3/16/2013

Rozdział 11

Seth uchylił dębowe drzwi swojego domu. Z kieszeni płaszcza wydobył pistolet, zrobił kilka kroków, panele w przed pokoju zaskrzypiały. Rozprostował lekko palce u obu rąk. Szloch Josh'a stawał się co raz głośniejszy, nie mógł tego znieść, chciał jak najszybciej mieć chłopaka przy sobie. Jednym mocnym kopniakiem otworzył drzwi, wpadł do środka. Dojrzał Josh'a, w kałuży własnej krwi. Kropelki potu lśniły na jego skórze. Serce Seth'owi zamarło. Rozdarta na strzępy czarna bluzka ukazywała jego plecy a na nich wgłębienia i cięcia po ostrzu. Z zaczerwienionego oka mężczyzny, spłynęła gorzka łza. Domenico siedział wygodnie na kanapie, w dłoni trzymał palące się cygaro. Uśmiechnął się w stronę sparaliżowanego Seth'a, cały rozpromieniony. Vega oparł się o framugę po czym osunął się powoli, wypuszczając z dłoni pistolet. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, oblała go fala gorąca. Josh przechylił powoli głowę ku starszemu. Wpatrywał się w niego mętnym wzrokiem, proszącym błagalnie o pomoc. Przerażonemu Seth'owi serce się krajało. Podszedł chwiejnym krokiem, chcąc uratować swój skarb. Domienico drgnął na kanapie, patrząc z uwagą na poczynania Seth'a.
-Ile można czekać. Nareszcie się zjawiłeś, myślałem, że zapomniałeś o nim.- zadrwił, pokazując ruchem głowy chłopaka. Napawał się cierpieniem Seth'a jak i cierpieniem Josh'a.
-Zamilcz!- wychrypiał Vega. Kucnął przy nie ruchomym kochanku. Nachylił się nad jego oszpeconymi plecami, załkał cicho. Usłyszał cichy śmiech mężczyzny, który drwił z niego na wszelkie możliwe sposoby. Przejechał drżącą dłonią po włosach chłopca. Zacisnął mocno powieki, chciał aby ten koszmar jak najszybciej się skończył.
-Jeszcze trochę a wykrwawi się na śmierć.- usłyszał za sobą, zgarbił się.
Domienico odblokował ręczny scyzoryk, uśmiechnął się głupio. W oczach zatańczyły mu diabelne ogniki, szepnął:
-Zabawimi się, co Seth?- wyszeptał wprost do ucha, Vega cały zesztywniał. Domenico będąc za nim, wbił płytko scyzoryk w odsłonięty kark mężczyzny. Seth uskoczył lecz Domenico był szybszy, zadał kolejny cios. Krew spłynęła za kołnierz płaszcza.
-Nie ujdziesz stąd żywy.- powiedział, stawiając ostrożnie kroki. Zbliżając się do swojej ofiary. Nagle Seth chwycił się obiema rękoma za zbolały kark. Skrzywił się z przeszywającego bólu, przy najmniejszym ruchu.
-O widać trucizna zaczyna robić swoje.- rzucił od niechcenia Domenico.
Seth myślał gorączkowo jak wybrnąć z tej sytuacji. Josh'owi nie zostało za wiele czasu, wykrwawi się na śmierć tak jak mówił Domenico. Pistolet został przy ścianie. Dostrzegł kątem oka leżące na stoliku ostrza Domenico. Nie zastanawiając się dłużej, przewrócił się na bok sięgając dłonią po jeden nóż. Domenico zareagował natychmiastowo, szczęknął metal "następny nóż" pomyślał Seth. Zablokował atak z góry. Napastnik obdarzył Vegę siarczystym kopniakiem w żebra. Mężczyzna jęknął głośno wierzgając przy tym nogami. Stolik na którym znajdowały się ostre przedmioty, zachybotały się niebezpiecznie, spadając. Jeden trafił w Seth'owe udo, zatapiając się w skórę jak w masło. Vega wygiął się pod wpływem mocnego bólu. Jego oddech przyspieszył. Jego karkiem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz, trucizna powoli osłabiała ciało mężczyzny. Domenico nadepnął stopą odzianą w ciemnego martensa, na nieruchomą dłoń Josh'a. Chłopak wydał z siebie ledwo słyszalny dźwięk. Seth wyciągnął ostrze z kończyny, starał się odzyskać panowanie nad swoim ciałem. Musiał uratować swój skarb, nie mógłby znieść śmierci chłopca. Obwiniał siebie za to co się stało. Podniósł się, ostrożnie manewrując nożem, który trzymał w dłoni. Rozbawiony Domenico drwił bezwstydnie z poczynań Seth'a. Z kieszeni wydobył cygaro a z drugiej pozłacaną zapalniczkę. Zapalił go leniwie napawając się zapachem i dymem jakie wydzielał. Strzepnął spalony lont, centralnie na blond włosy chłopaka. W Seth'cie zagotowało się, tego było już za wiele, igrał sobie z jego uczuć, prowokował go. Mężczyzna krzyknął rozgniewany, przeskoczył nad ciałem Josh'a. Poczuł w nodze ból, jakby udo przebiła na wylot strzała wystrzelona z łuku. Powalił rosłego mężczyznę na ziemie, Domenico nie wykonał żadnego ruchu aby się obronić. Tak bardzo zaskoczyła go reakcja Seth'a. Padł na ziemię "trucizna już dawno powinna go zabić" pomyślał. Istny szał bojowy opętał Seth'a. Wymierzył precyzyjny cios w twarz Domenico, gruchnęła kość. Z nosa mężczyzny obficie posączyła się ciepła krew, brudząc jego oraz zaciśniętą pięść Seth'a. Vega chwycił nóż leżący po prawej stronie, tuż obok głowy Domenico.
-Dalej dźgnij mnie, zemść się!- syknął łapiąc zachłannie tlen.
-Nie jestem taki jak ty!- oznajmił.
-Jesteś, jesteś płatnym mordercą, zabij mnie tego zostałeś nauczony, gdy byłeś wychowaniem Oliver'a. Miałeś być istną maszyną do zabijania lecz się taką nie stałeś Vega.- powiedział, kładąc delikatnie dłoń na udzie Seth'a. Uśmiechnął się, ukazując białe zęby.
-Spieprzaj z tym łapskiem!- poinformował go, podnosząc głos. Może to sprowadziło Domenico na ziemię. Seth w ramach zemsty rozdarł koszulę mężczyzny a następnie ciął skórę na klatce piersiowej. Domenico przymknął powieki spodziewając się takiego traktowania. Lubił czuć ból zadawany mu przez drugiego mężczyznę, w jakiś sposób to go podniecało. Seth zaprzestał widząc dziwną reakcję ofiary. Mężczyzna uchylił jedną powiekę, popatrując tajemniczo na Seth'a.
-Co ci, lubisz to?- spytał Vega, nie dowierzając.
-Mmmm lubię....każdy ma swoje dziwactwa.- wyjaśnił, zagryzając wargę, z której wyciekła krew.
-Nie rozumiem takich ludzi jak ty.- powiedział po chwili, rozluźniając się i zapominając o tym, że siedzi okrakiem na Domenico.
-A ja nie rozumiem ludzi-zachichotał-którzy trzymają pod łóżkiem bardzo ciekawą skrzyneczkę z zabawkami. Twój kochaś chyba ją przypadkiem odnalazł, ciekawe co sobie pomyślał.- odpowiedział, widząc jak twarz Seth'a czerwieni się co raz bardziej. Nie mógł powstrzymać śmiechu, jaki wywołał na nim Seth.
-Och.-wyrwało się mężczyźnie.
-No właśnie "och" nie wiedziałem,że jesteś taki perwersyjny w łóżku....kajdanki...no no nooo.- zacmokał z udawaną troską w głosie. Twarz Seth'a przybrała barwę dorodnego buraczka.
Seth dźgnął mężczyznę w pierś, wbijając nóż głębiej w ciało Domenico, ten stęknął cicho. Pragnął zemsty chciał zmasakrować jego tak jak on Josh'a. Wstał ledwo trzymając się na nogach, chwycił koc, który leżał na kanapie. Zawinął w materiał na wpół martwe ciało kochanka, niczym trupa w płótno. Ostatkiem sił dotarł do samochodu. Ułożył chłopca na tyłach auta. Sam wsiadł ciężko na siedzenie kierowcy, odpalił Kombi. Zapalił papierosa, zaciągając się. Niebo rozjaśniły błyskawice, z minuty na minutę ciemność ogarniała miasto. Deszcz bębnił bezsensownie o przednią szybę auta. Seth włączył wycieraczki, mężczyzna odwracał się co chwile. Drzewa kołysały się powolnie pod wpływem wiatru, krople deszczu rozpryskiwały się zachłannie o jezdnie. Myśli i pragnienia Seth'a krążyły wokół Josh'a. Przyspieszył widząc masakrę jaka rozegrała się na ulicy. Trupy walały się niczym rozbite szkło. Krew zmieszana ze śniegiem spływała po asfalcie. Mężczyznę ogarnęły niepochamowane mdłości. Dziwne, że policji jeszcze nie było na miejscu. Chyba nikt się tak nie palił, żeby ją o tym powiadomić.

2 komentarze:

  1. Nie mam już pozytywnych komków! Powtórzę tylko iż jesteś boska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tak późno, a ja płaczę przez ciebie :( Smutno mi. Nie rób tak mu więcej proszę...
    Kocham/Patrycjusz

    OdpowiedzUsuń