Domenico pogrzebał chwilę w kieszeni spodni. Wręczył blondynowi zwinięty świstek papieru.
- To numer telefonu.- wyjaśnił, widząc pytające spojrzenie.- Skontaktuj się z tą osobą jak najszybciej. Zdajesz sobie sprawę, że liczy się każda chwila? Nie zmarnuj tego.
- Dziękuję. I znów nasuwa się pytanie, po co mi pomagasz? Mogłeś mi pokazać nagranie i odjechać.- mimo tych słów zacisnął palce na papierze. Miał nadzieję, że Domenico nie rozmyśli się i nie odbierze mu tej informacji. Ten numer telefonu to jego jedyna, jak na razie, wskazówka. Trop, który może uratować jego matkę.
- Aj pytania, pytania.- zacmokał niezadowolony.- Myślisz, że spotkanie z tobą nie naraża mnie na niebezpieczeństwo? Gdyby mój pracodawca dowiedział się o tym, pozbawiłby mnie głowy.- protesty chłopaka zbył machnięciem dłoni.- Wiem doskonale, że mnie nienawidzisz ale doceń to, że zjawiłem się tu. Dzięki mnie wiesz o porwaniu.
- Jak mam na to wszystko patrzeć? Pociąłeś mi plecy, Seth oberwał zatrutym ostrzem. Pławiłeś się tym. Widok krwi cię podnieca, to nie jest normalne.
- Nikt nie jest idealny.- poprawił się na siedzeniu, odpalając po chwili wyjątkowo śmierdzącego papierosa.- Może urodziłem się by zostać mordercą....kto wie. Ale nie oceniaj książki po okładce, okej?- uśmiechnął się cierpko do Josha.
- Próbowałeś mnie zabić, Setha także. Ocena twojej osoby przychodzi mi wyjątkowo łatwo.- wykonał ruch jakby odpędzał natrętną muchę. Dym papierosowy wyciskał łzy z oczu i uniemożliwiał normalne oddychanie.
- Ty byłeś tylko częścią planu. Zlecono mi zabić Setha. Posłużyć się każdym możliwym sposobem i to właśnie zrobiłem. Sądziłem, że zdechniecie obaj, no ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. A teraz spadaj, złotko.- otworzył drzwi po stronie pasażera.- Jeszcze jedno. Przekaż Sethowi, by uważał kogo zaprasza na bal.
- Chcesz go zabić?
- Nie od razu. Ale mam w planie coś spektakularnego.
***
Nim wrócił do domu, wstąpił do 7-Eleven. Sklep całodobowy miał w zanadrzu to, czego Josh akurat potrzebował. Napoje energetyczne, masę słodkości, mrożonki i pół wytrawne wina. Za wszystkie zakupy zapłacił kartą Setha. Dobijała go myśl, że jest aż tak zależny od tego mężczyzny. Gdyby go zostawił, najprawdopodobniej wylądowałby na ulicy, sam jak palec. Priorytetem stało się odnalezienie matki. Musiał sobie poradzić za wszelką cenę i ukryć całą tą akcje przed Sethem. A to nie będzie łatwe.
O w pół do dwunastej dotarł pod drzwi mieszkania. Po drodze zdążył pochłonąć większość łakoci z reklamówki i popić to dużą ilością coli light. Spodziewał się zamkniętych na klucz drzwi, tymczasem zastał je uchylone. Poczuł dym z ulubionych papierosów Setha i wiedział już, że nie śpi.
Czekał na niego, mógł się tego domyślić.
Fotel przesunął pod otwarte okno. Na kolanach trzymał włączonego laptopa, światło bijące od ekranu oświetlało jego zmęczoną twarz. W dłoni tlił się niedopałek. Salon rozświetlała jedynie lampa, znajdująca się na stoliku przy sofie. Scena rodem z horroru.
- Dlaczego nie było cię tak długo? Martwiłem się. Z kim ty się spotkałeś?- grad pytań.
Josh westchnął bezceremonialnie, kątem oka zobaczył jak Seth odstawia laptopa i podnosi się z miejsca. To chyba nie wróżyło nic dobrego.
- Byłem z przyjaciółmi.- modlił się aby Vega poszedł już spać.
- Wystarczyło napisać chociaż sms-a. Nawet tego nie zrobiłeś.- odparł z wyrzutem.
- Nie muszę ze wszystkiego się tobie spowiadać.- niemal warknął.
- Błagam, nie odtrącaj mnie.- zataczając się, podszedł do kochanka.
Z ust czuć było przykry zapach alkoholu.
- Seth.- jęknął wystraszony.- Upiłeś się?- potrząsnął mężczyzną.
Vega zwlekał z odpowiedzią, choć ta była oczywista.
- Może troszkę.- obrócił lekko głowę.- To przez to, że cię kocham.
- Przez to, że mnie kochasz, upiłeś się?- brew blondyna uniosła się do góry.- Jest już późno. Nie kłóćmy się. Jutro rano muszę wstać i chce się porządnie wyspać dopóki jeszcze mogę.- popchnął lekko mężczyznę, który nie protestując, opadł na kanapę.
- Mam tu spać?- poklepał kanapę.
- Owszem. W takim stanie nie dojdziesz do sypialni a ja nie mam zamiaru zbierać ciebie z podłogi.- czuł jakby rozmawiał z pięcioletnim dzieckiem. Po wypiciu alkoholu, Seth właśnie tak się zachowywał.
Pomógł kochankowi pozbyć się górnej części garderoby. Dobre pięć minut siłował się z nim aby pozwolił mu zmienić opatrunek. Rana ładnie się goiła a opuchlizna opuszczała ciało. Zostawił także dwie butelki wody, które przydadzą mu się gdy dopadnie go kac. Sam zaś udał się do sypialni, powłócząc nogami. Był wypompowany, sił starczyło mu tylko na dotarcie do łóżka i przyciśnięcie policzka do poduszki. A musiał jeszcze wybrać jedną, zaufaną osobę z Binary Helix. Ku niezadowoleniu blondyna, na myśl przychodziła mu tylko jedna osoba, Gray. On na pewno nie powiedziałby nic Sethowi. Przynajmniej miał taką nadzieję. Sen, choć niespokojny, przyszedł szybko.
***
Kolejny dzień, w którym opuścił szkołę. Z pewnych względów nie miał najmniejszej ochoty tam przebywać. Jeszcze z samego rana spakował do plecaka laptop, kartę kredytową oraz kilka niezbędnych rzeczy. Po cichu opuścił mieszkanie, pozwalając wyspać się Sethowi. Miał nadzieję, że nikt niepożądany nie rozpozna go na ulicy. Z tego względu założył powycieraną bejsbolówkę i ciemne okulary. W ponurym nastroju i ze spuszczoną głową udał się do kawiarni, która znajdowała się tuż za rogiem szkoły. Uważał, że to będzie dobre miejsce na spotkanie pomimo tego, że w tym miejscu zbierają się uczniowie z liceum. Z przeciągłym westchnieniem zajął miejsce przy stoliku w rogu. W taką pogodę lepiej było usiąść na dworze. Parasole chroniły klientów przez promieniami słońca, więc było znośnie. W mgnieniu oka, obok Josha pojawiła się młoda kelnerka w szarym uniformie. Posłał jej naciągany uśmiech i złożył zamówienie. Łudził się, że sorbet cytrynowy poprawi mu choć trochę humor. Po kilku minutach zdecydował się skontaktować z Grayem. Nie mógł czekać w nieskończoność. Pracownik firmy odebrał telefon po drugim sygnale.
- Gray Fowl, Binary Helix. Słucham?
- Mam do ciebie sprawę Gray.
- Josh? Dlaczego dzwonisz na firmowy numer?
Blondyn zaciął się na chwile. Oderwał telefon od ucha i spojrzał na wyświetlacz.
- Firmowy? Nie wiedziałem.
- Nic nie szkodzi. Więc jaka to sprawa, że aż musiałem wyjść z zebrania?
- Przepraszam. Ja...mam pewien problem. Chciałbym się spotkać i porozmawiać. Teraz.
- Czyli rozmowa nie na telefon? Jeśli to takie ważne, powiedz gdzie jesteś a będę jak najszybciej.
- Och...no to super. Jestem w kawiarni nie daleko liceum. Mam nadzieję, że wiesz gdzie to jest.
- Jakoś trafie. Czekaj na mnie aniołku.- zanim Josh zdążył rzucić jakąś kąśliwą uwagę, Gray zakończył połączenie.
Laptopa z nagraniem, który uprzednio przygotował odstawił na bok, robiąc miejsce złożonemu zamówieniu. Oszczędnym uśmiechem podziękował kelnerce za sorbet. Minuty mijały w zastraszającym tempie a do głowy przychodziły różne nieciekawe myśli. Może jednak nie powinien ufać Grayowi. Choć z drugiej strony tylko on mógłby coś tu wskórać. Sam nie był w stanie sobie poradzić. Nie posiadał wymaganych kontaktów czy funduszy. Jedyne co wychodziło mu dobrze to użalanie się nad sobą.
Już z daleka pomachał blondynowi i z nieschodzącym z twarzy uśmiechem przebiegł całą szerokość jezdni.
- Przepraszam. Byłbym wcześniej ale po drodze musiałem załatwić parę spraw.-usiadł naprzeciw Josha, wwiercając w niego swoje spojrzenie.
- Nic nie szkodzi. Chociaż nie ukrywam, że na czasie mi bardzo zależy.- podrapał się w zamyśleniu po głowie. Postanowił od razu pokazać filmik Grayowi. Zgodnie z jego przeczuciami mężczyzna zajął miejsce naprzeciw. Tak, że za sobą miał krzew kwitnącej róży a tuż za nią bujnie rosnący żywopłot. Dzięki temu tylko i wyłącznie Gray będzie mógł zobaczyć nagranie.
- Zanim cokolwiek mi powiesz uprzedzam, że w ramach podziękowania chciałbym abyś zjadł ze mną posiłek.- oświadczył, dumnie unosząc podbródek.
Joshowi nie pozostawało nic innego jak tylko się zgodzić. Więc niechętnie kiwnął głową, po czym z mieszanymi uczuciami odwrócił laptopa jednocześnie włączając nagranie.
Krew z twarzy mężczyzny błyskawicznie odpłynęła. Wiele się spodziewał ale na pewno nie tego. Chociaż reakcja Graya była zupełnie inna niż chłopak początkowo przypuszczał. Po zakończonym seansie pracownik Binary Helix odchylił się na krześle jednocześnie przesuwając urządzenie w stronę blondyna. Ten spakował laptopa do torby, rozglądając się uważnie. Czuł się co najmniej jakby coś ukradł i nie chciałby być na tym przyłapany.
- Kto to był? Wyjaśnij mi wszystko.- poprosił chłodnym tonem.
- To moja matka. Nie wiem kto i dlaczego ją porwał ale chce żebyś pomógł mi ją odnaleźć.- pominął swoje spotkanie z Domenico, stan nietrzeźwości Setha i kłótnie z nim.
- A kto przysłał ci te nagranie? Nie mam pojęcia kto mógł uprowadzić twoją matkę. Możliwe, że te osoby wiedzą jakie relacje łączą cię z Sethem i z tego powodu będą żądały okupu. Możliwości jest wiele.
- Dlatego proszę cię o pomoc. Seth nie może się o niczym dowiedzieć. Pewnie domyślasz się jakby zareagował.- sapnął bezradnie, podając mężczyźnie tajemniczy numer telefonu.- Mam się skontaktować z tą osobą.
- Ciężko to będzie przed nim ukryć. Chociaż wiesz, że ci pomogę.- uśmiechnął się pokrzepiająco, rozwijając zabazgrany papierek.
Wybuch śmiechu ze strony Graya kompletnie go zaskoczył,
- Sądzę, że nie sprawdziłeś tego numeru wcześniej, prawda?- próbował zamaskować szeroki uśmiech, niestety kiepsko mu to wychodziło. Zdradzały go także błyszczące oczy, w których tańczyły iskierki rozbawienia.
- Co cię tak bawi Gray?- warknął, dłonie zacisnął na obrzeżach stolika.
- Bo wiesz.- parsknął po raz kolejny.- To numer do domu publicznego. I to nie byle jakiego, najlepszego w Beverly Hills.
Josh wpatrywał się w Graya z szeroko otwartymi ustami. Czy ten idiota właśnie sobie z niego żartował?
- Co z tym wszystkim ma wspólnego burdel? Myślisz, że tam jest moja matka?- przechylił się nad stolikiem, próbując odczytać coś z twarzy mężczyzny.
- Raczej nie. To numer osobisty tamtejszej burdel mamy. Ale możliwe, że ona będzie coś wiedziała. Jeśli chcesz zarezerwuje najbliższy lot do Beverly Hills.- zaproponował, oczekując zgody ze strony Josha.
- Nie mogę pojąć co ta kobieta mogłaby mieć do powiedzenia ale to jedyny punkt zaczepienia więc się zgadzam.
Gray kiwnął głową, odchodząc na chwilę od stolika. Chciał jak najszybciej wykupić dzisiejszy lot aby uwinąć się z tą wizytą szybko i w miarę skutecznie. Zależało mu na Joshu, zrobiłby wszystko co w jego mocy aby go uszczęśliwić. Chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma szans. Zwłaszcza, gdy Seth tak bardzo troszczył się o blondyna. Podczas gdy on w dalszym ciągu zasypiał i budził się sam.
Super że pojawił się rozdział mam nadzieję, że następny będzie szybciej :-)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Przez końcówkę nabawiłam się depresji. Dużo weny. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńWierna fanka.
Świetnie że dałaś nowy rozdział xD czekam na wiecej :3
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział. Jak zawsze super, szkoda tylko, że taki krótki. Życzę dużo weny. :D
OdpowiedzUsuńUaaaaaah.... zaczęłam kibicować Grayowi ;-; nie wiem czemu, tak po prostu. Jego troska jest urocza, a Seth mnie ostatnio wkurza coś ;-;
OdpowiedzUsuńI coś czuję, że w Beverly Hills coś się stanie między nimi, jeśli Gray pojedzie z Joshem.
Cóż... Gray, dasz radę! Nie poddawaj się! Wierzę w ciebie!
Huhuhu. Kolezaneczki wita przyjaciolka autorki bloga. Wiedzcie ze czeka was duzy zwrot akcji w opowiadaniu *.* Lubicie bliźniaków syjamskich ?? Aahahahaah pewnie tak . Wiec czekajcie i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział :(
OdpowiedzUsuńKatalog Euforia dokonuje przedświątecznych porządków i segreguje blogi z zakładki "Yaoi", aby stworzyć również odrębną kategorię "LGBT". Jako że twój blog znajduje się w "Yaoi", prosiłabym o doprecyzowanie, do której z zakładek powinien należeć - pozostać w "Yaoi" czy zostać dodanym do "LGBT". O odpowiedź wraz z tytułem bloga proszę tutaj: http://katalog-euforia.blogspot.com/p/pytania.html
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno to ciekawe co burdel mama ma z tym wspólnego, Grey pomoże, oç jak on by chciał aby aniołek był szczęśliwy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia