4/28/2013

Rozdział 16


Josh siedział razem z Seth'em w jego aucie. Tak jak mężczyzna informował wcześniej, byli w drodze do najbliższego centrum handlowego. Od wyjścia z banku, Josh nie pytał, nie odzywał się jednym słowem milczał. Lecz wiele pytań nasuwało mu się na język. Starszy zerkał raz po raz, zaniepokojony zachowaniem chłopca. Na światłach, gdy tylko się zatrzymali, chciał zapytać o co chodzi. Młodszy był szybszy, kilka razy zamykał i otwierał usta.
-Seth mogę zadać ci jedno pytanie?- zagadnął, zaciskając dłoń w pięść.
-Pytaj śmiało.- odparł.
-Dlaczego ten urzędnik zwracał się do ciebie „paniczu”. Nic z tego nie rozumiem. I czemu masz aż tyle pieniędzy, dłuższy to już może być tylko numer telefonu.- wydusił to pytanie z siebie, robiąc przy tym ciekawską minę.
-Moja matka jest znaną osobistością, stąd te głupie „paniczu”. A odpowiedź na drugie pytanie też jest trochę powiązane z moją mamą. To ona daje mi część pieniędzy. Część zarabiam ja. Ogólnie moja rodzina pracuje w firmach lub innych stowarzyszeniach. No a niektórzy brudzą sobie ręce w mniej przyjemnych sprawach. Ja na przykład pracuje albo raczej pracowałem dla Oliver'a. Mafiosa, który usuwał bardzo złych ludzi lub swoich nie przyjaciół.- wyjaśnił jak najprościej się dało. Patrzył swoimi ciemnymi oczami, które były przepełnione smutkiem i wstydem, na młodszego. Światła zmieniły barwę na zieloną, Seth docisnął pedał gazu. Kombi zacharczało, ruszając z miejsca.
-Mafia....jak to Mafia?!- pisnął wystraszony. Odsunął się, podsuwając się pod samo okno.
-Spokojnie skarbie, współpracujemy z policją w Los Angeles.- skłamał, aby uspokoić Josh'a. Nie chciał opowiadać czegoś, zmyślonego, kłamstwa wyssanego z palca ale musiał na razie musiał kłamać.
-Nie strasz mnie tak na drugi raz.- sapnął, wyrównując oddech.
-Chcesz coś na uspokojenie skarbie?- zaśmiał się, zakręcając.
-Ha ha bardzo śmieszne.- naburmuszył się, odwracając wzrok.
-Przepraszam kochanie.- odpowiedział.
-Kiedy mnie tak właściwie odstawisz do domu?- spytał chłopiec.
Spodziewał się tego pytania, kiedyś musiał je usłyszeć. Przełknął głośno ślinę.
-Wiesz Josh, jest taka sprawa. Ty już nie wrócisz do domu, zostaniesz ze mną. Wiem, że to dla ciebie trudne. Masz w domu matkę, ona na ciebie czeka i na pewno cię kocha. Ale ty nie możesz wrócić, nie możesz. Pojedziemy do White Land, tam spędzimy święta, razem. Zdaje sobie z tego sprawę, że tak łatwo mi nie zaufasz, nie wiem nawet czy będziesz chciał.- powietrze stało się gęste i wilgotne. Seth Nie miał odwagi spojrzeć w te niebieskie oczy. Z boku chłopak wydał siebie krzyk, który nie wiadomo co oznaczał, radość a może gniew. Zdezorientowany mężczyzna puścił na chwilę trzymaną kierownicę. Stracił panowanie nad pojazdem. Josh wtulił się w Seth'a. Mamrocząc coś w płaszcz. Starszy złapał kierownicę, samochód jechało prawidłowo, nie zbaczając z kursu.
-Wszystko dobrze?- spytał zdziwiony jego tak optymistyczną reakcją.
-Jak najbardziej, fajnie jadę na święta do White Land. Tam się wynajmuje domki, prawda?
-Tak, tak prawda. Na prawdę się cieszysz, czy tylko udajesz?-spytał, zatrzymując się przed centrum handlowym.
-No jasne święta z dala od matki to jak wakacje dla mnie.- odpowiedział, zapinając bluzę i wychodząc. Seth popatrzył za nim, z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Spodziewał się sprzeciwu. Wyszedł po Josh'u, nogę postawił wprost do głębokiej kałuży, zaklął pod nosem.
-Jaki tabun ludzi, kolejki w sklepach będą ogromne.- krzyknął chłopiec, niecierpliwiąc się. Seth dogonił Josh'a omijając kałuże. Śnieg powoli zasypywał auta i wszystko co było najbardziej widoczne. Przyprószył włosy mężczyzny. Seth oglądnął dokładnie zamoczoną nogawkę. Przyspieszył zrównując krok z chłopcem. Zapatrzył się w roześmianą twarz młodszego, pokazującego coś na wystawie.
-Nie jest ci zimno?- spytał opiekuńczo.
-Nie jak by było to bym powiedział. Tylko rany dają się we znaki.- odpowiedział rozglądając się.
-Jak byś nie skakał tak z wystawy do wystawy, to plecy by cię tak nie bolały. Muszę kupić lekarstwa z recepty, rozglądnij się za czymś.- oznajmił, wybierając odpowiedni sklep, do którego teraz pójdą.
-Łeee ja nie chcę iść do apteki. Szpitali i aptek mam dość na kilka lat.- odparł, odwracając się w stronę Seth'a.
-Dobrze skarbie sam pójdę. Tylko uważaj na siebie.- ostrzegł, przesyłając mu promienny uśmiech.
Josh minął sklepy nie warte jego uwagi. Rozglądnął się po centrum. Udał się do cukierni, upatrzył sobie kilkanaście rodzajów ciast i kilka ciasteczek. Spojrzał w witrynę sklepu, poprawiając zwichrzone włosy. Tępy ból wstrząsnął jego pokaleczonymi plecami. Obszedł kilka sklepów. Stojąc na zabłoconych kafelkach, został mu tylko ten ostatni sklep. Na szyldzie wygrawerowany został napis „Sklep Zoologiczny”. Zaintrygowany podszedł w kilku krokach do witryny. Z wystawy spoglądała na chłopca para dużych kocich oczu. Biały kot spoglądał ciekawsko na Josh'a drapiąc pręty klatki, w której się znajdował. Chłopiec oparł dłonie o szybe, wlepiając pełne zachwytu spojrzenie. Kotek przekrzywił łebek, machając radośnie małym ogonkiem, zupełnie jak pies. Ktoś zaszedł go od tyłu, obejmując. Gdy dłonie oplatały go delikatnie w pasie, ujrzał w odbiciu twarz Seth'a.
-Podoba się?- spytał tuż przy uchu młodszego.
-Nie rozumiem.- odpowiedział.
-Chcesz tego kota, widziałem, że bardzo ci się spodobał.- wyjaśnił, opierając podbródek o ramię chłopca. Ludzie stojący z boku, szeptali oburzeni. Mężczyzna nie przejmował się tym, nadal wtulał się w jego ciało. Josh odsunął się, rozplatając uścisk.
-Chciałbym tego kotka.- przyznał. Mężczyzna wciągnął młodszego do środka sklepu. Seth zrobił by wszystko aby wywołać ten słodki uśmiech na twarzy chłopaka. Kochał go całym sercem, nie chciał go stracić. Chciał go rozpieszczać i dogadzać.
Oboje weszli do sklepu zoologicznego. Papugi w klatce po prawej, rozgwizdały się na dobre. Josh chciał włożyć palce pomiędzy kraty klatki, gdzie znajdowały się duże barwne ary. Seth w ostatniej sekundzie chwycił dłoń chłopca. Rozochocone papugi kłapały zachłannie dziobami. Josh uśmiechnął się przepraszająco, Seth wzniósł oczy ku niebu, albo raczej sufitowi.
-Karmią te zwierzęta?- spytał Josh, zaglądając do pustej miski na karmę.
-A bo ja wiem.- odpowiedział zaglądając przez ramię chłopca. Papuga ujęła w dziób pręt klatki, robiąc przy tym hałas.
-Josh odsuń się od tej mięsożernej papugi.- szarpnął młodszego w tył, patrząc badawczo na rozwścieczonego ptaka.
-Papugi nie są mięsoże.......
-Ale ta jest.- przerwał, odchodząc z Josh'em od klatki. Młodszy oglądał okazy umieszczone w klatkach. Natomiast Seth zatykał nos rękawem płaszcza. Znielubił tego rodzaju sklepy, miał dość cuchnących klatek. Josh raczej się tym nie przejmował. Seth postanowił wytrzymać te niedogodności.
-W czym mogę pomóc?- z zaplecza wyszła młoda dziewczyna niosąc w dłoni malutką brązową kuleczkę, która ukazała się małym chomikiem. Seth odwrócił się w kierunku dziewczyny.
-Dobry wieczór, chciałbym kupić tego kota.- wskazał na klatkę. Josh obserwował, jak Seth dokonuje zakupu. Sprzedawczyni oddaliła się zza kontuaru, odwracając się aby przypatrzeć się Seth'owi. Po drodze odstawiła chomika do małej klatki. Starszy stanął bliżej chłopca, oglądając wnętrze pomieszczenia. Nastolatka wyjęła z klatki kotkę. Odwróciła się na pięcie podając kocicę Seth'owi. Ten zaprzeczył wskazując na Josh'a, który nie mógł ustać w miejscu. Uśmiechnięta dziewczyna wręczyła kotkę młodszemu. Szczęśliwy chłopak, wtulił buzię w puchate białe futerko zwierzaka.
-Widzę, że się podoba.- powiedziała, wracając za ladę. Seth oglądnął kota, chłopiec posłał mu uroczy uśmiech, oznaczający podziękowanie.
-Ile za kotkę?- spytał mężczyzna, wyciągając wypchany portfel.
-Kot jest do oddania, nie trzeba płacić.- wyjaśniła.
-Jest rasowy?- zapytał chłopiec z końca sklepu.
Seth odwrócił głowę patrząc to na młodszego to na dziewczynę.
-Przepraszam ale tego nie mogę stwierdzić. Dzisiaj ją dostałam, muszę się uporać z „miesożerną” papugą.- oznajmiła. Seth posłał chłopcu spojrzenie typu „ A nie mówiłem”. Chłopak wzruszył ramionami. Podszedł do Seth'a nie przestając głaskać zwierzaka.
-Przydałoby się kupić jakąś kuwetę i akcesoria.- powiedział Seth.
-Mamy spory asortyment, proszę sobie coś wybrać.- wskazała na półki. Na których znajdowały się kuwety, koszyki do przewozu kociąt i inne akcesoria. Seth'owi rozbolała głowa, oparł się dłonią o blat, nie dla niego takie zakupy. Za to Josh był w swoim żywiole. Przyglądał się najróżniejszym przedmiotom pokazywanym przez dziewczynę, odrzucając ruchem ręki przedmioty nie godne jego uwagi. Seth chciał już wyjść i zapalić ale przypomniał sobie, że jego kieszeń gdzie znajdowały się papierosy jest pusta. Zmarszczył brwi, musi je wreszcie kupić.
-Ooo ten, ten.- krzyknął niespodziewanie Josh. Wciskając kotkę starszemu i podbiegając za ladę do dziewczyny. Mężczyzna popatrzył się krzywo na futrzaka, zaczął głaskać ją uspokajająco. Wyrywała się z rąk starszego, kalecząc jego dłonie ostrymi pazurami.
-W objęciach Josh'a to jesteś potulna a mnie próbujesz okaleczyć. Ostrzegam cię on jest mój. Boże co ja  robię, gadam z kotem.- szepnął, robiąc dobrą minę do złej gry, gdy Josh odwracał się aby sprawdzić jak sobie daję radę. Chłopiec kładł na blat co raz to nowe i inne akcesoria przeznaczone dla kotów. Seth otworzył szerzej oczy, widząc pokaźny stos.
-To wszystko?- spytał, jak tylko Josh przestał przebierać w asortymencie.
Seth męczył się w wyrywającą kotką. Z opresji wybawiła go sprzedawczyni, która wzięła od Seth'a zwierzę. Młodszy zakończył wybieranie przedmiotów. Spoglądnął wyczekująco na starszego.
-No to chyba już koniec.- powiedziała dziewczyna, oddając kota chłopcu. Seth trzymał torbę do której dziewczyna pakowała zakupy. Josh zerknął na rachunek, jego i tak duże oczy przybrały kształt spodka od filiżanki. Wzrok zawędrował ku obliczu Seth'a, ten uśmiechnął się,obejmując nie postrzeżenie chłopaka.
-Cena nie gra roli.- powiedział, wręczając dziewczynie pieniądze.
Kot usadowił się na rękach Josh'a mrucząc z zadowolenia. Młodszy drapał za uchem kotkę.
-Dobry prezent na święta wybrał pan dla syna.- dziewczyna patrzyła uśmiechnięta na Josh'a i Seth'a.
-Mam nadzieję, że spodoba się mojemu....synowi.- dokończył robiąc kwaśną minę. Nie podobało mu się, że ludzie brali go za tak starego. W rzeczywistości wcale taki nie był.

1 komentarz: