Cześć kochani miałam dodać rozdział jutro ale jest dziś. Święta zbliżają się wieeelkimi krokami z racji czego następny rozdział dodam najprawdopodobniej w nowym roku. A powodem jest wyjazd do rodziny... na wieś.
Życzę Wam wesołych i pogodnych świąt, spędzonych z najbliższymi oraz wystrzałowego i niezapomnianego sylwestra!
Josh ze zniecierpliwieniem czekał aż Gray łaskawie odbierze telefon. Alice nie spuszczała
wzroku z wystraszonego chłopaka. List jaki został przyczepiony do cegłówki dostatecznie ich wystraszył.
- Gray!- wrzasnął do słuchawki, nie miał zamiaru tak krzyczeć ale emocje jakie nim targały wzięły górę.
- Josh?- po drugiej stronie usłyszał zdziwiony głos Fowla i dźwięk tłuczonych naczyń.
- Nareszcie odebrałeś.
- Wybacz, byłem zajęty. A dzwonisz do mnie bo....?
- Hmmm no nie wiem, może dlatego, że Domenico wybił okno cegłówką i próbuje mnie zastraszyć, co mu jak na razie wychodzi.- zacisnął dłoń w pięść, bezskutecznie starając się ukryć drżenie ciała.
- Tego się niespodziewałem. Będę u ciebie za 15 minut. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy.- rozłączył się zanim Josh zdołał wypowiedzieć choćby słowo.
- Halo, ziemia do Josha.- dziewczyna pomachała otwartą dłonią przed oczami blondyna.
- Muszę się spakować.-podbiegł do szafy, wyciągnął torbę podróżną i zaczął chaotycznie pakować ciuchy do środka.
- A co ze mną?- zawołała.
Blondyn zatrzymał się gwałtownie. O tym nie pomyślał, nie miał zamiaru zostawić tutaj przyjaciółki ale też nie wiedział jak zareaguje Gray na wieść, że Alice wie o wszystkim.
- Chcesz jechać do domu, prawda? I pewnie już nie chcesz mnie znać.- westchnął ciężko, zapinając torbę.
- Tak chce jechać. Ale jak będę w domu mam zamiar do ciebie zadzwonić i spytać jak się czujesz. Martwię się o ciebie.
- To miłe dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko wziąłem.- rozglądnął się po salonie.
- No chyba wszystko.- Alice powiodła za nim wzrokiem.
Rozmowę przerwało wtargnięcie Graya. Z pistoletem w dłoni i zmierzwionymi włosami spojrzał na blondyna.
- Nic ci nie jest?- spytał, chowając broń.
- Wszystko w miarę dobrze.
- A to kto?- spojrzał na dziewczynę, jakby dopiero teraz ją zauważył.
- Gray to Alice, moja przyjaciółka. Alice to Gray Fowl, pracuje razem z Sethem.
Szarowłosy zmierzył chłodnym spojrzeniem dziewczynę.
- Skoro jesteś spakowany możemy się zbierać.-przewiesił torbę prze ramię. Wolnym krokiem skierował się ku wyjściu.
- Postanowię nie komentować jego niekulturalnego zachowania.- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Josh przymknął lekko powieki, dziękował bogu, że chociaż w takiej sytuacji niewszczyneli kłótni.
***
- Nie podoba mi się ta dziewczyna. Ile razy mam ci to powtarzać.- starał się skupić na prowadzeniu samochodu ale gdy w pobliżu był Josh, nie było to takie łatwe.
- Bo tobie się nikt nie podoba.- oznajmił blondyn, wiercąc się na przednim siedzeniu ciemnozielonego sedana.
- Ty mi się podobasz aniołku.- zatrzymał się gwałtownie na czerwonym świetle.
- Nie zwracaj się tak do mnie!- krzyknął, choć w rezultacie zdołał jedynie wydać z siebie głośny pisk. Zaróżowione policzki ukrył, odwracając się w przeciwną stronę. Po kilku minutach jazdy w milczeniu, zatrzymali się przed kutą czarną bramą. W oczy rzucała się ogromnej wielkości willa z prostokątnym basenem po prawej stronie.
- Mieszkasz tu?- spytał z niedowierzaniem.
