7/27/2015

Rozdział 58

Witam i przepraszam za opóźnienia. Sądziłam, że się wyrobie ale był nie oczekiwany wyjazd, poza tym chciałam napisać trochę dłuższy rozdział niż zwykle. Oby się spodobał :)






- Ślub tak? Świetnie, po prostu świetnie.- ukrył twarz w dłoniach.- Jakby było mało problemów.
- Tak będzie lepiej.- odparł, zapalając kolejnego papierosa.
Josh spojrzał wilgotnymi oczami na kochanka.
- I ty przyjmujesz to z takim spokojem?!
Seth wypuścił dym z ust, opierając łokcie na kolanach.
- Mam nadzieję, że dzięki temu odpieprzą się reporterzy.- wyjaśnił, ostrożnie dobierając słowa.- Trzeba działać. To tylko ślub.
Swoimi słowami jeszcze bardziej rozwścieczył blondyna, którego nerwy i tak były już na granicy. Josh wyrwał palącego się papierosa spomiędzy warg kochanka i rozgniótł go w dłoni.
- Nie pierdol Seth. Z tego może wyjść jeszcze większa afera niż już jest. Tego chcesz? Najwyraźniej mało ci zmartwień, skoro chcesz kolejne.
- Jeden kłopot w tą czy w tamtą nie robi mi różnicy.- stwierdził.- I nie musiałeś pozbawiać mnie ostatniego papierosa.
- Kto to jest?- szepnął.
- Hmm?- mężczyzna uniósł głowę.
- Z kim do cholery bierzesz ślub.- wysyczał przez zaciśnięte zęby. Miał ogromną ochotę pozbawić tą osobę kilku zębów i pal licho, że miałaby to być kobieta.
- Mei.- odpowiedział spokojnie, spodziewał się jeszcze większego wybuchu ze strony chłopaka.
Blondyn jakby zachłysnął się powietrzem a jasne oczy prawie wyszły z orbit.
-  Ślub z przyjaciółką? A czy ona wie o wszystkim?
Mężczyzna pokiwał głową.
 Josh zerwał się z kanapy, kilka razy okrążając salon. Wspomnienia wspólnie spędzonych do tej pory chwil bombardowały go z każdych stron. Seth też nie czuł się dobrze. Z braku ciągle towarzyszących mu fajek, zaczął strzelać kostkami palców co wybitnie irytowało blondyna.
- I kiedy masz zamiar się ożenić?- spytał jakby od niechcenia.
Seth milczał dłuższą chwilę, uparcie wpatrując się w swoje stopy.
- Jak najszybciej.- wyrwało mu się lekkie westchnienie.- Wszyscy się uparli żeby zorganizować to w Grecji.
Odpowiedzią było trzaśnięcie drzwiami i wiązanka soczystych przekleństw. Zaskoczony, odwrócił się. Josha już nie było. Została tylko głucha cisza.

                                                                       ***

- Uważam, że picie o tej porze to nie dobry pomysł.- oświadczyła dziewczyna, mimo tego dając się zaciągnąć do pobliskiego baru.- Przypominam tylko, że jutro jest szkoła do cholery.
Chłopak wychylił kolejny kieliszek brandy, uwagi przyjaciółki wlatywały jednym uchem a wylatywały drugim. Pociągnął smętnie nosem, podpierając podbródek dłonią.
- Gdybyś nie był gejem zaproponował bym ci jakąś cipke-pocieszajke. No ale w takim przypadku.- wzruszył jedynie ramionami.
- Co proszę?- wzrok Alice ciskał błyskawice. Josh jakby skulił się w sobie, wyczuwając nadchodzącą awanturę. A miał ich dość jak na jeden wieczór.
- Ahh...no nie denerwuj się.- Alex posłał swojej dziewczynie rozbrajający uśmiech, na co ona tylko prychnęła głośno i odwróciła się w przeciwną stronę.
- Ja mam gorsze problemy.- z ust blondyna wydobyło się donośne beknięcie.- A wy się o takie pierdoły kłócicie!
Alice zagryzła lekko dolną wargę, nie miała zamiaru dołować jeszcze bardziej Josha. Zwłaszcza, że dowiedziała się co zaszło pomiędzy nim i Sethem.
- I tak się pogodzicie.- stwierdził Alex.- Z tego co zauważyłem, zawsze tak jest.
- On chce się żenić z przyjaciółką.- przypomniał mu chłopak. Gestem dłoni, poprosił o następną kolejkę.
- Kilka dni i znów będzie dobrze.- słowa blondyna najwyraźniej nie docierały do Alexa.
- Poza tym jeśli naprawdę się kochacie, to nic nie stanie wam na przeszkodzie by być razem. Ślub to tylko zbędna uroczystość i kilka papierków. Nic więcej.- swoboda z jaką przemówiła dziewczyna, zaskoczyła nawet jej chłopaka.
Josh skwitował te słowa ledwo widocznym uśmiechem, który miał zapewnić przyjaciół, że jakoś się trzyma. W rzeczywistości cała jego dusza wyła a serce obijało się o inne organy wołając " ogarnij się, debilu".
Po kilku minutach względnej ciszy, panującej w towarzystwie i wypełnionej jedynie gwarem jaki był w pomieszczeniu, zjawiła się kelnerka z kolejnymi naczyniami. Josh łapczywie porwał zamówienie by delektować się smakiem bursztynowego płynu, który przyjemnie drażnił przełyk.
- Koniec z tym.- zirytowana dziewczyna wyrwała szklankę blondynowi.- Alex?- próbowała znaleźć wsparcie u chłopaka, bezskutecznie.
Josh zaburczał coś gniewnie pod nosem.
- Ten koleś ciągle się na nas gapi.- szepnął koszykarz, popijając swojego Caipirinha.
- Może ci się wydaje.- ciało Alice przechyliło się lekko nad stolikiem by lepiej przyjrzeć się tajemniczej osobie, naczynie z Pina coladą zachwiało się.- Cholera...nie widać twarzy.
Blondyn odwrócił się lekko, starając się nie stracić równowagi. Przeczesał salę wzrokiem.
     Na lewo od drzwi, w pogrążonym w pół mroku kącie, siedział on. Twarz przysłaniała ciemność, wyciągnięte nogi, palce stukające rytmicznie o stolik wskazywały na luźną postawę tego mężczyzny. Mimo tego Joshowi wydawało się, że ich obserwuje, że niewidoczne oczy chłoną każdy szczegół. I te ubranie, elegancki garnitur oraz spodnie. Gucci, Armani? Zimny pot zalał plecy blondyna.
-  Chyba będę się już zbierał.- Alice spojrzała spod przymrużonych powiek na przyjaciela, sądziła, że spędzą tu jeszcze dobrą godzinę. Chyba, że Josh nareszcie zmądrzał i postanowił nie użalać się nad sobą.
- Szkoda.- westchnął ciężko Alex, z utęsknieniem spojrzał na niedopity drink.- Spotkamy się jutro o ósmej przed szkołą, okej?- poklepał blondyna.
- Nie ma problemu.- odparł, lekko bełkocząc.- Idźcie, ja za chwilę też będę się zwijał.
- Może lepiej  chodź z nami?- zaproponowała dziewczyna.- Nie chce mieć na sumieniu takiego głupka jak ty.
Alex parsknął śmiechem. Położył na stoliku banknot, płacąc za siebie i za swoją dziewczynę.
- Nie jestem takim fajtłapą. Poradzę sobie.- odparł. Wyraz twarzy dziewczyny pozostawiał wiele do życzenia. Mimo tego dała się wyprowadzić z lokalu.
Josh odetchnął z ulgą. Teraz gdy pozbył się przyjaciół, mógł na spokojnie dowiedzieć się kim jest tajemniczy gość. Spojrzał na trzęsące się jeszcze bardziej dłonie. Kilka osób przyglądało mu się z zaciekawieniem. Pewnie uznali go za nałogowego ćpuna, któremu akurat skończyły się prochy.  Może i tak wyglądał, blond włosy splątane w jeden kołtun i cera blada z przerażenia. Podniósł się ciężko z krzesła obitego czerwoną skórą. Nieustannie czuł na sobie wzrok mężczyzny. Pijackim krokiem przeszedł pół długości sali. Chwila przerwy, mała analiza własnego postępowania, iść dalej czy zawrócić? Gość drgnął, najwyraźniej się niecierpliwił. Zbierając w sobie odwagę, podszedł do stolika. Dostrzegł niewyraźny zarys mocnej szczęki i delikatnych ale pełnych ust, które wykrzywione były w pogardliwym uśmiechu. Uśmiechu mordercy.
- Domenico.- serce w klatce piersiowej blondyna łomotało jak szalone. Wydawałoby się, że każdy w barze mógłby usłyszeć nierówne bicie organu.
Płatny morderca wstał z gracją kota. Choć jego ciało nie wskazywało na to. Kupa zbitych mięśni odziana w markowy garnitur, który opinał się delikatnie na ramionach i torsie.
- Wytropienie ciebie okazało się bardzo proste.- dopił w spokoju drinka, patrząc znad naczynia na swoją ofiarę.- W mediach aż huczy. Seth Vega, taki przystojny i nieprzyzwoicie bogaty, okazuje się być gejem. Cios dla firmy. Mniej udziałowców a sprzymierzeńcy się wykruszają. No i ty, wierny piesek swego pana, czyż nie?
Wnętrzności chłopaka wykonały porządne salto, przypominając o ilościach wypitego alkoholu.
- A ty niby lepszy? Zawsze pod rozkazami. Mordujący i gwałcący bez opamiętania. Jesteś żałosny.- prawie splunął mu pod nogi, resztkami sił powstrzymał się od tego. Nie chciał by zawartość jego żołądka znalazła się na podłodze.
- Może wyjdziemy na zewnątrz? Nie chce robić tu scen.- odparł spokojnie.
Josh przekrzywił lekko głowę, ostatecznie wychodząc z baru. Chłodne, wieczorne powietrze uderzyło go w twarz gdy tylko zamknął na sobą drzwi.
Domenico przystanął przy samym krawężniku. Zadarł wysoko głowę wpatrując się w pojawiające się na niebie gwiazdy. Wyglądał teraz jak normalny człowiek. Nie płatny morderca, która zabija na zlecenie i dla własnej, chorej przyjemności. To zadziwiające jak bardzo pozory mogą mylić. Ludzie doskonale maskują swoje uczucia, skrywają tajemnice a niektóre zabierają nawet do grobu.
   Głowa chłopaka przekrzywiła się odrobinę na bok ze zmęczenia i senności. Żółte taksówki śmigały tuż obok Domenico o dziwo żadna z nich nie trąciła mężczyzny. Z pomiędzy jego warg wydobyło się chrapliwe westchnienie. Jedno z tych, które Josh słyszał gdy kochał się z Sethem, jedno z tych, które tak bardzo go podniecało. Wydawało mu się, że przez chwilę widzi twarz Setha przed sobą. Zaklął szpetnie pod nosem, zwracając tym samym uwagę Domenico.
- Nie powinieneś tak brzydko się wyrażać, to nie pasuje do twojej urody.- powiedział rzeczowo. Wiatr rozwiewał kosmyki jego idealnie ułożonych włosów. To nieprawdopodobne jak bardzo przypominał Setha.
- Lepiej by było, gdybyś wreszcie powiedział co cię tu sprowadza.- musiał przyznać, że pomimo, przyprawiającej o ciarki przeszłości i teraźniejszości był cholernie seksowny. Ponad dwa metry wysokości. Dobrze umięśnione ciało i szerokie barki. Twarde rysy twarzy oraz hipnotyzujące, złote oczy.
Blondyn zbeształ się w myślach. Rozwodzi się nad atrakcyjnością swojego oprawcy. Tego, który przyprawił go o tak szpetne blizny.
- O takich sprawach lepiej nie rozmawiać na środku chodnika.- przez niewzruszoną twarz przemknął ból.
Intuicja Josha podpowiadał mu aby czym prędzej zwiewał z tego miejsca póki Domenico jest nie ostrożny. Ciekawość zaś nakazywała mu zostać. Dowiedzieć się, co takiego ma do przekazania ten zabójca, najprawdopodobniej na usługach rosjanina. Co sprawiło, że musiał spotkać się z nim osobiście.
Jak głupi dał się zaprowadzić do czarnego SUV-a marki mercedes. Domenico milczał jak dotąd, zaciskając dłoń na czymś, co znajdowało się w lewej kieszeni garnituru. Glock, colt, magnum? A może jakiś inny pistolet. Wyobraźnia chłopaka podsuwała krwiste scenariusze. Nie chciał by Seth dowiedział się w porannych wiadomościach o jego śmierci. Martwe ciało, dryfujące powoli w rzece Świętego Jana. Wypita whisky dała o sobie ponownie znać.
- No nie bój się tak blondasie.- śmiech rozniósł się po wnętrzu samochodu.
Spojrzał na Doma, który zanosił się niepohamowanym chichotem. Taka reakcja zupełnie nie pasowała do tego mężczyzny.
     Chwile mocował się ze schowkiem, który znajdował się tuż przed kolanami blondyna. Pierwsza reakcja Josha to nagłe wciśnięcie się w fotel pasażera. Tak jakby za chwilę miałby mieć poderżnięte gardło. Chyba popadł w paranoje. W ręce Domenico zobaczył mały, prostokątny pendrive.
- Co ty kombinujesz?- zapytał z wyczuwalną podejrzliwością w głosie.
- Nic. Jeszcze mi podziękujesz.- odparł, z obszernej torby wyciągnął niewielkiego notebooka. Migotliwa ikona baterii wskazywała 30 procent.- To może być dla ciebie szokujące ale nie działaj pod wpływem emocji, okej?
Blondyn nie mógł wykrztusić ani słowa, więc tylko kiwnął ostrożnie głową. Ekran urządzenia zamigotał na chwilę. Domenico uruchomił filmik z pendrive'a. Cisza w aucie była niemal przytłaczająca, dopóki mężczyzna nie ustawił odpowiedniej głośności tak aby Josh słyszał wyraźnie każde słowo.
Na nagraniu pokazany był człowiek. Spętano mu ręce i podwieszono pod obskurnym sufitem ciemnej piwnicy. Z więzów przy nadgarstkach sączyła się krew. Twarz zasłaniał kołtun jasnych włosów. Nogi trzęsły się jakby były zrobione z waty. Stopy bose, z zaschniętą na nich krwią.
Serce Josha ścisnęło współczucie. Jak można było tak okrutnie traktować człowieka. Kamera zbliżyła się szybko do ofiary. W kadrze zamajaczyła barczysta postać mężczyzny ów nieznajomy skierował się do charczącego więźnia. Tępy wyraz twarzy i ogolona czaszka, przywodziły na myśl zbira z kiepskich filmów sensacyjnych.
Dosłyszał jak jeden z mężczyzn krzyczy coś po rosyjsku po czym drugi unosi głowę ofiary a kamera przybliża się o kolejne centymetry. Cały ekran wypełniła teraz twarz kobiety. Mamrotała coś pod nosem, lekko otwierając posiniaczone usta. Zdrowym okiem, które nie było opuchnięte wpatrywała się w postać nad kamerą. Policzki pokrywały świeże rozcięcia, na niektórych zdążyła już zaschnąć krew.
Blondyn wciągnął powietrze z przeraźliwym syknięciem. Rozpoznał kobietę z nagrania, chciał spojrzeć Domenico prosto w oczy, coś z nich wyczytać ale nie potrafił. Wpatrywał się w ekran jak ogłupiały. Pozwolił łzom spływać swobodnie po policzkach. Już rozumiał czemu Domenico chciał spotkać się z nim osobiście. Pragnął pokazać  mu nagranie, na którym zbiry torturują jego matkę. Nie przypuszczał, ze w tym mężczyźnie są jeszcze pokłady jakiegokolwiek człowieczeństwa.
- Co to ma być do cholery?!- krzyknął, dławiąc się słonymi łzami.
Domenico z trzaskiem zamknął laptopa, oszczędzając chłopakowi kolejnej dawki rozpaczy.
- Właśnie dlatego ciebie szukałem.- powiedział coś co Josh już wiedział.- Domyślam się, że gdybym zostawił to pod waszymi drzwiami a Seth to zobaczył, postawiłby na nogi całą firmę. Narobił by za dużo hałasu. Tu trzeba dyskrecji i profesjonalizmu. Dlatego musisz zwerbować kogoś z Binary Helix. Kogoś komu ufasz ale kto nie wypapla wszystkiego Sethowi. Musisz sam uratować swoją matkę, bądź choć raz mężczyzną i nie zasłaniaj się swoim kochankiem.
Blondyn analizował chwilę słowa mężczyzny, nie próbując ukryć swojego cierpienia. Nie potrafił dostatecznie dobrze ochronić kobiety, która dała mu życie.
- Czemu mi to pokazałeś? Mogłeś siedzieć cicho i patrzeć na rozwój wydarzeń ale ty postanowiłeś działać, dlaczego?- duże niebieskie oczy świdrowały dziurę w ciele i duszy zabójcy, sprawiały, że tracił nad sobą kontrolę.
Odetchnął głęboko kilka razy, przymykając powieki i licząc do dziesięciu.
- W przeszłości.- zaczął dziwnie spokojnym głosem.- Kilka lat po moim wstąpieniu do wojska u mojej matki wykryto złośliwy nowotwór. Drań ujawnił się dopiero po dwóch latach. Przez ten czas trawił jej ciało, organy, wszystko. Wyniszczał ją od środka. Lekarze nie dawali jej dużo czasu, rok góra dwa lata. W tym samym czasie ojciec znikał na długie tygodnie. Zostawiał chorą matkę i mojego brata samych, bez jakichkolwiek środków do życia. Wszystkiego dowiedziałem się po czasie, gdy przyjechałem do domu na kilka dni. Przez ten czas nie wiedziałem, że w moim domu, do którego tak tęskniłem, trwa piekło. Porzuciłem wojsko, postanowiłem zając się rodziną. Dowiedziałem się z jakimi typami się zadaje i zrozumiałem, że to nie jest już ten sam człowiek. Postanowiłem skończyć z nim raz na zawsze aby znów nie psuł naszej rodziny ale on był szybszy. Porwano mamę, doszczętnie spalono dom. Brata nie znalazłem. Mam nadzieję, że jeszcze żyję i jakoś radzi sobie w tym cholernym świecie. Zmieniłem miejsce zamieszkania. Po tygodniu, najpierw pod domem koczowało jedno i to samo auto, zawsze o tej samej porze. Potem dostawałem nagrania. Próbowałem ignorować te dziwne sytuacje ale bezskutecznie. Pewnego wieczoru nie wytrzymałem, byłem po prostu zmęczony tym wszystkim. Obejrzałem wszystkie filmiki. Większość trwała kilkadziesiąt sekund inne kilka minut. Na każdym było coś innego. Widziałem, słyszałem jak gwałcono moją matkę, jak błagała aby przestali. Udawali, że jej nie słyszą. Torturowali ją, przypalali, cieli delikatną skórę. Sukinsyny sypali sól na otwarte rany aby jeszcze bardziej cierpiała. Wyła z bólu. Jakby rak już nie wystarczał. Była podtapiana, cierpiała za grzechy ojca, cała rodzina cierpiała. Myślałem, że oszaleję. W nocy wydawało mi się, że słyszę jej błagalny szept. Pragnęła by ktoś ją uratował. A ja byłem bezsilny, dopóki nie dowiedział się o mnie pewien człowiek. Zatrudnił, pozwolił się zemścić. Miesiąc przed tym jak miałem uwolnić mamę, dostałem list. Gruba koperta, w której znajdowały się zdjęcia i kolejne nagranie.
Była przykuta do ściany. Podarte ciuchy wisiały na samej skórze i kościach. Klatka piersiowa unosiła się powoli i opadała. Twarz była wykrzywiona w grymasie bólu. Każdy oddech sprawiał, że cierpiała. Nie potrafiłem na to patrzeć, jednak chwila, w której mogłem ją zobaczyć była najcenniejsza. Po chwili zdążyłem zauważyć jedynie ostrze noża i głowa mojej matki potoczyła się po posadzce. Wszędzie krew i puste oczy kobiety, którą kochałem. Kiedyś pełne życia, teraz martwe. Postanowiłem odnaleźć jej ciało i zniszczyć tych skurwieli. Zabijałem bez mrugnięcia okiem, z szaleństwem wypisanym na twarzy. Gdy skończyły mi się naboje, rozdrapywałem i kopałem ich ciała. Miałem krew wielu ludzi na rękach ale czułem cholerną satysfakcje. Zostałem więc, tym kim jestem aż do dziś. Już rozumiesz dlaczego cię ostrzegłem? Nie spierdol sprawy tak jak ja kiedyś.

9 komentarzy:

  1. Psychika mi siada. Rozdział cudowny, czekam na ciąg dalszy.
    PS. Ten ślub nie może się odbyć!!!!!!!!!!!!!!!!!






    Wierna fanka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzialik świetny juz nie moge się doczekac kolejnego ale ślubu ma nie być ! Oni mają być szczęśliwi razem

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślałam, że coś stanie się Joshowi, a tu taka niespodzianka. Porwanie mamy. I historia Domenico po prostu WOW o.o A ślubu nie ma być. Koniec i kropka. Bo jeśli Seth to zrobi to osobiście przyjdę i mu nakopię. >.<
    A rozdział jak zwykle zajebisty ^^ Oby tak dalej ;)
    Pozdrawiam i weny życzę~! #Kimie

    P.S. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty rozdział. Biedny Josh najpierw ślub Setha (który nie może mieć miejsca), a teraz porwanie mamy.

    Życzę dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ręce opadają mam nadzieje na szybkie rozwiązania:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej~! Zostałaś nominowana do LA! Szczegóły tutaj-> http://my-little-world-of-fantasy.blogspot.com/2015/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Eeej, wciąż czekam na nowy rozdział, nie mogę się doczekać co będzie dalej >w<
    Droga Yoshi, proszę napisz go już~

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Yoshi :D
    Dopiero co skończyłam czytać tego twojego bloga i muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam :)
    Masz prześliczny szablon *-* od razu się w nim zakochałam. Co do ślubu to nie można dopuścić do jego realizacji. Nie mam zamiaru do niego dopuścić... tylko nie mam pojęcia jak to zrobię, bo nie jestem dobrym hakerem xD

    Ściskam xx
    Niepowtarzalna

    Ps. Zapraszam do mnie
    http://zycie-jest-jedno06.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    Josh bardzo to przeżywa, Dymitr och i co teraz zrobi Josh...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń