Josh został sam w domu, Seth pojechał do kawiarni na jakieś ważne spotkanie, nic więcej nie chciał mówić. Wziął teczkę, pożegnał się i wyszedł. Wbrew pozorom Josh tęsknił za nim, jeśli Seth był przy nim czuł się bezpieczny i kochany a teraz ogarnęła go wszechstronna pustka, taka sama jak po stracie ukochanej osoby. Szedł wolnym krokiem przez hall wprost do sypialni, po drodze oglądał porozwieszane obrazy w pięknych ozdobnych ramach, które znajdowały się na beżowych ścianach. Zatrzymał się przy jednym z nich, zdjęcie ukazywało roześmiane dziecko, chłopca. Biegnącego ku matce. Josh uśmiechnął się pod nosem. Przeszedł kawałek dalej, zobaczył dziecko. Tym razem bez mamy, smutne i zagubione. Następne zdjęcia nie były lepsze, tak samo smutne i przytłaczające ale najbardziej przykuło uwagę chłopca ostatnie zdjęcie. Wszyscy ubrani na czarno patrzący z żalem przed siebie "śmierć" pomyślał Josh i wszedł do sypialni Seth'a. Chcąc położyć się na łóżku, które pachniało Seth'em, natrafił stopą na coś twardego, skrzywił się z bólu. Nachylił się zaglądając pod łóżko, jego oczom ukazała się mała skrzynka a w zamku, mały żelazny kluczyk. Wyciągnął ją robiąc przy tym nie mało hałasu. Zastanowił się chwile, czy powinienem ruszać rzeczy, które nie należą do niego, zagryzł wargę. Otworzy, zobaczy co znajduje się w środku i zamknie, tak właśnie zrobi. Przekręcił ostrożnie kluczyk, czekając z nie cierpliwością na to co zobaczy. Uchylił wieko skrzyni, w środku było pełno kajdanek z czerwonym futerkiem wokół, uprzęży i wibratorów różnej wielkości i różnych kształtem. Josh wytrzeszczył oczy, nie tego spodziewał się po Seth'cie. Wyciągnął większą zawartości skrzyni, wziął do ręki olejek, większa część stanowiła olejków czekoladowych, wygrzebał też różnorodne afrodyzjaki. Niespodziewane rozległo się donośne pukanie do drzwi. Josh poderwał się, jedną ręką wpakował do skrzyni to co z niej wydobył. Rozglądnął się wokół siebie, nie mógł znaleźć kluczyka, upchnął zawartość nie starając się o znalezienie kluczyka. Wstał i wybiegł z pokoju, w tym samym czasie osoba stojąca na progu zadudniła pięścią w drzwi. Josh bez zastanowienia otworzył drzwi i to był jego pierwszy błąd. Całkiem obcy mu, dobrze zbudowany mężczyzna wtargnął bez prawnie do środka domu. Josh wydał z siebie zduszony jęk, gdy został popchnięty za blond czuprynkę, w głąb pomieszczenia przez silne łapska faceta.
-Co pan robi?!- pisnął przerażony, gdy tylko rzucono nim o podłogę.
Zasłonił twarz przed kolejnymi ciosami.
-A więc to ty jesteś nowym kochasiem Seth'a.- zadrwił opierając się seksownie, bokiem o ścianę.
Josh uniósł wzrok, mężczyzna uśmiechnął się krzywo cały rozradowany. Wyciągnął zza pazuchy ostry nóż z wygrawerowanym imieniem Domenico.
-Pobawimy się mały?- spytał, podchodząc pewnym krokiem w stronę rozklejonego Josh'a. Chłopak usiłował czmychnąć ale mężczyzna złapał go za tył bluzki, przyciągając do siebie.
-C......co ty robisz?- zakwiczał Josh gdy mężczyzna przełożył go sobie przez kolano, podciągając w górę bluzkę i jeżdżąc końcem ostrego przedmiotu po bladych plecach chłopaka.
-Mmmmm jakie gładkie plecki już wiem dlaczego Seth'owi tak bardzo na tobie zależy, jesteś piękny. Ciekawe jak zareaguje Vega widząc kilka szram na twoim ciele.- mówiąc to wbił nóż w delikatną skóre chłopaka. Kilka kropel krwi spłyneło po plecach Josh'a w dół, barwiąc skóre szkarłatem. Z kącików oczu chłopca popłyneły pełne bólu, pierwsze strużki łez. Zakwiczał kiedy tylko poczuł w okolicach żeber, chłodny dotyk ostrza.
-Nieeee, proszę to boli!- krzyczał w niebogłosy, gdy kolejne precyzyjne cięcia krajały jego skórę.
-Taaak krzycz maleńki, nikt ci już nie pomoże. Twój Seth'cik cię zostawił.- kłamał, patrząc na drgające od szlochu ramiona Josh'a.
-Dlaczego......dlaczego jest pan taki okrutny?- spytał.
-Taki się wychowałem i taki już zostane. Lubie widok krwi i ludzkie cierpienie.- odpowiedział jak by była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
Po odpowiedzi kreślił kolejne wzory na nagim ciele chłopaka, który nie czuł już bólu tylko wewnętrzną pustkę i rozgoryczenie. "Seth, gdzie jest Seth?" myślał cały czas, słysząc ciche nucenie tuż nad głową. Przymknął powieki, nie starając się już walczyć z napastnikiem, poddał się. Miał tylko nadzieje, że katusze jak najszybciej się skończą. Czuł jak odpływa, widzał na panelach tworzącą się kałuże własnej krwi, ten widok przyprawiał go o mdłości.
-Widzisz , za chwilę się skończy.- powiedział nieznajomy, moczac dwa palce we krwi i przejżdzając nimi po bladej twarzy chłopaka.
Josh jeknął cichutko, poczuł na wargach agresywny pocałunek obcego, zasmakował własnej krwi.
-Smakuje?- zapytał-to twoja krew, pyszna, nieprawdaż?
Omgomg I love it <3
OdpowiedzUsuńJestem Twoją fanką ;O
OdpowiedzUsuńboże nie!!!! on umiera?!
OdpowiedzUsuń