Josh leżał spokojnie w łóżku, pasma blond włosów przysłaniały mu twarz. Dawne ciuchy chłopaka zostały wyrzucone, nie nadawały się do niczego. Seth przeszedł przez pokój lekko szurając stopami, usiadł na stołku. Przetarł oczy, odgarnął pasmo włosów chłopca. Starał się powstrzymać łzy napływające do oczu. Ścisnął mocno dłoń Josh'a, była delikatna i chłodna w dotyku. Uwielbiał jego ciało, pragnął go tak bardzo. Czemu wszystko musiało się spieprzyć. Zgarbił się, przytłoczony myślami, które wypłynęły nagle na wierzch. Zalały umysł jak fala niszcząca wszystko co napotka na swojej drodze. Zacisnął powieki, łza spłynęła na otwartą rękę Seth'a. Drzwi uchyliły się, Seth wytarł łzy skrawkiem rękawa koszuli. Spojrzał na lekarza, który był tak pochłonięty pisaniem w swojej teczce, że nie zauważył obecności Seth'a. Vega chwile obserwował starszego mężczyznę, po czym odkaszlnął, zwracając na siebie uwagę. Lekarz podskoczył, przytrzymując okulary spadające z nosa.
-O pan już tu jest.- spytał poprawiając okulary i zaglądając do karty pacjenta wiszącej na przedniej części łóżka.
-W istocie.- odpowiedział krótko, wracając wzrokiem do ukochanego.
-Ach tak Seth Vega, kuzyn. Widzę, ze bardzo dobry kuzyn.
-Czy on nas słyszy?- zapytał, spoglądając ze smutkiem na zamknięte oczy chłopca.
-Tego nie mogę stwierdzić. Ale jak pan leżał w sali obok, ten chłopak jakby się przebudzał. Po namyśle stwierdzam,że to był mylny wniosek. Podam mu teraz środki pobudzające, jego ospały dotychczas organizm będzie powoli dochodził do siebie. Pan może iść się przebrać. Tylko jednego nie mogę zrozumieć, jak można tak okaleczyć dziecko.- odparł, obchodząc naokoło wkurwionego Seth'a. Przecież chciał go obronić lecz najzwyczajniej w świecie nie zdążył na czas. Wstał gwałtownie, aż stołek, na którym siedział wylądował z hukiem na posadzce. Wyszedł pospiesznie z sali, nie musiał mieć kul i się nimi podpierać. Tamte słowa wypowiedziane przez lekarza były jak adrenalina wstrzykiwana do organizmu człowieka. Dodawała sił i pewności siebie. Wychodząc odebrał od pielęgniarki swoje rzeczy. Przepychał się łokciami żeby dotrzeć do męskiej łazienki. Tam w świętym spokoju przebierze się i uspokoi. Zrzucił ze swojego ciała szpitalną koszulę. Odkręcił jeden z kurków nad obdrapanym zlewem, zabulgotało. Wyciekła nań lodowata ciecz, nabrał jej na złączone dłonie i obmył twarz. Od razu poczuł ulgę, jakby zaczął trzeźwieć. Zamoczone przez wodę włosy, odgarnął jednym ruchem silnej dłoni. Wgapił się w swoje odbicie w lustrze, uśmiechnął się pokrzepiająco, kopia uczyniła to samo. Przełknął głośno sline, która ugrzęzła w gardle. Podrapał się w nieco zarośnięty podbródek. Zapiął pasek swoich powycieranych jeansów. Napiął mięśnie, przeciągając się. Gdy tylko zdążył wyjść z łazienki nie mógł uwierzyć własnym oczom. Josh stał o kulach, podpierany przez dwie pielęgniarki. Czuł jakby ktoś znów tchnął w niego życie. Ruszył żwawym krokiem w stronę swojego skarbu. Z trudem powstrzymał się od krzyknięcia. Przybył do niego jak pies do pana. Josh odwrócił się, ostrożnie stąpając po ziemi. Miał zabandażowane plecy i połowę ramienia, tylko tyle dostrzegł zanim założył koszulkę. W niektórych miejscach krew przesiąkała materiał opatrunku. Seth'owi serce podeszło do gardła. Josh wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem goszczącym na ustach.
-Josh tęskniłem za tobą.- wyznał Seth. Tuląc go do siebie ostrożnie, uważając na poranione plecy.
-Panie Vega możemy na słówko.- usłyszał głos starszego lekarza. rzucił przelotne spojrzenie na Josh'a. Wciągnął zapach, chciał czuć woń czekoladowych włosów chłopca. Lecz tak się nie stało, pachniały zwykłym szamponem. Wypuścił niechętnie chłopaka z uścisku. Jeszcze raz zapatrzył się w te duże oczęta, prawie się w nich zatracając. Udał się za lekarzem, tak aby Josh ich nie usłyszał.
-Zdaje pan sobie z tego sprawę,że ten chłopiec nie wyjdzie tak szybko ze szpitala, tak jak sobie pan wyobraża?- zagadnął, zerkając raz po raz na chłopca.
-Zdaje sobie z tego sprawę.- odparł poważnie Seth, odruchowo sięgając do kieszenie spodni, aby wyciągnąć i zapalić swoje ulubione papierosy. O tak, w takiej sytuacji chętnie by zapalił. Był przyzwyczajony, lubił zapach dymu papierosowego. W jakiś sposób tak rozładowywał napięcie, które się w nim zbierało. Zapalił by nawet z czystej przyjemności, nie dbał by o to, że komuś by to przeszkadzało. No chyba, że był by to Josh.
-Ile chcesz kasy za wcześniejsze wypisanie go ze szpitala?- spytał się spokojnie, wiedział, że bez łapówki się nie obejdzie.
-Drobna opłata była by na miejscu. Chętnie zasiliła by moje.....to znaczy szpitalne konto.
Seth roześmiał się szyderczo, patrząc z uniesioną głową na lekarza. Nabazgrał coś nie dbale, po tym jak wyrwał mu z ręki kartkę i długopis. Rzucił nabazgraną kartkę w powietrze, lekarz dość nie zgrabnie ją złapał. Oddalił się bez słowa. Seth z ciepłym uśmiechem i sercem jak na dłoni, poszedł ku swojemu kochankowi. Odepchnął pielęgniarki, które gawędziły, podpierając Josh'a. Sam wziął go w ramiona.
-Recepta.- to jedno słowo wydobyło się z ust Seth'a. Pielęgniarki prychnęły oburzone, jedna z nich odwróciła się i zniknęła na kilka minut w gabinecie obok. Josh zmarszczył brwi, nie mógł zrozumieć dlaczego Seth'owi tak z minuty na minutę zmieniał się humor. Przyłożył policzek do koszuli mężczyzny, nie pachniała tak jak przedtem. Nie wydzielała tego zapachu, który tak go odurzał. Kobieta wróciła z receptą, podała ją Seth'owi.
-Jaki się czujesz? spytał łagodnie starszy.
-Lepiej, cieszę się, że jesteś przy mnie.- odpowiedział, ściskając niepewnie dłoń starszego. Seth spojrzał czule w oczy młodszego, otworzył drzwi aby wyjść wreszcie z tego szpitala.
Jestem uzależniona od Twoich opowiadań!
OdpowiedzUsuń