12/25/2014

Rozdział 44

Cześć, dziękuję Wam za komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania. Postaram się popracować nad bardziej szczegółowymi opisami :) Miłego czytania.



Seth z trzaskiem zamknął walizkę, do której chaotycznie wpakował swoje rzeczy. Ledwo powstrzymał się od zdemolowania wynajmowanego pokoju. Miał zamiar posiedzieć tu jeszcze jeden dzień ale sprawy tak się pokomplikowały, że wyjeżdża jak najszybciej i to teraz. W momencie gdy spojrzał na swój telefon, ten rozdzwonił się a na wyświetlaczu pojawił się numer jego matki. Wziął głębszy oddech, odbierając telefon.
- Cześć mamo.
- Witaj synu, pewnie wiesz z jakiego powodu do ciebie dzwonie.
- Chodzi o ten bal? Na prawdę nie mam sił ani ochoty go organizować.
- Jest twoja kolej Seth, dobrze wiesz, że Sandy jest w ciąży i nie może cię zastąpić.
- Zdaje sobie z tego sprawę mamo. Ale mam ważniejsze rzeczy na głowie niż jakiś idiotyczny bal.
- Wiem co się przydarzyło Joshowi, Gray mi wszystko powiedział. Jest mi niezmiernie przykro, uwierz mi. Pomyślałam, że skoro organizujesz bal a Ivan co rok dostaje zaproszenia i z niego nie skorzysta, tym razem postąpi inaczej.
Seth doskonale wiedział co matka kombinuje. Ivan Petrovsky za każdym razem gdy bal został organizowany, dostawał zaproszenie ale z niego nie korzystał. Matka sądzi, że tym razem się skusi i łatwo go dopadną.
- Mamo twój plan może nie wypalić. Petrovsky pewnie przyjdzie ze swoimi ochroniarzami
 a firma zostanie otoczona jego sługusami. Poza tym nie rozumiem po co my go ciągle zapraszamy.
- Bo taka jest tradycja. Od wielu lat nasza rodzina zaprasza członków wielkich korporacji na bal. A Ivan do jednej z nich należy i chcąc nie chcąc dostaje zaproszenie.
- Cholerne tradycje, kiedyś trzeba będzie to zmienić.
- Seth przywołuje cię do porządku. Pakuj manatki i wracaj do Jacksonville. Jutro masz wynająć katering i wybrać dekoracje. Kocham cię synu.- rozłączyła się, zanim Seth zdążył zaprotestować.
Rzucił telefon na łóżko, przechadzając się po pokoju. Z jego misji nici, nie przechwycił szpiega Ivana. Zamiast tego dostał za zadanie to, czego się najbardziej obawiał. Omiótł wzrokiem pokój, patrząc czy niczego nie zapomniał. Zabrał walizkę, telefon i wyszedł z pomieszczenia, wyminął obsługę hotelową i udał się wprost do recepcji.

                                                             ***

Josh przekręcił się po raz setny na bok. Nie potrafił zasnąć w tym domu, jego myśli cały czas krążyły wokół Setha. Chwycił telefon leżący na szafce nocnej, może jeśli zadzwoni do Alice i zajmie się rozmową, nie będzie tyle myślał o kochanku.
- Słucham?- po trzecim sygnale usłyszał rozbawiony głos dziewczyny.
- Cześć Alice, miałaś zadzwonić.
- Och, zapomniałam, wybacz.
- E tam, domyślałem się, że nie zadzwonisz.- przeczesał dłonią włosy, siadając na łóżku. 
- Naprawdę zapomniałam. Alex wreszcie się pojawił i z tego wszystkiego nie miałam jak zadzwonić do ciebie. Ale mam dobrą wiadomość, drużyna Alexa organizuje zawody sportowe a wygrana zostanie przekazana na cele charytatywne. Chciałbyś pomóc albo wziąć w tym udział?
- No cóż.....wolałbym pomóc przy organizowaniu.
- Też fajnie a może spytałbyś się Setha czy weźmie w tym udział?
- Ludzie spoza szkoły mogą w tym uczestniczyć?
- No jasne! Dlatego pomyślałabym, że Seth pewnie wygra większość dyscyplin......auć Alex! Tak....tak ty też wygrasz kochanie. To jak, spytasz się?
- Pewnie, spróbuje go na to namówić. Muszę już kończyć, pa.
Spojrzał spod zmarszczonych brwi na drzwi. Wytężył słuch, kroki na korytarzu stawały się co raz bardziej wyraźne. Wstał ostrożnie, biorąc do ręki kilka książek z pobliskiego regału. Na palcach podszedł do drzwi, szybkim ruchem przekręcił kluczyk. Z okrzykiem na ustach rzucił książkami w zakapturzoną postać. W akcie desperacji kopnął mężczyznę w krocze, po czym odskoczył na bok, wpadając na fotel.
- Jezu chryste!- postać wtoczyła się do pokoju, skulona z bólu.
Josh otworzył szerzej oczy, poznał go po głosie.
- Seth!- krzyknął, szukając dłonią włącznika światła.
Jasny promień oświetlił czerwoną twarz Vegi. Jedną dłonią rozmasowywał obolałą głowę, drugą zaś  trzymał na kroczu.
- Nie miłe przywitanie.- jęknął, opierając się na ścianie.
- Boże co ja ci zrobiłem.- w oczach chłopaka pojawiło się kilka łez.
- Nic się nie stało, moja wina. Przestraszyłem cię a ty się broniłeś....książkami.- twarz powoli odzyskiwała dawne barwy.
- Boli cię?- spytał, podchodząc chwiejnym krokiem do kochanka.
- Troszkę ale nie płacz skarbie.- kciukiem otarł łzę spływającą po zarumienionym policzku.
- Jak ty tu wszedłeś?- zapytał, patrząc z dołu na Setha.
- Znają mnie tu, nie miałem problemu z dostaniem się.- przyciągnął do siebie blondyna.
W tej samej chwili drzwi do pokoju otworzyły się, Gray z pistoletem w dłoni i samych bokserkach, stanął przy Sethcie. Celując bronią w jego głowę.
- Jasna cholera. Mogłem cię zastrzelić.
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś.- wyrwał mu z dłoni srebrnego colta.- A co ty tutaj robisz?
- Właśnie szedłem do kuchni.
- Z pistoletem w dłoni.- odparł kpiąco.
- To moja sprawa.- szepnął, wpatrując się w chłopaka.
- Pewnie tak. Jak widzisz wszystko jest w porządku. Możesz już sobie iść.- ręką wskazał
 drzwi.
Gray zniknął, miotając przekleństwami.
- Co jemu jest?- Josh spojrzał na miejsce, gdzie przed paroma sekundami stał szarowłosy.
- Domyślam się, że jest zazdrosny. Ale to nie nasza sprawa, mamy lepsze rzeczy do roboty.- uśmiechnął się tajemniczo, ciągnąc blondyna w stronę łóżka.
- Czasami bardzo dziwnie się zachowuje.- mruknął chłopak, wlepiając spojrzenie w kochanka.
- Kto? Gray? On już taki jest i nic na to nie poradzę.- ściągnął bluze, przewieszając ją przez oparcie krzesła.
Josh wciągnął z sykiem powietrze. Ciało Setha pokrywały głębokie zadrapania.
- Co ci się stało?- dotknął ostrożnie ran, pod palcami poczuł rozoraną skórę.
- Drut kolczasty.- uśmiechnął się krzywo.
- Uważaj bardziej na siebie.
- Nie martw się. Potrafię o siebie zadbać.- usiadł obok blondyna, ustami muskając jego wilgotne wargi.
Dłoń zacisnął na szorstkim materiale koszuli, drugą wsunął pod spód. Rozkoszując się delikatnością skóry, jej ciepłem i dotykiem.
- Boże...Seth.- zagryzł wargę, odchylając głowę w tył.
- Bogiem niestety nie jestem.- odpowiedział ochrypłym głosem. Ciemne oczy zabłysły widząc błyszczące usta blondyna. Niepohamowana żądza kazała mu rzucić kochanka na stos
 poduszek i agresywnie wbić się w jego wargi. Chłopak uchylił lekko usta, pogłębiając zachłanny pocałunek. Rozgrzany język Setha pieścił podniebienie kochanka.
- Tęskniłem za tym.- wysapał, świdrując Josha pożądliwym spojrzeniem.
- Ja również.- szepnął, rumieniąc się jeszcze bardziej. Każde pieszczoty z Sethem, przeżywał jakby były jego pierwszymi. A ogrom uczuć przytłaczał co raz mocniej. Zarzucił ramiona na szyję Setha, uśmiechając się promiennie.
- Kochany jesteś.- musnął policzek blondyna. Josh jęknął cichutko, napęczniały rozporek mężczyzny drażnił jego krocze.
Seth polizał przeciągle szyję chłopaka, zostawiając za sobą wilgotne ślady. Przez materiał ściskając twarde sutki chłopaka. Blondyn otarł się kroczem o biodra kochanka, domagając się więcej pieszczot. Lekki uśmiech zagościł na twarzy Setha.
- Spokojnie skarbie, jeszcze zdążę cię zerżnąć.- na te słowa stwardniał jeszcze bardziej, czuł jakby za chwilę spodnie miały same pęknąć.
Posłał Sethowi, pełne podniecenia spojrzenie. Dobrze wiedział, że doprowadza go do szaleństwa.
- Myślisz, że tylko ty jesteś taki cwany?- zaśmiał się lekko drżącym głosem. Niespodziewanie  chwycił za krocze Setha, uśmiechając się przebiegle. Mężczyzna wybałuszył oczy, zagryzając usta aby powstrzymać jęk. Uśmiech blondyna pogłębił się jeszcze bardziej.
- Skoro już zacząłeś, to skończ.- sapnął, schodząc z kochanka.
- Hmmm?- brwi chłopaka podjechały do góry.
Głos Setha zagłuszył potężny wybuch, który wstrząsnął posiadłością.
- Co jest kurwa.- warknął, zakładając w pośpiechu spodnie. Josh sturlał się z łóżka zakładając na siebie bluzę Setha, która była najbliżej. Alarm zaczął wyć przeraźliwie, Vega wyskoczył na korytarz. Ochroniarze w pełnym uzbrojeniu kierowali się na dół.