- Oczywiście. Praca u Setha ma swoje zalety.- uśmiechnął się lekko pod nosem.
Po włączeniu jednego z przycisku znajdującego się na kokpicie, prawe skrzydło bramy ustąpiło, umożliwiając wjazd.Ciemnozielony sedan zatrzymał się na zażwirowanym podjeździe. Białe, łukowate drzwi wejściowe uchyliły się lekko. Starszy mężczyzna w czarnym garniturze, wręczył Grayowi lampkę białego wina.
- Zaparkuj.- rzucił w stronę lokaja kluczę.
- Dobrze, sir. Faks nadesłany z firmy przyszedł, panienka Vega dzwoniła godzinę temu i kazała przekazać, że pojawi się w piątek po południu.
- Zapamiętam, zarezerwuj stolik w Alouette na spotkanie z Sandy.- przetarł skroń, upijając łyk wina.
- Tak jest, sir.
- Własna służba? Jaki wygodny.- zakpił blondyn, przeciskając się obok Graya.
- Lubię wygodę.- dopił wino, odkładając szklane naczynie na blat w kuchni.
- Każdy lubi. Co zamierzasz teraz zrobić?- spytał, przyglądając się jak szarowłosy wyciąga broń, znajdującą się w ukrytej skrytce w ścianie.
- Spróbuję zadzwonić do Setha, jeśli w ogóle odbierze a potem mam zamiar pojechać do firmy.- odparł, wkładając naboje do magazynku.
- Wszystko fajnie a co ja mam robić?- podparł głowę na zewnętrznej stronie dłoni.
- Pewnie z Sethem byś się nie nudził. Dom jest duży, wymyślisz coś.- wręczył Joshowi posrebrzaną berettę.
- Po co mi to?- obrócił w dłoniach sporej wielkości pistolet.
- Głupie pytanie, do obronny.- do wewnętrznej kieszeni marynarki schował czarnego glocka.
- Myślałem, że twoje mieszkanie jest wystarczająco dobrze chronione i nie potrzebuje tego....- pchnął broń w stronę Graya.
- Jest dobrze chronione ale wole być przygotowany na wszelkie ewentualności. Wiesz jak z tego strzelać?- po grymasie, jaki wykrzywił twarz blondyna, wiedział jakiej odpowiedzi może się spodziewać.
- Wyobraź sobie, ze jakoś nie miałem okazji.- warknął.
Gray przewrócił oczyma, obszedł stół i ruchem dłoni kazał wstać blondynowi.
- Weź do ręki pistolet.- Josh posłusznie wykonał polecenie, celując w drzwi przed sobą.
Szarowłosy przymknął powieki, resztkami sił powstrzymując się od objęcia chłopaka.
- Odbezpiecz.
- Gdzie to się robi?
Gray uśmiechnął się pod nosem.
- Tutaj. Skup się.- skarcił go, ocierając się o jego biodro.
- Ciężko jest mi się skupić jak mi dyszysz w kark zboczeńcu!
- Jeśli już odbezpieczyłeś możesz strzelać. To pewnie wiesz jak się robi.
Ciszę wypełnił huk z jaką nabój przebił drzwi. Gray otworzył szerzej oczy, patrząc z niedowierzaniem na Josha.
- Cholera! Nie kazałem ci strzelać teraz i to w pomieszczeniu.- przeczesał włosy, podchodząc do drzwi i oceniając straty.
- Przepraszam, to ...tak jakoś samo.- wyjąkał blondyn, ręką zasłaniając usta.
Ze schodów po przeciwnej stronie zbiegł młody mężczyzna z nożem w dłoni. Czujnym wzrokiem przeczesał kuchnie, zatrzymując spojrzenie na Grayu.
- Spokojnie, nic takiego się nie stało Marcusie.- odparł, biorąc głęboki oddech.
- Słyszałem strzał, sir. Sądziłem, że ktoś włamał się do domu.- schował broń, za pas oplatający biodra. Zeskoczył zwinnie z ostatnich stopni schodów, przechodząc sprężystym krokiem obok Josha.
- Pokaż temu chłopakowi pokój.- machnął ręką, opierając się o ścianę.
- Proszę za mną.- wskazał schody prowadzące na górę.
Josh z mieszanymi uczuciami podążył za ochroniarzem.
- Długo tutaj pracujesz?- przerwał ciszę, która powoli go dobijała.
- Jakieś pięć lat.
- Sporo czasu.
Zatrzymali się przed ciężkimi, rzeźbionymi drzwiami.
- To tutaj?- blondyn spojrzał na Marcusa.
Ten skinął głową, przekręcając klucz w zamku.
- Zostawiam cię samego. Za chwilę przyniosę bagaż.
- Jasne, nie śpiesz się- wszedł do dużego pokoju, wypełnionego mahoniowymi meblami i pięknymi obrazami. Z okna przysłoniętego kremowymi zasłonami, roztaczał się widok na jedną z najpiękniejszych części miasta. Blondyn usiadł z westchnieniem na łóżku, z kieszeni spodni wyjął telefon. Spojrzał ze smutkiem na wyświetlacz. Spodziewał się tego, wiedział, że po tym co usłyszała nie będzie chciała już go znać. Głupi, sądził, że spotkał na swojej drodze przyjaciel.
- Przyniosłem twoje rzeczy. Na dole czeka na ciebie kolacja.- Josh krzyknął cicho. Nawet niezauważył jak ochroniarz wszedł do pokoju.
- Nie mam ochoty na jedzenie.- odparł beznamiętnie.
- Pan Gray ma ci coś do powiedzenia. Powiedział, że z chęcią to usłyszysz bo chodzi o pana Vege.
Źrenice chłopaka rozszerzyły się momentalnie. Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że zapomniał o kochanku. Zerwał się z łóżka i popędził do kuchni, po drodze minął resztę zaskoczonych ochroniarzy. Zdyszany i z rozwianymi włosami wpadł do kuchni.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz.- spojrzał kątem oka na chłopaka, stawiając talerz na stole.
- Podobno masz mi coś do powiedzenia.- usiadł po przeciwnej stronie, patrząc krzywo na jedzenie przed sobą.
- Tak. Dzwoniłem do Setha powiedział, że postara się przyjechać jak najszybciej. Oczywiście nie muszę ci mówić jak bardzo się wkurwił, gdy opowiedziałem mu co się stało.- otworzył puszkę piwa, niespuszczając wzroku z blondyna.
- Domyślam się.- z trudem przełknął ślinę.
- Ciekawe czy zabierze cię na co roczny bal, organizowany przez jego rodzinę.- powiedział, a na twarzy zagościł chytry uśmieszek.
Właśnie skończyłam czytać całego twojego bloga. Ta historia jest świetna, zakochałam się. *.* Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuń*.* Strzelanie. Strzelanie. Strzelaniee!!
OdpowiedzUsuńWeź zrób tak, żeby ktoś go uczył tak na poważnie strzelać *.* a nie do drzwi, jebłam xd hahah.
Gray go znowu molestuje! Weź mu kogoś podetkaj, niech się zabuja i odwali od Josha, grrrr :O
A tak w sumie to... gdzie jest Luna Q.Q? Miłośniczka kotów się ozwała xdd
Jak możesz, to spowolnij nieco akcje, wprowadź trochę opisów uczuć i ogólnie opisów, bo z taką ilością wydarzeń to mogłabyś mieć duuuuuuużo dłuższe rozdziały =^.^=
Cudownych, rodzinnych świąt i wspaniałego Sylwestra :***
Jak słodko>///<
OdpowiedzUsuńYoshi czekam z niecierpliwością na następne rozdziały. Moje stare konto "Louise Natsume" musiałam z przykrością opuścić;cc
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia!
Yoshi a czytałaś Piśąt twarzy Greya?
OdpowiedzUsuńTen Gray właśnie przypomina mi Greya. To takie podobne.
Kocham te twoje rozdziały! No nic dodać nic ująć. Wenełki życzę!
Ja miałabym nie przeczytać takiej książki? Oczywiście, że czytałam :D i jak się teraz zastanowię to Gray faktycznie przypomina Christiana Greya xd
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńGray bardzo szybko przybył na miejsce, wpadł dosłownie jak burza, no tak Seth jest bardzo niezadowolony, chociaż Josh dowiedział siś jak się strzela...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia