pisania: prosty w zrozumieniu, dobrane opisy, ogólnie fajnie się czyta ;D
    Wprost nie dzierżę yaoi i yuri, ale przemogłam się, bo urzekł mnie twój, wspomniany już, sposób pisania.
    Według mnie Josh trochę za szybko ulega Seth'owi, ale mniejsza z tym ;3
    Czekam na więcej i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jaki mam zaciesz, cieszę się,że ktoś to czyta i komuś się podoba ;D

      Usuń
  2. Kończą mi się pozytywne komentarze!!!! Szacun!

    OdpowiedzUsuń