3/24/2013

Rozdział 12

Seth z nie małą trudnością dojechał na parking tuż obok szpitala. Dużego biało-kremowego, budynku. Wycieńczony mężczyzna oparł spocone, gorące czoło o kierownicę. Odetchnął chwilkę ostatnie siły, które w nim pozostały przeznaczył na wyjście z samochodu. Podparł się dłonią o maskę auta, ból potęgował się. Po otwarciu drzwi, napiął mięśnie wyciągając nieprzytomnego Josh'a. Zatrzasnął drzwi ruchem nogi. Przeczłapał przez ulicę, omijając zlodowaciałe kałuże. Deszcz zmoczył włosy Seth'a i Josh'a. Po powiekach chłopaka spływały krople deszczu. Mokre włosy oblepiały kark starszego. Mężczyzna pchnął drzwi prowadzące do wnętrza szpitala. Seth'a oślepił jasny blask, jaki wydobywał się ze szpitalnych lamp. Trzęsące się ramiona zesztywniały momentalnie. Ciałem wstrząsnęły dreszcze, opuściły go siły. Padł kolanami na białą posadzkę, niczym poległy bohater. Z kącika ust wyciekła krew plamiąc całą długość szyi. Josh wysunął się z objęć Seth'a, które nie trzymały go już przy piersi tylko zwisały bezwładnie. Mężczyzna runął jak długi, przykładając policzek do chłodnej posadzki. Powieki same opadły. Pielęgniarki zleciały się ze wszystkich stron, jak ćmy do jedynego źródła światła. Nieprzytomnego i krwawiącego Josh'a zabrali lekarze. Seth poczuł ucisk w ramię, po czym został przeniesiony do jednej z sal. Słyszał szum i krzątanie się lekarzy obok siebie. W żyły został zaaplikowany silny antybiotyk, który miał za zadanie  przywrócić choć część utraconych sił. Czuł pulsujący, słabnący ból w ramionach. Próbował poruszyć zatrutymi częściami ciała, skrzywił twarz w grymasie nie zadowolenia. Ogarnęła go senność, odpływał, mięśnie rozluźniały się.  Jego ciało po takim wysiłku wreszcie miało chwile wytchnienia. Po kilku godzinach snu, przebudził się. Pierwsze co ujrzał na oczy to była ta pieprzona lampa, która świeciła mu prosto w oczy. Ktoś obok niego poruszył się, pielęgniarka z tacą a na niej pigułki oraz szklanka czystej wody. Podeszła ostrożnie do Seth'a, na co ten odsunął się, wbijając  ciało w oparcie szpitalnego łóżka.
-Proszę się nie bać. Przyniosłam panu antybiotyki, ma pan bardzo odporny organizm. Nie to co ten drugi biedny chłopak.- powiedziała padając tabletki i zmieniając opatrunki na nodze mężczyzny.
-Co?!.....Jak to, co się stało ze ska...Josh'em.- poprawił się błyskawicznie, widząc minę młodej pielęgniarki. Podparł się zdrową dłonią o barierkę wysłużonego łóżka. Nie czuł już tak silnego bólu, jak kilka godzin temu, przynajmniej tak mu się wydawało. Czuł tylko wewnętrzną pustkę, jakby już na zawsze stracił ukochaną osobę. Pielęgniarka przestała wykonywać daną czynność. Wpatrywała się swoimi jasnymi oczami w Seth'a. Vegę przeszedł dreszcz, odwrócił wzrok udając, że bardzo interesuje go widok za oknem. Dziewczyna zachichotała cicho, zasłaniając usta drobną ręką.
-A co pani tak do śmiechu?- spytał podejrzliwie, marszcząc brwi.
-Przepraszam, ale czy pan jest ojcem tego blondyna w pokoju obok?-
-Nnn... tak, a co?
-Chłopak ciągle mamrocze jakby pana imię.- oznajmiła wychodząc i zostawiając oszołomionego Seth'a samego. Opadł plecami na stos poduszek, położony przez pielęgniarkę. Czuł jak serce przyspiesza bicie. Dłoń położył na klatce piersiowej, starając się jakoś uspokoić. Głowa Seth'a zsunęła się z jednej poduszki. Katem oka dostrzegł kule oparte o poobdzieraną z tynku, ścianę.
Usiadł powoli, masując lekko zbolały kark. Wstał, chwycił kule i podpierając się nimi wyszedł na zatłoczony korytarz. Lekarze w białych fartuchach krzątali się co chwile wymijając Seth'a. Starsza kobieta przemieszczała się mozolnie na wózku inwalidzkim, mrucząc coś pod nosem o nie kompetentnych lekarzach. Seth przeszedł połowę drogi, nieco chwiejnym krokiem. Nie czuł się jeszcze w pełni sił, antybiotyki przyćmiły odrobinę jego umysł, miał lekkie zawroty głowy. Zobaczył drzwi do sali, w której znajdował się Josh. Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
-Dokad się pan wybiera?- usłyszał za sobą zimny damski głos. Odwrócił się, wiedział, że nie powinien tak szybko wychodzić z łóżka. Ale musiał, chciał wiedzieć, czy jego skarb jest bezpieczny.
-Chcę zobaczyć się ze swoim synem.- skłamał, przebierając nogami.
-Przykro mi ale to jest niemożliwe, kłamie pan. Ten chłopiec nie ma ojca, ma tylko matkę i to w dodatku alkoholiczkę. Więc pytam się grzecznie kim pan jest?- Akurat tego Seth się nie spodziewał. Zaniemówił, podpierając się o kule. Lekarka uniosła pytająco brew, mrużąc przebiegle oczy.
-Uch to prawda nie jestem jego ojcem ale.....kuzynem.- kolejne kłamstwo wypowiedziane przez Seth'a.  Modląc się w duchu żeby lekarka połknęła haczyk. Stanął pewniej na swoich nogach. Nie zamierzał krzywić się z bólu. Patrzył na kobietę spod byka. Niech łaskawie odpowie, zirytował się.
-Jak pan chce, nie będę się kłócić mam dużo zajęć na głowie, proszę tu podpisać.- wręczyła mu świstek i długopis. Seth nabazgrał nie zgrabnie swój podpis. Patrzył wyczekująco na zielone oczy kobiety, ta machnęła ręką  i poszła raźnym krokiem. Seth pchnął szpitalne drzwi, wszedł do pomieszczenia najciszej jak się dało.

1 komentarz: