Josh
zatrzymał się na schodach, podniósł głowę w górę ku niebu.
Krople deszczu zatrzymały się na jego twarzy, spływając po
policzkach niczym łzy. Seth stanął na przed ostatnim schodku,
zaskoczony. Josh roześmiał się patrząc niebieskimi oczami na
mężczyznę. Był szczęśliwy, chciał skakać z radości, no ale
nie przesadzajmy z tymi zabandażowanymi plecami daleko by nie
poskakał.
-Zapomniałem
kurtki.- oznajmił chłopak, rozcierając spierzchniałe dłonie.
-Uch
rzeczywiście, wybacz, tak bardzo chciałem żebyśmy jak najszybciej
wyszli z tego szpitala. Zapomniałem o twojej kurtce.- mówiąc to
zdjął z siebie płaszcz. Zarzucił go na ramiona chłopca. Na
krótką chwilę ich usta prawie się zetknęły. Źrenice Josh'a
powiększyły się, wstrzymał oddech. Seth uśmiechnął się
przebiegle, tonąc w tak ogromnych oczkach młodszego. Włosy
zmoczone kroplami deszczu, zasłoniły oczy Seth'a. Oblepiały kark
mężczyzny, Josh stał tam nie wiedząc co czynić. Najchętniej to
by uciekł, lecz siła, której nie rozumiał zawsze trzymała go
przy nim.
-Nie
bój się, płochliwa sarenko.- na wpół wyszeptał, na wpół
powiedział Seth. A Josh usłyszał w tym momencie ten sam seksowny
głos, który tak go podniecał. Zawsze go paraliżował od stóp do
głów. Nie mógł nic zrobić, tylko tak stać, zdany na łaskę
pana. Mężczyzna wreszcie się odsunął, ku uciesze Josh'a. Chłopak
odetchnął, wtulając policzek w płaszcz.
-To
jak idziesz do auta, skarbie?- spytał Seth zerkając na niebo.
Ciemne chmury przysłoniły zimowe słońce. Przestrzeń ogarniała
ciemność. Oczy Seth'a patrzyły wyczekująco, gdy podał dłoń
Josh'owi. Chłopak uścisnął ją pewniej, wczepiając się w ramię.
Seth poprowadził chłopaka przez drogę, samochody zatrzymywały się
widząc pieszych na pasach. Mężczyzna nie chciał wypuszczać
chłopaka z objęć. Pragnął go chronić i opiekować się nim.
Zacisnął dłoń na biodrze młodszego. Wolną dłonią, odnalazł
po omacku dziurkę na kluczyk. Otworzył drzwi wsiadając pierwszy a
za sobą ciągnąć młodszego. Usadowił się pod oknem poprawiając
swoje niesforne czarne włosy. Josh wsiadł pewnie do samochodu,
zamykając za sobą drzwi Kombi. Położył się, kładąc głowę na
kolanach mężczyzny. Ich spojrzenia spotkały się chłopiec,
speszył się. Chciał odwrócić wzrok, uciec. Dłoń Seth'a
mierzwiła delikatnie czuprynkę młodszego. Jego szczęśliwą twarz
rozjaśnił dodatkowo czuły uśmiech.
-Dlaczego
tak na mnie patrzysz?- spytał ciekawie chłopiec. Seth zamyślił
się, patrząc rozmydlonym wzrokiem na widok za oknem. A właściwie
na krople deszczu, które spływały małymi strumieniami po szybie.
Josh powędrował spojrzeniem za starszym, po chwili niebo rozjaśnił
piorun. Kolejny rozdarł granatowe niebo, deszczu przybyło. Seth
tylko czekał na reakcje chłopaka. Młodszy wczepił się,
przykładając twarz do koszuli. Vega uśmiechnął się pod nosem,
głaszcząc Josh'a uspokajającą. Chłopiec czuł jak bardzo gorące
jest ciało mężczyzny. Nie zdając sobie sprawy,że jest
obserwowany przez Seth'a, przejechał dłonią po torsie starszego.
Nie chcący rozpiął kilka guzików białej koszuli. Wymacał przez
materiał umięśniony brzuch. Seth napiął mięśnie, jak tylko
poczuł drobne dłonie Josh'a. Tego się nie spodziewał. Taka pewność
ze strony chłopaka, przejawiła się tylko u niego w domu, też
podczas burzy. Josh nawet nie wiedział jaką przyjemność mu
sprawiał, odchylił głowę w tył udając, że o niczym nie wie.
Chłopiec poczynał sobie co raz śmielej. Wpatrywał się osłupiały
w wydatne mięśnie. Ciekawość i podniecenie, były silniejsze od
niego. Rozpiął ostatnie guziki, drżącymi dłońmi. Zjechał
spojrzeniem w dół, na nagim ciele dostrzegł skrawek.....tatuażu?
Opuszkami palców dotknął klamry paska od spodni.
-Ciekawość
to pierwszy stopień do piekła.- pionformował, zniżając seksownie
głos. Josh wzniósł wzrok w górę, zatrzymując spojrzenie na
sterczących sutkach. Spiekł raka widząc rozanieloną twarz Seth'a.
Mężczyzna oddychał ciężko, podniecony.
-Nie
przerywaj, proszę.- szepnął sadzając sobie na kolanach młodszego.
Josh wtulił się strachliwie, gdy tylko usłyszał grzmot. Seth
przygarnął go ramieniem. Chłopiec przylgnął do niego całym
ciałem, czuł na szyi ciepły oddech starszego.
-Myślisz,
że bóg istnieje?- zapytał nie spodziewanie Josh, muskając
delikatnie ustami płatek ucha mężczyzny.
-wierze
w Boga, jest ktoś kto czuwa dniem i nocą nad nami wszystkimi.-
odpowiedział Seth zaskoczony takim pytanie w takiej sytuacji.
-Ja
w niego nie wierze, gdyby był ludzią żyłoby się lepiej. Nie
byłoby zła i przemocy. Co Bóg nam takiego daje, żebyśmy w niego
wierzyli. To nikła bez sensowna nadzieja na lepszy świat. Ludzie,
którzy są bliscy naszemu sercu umierają a ci którzy dawno powinni
leżeć trupem żyją. To nie jest sprawiedliwe.- poskarżył się,
chowając twarz we włosach mężczyzny. Wbił paznokcie w plecy
Seth'a, poprawiając się na kolanach.
-Nie
wiedziałem jak to jest mieć osobę, na której bardzo ci zależy.
Odkąd ty się pojawiłeś mam dla kogo żyć, odnalazłem sens
życia. Kiedy jeszcze ciebie nie znałem, wydawało mi się, że
wszystkie bliskie mi osoby odeszły z tego świata. Lecz odkąd jesteś
przymnie, moja wiara powróciła. Każdego dnia dziękuje Bogu, że
zesłał mi ciebie. Kocham cię.- odpowiedział, składając mokry
pocałunek na odsłoniętym karku chłopaka. Josh stęknął cicho,
powstrzymując się od następnego jęku. Seth zamruczał jak kocur,
ocierając się swoim ciałem o ciało Josh'a
-Nie
proszę......- sapnął młodszym gdy dłonie Seth'a zawędrowały
pod koszulę. Ręce mężczyzny poznawały ostrożnie za bandażowane
ciało chłopca. Dłonie przemieszczały się pieszcząc czule
najwrażliwsze skrawki skóry. Sapnął cichutko, tuz przy uchu
Josh'a.
-Przecież
widzę, że jest ci dobrze. Czemu się wzbraniasz?- spytał, masując
z uwielbieniem tors chłopca.Nie rozumiał jego zachowania, najpierw,
kusił, przytulał a teraz nic z tego nie wyjdzie. Seth odsunął od
siebie młodego na odległość swoich ramion. Zaglądnął w te
duże, pociągające oczy chłopca. Trzymał go w żelaznym uścisku
i ani śnił żeby go teraz puszczać.
-Nie
wiem co do ciebie czuję.- wyszeptał spuszczając wzrok. Seth złapał
za podbródek chłopaka unosząc go lekko. Wgapiał się w młodszego.
-Nie
patrz tak na mnie.- poprosił.
-Lubię
patrzeć się na ciebie, sprawia mi to przyjemność. Ale wiesz jak
już
się zastanowisz czy mnie nienawidzisz, czy to drugie, to powiedz.-
powiedział, opierając się o siedzenie.
-Będziesz
pierwszą osobą, która się o tym dowie.- odpowiedział, zerkając
ukradkiem na tors Seth'a, taki cudowny. Po czerwieniał na twarzy,
spuszczając ramiona. Oparł dłonie na klatce piersiowej starszego.
Złożył całus na rozgrzanej skórze Seth'a. Z góry dobiegło go
ciche mruczenie, mruczenie rozkoszy. Podniósł zamglone oczy ku górze.
Seth wpatrywał się w niego z rozchylonymi ustami.
-Och
Josh, czemu.....czemu mnie tak kusisz, oszaleje przez ciebie.-
wyjęczał, oblizując wargi. Zsunął dłonie na pośladki
młodszego. Ściskając je lekko, Josh drgnął, osunął się z
kolan. Mężczyzna przytrzymywał go jedynie za kształtne pośladki,
ugniatając je raz mocniej a raz delikatniej. Chcąc sprawić
kochankowi przyjemność. Seth opamiętał się, jeśli Josh nie jest
pewny co do swoich uczuć nie będzie naciskał. Odsunął od siebie
chłopca. Ten spojrzał na niego, nie rozumiejąc jego postępowania.
-Co
jest? Przecież tego chcesz, dlaczego tak nagle zmieniłeś zdanie.-
spytał podsuwając się.
-Bo
liczę się z twoim zdaniem. Jeśli nie chcesz, to nie. Nie będę
cie zmuszał. To ma być twój wybór.- odpowiedział zapinając
koszulę. Josh usiadł obok, na siedzenie. Wstydził się tego co
zrobił przed chwilą. Seth przytulił go ostatni raz.
-Pojedziemy
gdzieś, dobrze?- zagadnął Seth.
-Mhm
dobrze.- przytaknął chłopiec, podkurczając nogi.
-Niemartw
się, będzie dobrze.- pocieszył go klepiąc po udzie.
Ech....Świetne. Co można powiedzieć. Nic dodać, nic ująć. Z zapartym tchem czekam na rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńto Josh ma w końcu zielone czy niebieskie oczy???
OdpowiedzUsuń