6 komentarzy:

  1. No to się porobiło.
    Jak tak można? W takim momencie się nie przerywa. No nie można. Nie wolno no.
    Mrau rozdział cut. To chyba od ciebie się nauczyłam takich zakończeń xD
    Jak dla mnie to nadal mało. No ale ja zawsze taka spragniona. Cieszę się że jesteś. Weny!
    Wogule to przez to nabrałem i ja weny haha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow wygląd bloga supcio *.*
    Bardzo ładnie Ci ten rozdział wyszedł =^.^=
    Łhuhuhu, widzę, że Josh zaczyna pokazywać pazurki (oczywiście chodzi o zaatakowanie Setha książkami, tak, tak, o cóż innego miałoby chodzić ;D). Cicha woda dupy rwie!
    Ale serio, żeby mi tak przerywać, jakimś jebanym hukiem w TAKIM momencie, to to już jest perfidne ingerowanie w czyjeś życie intymne niepowołanymi dźwiękami. Foch forever z przytupem i kropka nienawiści.
    Wiedziałam, że Alice go nie zostawi.
    I czekam niecierpliwie, co tam będzie z tym balem i co to był za nietaktowny huk (ja chce seksu!! Tak oryginalnie bardzo ;-))
    Weeeenyyy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty szkoda tylko że krótki ale i tak czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. łał! naprawdę ciekawy rozdział czekam na kolejne opowiadanie wciągające i takie inne;) z przyjemnością przeczytam dalej;) Czekam pozdrawiam i weny życzę a także wesołych świąt;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww, świetny rozdział. Zakończenie w takim momencie, to boli. :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    piękny rozdział, Josh potrafi się bronić.. auć to musiało Setha zaboleć... o było tak pięknie czyżby Isack postanowił złożyć im wizytę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń